Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Żona się wyprowadziła.
Autor Wiadomość
mitras
[Usunięty]

  Wysłany: 2015-11-16, 23:17   witam

Witam.

Nie chcę zakładać nowego wątku bo sprawa obudzonego jest podobna do mojej tylko z tą różnicą, że żona się wyprowadziła.
Nienawidzi mnie, nie kocha już od dawna, ubliża mi, oraz strasznie zaniedbuje dziecko.
Moja próba kontaktu słownego zawsze kończy się atakiem na mnie nawet jeśli rozmawiam z córka (5 latek) przez telefon to słyszę w tle docinki.

A więc co było powodem decyzji żony o odejściu i chęci rozwodu:
Brak we mnie przyjaciela ( nie było to możliwe bo się zamknęła w sobie od jakiegoś czasu)
Nie mówiłeś kocham (mówiłem ale tylko wtedy jak to wychodziło ode mnie, a nie na rozkazy)
Nie wspierałeś (wspierałem i to bardzo)
Ograniczałem (tak ograniczałem ale sama wiedziała, że dobrze robię)
Kontrolowałem facebook ( tak bo tam się zaczęło )
Nasze małżeństwo skończyło się już dawno temu ( to słyszałem 1 raz )
Traktowałem jak swoją własność ( tego nie rozumiem )
Przestałem pomagać w domu ( pomagałem w inny sposób bo to głównie chodziło o mycie naczyń )
Stała się służącą ( tego też nie rozumiem )
i kilka innych błahostek...

Okazało się jednak, że żona zmieniła pracę i zaczęło się tam podobać no i znalazł się rycerz o którym mi często, a może aż za często mówiła bo wszystko było porównywane z nim. Jako niedoświadczony ( bo wiele wcześniej nie miałem partnerek ) choć z obecną żoną żyłem 13 lat i mamy piękną córkę nie potrafiłem wyłapać co się dzieje z nią...
Zaczęło to się bardzo szybko, chyba zaraz po miesiącu pracy w nowym miejscu gdzieś około lipca. Widziałem teraz to z perspektywy czasu i przemyśleń, że uczucie rosło wręcz na moich oczach na co ja pozwalałem :( Dostałem dopiero olśnienia na początku września jak już było za późno :( Rzeczywiście wkradła się do naszego małżeństwa rutyna, a ja nie potrafiłem to wyłapać :(
Najpierw zaczęły się żony rozmowy w pracy z rycerzem, później podczas gdy ja byłem w pracy na nocną zmianę tematy przez sms czy facebook dosłownie całą noc.
To akurat wyłapałem i pokazałem żonie na co odparła, że to nie ona...
Później przyznała sie do tego ale twierdziła, że to tylko rozmowy o pracy ( w co nie wierzyłem) kazałem zakończyć tą znajomość i ograniczyć kontakty do słowa cześć itp. Niby to uczyniła ( choć nie wierzę bo trwało to 2 tygodnie) może się tylko ograniczyli do sms czy innej formy kontaktu ale pomimo tego mieli kontakt w pracy.

Po tych dwóch tygodniach żona mówiła mi, że się staram i to dużo i widzi poprawę ale to nie jest to i nagle mi mówi:
Nie kocham Cie już i od dawna nie kochałam
Nienawidzę Cię
Wypaliło się już uczucie do Ciebie i nic tam już nie ma

Nie jestem z tych co przekreślają małżeństwa ale nie mam już nic do walki o nią.

Ukrywa się nadal z rycerzem bo wszystkim twierdzi, że to tylko kolega z pracy.
Postanowiłem by prawda ujrzała światło dzienne i pomaszerowałem do żony rodzeństwa by powiedzieć prawdę, co jest powodem całej tej sytuacji lecz to na marne było bo tylko mi współczuli ale pomimo tego są z żoną i chcą jej pomóc np. finansowo ( chce wynająć mieszkanie).
Jedno jest dla mnie dziwne: dlaczego żona się z tym tak ukrywa bo potrafiła zaniedbać dziecko i karze mnie dzieckiem ograniczając kontakty, o dziecko nie dba ale siedzi z córką w domu u brata i tam je więzi bo nawet nie wychodzą na dwór czy to jakiś spacer czy coś innego. Potrafiła też zakończyć dziecka zajęcia dodatkowe na które zawsze prowadziłem.
Od naszych wspólnych znajomych odseparowała się i zmieniła numer telefonu.
Żyje pracą i nowymi ludźmi bo traktuje ich jak rodzinę, a swojego rycerza jak guru.

Na chwile obecną mija już 7 tygodni od wyprowadzki, a ja nadal tupię w miejscu bo nie mam możliwości nawet krótkiej rozmowy z żoną bo tego nie chce.
widzimy się teraz codziennie bo nagle zmieniła zdanie odnośnie córki i mogę zabierać dziecko kiedy mi pasuje ale nic poza tym.
Nie naciskam w ogóle na żonę bo już od kilku dni nie piszę nic nawet odnośnie dziecka bo to była tylko i wyłącznie forma kontaktu z żoną.

Nie wiem co mam robić :( Jest to przykre... Ja już od samego początku zacząłem siebie zmieniać i dostrzegłem wiele wad o których nie wiedziałem dotąd. Nawet jestem teraz pozytywnie nastawiony na dialog bo z chęcią zaczynają ze mną rozmawiać osoby dopiero poznane.

Ogólnie moje zdanie jest takie odnośnie mojej żony, że potrafiła mi to powiedzieć w oczy, że stawia wszystko na jedną kartę i chce spróbować choć wie, że patrząc do przodu nic tam nie widzi, nie ma planów, marzeń itp. kompletnie nic.

Doczytałem się w internecie o tym, ze to może być amok bo wszystko wskazuje na to.

Nie wiem jak można w ciągu jednego dnia przekreślić wszystko łącznie dziecko i nasze małżeństwo dla tego czegoś jak to stwierdziła.
Nie byliśmy złym małżeństwem, nie było kłótni (z wyjątkiem tych ostatnich) wszędzie razem, rodzina na 1 miejscu, a tu nagle szok.
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-16, 23:31   

mitras,
witaj na forum. :-D
DObrze, ze napisales mysle jednak, ze wlasny watek ulatwi ci rozmowy z Sycharkami, ale to Twoja decyzja, jakby co napisz, a wydzielimy watek :-D

Skoro zaczynasz tu pisac to prosze rob to tak, aby charakterystyczne szczegoly opisow osob lub sytuacji tu nie padaly, nasze forum staramy sie utrzymac na poziomie bezpiecznym dla uzytkownikow takze w realu, aby osoby postronne nie mogly Ciebie i bliskich zidentyfikowac i z czasem poranic informacjami, ktore sa bolesne.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-17, 00:25   

Witaj mitras.

A ja jednak wydzieliłem dla Ciebie Twój własny wątek. Po pierwsze dlatego aby pozostawić obudzonemu jego wątek dla niego a po drugie bo widzę, że wcale nie takie podobne te wasze sytuacje.

Piszesz, że zauważyłeś już swoje wady. A ja myślę, że jeszcze długa droga przed Tobą, aby poznać naprawdę siebie, a przede wszystkim swoją żonę.

Zwróciły moją uwagę następujące Twoje słowa:

mitras napisał/a:
A więc co było powodem decyzji żony o odejściu i chęci rozwodu:
Brak we mnie przyjaciela (nie było to możliwe bo się zamknęła w sobie od jakiegoś czasu)

Od jakiegoś czasu, a wcześniej?

Nie mówiłeś kocham (mówiłem ale tylko wtedy jak to wychodziło ode mnie, a nie na rozkazy)

To znaczy jak często? Nie za rzadko przypadkiem?

Nie wspierałeś (wspierałem i to bardzo)

Jeśli żona mówi, że nie wspierałeś, to mówi jak to odczuwała. Jeśli nie odczuwała wsparcia, to były jej odczucia i miała prawo tak czuć.

Ograniczałem (tak ograniczałem ale sama wiedziała, że dobrze robię)

:shock: Sama wiedziała, że Ty dobrze robisz, czy tylko Ty tak uważałeś?

Kontrolowałem facebook ( tak bo tam się zaczęło )

Czyli nie kłamała mówiąc, że kontrolowałeś.

Nasze małżeństwo skończyło się już dawno temu ( to słyszałem 1 raz )

Bo pierwszy raz Ci to powiedziała.

Traktowałem jak swoją własność ( tego nie rozumiem )

A może warto spróbować ją zrozumieć?

Przestałem pomagać w domu ( pomagałem w inny sposób bo to głównie chodziło o mycie naczyń )

Według Ciebie. Ona miała prawo widzieć to inaczej.

Stała się służącą ( tego też nie rozumiem )

To postaw się na jej miejscu. Jakie ona miała życie? Jakie przyjemności każdego dnia? Sprzątanie?



mitras napisał/a:
kazałem zakończyć tą znajomość i ograniczyć kontakty do słowa cześć


Kazałem? To brzmi jak pan i władca.

mitras napisał/a:
Nie wiem jak można w ciągu jednego dnia przekreślić wszystko łącznie dziecko i nasze małżeństwo dla tego czegoś jak to stwierdziła.


To nie kwestia jednego dnia. Wasz kryzys trwa od lat, tylko go nie widziałeś.

mitras napisał/a:
Nie byliśmy złym małżeństwem


Fakty mówią co innego. Brak kłótni nie świadczy o tym, że to dobre małżeństwo.

mitras napisał/a:
Nie jestem z tych co przekreślają małżeństwa ale nie mam już nic do walki o nią.


Masz i to dużo. Musisz to tylko zauważyć. Musisz się tego dowiedzieć i nauczyć.

Wybacz mitras, że tak ostro, ale piszesz jakbyś o mnie pisał z przed mojego kryzysu.
Ja już tę drogę przeszedłem, więc wiem co przed Tobą i jakich błędów nie powinieneś popełniać.
Jeśli naprawdę zależy Ci na małżeństwie, a myślę że tak skoro tu trafiłeś, to najpierw musisz zacząć pracę nad sobą. Nie zmienisz żony, bo nie masz na nią wpływu.
Każda próba jej pouczania, pokazywania jej błędów, będzie działała wyłącznie na Twoją niekorzyść.
Tylko swoją postawą miłości do niej, możesz coś osiągnąć.
Niech w Twoim każdym słowie skierowanym do żony będzie wyłącznie miłość.
Potrafisz?
Wiem, że nie, więc ucz się tego.

I jeszcze jedno. Bez Boga, po ludzku, nie osiągniesz niczego.
 
 
Magda1911
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-17, 08:36   

Witaj,
Czytając Twoją historię miałam wrażenie że czytam o sobie. Mój mąż wyprowadził się z domu 7 m-cy temu. Byłam w takim samym szoku jak Ty. Też zadawałam sobie pytanie jak można tak postąpić z dnia na dzień, cóż jak widzisz można. Można przekreślić wszystko i zacząć nowe życie.

Przechodziłam i przechodzę przez różne etapy aby w jakiś cudowny sposób dojść do siebie. Najpierw była złość i niedowierzanie, potem okropny żal, potem czekałam że do mnie wróci,potem szukałam winy w sobie, teraz pomału oswajam się z myślą że mąż już nie wróci i żyję tak jak na tą sytuację umiem. Staram się kurczowo trzymać Boga, uczę się pokory ale nie zawsze mi to wychodzi.

Myślę że długa droga przed Tobą i różne jej etapy. Być może nie umiem Cię jakoś specjalnie pocieszyć, mnie w tej chwili pociesza to że takich ludzi jest tysiące i niecierpię sama, że inni mają gorsze sytuacje życiowe i też muszą jakoś dać sobie radę.

Pozdrawiam.
 
 
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-17, 09:37   

Magda1911,
dlaczego myslisz, że Twój mąz juz nie wróci? Ja czekam juz 11 miesięcy i wierzę, że wróci. Jest tutaj wiele przypadków kiedy męzowie wracali po roku, dwóch latach, przecież tego nie wiesz co będzie.
mitras,
długa droga przed Tobą, ale wykorzystaj ją na zmianę siebie, czytaj, słuchaj, rozwijaj siebie, a zobaczysz wszystko w innych barwach. Wiem co mówię, bo to samo przechodzę i jest coraz lepiej. Mój mąż nie odszedł do innej kobiety, ale ode mnie. Uwierz mi, że to boli tak samo mocno. Przytulam Cię mocno.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-17, 10:29   

Mitras wyobrażam sobie jaki jesteś zagubiony i jak cierpisz zwłaszcza że nagła wyprowadzka żony przełożyła się na brak normalnego kontaktu z dzieckiem.

To haniebne, że romansująca kobieta może sobie ot tak, jak rzecz, wziąć dziecko z jego domu rodzinnego i oddzielić je od ojca bez żadnych konsekwencji.

Dobrze, że ostatecznie teraz już możesz mieć kontakt z Twoim dzieckiem kiedy jest ku temu okoliczność...choć niestety występujesz wciąż w roli petenta uzależnionego od humoru żony.
Zona teraz nie odsyła Cię przynajmniej z kwitkiem. Tak więc jest optymistyczny akcent w tej sprawie. ;-) I nad dobrym kontaktem trzeba pracować.

Ale do rzeczy.
Zdrowo jest popatrzeć na siebie, swoje niedoskonałości i swoje przewinienia wobec małżonka czy malżeństwa. Zdrowo jest wyciągnąć wnioski i dokonać korekcji w tych obszarach zachowań, które tego wymagają.

Ale zdrowo jest też nie popadać w samoobwinianie i branie odpowiedzialności za wszystko na swoje barki.
W małżeństwie są dwie osoby i zwykle, poza przypadkami w których jedna strona podlega nałogom, zaburzeniom osobowości czy dewiacjom, odpowiedzialne za kryzys są dwie strony.
Więc dobrze jest mieć świadomość co jest Twoim udziałem a co żony.
Takie podejście jest warunkiem zachowania zdrowia oraz zachowania sił potrzebnych na ratowanie rodziny.

Zatem nie ma potrzeby byś w tych traumatycznych dla Ciebie momentach życia dokładał sobie i dodatkowo się umartwiał. Nie służy to ani Tobie ani Twojej rodzinie.
Weź odpowiedzialność TYLKO za to, za co jesteś odpowiedzialny i to próbuj konsekwentnie zmieniać.

mitras napisał/a:
Nie byliśmy złym małżeństwem, nie było kłótni (z wyjątkiem tych ostatnich) wszędzie razem, rodzina na 1 miejscu, a tu nagle szok.


Nie ma powodu by zdanie napisane przez Ciebie, które powyżej cytuję kwestionować.

Gdyby nie pojawił się rycerz Twoja żona mogłaby np. uważac wasze małżeństwo za całkiem udane, owszem nie idealne ( czyż takie są?) ale nie na tyle złe by definitywnie rozbijać rodzinę, to bardzo prawdopodobne.
To kwestia postrzegania, które zmienia się nagle pod wpływem pojawienia się osoby trzeciej a w związku z nią, w pojęciu osoby zdradzającej, nowych okoliczności i nowych możliwości pod których jest urokiem.

mitras napisał/a:
Moja próba kontaktu słownego zawsze kończy się atakiem na mnie nawet jeśli rozmawiam z córka (5 latek) przez telefon to słyszę w tle docinki.

&
mitras napisał/a:
Od naszych wspólnych znajomych odseparowała się i zmieniła numer telefonu.


To bardzo niepokojące zachowania.
Bo niby dlaczego epatuje aż taką nienawiścią, że nie powstrzymuje się od negatywnych komentarzy w obecności waszego dziecka małego dziecka, kiedy ono rozmawia ze swoim ojcem?

Fakt, zerwania kontaktów ze wspólnymi znajomymi także bardzo niepokoi, bo świadczy o tym że nowe środowisko pochłonęło ją zupełnie co się może przełożyć na całkowite odcięcie od poprzedniego życia.
Tak nie zachowują się ludzie stabilni emocjonalnie.

mitras... zdrowia i spokoju życzę...będą Ci potrzebne.
 
 
awe
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-17, 14:10   

mitras napisał/a:
Jako niedoświadczony ( bo wiele wcześniej nie miałem partnerek ) choć z obecną żoną żyłem 13 lat i mamy piękną córkę nie potrafiłem wyłapać co się dzieje z nią...


ja tu nie rozumiem słowa OBECNĄ żoną
czy właściwie???
czy to kolejna żona?
 
 
mitras
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-18, 00:39   

Witajcie...
Dzięki za miłe powitanie i słowa krytyki, które na pewno mi się należą...
Na pewno każdy z Was posiada jakiś bagaż doświadczeń, a ja nic, żadnego...
Jednak po przemyśleniach to co opisywaliście jest prawdą bo żona faktycznie krzyczała o pomoc dla naszego małżeństwa, a ja to słyszałem i nic nie robiłem...
Oddaliliśmy się z żoną nie rozmawiając o poważnych sprawach.

Myślę, że tu tkwi problem niewyjaśnionej wcześniej zdrady z życia w konkubinacie dlatego mówiła, że mnie od dawna nie kocha już. Ale jak i tak myślę, że jest inaczej bo na pewno była dumna zawierając związek małżeński.
Zdradziła mnie parę lat wcześniej ale jakoś to sobie wybaczyliśmy...
Przed wyprowadzką ostatnią jednak powiedziała, że jest niestabilna w uczuciach i nie chce mi tego zrobić za jakiś czas dlatego odchodzi rujnując wszystko bez żadnej przyszłości...


Cytat:
ja tu nie rozumiem słowa OBECNĄ żoną
czy właściwie???
czy to kolejna żona?

Nie... jest ona jedyna ale jak sama stwierdziła nie jestem już Twoją żoną.
 
 
awe
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-18, 09:45   

mitras napisał/a:
powiedziała, że jest niestabilna w uczuciach dlatego odchodzi

chociaż miałeś w miarę jasną sytuację - tyle tylko że każdy z nas ma odwrotnie...niż chciałby mieć.
Ja wolę prawdę - najgorszą ale prawdę a nie " owijanie w bawełną". Kłamstwo jest obrzydliwe, chociaż jakiś czas chciałam w nie wierzyć i pozwalałam się oszukiwać.
mitras napisał/a:
i nie chce mi tego zrobić za jakiś czas

na jakim poziomie jest wiara Twoja i Twoje żony? Jakie macie relacje z Bogiem?
warto sobie to uświadomić , bo jeśli naprawdę wierzymy i chcemy uzdrowienia to BÓG może wszystko.....
a niestabilne uczucia.......coż uczucia są tylko i aż uczuciami - nie mamy na nie wpływu ale mamy również rozum!!!! co nie znaczy że można je lekceważyć http://gloria.tv/media/ALZyeXk1mXp
miłość nie jest uczuciem - miłość to nasza postawa chociaż zaczyna się od zakochania, zauroczenia itd.
ale rozumiem to wszystko bo sama przez to przechodziłam.......
 
 
mitras
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-18, 20:05   

Nie wiem co mam jednak robić...
Nie wiem czy w ogóle ma sens walka?
 
 
użytkownik
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-18, 21:00   

mitras napisał/a:
Nie wiem czy w ogóle ma sens walka?

Podejdź do sprawy praktycznie - nie będziesz walczył - na 100 proc. nie wygrasz.
A jeśli spróbujesz, nie będziesz nigdy robił sobie wyrzutów później, że nie spróbowałeś. Posłuchaj mądrych rad, których udzielili Ci doświadczeni Sycharowcy w postach powyżej.
 
 
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-18, 21:50   Re: witam

mitras napisał/a:
.... nie kocha już od dawna....
...A więc co było powodem decyzji żony o odejściu i chęci rozwodu:
Brak we mnie przyjaciela....
Nie mówiłeś kocham ....
Nie wspierałeś .....
Ograniczałem ....
Nasze małżeństwo skończyło się już dawno temu.....
Traktowałem jak swoją własność .....
Stała się służącą ....
i kilka innych błahostek...

Okazało się jednak, że żona zmieniła pracę i zaczęło się tam podobać .....
.......nagle mi mówi:
Nie kocham Cie już i od dawna nie kochałam
Nienawidzę Cię
Wypaliło się już uczucie do Ciebie i nic tam już nie ma

Żyje pracą i nowymi ludźmi bo traktuje ich jak rodzinę....

..... mam możliwości nawet krótkiej rozmowy z żoną bo tego nie chce.


Pozwoliłem sobie zacytować te kwestie które jakiś czas temu i ja usłyszałem - słowo w słowo - także widzisz, niektórzy też tak mieli i stwierdzam o dziwo że są to standardowe "zarzuty" gdy żona chce odejść (ot tak one ubierają to w słowa)

Co robić - jak walczyć? Specem nie jestem. Ale Ty trwaj, pokazuj że czekasz, nie narzucaj się, nie złość się na nią bo ta złość i tak wróci bumerangiem do Ciebie.
Na "pocieszenie" powiem Ci ze od Ciebie niewiele zależy...
 
 
odnowa
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-18, 23:47   Re: witam

ryan napisał/a:



Na "pocieszenie" powiem Ci ze od Ciebie niewiele zależy...


Aż się kurczę ryan zalogowałam! :-P


Nie, nie i jeszcze raz nie zgadzam się z tym.
Wiadomo, że żony kajdankami do siebie nie skujesz, ALE:

masz wieeeeeeeeeeeeeeeeele innych sposób:

cierpliwe okazywanie uczuć, podkreślanie i wracanie do tego co Was łączy, połączyło (dziecko, wspomnienia, trudne i radosne przeżycia, wspólne tematy), praca nas sobą (ale nie w kwestii tylko "dopieszczania siebie"), konkretne czyny- terapia (np. wysłać maila z konkretną propozycją, zaproszeniem, ale nie w stylu " a może byśmy poszli...", tylko konkret:" tu i tu, wtedy, pasuje Ci?" :), zdobywanie jak za dawnych lat.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 09:31   

Od wczoraj się zastanawiałem czy coś napisać i ........ po co ( najważniejsze ) .
Poniekąd ryan mnie już "wyręczył" .
Niestety mitras myślę , że twoja sytuacja jest gorsza niż Obudzonego .

Myślę ( w sumie WIEM , po tylu latach na forum )
że nikt nie odchodzi nagle .
Odchodzący odchodzi powoli , często cicho ,
przekracza kolejne rzeki i pali za sobą mosty .
Zawsze też nie odchodzi sam i nie odchodzi donikąd .

Cytat:
Nasze małżeństwo skończyło się już dawno temu.....
.......nagle mi mówi:
Nie kocham Cie już i od dawna nie kochałam
Nienawidzę Cię
Wypaliło się już uczucie do Ciebie i nic tam już nie ma


Odchodzący ( kobiety zwłaszcza ) odchodzą emocjonalnie , więc facetom ( zwłaszcza ) się wydaje , ze nic się nie dzieje . Wszystko "na miejscu" , niczego nie brakuje .
Oczywiście podobnie odchodzą i mężczyźni ,
tylko powody z reguły podają mniej emocjonalne .

Nagła jest tylko ( dla pozostawionego ) sama informacja ....... "odchodzę" , "chcę rozwodu , wyprowadzam się itp.


odnowa napisał/a:
masz wieeeeeeeeeeeeeeeeele innych sposób:

W sumie to ty Odnowa mnie "przymusiłaś " do napisania tych kilku słów . :mrgreen:
Tak , ma wiele sposobów , tylko wszystkie jakby mało skuteczne .
Z przyczyn , jak wyżej ( patrz słowa żony , tudzież innej osoby odchodzącej )
Nawet argument "dobra dziecka" niewiele pomaga ,
bo w głowie odchodzącego już wszystko "poukładane aby pasowało" .

Zatem co robić ? :roll:
Mimo wszystko chyba próbować . :mrgreen:
Jednak najlepszą metodą na powrót , jest upadek odchodzącego .

Wyobraź sobie ocean , statek ......... żona właśnie sie ewakuowała ,
bo na horyzoncie lub tuż przy twojej burcie ,
pojawiła się inna jednostka ( jakiś wypasiony jacht szejka arabskiego ) .
Wróci jak "jacht" okarze się zwykłą dzierawą łajbą .
Inna możliwość ....... dozna jakiegoś nawrócenia .
Inna możliwość ....... dokona chłodnej kalkulacji .

Trudne słowa , tylko czy nieprawdziwe ? :roll:

Bardzo zachęcam aby ktoś napisał : " ni mocie racji " :evil:


Być może jest tak , że sens trwania jest bardziej złożony ,
rozległy , trudny do odkrycia , przewidzenia
i nie jest nim jedynie "powrót" małżonka .
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 10