Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Pytanie czy ratowac?
Autor Wiadomość
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 19:31   

Felix napisał/a:
Po lekturze Internetu (w szegolnosci tego forum) doszedłem do wniosku ze aby cos uratować muszą chcieć zmieniać się 2 osoby a nie tylko 1.


tak to prawda potrzeba dwojga, Ty i Bóg czy to mało ???
 
 
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 19:33   

Felix napisał/a:
Pytanie jest raczej czy jest sens jak ma starać się tylko 1 strona.


A co Cię zwalnia z tego żeby się nie starać? Skoro kochasz żonę a ona Ciebie to zacznij coś w sobie zmieniać z tej miłości do niej :)

Jeśli nie terapia to może wspólne rekolekcje dla małżeństw które dotyczą własnie spraw małżeńskich.

NA yt wpisz 'Pulikowski' i zobacz ile tam jest pomocnych rzeczy. Dasz radę. Powodzenia!
 
 
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 22:02   Re: Pytanie czy ratowac?

Felix napisał/a:
Jak wpomnialem o rozstaniu to się wycofała.


No i masz odpowiedź.
Może to taki test ze strony żony? Sama nie wie czego chce.
Pokaż co może stracić - niech Cię nie kręci. Nie daj się.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 22:15   

ryan napisał/a:
Pokaż co może stracić - niech Cię nie kręci. Nie daj się.

Absolutnie sie zgadzam.
Praca nad soba pokaz co moglaby stracic. A sam odkryj jak zyc wlasciwie, bo otaczajacy nas swiat wmowil nam mase bredni.
 
 
Felix
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 09:15   

Książkę"5 języków miłości" prawie przeczytałem. Wydaje sie być wartosciowa przy założeniu współpracy i chęci obojga małżonków. Gorzej to wygląda jak tylko jedna strona probuje wprowadzać w życie. Ale tez ma pewne zastosowanie. Chociażby brak informacji zwrotnych od partnera utrudnia. Jak określić język miłości partnera bez jego współpracy (trudne ale nie niemożliwe) Jak ciężko niektórym określić swój język. Mi wyszły zdecydowane wyniki testu przewaga jednego języka i dominacja innego 12/9 reszta to margines.
Autor ma życiowe podejscie. Podaje przykład kiedy kobieta szuka pomocy a jej mąż znalazł juz inną pocieszycielkę. Żadne argumenty nie trafiają do niego. Sprawa beznadziejna. (ale cud sie zdarzył i pocieszycielką sie odkochala w odpowiednim momencie) Dopiero to dalo szanse na refleksje. I bylo szansą na uratowanie związku.
Ksiazka spoko polecam wszystkim.

Co do publikacji pana Pulikowskiego to je znam. Pare książek czytałem i widziałem sporo konferencji. Mam mieszane uczucia. Inżynier który występuje w roli "psychologa" z fanatyczną wiarą ktora wszystko rozwiązuje. (To moje subiektywne zdanie) Wiem ze do innych może to trafiać.
Swoja droga był autorem świeckim na synodzie biskupów. Jak widać ich też niebardzo przekonał. Wynik prac synodu jest dość mocno odbiegajacy od jego przekonań.
Polecam jego film relacje z synodu do znalezienia w sieci.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 09:34   

Felix napisał/a:
Inżynier który występuje w roli "psychologa"


Tylko, że ten inżynier od ponad 30 lat prowadzi poradnię rodzinną.

Felix napisał/a:
Swoja droga był autorem świeckim na synodzie biskupów. Jak widać ich też niebardzo przekonał.


A uważasz, że to było jego rolą?

Felix, łatwo "szufladkujesz" ludzi, a czy masz do tego prawo?
I po co to robisz? To Ci w czymś pomaga?
 
 
Felix
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 10:05   

Mam prawo do swojego subiektywnego zdania. Opini. Każdy z nas odbiera inne osoby w swój subiektywny sposób. Jedna i ta sama osoba jest zupelnie inaczej odbierana. Wiem ze wiele bardzo dużo osób może większość uważa Pana Pulikowskiego za autorytet. Zgadzają sie z nim i bardzo im pomógł.
Mój wpis nie miał na celu urazenie kogoś a na pewno Pana Pulikowskiego.

Był jedynie skrótowym ustosunkowaniem do propozycji jakie dostałem aby sie zapoznać z pracami tego autora.
To był jedynie cel tej wypowiedzi a nie atakowanie kogoś. To nie to miejsce. Nie jest to forum do tego celu jak mniemam.
Wszystkich urażonych wpisem przepraszam w tym samego Pana Pulikowskiego jesli by kiedys przypadkiem przeczytał ten wpis.
(Nawiasem jako osoba słabej wiary miotam sie midzy tym co proponuje Pan Pulikowski a tym co synod i jest to mój problem niczyj więcej)

Czy mam prawo do tego?
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 11:09   

Felix napisał/a:
Czy mam prawo do tego?

Felix, jak najbardziej masz do tego prawo.
Tylko, że - w moim odczuciu - przedmówcom chodzi o coś trochę innego. Skupiasz się na rzeczach mało istotnych. Bez sensu tracisz energię na malkontencenie, zamiast ją wykorzystać bardziej produktywnie.
Jako kolejna osoba mówię Ci, że nie ma znaczenia, że Twoja żona na razie nie werbalizuje chęci naprawy małżeństwa. Bardzo rzadko tak bywa, że dwoje małżonków na raz chce naprawiać, i to oboje tak samo chętnie.
Jeśli zaczniesz - bezwarunkowo, że ona też musi - to jest duża szansa, że żona dołączy do Ciebie. Jeśli nie zaczniesz - taka szansa jest niebywale nikła. Mówię Ci to jako kobieta.
A z punktu widzenia wiary - Pan Bóg właśnie Ci powiedział "sprawdzam". Na ile poważnie traktujesz swoją przysięgę małżeńską? SWOJĄ. Nie żony, masz weryfikować swoją przysięgę, a nie rozliczać cudzą. Posłuchaj na www.sychar.org/przysiega Naprawdę warto.
 
 
Felix
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 11:51   

Nirwanna napisał/a:

Tylko, że - w moim odczuciu - przedmówcom chodzi o coś trochę innego. Skupiasz się na rzeczach mało istotnych. Bez sensu tracisz energię na malkontencenie, zamiast ją wykorzystać bardziej produktywnie.
Jako kolejna osoba mówię Ci, że nie ma znaczenia, że Twoja żona na razie nie werbalizuje chęci naprawy małżeństwa. Bardzo rzadko tak bywa, że dwoje małżonków na raz chce naprawiać, i to oboje tak samo chętnie.
Jeśli zaczniesz - bezwarunkowo, że ona też musi - to jest duża szansa, że żona dołączy do Ciebie. Jeśli nie zaczniesz - taka szansa jest niebywale nikła. Mówię Ci to jako kobieta.
A z punktu widzenia wiary - Pan Bóg właśnie Ci powiedział "sprawdzam". Na ile poważnie traktujesz swoją przysięgę małżeńską? SWOJĄ. Nie żony, masz weryfikować swoją przysięgę, a nie rozliczać cudzą. Posłuchaj na www.sychar.org/przysiega Naprawdę warto.


Dziekuję. Utrafiłaś w sedno. Padło sprawdzam a mnie nie stać na bohaterstwo.
Nie mam juz siły odnosząc sie do 5 języków mój zbiornik jest pusty, jadę na oparach.
Oczywiście spróbuję jeszcze raz (po to przecież czytam książkę) Sprubuje wprowadzić w życie najlepiej jak umiem. Naprawdę kocham żonę i dzieci.
Natomiast wiem ze z pustym zbiornikiem nie da sie jechać. Nie czuje aby trzecia osoba w związku Pan Bóg go wypełniał.
Poprostu w tej chwili wydaje mi się że jesli nic sie ne zmieni nie dam rady i padnę.(poddam się).

To ze trafiłem na to forum to też proba szukania rozwiązania.

Masz racje rozliczam z przysięgi moją żonę - Bardzo trafnie mi to uzmyslowiłaś. Ale nie jestem Matką Teresą. Nie jestem święty. Nie wiem ile dam rade.
Wydaje mi sie ze kiedyś pekne jak nic sie nie zmieni. Nie wiem kiedy. Za miesiąc. Za rok. Za 10 lat. Nie wiem.

Wiem ze jako katolik powinienem bezwarunkowo dotrzymać przysięgi.
Pozostają wyjscia:
Uzdrowić i stworzyć szczęśliwe małżeństwo.
Przyjąć postawę bohatera
Poszukać szczęścia gdzie indziej.

Boje sie ze żaden ze mnie bohater. Jedno wiem teraz jest proba ogniowa.
Może Bóg pomoże a może nie bo sam na pewno nie dam rady.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 12:39   

Felix napisał/a:
Pytanie jest raczej czy jest sens jak ma starać się tylko 1 strona.
Ale książkę przeczytam (szybko czytam).
Mam pytanie do Pań na forum jak mam odbierać sprzeczne sygnały?

Zona podaje jako powód ze nie dostaje kwiatów a jak dostaje to się złości ze wydaje pieniadze a ich nie mamy.

Inne ze nie zajmuje się dzieckiem jak nas odwiedzają znajomi. Przy innej okazji jak się zajolem to tez zle bo robię to na "pokaz".

Prosi o cos a jak to zrobię to się nie liczy bo "robię to na siłę" tak twierdzi.

O co tak naprawdę chodzi?

Niestety nie jestem zbyt domyślny i tego w żaden sposób nie zmienię.

Mam wrażenie ze gdzies jest problem głębiej ale gdzie?
Dziekuję za wszystkie rady. Tak naprawdę to nie mam z kim pogadać.


O co tak naprawde chodzi?
Po pierwsze o miłość.
Po drugie o autentyczność.

Bardzo dobrze rozumiem, co twoja żona ma na myśli z tym wszystkim. Może trochę trudno to wyjaśnić... a może wcale nie, tylko to aż tak proste, że trudne.

Żona chce, zebyś ją kochał i okazywał tę miłość. Chce widzieć, wiedzieć, czuć, że ją kochasz. Chce twojego wsparcia i udziału w jej życiu (i życiu dzieci). Chce się czuć doceniana. Chce spontanicznych gestów miłości i czułości. I chce, żeby to było prawdziwe i naturalne dla ciebie, żeby się brało u ciebie z potrzeby i wypływało z głębi serca.

Próbuje ci o tym powiedzieć, przekazać, czego jej brakuje.
Ale z drugiej strony nie chce działań pozorowanych, wymuszonych, na pokaz, czy też robienia czegoś tylko dlatego, ze ona tego wymaga. Bo ona chce miłości i oznak tej miłości, a miłości sie nie da wymusić, miłość nie ma z tym nic wspólnego.

To się trochę kłóci. Ale tak jest. Ona chce ciebie, prawdziwego... a jednocześnie ma potrzeby, których ty nie zaspokajasz. I tak, miota się w tym strasznie...

Jesteś już mądrzejszy o tę jedną książkę. Pomyśl, jak zastosować wiedzę z książki w twoim małżeństwie. Czy lepiej rozumiesz, czego potrzebuje i oczekuje twoja żona? Czy przychodzi ci na myśl jakiś sposób, w który mógłbyś po swojemu i autentycznie częściowo chociaż spełnić te oczekiwania i potrzeby żony?


Wróc do tej książki za jakiś czas - wyczytasz z niej jeszcze więcej gwarantuję ci.
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 14:14   

Felix napisał/a:
Może Bóg pomoże a może nie bo sam na pewno nie dam rady.

Genialna postawa! :-) Jeśli chcesz Dobra, to Bóg pomaga zawsze, bo jest Dobrem absolutnym. I wchodzi właśnie wtedy, kiedy już nie masz siły i nie wiesz co dalej.
Problem możesz mieć w tym, aby pozwolić Mu działać, a nie pchać wciąż paluchy po swojemu ;-)
I podobnie jest z tym pustym zbiornikiem miłości. Pan Bóg napełnia mi go na bieżąco, tylko czeka na mój ruch, tj. ja mam się zająć tym, co do mnie należy (czyli tutaj np. - dbaniem o współmałżonka), zamiast szukania szczęścia po swojemu, a wtedy szczęście i napełniony zbiornik miłości pojawia się "przy okazji". Jako - wg słów Pulikowskiego - tzw. produkt uboczny.
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 14:40   

Felix napisał/a:
Wydaje sie być wartosciowa przy założeniu współpracy i chęci obojga małżonków. Gorzej to wygląda jak tylko jedna strona probuje wprowadzać w życie.


Wybacz Felix, ale guzik prawda. czy rozpoznałeś juz język żony i zacząłeś go stosować (mnimum 1/2 roku), że takie wnioski wysuwasz? czy może znowu szukasz zgrabnej wymówki na potwierdzenie własnej niechęci do pracy?
Na moim przykładzie 9a pewnie nie tylko ja tak mam, Pavel też coś o tym wspominał) mogę powiedzieć, ze koncepcja obojga małżonków równocześnie rozpoczynająca prace nad związkiem może tylko coś w tym związku zmienić na lepsze, jaką starasz się tu głosić jest po prost nie prawdziwa. Ja staram się mówić męża językiem od ponad roku, a zważywszy na fakt, ze na mojej liście ten język zajmuje ostatnia pozycje, to wiem jak to może być trudne. Pierwsze pół roku było coraz gorzej z mojego punktu widzenia, ponieważ maż wyrażał ciągłe pretensje i żale w moim kierunku, nie tylko z czasu obecnego ale rownież przeszłego. Nie komentowałam owych żali i nie przestawałam kochać go w jego języku z wykorzystaniem wiedzy zaczerpniętej z tychże pretensji. Po pól roku skończyły się żale i nastała cisza, teraz (po roku) mąż zaczyna robić dobre gesty w moją stronę , okazując mi miłość we własnym języku (jak dotąd nie zapoznał się z lektura książki), ale ja już wiem, że to co i jak robi, to jest jego sposób wyrażania miłości.
Czyli, w przypadku mojego męża, rok trwało zanim uwierzył i spróbował zaufać zmianom jakie wprowadziłam.
Ty po przeczytaniu książki już wiesz, ze się nie da. :-/

Felix napisał/a:
Co do publikacji pana Pulikowskiego to je znam. Pare książek czytałem i widziałem sporo konferencji. Mam mieszane uczucia. Inżynier który występuje w roli "psychologa" z fanatyczną wiarą ktora wszystko rozwiązuje. (To moje subiektywne zdanie) Wiem ze do innych może to trafiać.


masz racje, każdy z nas ma prawo do własnego zdania. Dla mnie pan Pulikowski był tylko etapem w mojej pracy nad małżeństwem, jednak etapem bardzo ważnym. W kwestii relacji nie powiedział mi niczego nowego, rozbudował może moją dotychczasowa już wiedzę w kilku punktach, lubo pokazał z innej strony. To co uświadomił i powiedział mi przede wszystkim, to dwie kwestie;
1. Bóg jest razem z nami w tym małżeństwie, a my jako małżonkowie tworzymy z nim Komunię
oraz
2 CHCESZ ZMIENIĆ MAŁŻEŃSTWO, ZMIEŃ SIEBIE (!!!)
Mnie bardzo zależało i nadal zależy na naprawie związku i byłam i jestem naprawdę zrobić dla niego wszystko, łącznie ze zmiana siebie.
Czy w Tobie również jest taka gotowość?

Felix napisał/a:
Jak określić język miłości partnera bez jego współpracy (trudne ale nie niemożliwe)


:shock:

Słuchać żali i pretensji partnera, bo w nich wyraża to czego mu brakuje. To jeden ze sposobów rozpoznawania języka miłości małżonka, podany przez autora. SŁUCHAĆ MAŁŻONKA

Felix napisał/a:
Jak ciężko niektórym określić swój język.


Najlepszy i najszybszy sposób (nie zawarty chyba w książce) podaje o. A. Szustak w AKROBATYCE MAŁŻEŃSKIEJ (druga obowiązkowa lektura, a właściwie słuchowisko).
Pomyśl, w jaki sposób Ty okazałbyś miłość małżonce, gdybyś miał to zrobić teraz bez zastanowienia się , mając wszystko dostępne. Bo w tym jak sami okazujemy miłość ukryty jest nasz własny język. Tak okazujemy miłość jak sami chcemy ją otrzymywać.
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 14:52   

Cytat:
bo sam na pewno nie dam rady.


Felix, a skąd katolik czerpie swoją siłę?

Nirwanna, juz Ci to wyjaśniła.

Cytat:
Może Bóg pomoże a może nie


A próbowałeś?
Zwracałeś się do Niego po pomoc, po to, żeby pomógł Ci i nauczył Cie kochać żonę?

Cytat:

Nowenna pompejanska nic nie zmieniła (albo jestem slepy).


Chyba jednak to drugie ;-)
Jesteś na tym forum, to mało?
Może na ten moment tylko tak Bóg mógł Ci odpowiedzieć.
Bóg często musi z nami po kluczyć trochę, bo my tych najprostszych i najoczywistszych rozwiązań nie widzimy lub zobaczyć nie chcemy, a z ich przyjęciem to już mamy największy problem ( bo my chcemy tak a nie inaczej).
Dlatego to tyle trwa. ;-)

Pozdrawiam i otaczam modlitwą
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-09, 15:04   

Pisze z telefonu, wiec ciezko o cytowanie. Poradzę sobie jak potrafie:
1) język milosci zony mozna rozpoznać na dwa proste sposoby:
- poprosić ja o zrobienie testu z konca książki (moja zona mimo złego stosunku do mnie i mojej drogi spełniła moja prośbę)
- przypomnieć sobie na co najcześciej narzekała, o co najcześciej miała pretensje do Ciebie.

2) osoba Jacka Pulikowskiego - pewnie, ze masz prawo do subiektywnych opinii. Moja zonę drażni jego głos i sposób mówienia (wg mnie sa jego dużymi atutami), jego religijność rowniez. Dzieki temu z trudnością wysłuchała jednej konferencji.
Pytanie dlaczego, czy na pewno chodzi o to czy moze o treść, która moze bolec. Mnie bolała, udało mi sie jednak podejść do siebie krytycznie.

Ten Pan, jak wspomniał Twardy, prowadzi poradnie małżeńska od wielu lat. Mozna dyskutować, ale doświadczenia mu odmówić nie mozna. Obserwując łańcuch przyczynowo-skutkowy u siebie, znajomych i rodziny z cała pewnością stwierdzam, ze nie potrafię podważyć niczego o czym mowi w swych konferencjach. Jest działanie - jest ich skutek.
Obnazone zostały moje/nasze błędy, Kryzys sie nie bierze znikąd. Wasz rowniez.
Możesz sobie marudzić, narzekać i bagatelizować Pulikowskiego, tam jednak możesz znalezc masę odpowiedzi i przyczyn kryzysu - w jego konferencjach najważniejsze sprawy w związku sa omówione.
Warto uczyć sie od mądrych i doświadczonych - z jakiegoś powodu to Ty czy ja znaleźliśmy sie w kryzysie a on takim jak my pomaga. Zalecam więcej pokory, nie odbieraj tego jako atak, to tylko moja rada.

Poza tym, co ważne i o czym mowi sam Pulikowski - to co opowiada dotyczy tak samo wierzących jak niewierzących. Wierzącym moze byc po prostu pewne sprawy łatwiej przyjąć. Mozna jednak ze tak powiem "przymknąć oko" na sprawy religijne, jeśli kogoś one bolą, a i tak odniesie sie masę korzyści.

Tak juz z ciekawości, jeśli Ci sie bedzie chciało, w czym konkretnie sie nie zgadzasz z Pulikowskim?

3) Im szybciej przestaniesz szukać wymówek i przestaniesz oglądać sie na to co robi zona, tym szybciej ruszysz z miejsca.
Zapomniałem napisac o tym wcześniej - praca nad soba powinna byc wykonywana dla siebie samego, aby byc lepszym i doskonalszym. Aby dążyć do świętości, taki jest cel zycia ludzi wierzących.
Uzależnianie motywacji do samodoskonalenia od osob trzecich i ich zachowania moze łatwo nas zniechęcić. Twoja zona moze, ALE NIE MUSI, zmienić swój stosunek do Ciebie w wyniku Twojej pracy.

Napisze więcej - z dość dużym prawdopodobieństwem na początku bedzie reagować na takie, nawet dobre zmiany, z niechęcią, nieufnością a nawet złością i agresja.
Moze bowiem nie ufac ani w szczerość ani stałość tych zmian. Takie jej prawo, Możesz ja jednak przekonać konsekwencja.
Dość powszechnie mowi sie przecież, ze człowiek sie nie moze zmienić. Co jest bzdura - jeśli sie naprawdę chce, mozna dokonać pozornie niemożliwego.
Pozdrawiam
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5