Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Pytanie czy ratowac?
Autor Wiadomość
Felix
[Usunięty]

  Wysłany: 2016-09-08, 10:25   Pytanie czy ratowac?

Witam.
Moje małżeństwo jest w kryzysie od miesięcy. Pytanie o to czy rozwód czy ratować wydaje się bez sensu w moim przypadku. Jak można coś uratować jesli chce tego tak naprawde tylko 1 strona. W którymś momencie żona powiedziała o separacji (jako katoliczka nie uznaje rozwodów). Ale co za różnica? Nie ma wielkich problemów miedzy nami (przemocy, alkocholizmu itp) poprostu proza zycia. "Nie dopasowanie" i ciągle pretensje ze jestem nie taki. Nowenna pompejanska nic nie zmieniła (albo jestem slepy). Rozmowy nie ma. To cóż pozostaje. Nie myślałem o końcu związku ale teraz. Jak wpomnialem o rozstaniu to się wycofała. To miał być straszak z Jej strony? Ale cóż ziarno zostało zasiane.
Nie jestem święty i nie potrafię w pokorze trwać w takim związku.
Jaki to ma sens? Zona nie chce żadnej pomocy - Terapi. Cóż pozostaje albo bohaterstwo w stylu kamikadze albo proba zycia od nowa.
Jaki jest sens zażynania związku po mału, powolna agonia. Nie lepiej i mniej boleśnie (mocno zaboli ale raz) zakończyć?
Miotam się przed podjęciem ostatecznej decyzji.
(na koniec dodam ze kocham zonę i dzieci ale brak mi sił by trwać w stanie obecnym)
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 11:00   

Felix, witaj na forum

Ja mogę odpowiedzieć tylko jedno - ratować, bezwzględnie ratować!
Zrobić wszystko tak, by nie żałować, że się nie spróbowało.

Rozwód zawsze jest złem.
Napisałeś, że macie dzieci - wiesz jaką traumą i dla nich będzie wasze rozejście?


Odpowiedz sobie na pytanie, co ty zrobiłeś by ratować małżeństwo?
Czy na pewno nie możesz więcej zrobić?
Skoro, jak napisałeś, codzienność was przerasta, to może trzeba tę codzienność zmieniać?
Czy czytałeś "5 języków miłości" Chapmana?
Bardzo polecam - pokazuje jak można, chcąc naprawdę dobrze, NIE trafić swoimi słowami/czynami do drugiej osoby i uczy jak zmieniać to w sobie.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 11:56   

A jakie zarzuty żona ma względem ciebie?
Napisz coś więcej o waszych relacjach: czego brakuje żonie, czego brakuje tobie?

Nie trzeba od razu terapii, żeby zmienić coś na lepsze (chociaż pewnie szybciej by szło z terapia, do której zmotywowane są obie strony). Jakość relacji zależy od was obojga. Może wiec jest coś, co możesz zrobić ze swojej strony, żeby tę relacje poprawić?
 
 
Felix
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 12:11   

Po lekturze Internetu (w szegolnosci tego forum) doszedłem do wniosku ze aby cos uratować muszą chcieć zmieniać się 2 osoby a nie tylko 1. Choć wiem ze cuda się zdarzają (ale choćby z definicji są rzadkie).
Brak mi wiary (a raczej chęci poświęcenia za wszelka cenę w imię większego dobra).
Ile jest tu osób na tym forum które by poświęciły wszystko dla ratowania? Łatwiej jest do jednostkowych poświęceń. Gorzej jesli trzeba trwać latami znosząc pomniejsze.
Jaki sens ma terapia 1 osoby. Opowiadając o sobie nigdy nie będziemy wpełni obiektywni.
Jako katolik powinienem trwać za wszelką cenę na pozycji ale jak to juz ktos na tym forum napisał nawet Papieostatnio nie pomaga pozostawiając cień szansy na ułożenie sobie życia od nowa.
Nie ma ludzi idealnych (bez grzechu błędów). Pytanie jest inne czy przy swoich błędach grzeszności jestesmy akceptowani przez swoich współmałżonków. Granica akceptacji jest różna dla każdego związku.
Mysle ze szans na zmianę nie ma a brak mi sił by trwać.
(czasami mysle ze zona chce mnie sprowokować i doprowadzić do tego bym to ja był winny rozstania)
Zawsze to lepiej wygląda jak mąż opuścił biedną matkę z gromadką dzieci.
 
 
Felix
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 12:47   

tiliana napisał/a:
A jakie zarzuty żona ma względem ciebie?
Napisz coś więcej o waszych relacjach: czego brakuje żonie, czego brakuje tobie?

Nie trzeba od razu terapii, żeby zmienić coś na lepsze (chociaż pewnie szybciej by szło z terapia, do której zmotywowane są obie strony). Jakość relacji zależy od was obojga. Może wiec jest coś, co możesz zrobić ze swojej strony, żeby tę relacje poprawić?


Generalnie zona czuje sie nie kochana.
Zgadzam się w 100% z tezą ze jakość zalezy od dwojga. Jedna strona nic nie zmieni. Niczego nie uratuje. (Chyba ze cud albo pełne poświęcenie)
NA pelne poświęcenie mnie nie stać. A cuda jak to cuda zdarzają się bardzo rzadko najczęściej zpelnego zaskoczenia.
Ilu osobom pomogła nowenna pompejanska a ilu nie pomogła.
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 12:58   

Felix, NP nie jest panaceum na kryzys. Oczywiście, że jest bezcenna - dla nas samych, nam daje najwięcej.

Ja uważam, że bardzo pomaga nam praca nad sobą.

Powtarzasz sporo, że jedna strona sama nic nie da zmienić, uratować.
W Sycharze wiemy, że małżeństwo to boski trójkąt - mąż żona i Pan Jezus.
Jeśli zostaniesz z Nim, jeśli podejmiesz się ratowania małżeństwa, jestem przekonana, że we dwóch dacie radę.
Od ciebie teraz zależy w którą stronę pójdziesz.
Jezus się nie wycofa, On jest wierny.

A może spróbuj od lektur, które wzajemnie polecamy sobie na forum?
A może spróbowałbyś posłuchać rekolekcji (też są na forum - potrzebujesz linków, pisz).
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 13:05   

No, to Felixie, czytaj teraz uważnie.

Uważam, ze rozmowa o separacji była straszakiem, tak jak sam o tym napisałeś.
Co więcej, zona najprawdopodobniej cię kocha. Ale jest zdesperowana.

Dlaczego zaczęła mówić AŻ o separacji?
Odrzucenie przez drugą osobę jest czymś, co nasz mózg odbiera DOKŁADNIE tak samo, jak fizyczny ból.
TWOJA ŻONA ŻYJE W BÓLU. Kiedyś widocznie czuła się kochana przez ciebie, a teraz, i to pewnie od dłuższego czasu, tego nie czuje. To powoduje u niej FIZYCZNY (choć umiejscowiony tylko w mózgu) ból.

Piszesz, że kochasz ja i dzieci. A jednocześnie piszesz tak, jakbyś tylko szukał wymówki, zeby pójść za ciosem i zakończyć to małżeństwo.

Czego, poza nowenną, próbowałeś?

To prawda, że do tanga (i do małżeństwa) trzeba dwojga. Tyle że twoja żona, z tego, co piszesz, CHCE być z tobą. Tylko nie chce żyć w bólu. Ty z jednej strony deklarujesz, że chcesz, a z drugiej od razu zakładasz, że się nie uda.

Pytanie: ILE jesteś w stanie zrobić, ZANIM się rozstaniecie? Masz wolę spróbować jeszcze czegokolwiek, czy tylko chcesz usłyszeć, ze "nie ma sensu sie starać i odchodź od niej jak najprędzej"?
Jesteś w stanie przeczytać książkę, którą poleciła ci Gosia?
Jesteś w stanie "trwać" jeszcze tyle czasu, ile trzeba na jej przeczytanie?
Jesteś w stanie dać sobie (i żonie) szansę?

Juz nie chcę cię przekonywać, ze terapia jednej osoby ma sens również dla całego związku (ty tego sensu nie widzisz, ale to nie jest prawda, ze go nie ma).
Ja myślę, że jest szansa na zmianę. O ile TY dasz szansę swojemu małżeństwu.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 14:42   

Witaj Felix,
Mam podobne odczucia co Tiliana.
Twoja zona nie chce uciekać z małżeństwa, ale tak jak sam napisałeś - nie czuje sie kochana i chyba ma Cie dość.
To da sie naprawić, o ile tylko zechcesz - czym prędzej zasiądź do lektury "Pięciu języków milosci" poleconych Ci na wstępie przez Gosie. Po przeczytaniu tej lektury juz otworzą Ci sie oczy, do przerobienia bedzie duzo więcej lektur. O ile zechcesz oczywiscie :)

Nie uważam, ze chcesz zakończyć małżeństwo, ze szukasz pretekstu. Wydaje mi sie tylko, ze błądzisz po omacku, nie widzisz nadziei na poprawę.
A te sa, bardzo duże w dodatku - Twoja zona nie chce rozwodu. Krzyczy o pomoc, stoi nad przepaścią wierząc, ze moze sie obudzisz. Chcesz tego?
No to trzeba wziąć sie do pracy. Do pracy nad samym soba.

Ja rowniez chciałem wysyłać zonę na terapie, chciałem abyśmy poszli razem.
Zona nie chciała, wiec "przy okazji" zająłem sie soba nie mając zbyt dużych nadziei na poprawę relacji.
Moja praca nad soba -
nabycie wiedzy o mężczyznach, kobietach, związkach,
Praca nad swoimi wadami
Praca nad sposobem w jaki sie komunikowalem
Powrót do Boga
Analiza i naprawa dysfunkcji z domu rodzinnego
To wszystko spowodowało, ze zona która nie chciała na mnie nawet patrzeć, wróciła.
Nie oznacza to, ze to tylko ze mną było cos nie tak. Oznacza to jednak, ze tyle wystarczyło, aby stosunek mojej zony do mnie z nienawistnego zmienił sie w taki, jaki byc powinien. A i ona zaczęła, po swojemu, pracować nad soba.

To burzy teorie wg ktorej koniecznie dwie osoby musza wystartować w tym samym czasie aby naprawa mogła mieć szanse powodzenia.

Zona i jej wady to jej działka do przepracowania, więcej sie tym zajmować nie bede i Tobie radzę to samo - skup sie na sobie i swoich wadach. Jeśli tylko bedziesz chciał, możesz je wyeliminować.

Czy stać Cie na trud pracy nad soba? Co jestes w stanie zrobic dla ratowania rodziny i przyszłości dzieci?

Czy przeczytanie kilku książek i posłuchanie konferencji leży w Twoim zasięgu?
 
 
Felix
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 14:47   

Pytanie jest raczej czy jest sens jak ma starać się tylko 1 strona.
Ale książkę przeczytam (szybko czytam).
Mam pytanie do Pań na forum jak mam odbierać sprzeczne sygnały?

Zona podaje jako powód ze nie dostaje kwiatów a jak dostaje to się złości ze wydaje pieniadze a ich nie mamy.

Inne ze nie zajmuje się dzieckiem jak nas odwiedzają znajomi. Przy innej okazji jak się zajolem to tez zle bo robię to na "pokaz".

Prosi o cos a jak to zrobię to się nie liczy bo "robię to na siłę" tak twierdzi.

O co tak naprawdę chodzi?

Niestety nie jestem zbyt domyślny i tego w żaden sposób nie zmienię.

Mam wrażenie ze gdzies jest problem głębiej ale gdzie?
Dziekuję za wszystkie rady. Tak naprawdę to nie mam z kim pogadać.
 
 
margaritum
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 14:52   

Felix, a ja mam taką propozycję, może z długą perspektywą, ale konkretnie określoną w czasie, zdaje się, że to niejasne, nieokreślone Cię w tej chwili męczy. Nie podejmuj decyzji, tylko zrób to: http://proba-ogniowa.blog.pl/proba-ogniowa/. Daj sobie i Wam 40 dni. A potem zdecydujesz. Pod linkiem jest pół książki, obejrzyj. A książka ma tytuł "Miej odwagę kochać".
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 16:42   

Felix napisał/a:
Zona podaje jako powód ze nie dostaje kwiatów a jak dostaje to się złości ze wydaje pieniadze a ich nie mamy.

Inne ze nie zajmuje się dzieckiem jak nas odwiedzają znajomi. Przy innej okazji jak się zajolem to tez zle bo robię to na "pokaz".

Prosi o cos a jak to zrobię to się nie liczy bo "robię to na siłę" tak twierdzi.

O co tak naprawdę chodzi?

:mrgreen: :mrgreen:

Felix,
Tutaj nie chodzi o fakty, ale o odczucia żony.... :cry:
Jeżeli odczuwa że 2 + 2 = 5,
to chocbys nie wiem jakie fakty przedstawiał, że to jest 4 - nieistotne.
odczucia są ważniejsze !
Bo przecież świat składa się z emocji, a nie z prymitywnych prawd logicznych :roll:

Nawet nie staraj sie tego zrozumiec, po prostu zaakceptuj.
Może staniesz na rzęsach i odczujesz coś podobnego co moze czuć żona, a wtedy może Ci się uda wręczyk kwiatek żonie z którego będzie się cieszyła.

A może dla zony, wclae ten kwiatek nie jest sposobem na okazanie miłości.
- poczytaj 5 języków miłości, - może woli żebyście razem poszli na wycieczke, ale zebyś jej naprawił obcas w lewym bucie ? może od kwiatka woli usłyszeć coś miłego od Ciebie a narzekanie na "wyrzucanie pieniedzy w błoto kupując kwiatek" to tak naprawde oczekiwanie na słowa w style "na prezent dla Ciebie to każde pieniądze warto ..." :-P

Felix napisał/a:
Nowenna pompejanska nic nie zmieniła (albo jestem slepy).

bo modlitwa, błogosławieństwo to nie jest "pstryczek elektryczek"
- jak tym pstryczkiem zrobisz pstryk, to odmienisz wszystko w mig
Tak to nie działa.

Trzeba czasu ( zawczasu poszukaj w sobie cierpliwości) i pracy.

Felix napisał/a:
Po lekturze Internetu (w szegolnosci tego forum) doszedłem do wniosku ze aby cos uratować muszą chcieć zmieniać się 2 osoby a nie tylko 1.

nie wiem czy Internet, jest wiarygodnym źródłem informacji, ale w tym przypadku dobrze doradził.

Możesz zmienić tylko siebie.
Żona jeszcze tego nie wie, dlatego stara się zmienic ...Ciebie :-/

Możesz starać się dawać przykład swojej osoby, swoich zmian ale również swojego świadectwa wobec zasad współżycia między małżonkami, które wyznajesz.
Zasad opartych na wierze, ale również na podstawowych zasadach współzycia miedzy ludżmi - z poszanowaniem ich godności, szacunku wzajemnym, przy okiełzaniu słów które pdają, w zgodzie z zasadami dialogi miedzy ludźmi itd.

Jeżeli zona nie chce się tego nauczyć np na warsztatach małżeńskich... no to pozostaje Ci samemu się tego nauczyć, zrozumiec a następnie wpoich to w odczucia żony.


Rozmowa, rozmowa, rozmowa,
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 17:14   

Felix napisał/a:
Pytanie jest raczej czy jest sens jak ma starać się tylko 1 strona.
a nie jest to przypadkiem pytanie źle postawione?
Bo widzisz, podobnie jak i tiliana, i ja mam wrażenie, że trochę szukasz wytłumaczenia, by odpuścić.
To może postaw sobie pytanie - czy TY chcesz ratować to małżeństwo bez względu na wszystko?

Felix napisał/a:
Mam pytanie do Pań na forum jak mam odbierać sprzeczne sygnały?

Zona podaje jako powód ze nie dostaje kwiatów a jak dostaje to się złości ze wydaje pieniadze a ich nie mamy.
ja to rozumiem - każda kobieta chce dostawać kwiaty, każda. Ale i większość z nas, jednak się zastanawia czy to nie zbytek gdy finanse naprawdę są ograniczone

Felix napisał/a:
Inne ze nie zajmuje się dzieckiem jak nas odwiedzają znajomi. Przy innej okazji jak się zajolem to tez zle bo robię to na "pokaz".
a na co dzień jak jest? Może żona, widząc, że nie często zajmujesz się dziećmi jednak nie dowierza w twoje szczere intencje?
Spróbuj najpierw sam ze sobą porozmawiać o tym, jaki jesteś w małżeństwie, jakim jesteś mężem.

Felix napisał/a:
O co tak naprawdę chodzi?
żeby poczuła się kochana, ale żeby ONA poczuła, że jest kochana.

Felix, po lekturze "5 języków" wiem, że najbardziej okazuję mojemu mężowi miłość wtedy, gdy go przytulam. Najbardziej pomagam, gdy ma kłopot i o tym mówi NIE gdy wysłuchawszy daję rady, ale gdy go mocno wyprzytulam (on sobie wtedy sam jakąś radę znajdzie, w końcu do jest super gość).
Wcale tego nie wiedziałam jeszcze rok temu.
Teraz wiem i widzę, że to działa - mknij po tę książkę :-)
 
 
Felix
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 17:57   

Ksiązka kupiona. Zabieram sie za lekturę.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-08, 19:10   

Felix,
Po przeczytaniu tylko kilku książek duzo zrozumiesz. Skoro szybko czytasz - jeszcze lepiej, szybciej znajdziesz odpowiedzi na masę pytań, dowiesz sie wielu rzeczy, które zmienia Twój dotychczasowy sposób postrzegania zarowno siebie jak zony.
Na początek jednak - 5 języków milosci. Abys juz na szybko był w stanie zacząć naprawiac Wasze stosunki.
Jak przeczytasz, daj znac.
Mi polecone tu lektury i konferencje bardzo duzo dały, wciąż czytam i słucham kolejnych. Warto!
Jeśli obecnie myślisz, ze przeczytanie kilku książek nic nie zmieni - zaręczam, ze zmieni.
Jeśli masz czas w międzyczasie słuchać konferencji, polecam cały ciąg autorstwa Jacka Pulikowskiego.
Znajdziesz je za darmo na:

http://www.jacek-pulikows..._malzonkow.html

Inne tytuły chętnie podam jeśli dasz znac, ze jestes zainteresowany.
Pozdrawiam.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4