Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Trudna sytuacja - rozwod?
Autor Wiadomość
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 11:50   

A nie uważasz, ze bez tej ciągłej kontroli mogłabyś być szczęśliwsza? Przecież teraz MIMO kontroli - cierpisz...

To kwestia na dłuższe i poważniejsze przemyślenie ;)
 
 
P.100
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 12:21   

Na pewno - nie chcę tej kontroli. Zabiera mi spontaniczność, psuje relacje nie tylko z mężem, ciągle chodzę w napięciu. Zaczynam chwytac temat, tylko rezygnacja z tej kontroli jest mega ciężka.
Dłuższy temat - jak napisałaś.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 12:29   

Moze wiec warto to robić stopniowo, zaczynając od jednej tylko, drobnej sfery? zastanów się, czy jest coś takiego.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 14:08   

To, co napisała kenya jest niezmiernie istotne. Czym szybciej przestaniesz wszystko analizować, babrać sie w bólu na własne życzenie, tym lepiej dla Ciebie.
Pisze to jako osoba która w kryzysie analizowała wszystko, każde zachowanie i odzywke zony. A obojętnego, niemiłego traktowania doswiadczala codziennie. I bolało to strasznie, jestem czuły na tym punkcie.

Odkąd zaprzestałem myślenia, analizowania, kontrolowania, UZNAŁEM SWOJĄ BEZSILNOŚĆ i zawierzyłem swoje małżeństwo Bogu, moje samopoczucie mocno sie zmieniło. Na korzyść Oczywiscie.
Zacząłem żyć teraźniejszością, przeszłość stała sie dla mnie tylko i wyłącznie zbiorem tematów, które w swoim czasie trzeba przerobić, aby nie dopuścic do powtórki.
Jako, ze rozmawiam juz zona, podejrzewam, ze tak jak i ja, często doszukujesz sie celowości działania męża przeciwko Tobie, podczas gdy najcześciej jest po prostu tak, ze on co najwyżej nie wykazuje wystarczającej empatii, moze nawet nie wie, ze cos Cie rani.
Takie spotkanie jest tak jak juz zostało wyżej wspomniane - okazja do pokazania siebie z dobrej strony, okazja do poprawy relacji.
Wiele osob na forum marzy, aby moc zaprezentować "nowego siebie" współmałżonkowi, ale nie maja szansy. Zanim wiec ja łatwo odrzucisz, przemysl to powtórnie.
Pozdrawiam
 
 
P.100
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-15, 14:55   

Cytat:
Czym szybciej przestaniesz wszystko analizować, babrać sie w bólu na własne życzenie, tym lepiej dla Ciebie.
Pisze to jako osoba która w kryzysie analizowała wszystko, każde zachowanie i odzywke zony.


Tak właśnie robię. Ale też analizuję tak każdą sytuację na bo nie mam z automatu zdrowych myśli tylko zawsze jakieś skrzywione. Wiem o tym i wolę przeanalizować dokładnie aby głupoty nie powiedziec, nie zrobić. To mnie strasznie męczy - no cóż będę musiała się wrócić na terapię. A myślałam że już odetchne trochę

Ps. jakis czas temu zdecydowałam, że jednak pójdę z mężem. Boli jego zachowanie ale pomyślałam, że w sumie jest w nim masakryczne rozgoryczenie i wyciągnięcie ręki nie oznacza że zaraz będzie ok. A faktycznie musi jakoś chcieć skoro zdecydował się na taki krok.
 
 
P.100
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-17, 14:37   

Słucham konferencji, czytam i konkluzja jest jedna - zająć się sobą. Zgadzam się z tym ale szarpie mnie w środku bo widzę jak mój mąż doklada trochę ze swojej strony.
Zastanawiam się po prostu jak to ma wyglądać? - pracować nad sobą ale nie mam teraz prawa na nic zwrócić mu uwagi?, na nic nie mogę być zła bo to ja przede wszystkim napsułam? Mam być miła i slodka mimo, że on nie liczy się ze mną?

Na spotkanie jutrzejsze pewnie pojedziemy oddzielnie no ale ok - będzie mąż na treningu, nie będzie opłacało mu się wracać ale jesli po spotkaniu jesli wykreci w inną stronę to też mam siedzieć cicho?
Jak tak mam nie reagować na to co naprawdę nie służy naszym relacjom to jak to będzie wyglądało? - każdy sobie, to końcu totalnie oddalimy się od siebie.

Nie mogę jakoś sedna tego uchwycić - tego zajęcia się wyłącznie sobą.

Ps. jeśli znacie jakieś książki warte polecenia, na temat komunikacji ale doslownej, tzn.jak mówić asertywnie ale niezbędne miłością to napiszcie proszę. Mam ogromne trudności z formulowaniem wypowiedzi wprost ale tak żeby nie obrażać.
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-17, 15:09   

P.100, spróbuj może "Porozumienie bez przemocy" Marshall Rosenberg
oraz "Miłość potrzebuje stanowczości " James C. Dobson

do każdego trafia co innego.
Ja polecam akurat te dwie pozycje

PS. zająć się sobą warto DLA SIEBIE, nie oczekując że mąż/żona się zmieni - dla siebie!
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-17, 15:47   

Cytat:
Mam ogromne trudności z formulowaniem wypowiedzi wprost ale tak żeby nie obrażać.

Zatem w ramach pracy nad sobą dowiedz się z polecanych lektur jak swoje wypowiedzi forumułować żeby nikogo nie raniły a wiedzę tam zaczerpniętą zacznij wprowadzać w życie. Obserwuj jak ludzie reagują gdy zmieniasz sposób komunikacji.
Dowiedz się jak reagować gdy innym się zdarza się być niegrzecznymi dla Ciebie.
P.100 napisał/a:
Jak tak mam nie reagować na to co naprawdę nie służy naszym relacjom to jak to będzie wyglądało? - każdy sobie, to końcu totalnie oddalimy się od siebie.

Przecież oddalenie już nastąpiło mimo że wciąż miałaś kontrolę nad tym co wg Ciebie niesłużyło waszym relacjom.
Na razie mówimy o Twojej zmianie, nie zajmuj się tym co przypadnie mężowi do zmiany.
Nie Ty będziesz mu zmiany wskazywała....choć jak widzę pozbawienie Cię sprawowania kontroli budzi Twój niepokój. ;-)
Być może mąż zacznie Cię naśladować i odbije tym samym w Twoim kierunku jeśli mu się Twoje zmiany spodobają
P.100 napisał/a:
Nie mogę jakoś sedna tego uchwycić - tego zajęcia się wyłącznie sobą.

To dość pojemne stwiedzenie ale na początek dobrze byś zaczęła siebie udoskonalać.
Zachowuj się tak w stosunku do męża jak chciałabyś by on zachowywał się w relacjach z Tobą.
Mów do niego takim językiem jakbyś chciała by on zwracał się do Ciebie.
Panuj nad sobą tak jakbyś chciała by on panował.
Bądź tak uczynna jakbyś oczekiwała by on był dla Ciebie.

P.100, nie musisz panować nad mężem, kierować nim - to jego zadanie, powinnaś zapanować nad sobą - to teraz główny Twój cel. Owoce Twojej pracy jeśli ta będzie rzetelna powinny się wkótce pojawić.

I jeszcze jedno, może Ci się coś nie podobać, możesz mieć inne zdanie, możesz się z czymś nie zgadzać, możesz to wyrazić....... ale istotny jest sposób w jaki to komunikujesz.
Niezgoda nie oznacza przyzwolenia na zastosowanie presji by ktoś zrobił tak jak my chcemy.

Potrzebujesz wiele wiedzy i treningów by ją zastosować. Potraktuj to jak przygodę...będzie wtedy łatwiej. :-)
 
 
P.100
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-17, 16:13   

GosiaH napisał/a:
P.100, spróbuj może "Porozumienie bez przemocy" Marshall Rosenberg
oraz "Miłość potrzebuje stanowczości " James C. Dobson

do każdego trafia co innego.
Ja polecam akurat te dwie pozycje

PS. zająć się sobą warto DLA SIEBIE, nie oczekując że mąż/żona się zmieni - dla siebie!


Tak, oczywiście że dla samego siebie tylko nie wiem jak zachowywać się w tej sytuacji. Już dużo mi tu podpowiedziano i staram się to stosować ale nie mogę znaleźć w sobie tej totalnej bezinteresownosci mimo glupich zachowań męża. Jestem dość zdystansowana i nie mogę przełamać milczenia. Co ze mną jest nie tak, przecież wiem że napsulam a teraz kilku dni przebolec nie mogę kiedy mąż mnie ignoruje. A też nie do końca przecież - to zrobi zakupu, to nawet ostatnio zaproponowal zebym nie sprzatala - on posprzata bo kolejkę swoją ominął. Jestem zła sama na siebie! Myślę, że on chce zobaczyć jak staram się naprawdę, że chce ciepła ode mnie mimo swojego igniranctwa. Chce zobaczyć jak jego żona zapomina w końcu o sobie i robi coś totalnie dla niego a ja nie mogę bo mam w sobie też jakis żal w stosunku do niego i boli że on totalnie mnie nie rozumie.
 
 
P.100
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-17, 16:36   

kenya napisał/a:
Cytat:
Mam ogromne trudności z formulowaniem wypowiedzi wprost ale tak żeby nie obrażać.

Zatem w ramach pracy nad sobą dowiedz się z polecanych lektur jak swoje wypowiedzi forumułować żeby nikogo nie raniły a wiedzę tam zaczerpniętą zacznij wprowadzać w życie. Obserwuj jak ludzie reagują gdy zmieniasz sposób komunikacji.
Dowiedz się jak reagować gdy innym się zdarza się być niegrzecznymi dla Ciebie.
P.100 napisał/a:
Jak tak mam nie reagować na to co naprawdę nie służy naszym relacjom to jak to będzie wyglądało? - każdy sobie, to końcu totalnie oddalimy się od siebie.

Przecież oddalenie już nastąpiło mimo że wciąż miałaś kontrolę nad tym co wg Ciebie niesłużyło waszym relacjom.
Na razie mówimy o Twojej zmianie, nie zajmuj się tym co przypadnie mężowi do zmiany.
Nie Ty będziesz mu zmiany wskazywała....choć jak widzę pozbawienie Cię sprawowania kontroli budzi Twój niepokój. ;-)
Być może mąż zacznie Cię naśladować i odbije tym samym w Twoim kierunku jeśli mu się Twoje zmiany spodobają
P.100 napisał/a:
Nie mogę jakoś sedna tego uchwycić - tego zajęcia się wyłącznie sobą.

To dość pojemne stwiedzenie ale na początek dobrze byś zaczęła siebie udoskonalać.
Zachowuj się tak w stosunku do męża jak chciałabyś by on zachowywał się w relacjach z Tobą.
Mów do niego takim językiem jakbyś chciała by on zwracał się do Ciebie.
Panuj nad sobą tak jakbyś chciała by on panował.
Bądź tak uczynna jakbyś oczekiwała by on był dla Ciebie.

P.100, nie musisz panować nad mężem, kierować nim - to jego zadanie, powinnaś zapanować nad sobą - to teraz główny Twój cel. Owoce Twojej pracy jeśli ta będzie rzetelna powinny się wkótce pojawić.

I jeszcze jedno, może Ci się coś nie podobać, możesz mieć inne zdanie, możesz się z czymś nie zgadzać, możesz to wyrazić....... ale istotny jest sposób w jaki to komunikujesz.
Niezgoda nie oznacza przyzwolenia na zastosowanie presji by ktoś zrobił tak jak my chcemy.

Potrzebujesz wiele wiedzy i treningów by ją zastosować. Potraktuj to jak przygodę...będzie wtedy łatwiej. :-)


Oj tak, puscic mi wodze kontroli to uuu łaa.
Dzięki wielkie za konkrety. Baaaaardzo. Czemu ja do Was nie trafilam kilka lat temu, a chociaż rok temu.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-17, 21:58   

Hej,
Te dwie książki polecone przez Gosie to cos co powinnaś koniecznie przeczytać.
Dlaczego nie zwracać mu uwagi (na razie)? Bo to więcej zepsuje niż naprawi. Bo do czasu gdy nie nauczysz sie właściwie komunikować, możesz zadawać kolejne rany. Wreszcie, bedzie to lekcja pokory i cierpliwości.

Pisze to z własnego doświadczenia.
Mnie rowniez bolało, stosunek mojej zony do mnie był mega negatywny, raniła mnie strasznie, ale nie było to juz trudne, taki byłem przewrażliwiony i obolały.
Tyle, ze gdy zapanowalem nad soba samym (w jakimś zadowalającym stopniu, bo to nie jest tak ze juz jestem taki super idealny ;) ), ten ból był juz zupełnie inny, mniejszy.
Moje reakcje na ciosy, odrzucenie, krytykę rowniez sie zmieniły.

To jest wlasnie efekt pracy nad soba.
Męża nie zmienisz, moze zrobic to tylko on sam, wiec zajmowanie sie nim obecnie :evil: jest strata czasu i energii, które możesz poświecić na siebie.
Ja z analizowania zony i jej rodziny pierwotnej wyniosłem cos pozytywnego. Wiem co i z czego sie wzięło, pozwala mi to lepiej ja rozumieć i mieć większa wyrozumiałość. Aczkolwiek za długo sie w tym babralem, to mocno spowalniało skupienie sie na sobie.
Odkąd przestałem, z człapania przeszedłem w sprint.
Nie bede tez zgrywał bohatera, impulsem do całkowitego skupienia sie na sobie było dojście do konca ślepej uliczki nazywanej ZONA. Trzeba było wiec zawrócić do skrzyżowania i ruszyć tam, gdzie od razu pownienem sie wybrać.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-17, 23:21   

P.100 napisał/a:
Chce zobaczyć jak jego żona zapomina w końcu o sobie i robi coś totalnie dla niego a ja nie mogę bo mam w sobie też jakis żal w stosunku do niego i boli że on totalnie mnie nie rozumie.


Czy Twoje doświadczenie życiowe wskazuje na to, że pielęgnowanie żalu i urazy przynosi jakieś wymierne korzyści Tobie czy też Twojemu małżeństwu?

Jesteś przyspawana do tych swoich żali czy jak, że nie potrafisz ich przekroczyć i zostawić za sobą?

Myślałaś kiedyś o żalu jaki Twój mąż nosi w sobie, czy też ciągle będziesz widzieć tylko swój żal jakbyś nie była ich aktywną współtwórczynią a raczej biedną ofiarą?

Może czas najwyższy pomyśleć o tym co ON czuje i spróbować mu wynagrodzić te ciągłe jazdy.....nie sądzisz?

Próbuj i próby ponawiaj.
 
 
P.100
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-18, 09:03   

Cytat:
yślałaś kiedyś o żalu jaki Twój mąż nosi w sobie, czy też ciągle będziesz widzieć tylko swój żal jakbyś nie była ich aktywną współtwórczynią a raczej biedną ofiarą?

Może czas najwyższy pomyśleć o tym co ON czuje i spróbować mu wynagrodzić te ciągłe jazdy.....nie sądzisz?


Myślałam bardzo często, bardzo - wiem też co z czego, znam i rozumiem prawie wszystkie mechanizmy choć faktycznie nie znam mechanizmów, które zachodzą w moim mężu jako w mezczyźnie.

Nie wiem dlaczego tak ciężko jest mi zostawić swój żal, nie wiem jak reagować jak on mnie rani a to po prostu boli. Zawsze byłam bardzo wrażliwa, dotykaly mn słowa i gesty, które innych nie ruszaly aż tak bardzo. Masz jednak rację - co mam powiedzieć. Nawet zaczęłam zastanawiać się czy może jestem po prostu złą osobą.
Kiedyś byłam bardzo dla ludzi, pełna empatii i stawialam ich potrzeby ponad swoje - miałam już tego dość i jak mi się przekrecilo w 2 gą stronę to popadlam w skrajność.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-18, 13:10   

Przeczytanie wszystkich zaproponowanych lektur duzo Ci wyjasni. Nie zwlekaj wiec - czytaj i sluchaj konferencji.

P.100 napisał/a:
Zawsze byłam bardzo wrażliwa, dotykaly mn słowa i gesty, które innych nie ruszaly aż tak bardzo.


Wrazliwosc to jedna sprawa, inna przyczyna, chyba glowna, jest zrodlo bolu ktory przezywasz. Tylko Ty mozesz je odkryc i przepracowac.


P.100 napisał/a:
Nawet zaczęłam zastanawiać się czy może jestem po prostu złą osobą.


Nie zla. Masz po prostu sporo do przerobienia w sobie. Twoje reakcje maja swoja etymologie, ale to da sie naprawic.

P.100 napisał/a:
Kiedyś byłam bardzo dla ludzi, pełna empatii i stawialam ich potrzeby ponad swoje - miałam już tego dość i jak mi się przekrecilo w 2 gą stronę to popadlam w skrajność.


Mialem podobnie, moze tylko nie zdazylo mi sie zbyt mocno przekrecic w 2 strone ;) Po lekturze ksiazki "Milosc potrzebuje stanowczosci" zrozumialem skad sie to we mnie bralo. Nie bede Ci odbieral mozliwosci samodzielnego wyszukania odpowiedzi i wnioskow, zapraszam do lektury :)

Milego dnia :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9