Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Moje małżeństwo się prawie rozpadło
Autor Wiadomość
Malłgoś1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-04, 10:44   

Ja też jestem w trakcie rozwodu od 2013 roku. Nie zgadzam się na rozwód, mam nawet adwokatkę która mnie broni. Było RODK, była kolejna opinia biegłej z sądu, sama zrobiłam opinię u innej biegłej i wszystkie opinie mówią, że rozwód godzi w dobro małoletnich dzieci.

Nie wiem co postanowi sąd ale jedno wiem, że wszystko zrobiłam dla dobra dzieci i rodziny. Sumienie mnie nie gryzie, niczego się nie boję.

Na sprawach świadkowie byli i męża i moi. Powiedzieli co wiedzieli. Nic strasznego. Do przeżycia.
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-04, 14:20   

Każdy przypadek jest inny, ja nie widzę w swoim sensu ciągania się po sądach. Nie wiem czy w ogóle cokolwiek ma teraz jakiś sens. Może po prostu się poddałem i nie jestem taki odważny i zdeterminowany ja Wy.
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-04, 15:34   

IS, każdy ma swoje chwile słabości , zwątpienia.
Żona ma swoją chwilę słabości do kochanka, Ty masz chwilę zwątpienia.

Ważne by po tej chwili, która przeminie nie żałować swoich decyzji, żałować braku siły w odpowiednim czasie.

Plan rodzicielski, zbadanie wpływu rozwodu na dziecko, dowody na rozpad małżeństwa z powodu zdrady żony, chyba warto znaleźć w sobie pokłady energii które mogą w przyszłości dać Ci przekonanie, że nie podałeś się chwili i zrobiłeś co można, by przyszłość dziecka, rodziny była lepsza niż to co w chwili swojej słabości wymyśliła żona.

W pakiecie, dajesz szansę rodzinie kochanka żony.
 
 
Unicorn
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-12, 23:14   

Nie zgadzaj sie na rozwod .Ja strace wszystko cały majatek a sie nie zgodze nie wyrzekne sie wiary za zadne pieniadze.
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-18, 23:59   

Witam ponownie po dłuższej przerwie. Tak pomyślałem, że się odezwę - może kogoś zainteresuje co u mnie się dzieje ;-)

A no dzieje się, korci mnie żeby napisać że jest dobrze ale jeszcze nie jest. Natomiast jest o wiele lepiej niż na początku kryzysu, czy jeszcze kilka miesięcy, tygodni temu. Jest to przepaść między mną wtedy a dziś, choć gorsze dni (bardzo gorsze) się zdarzają.

Niedawno zdałem sobie sprawę, że mogę żyć bez żony. Wstałem któregoś dnia rano i dużo rzeczy w mojej głowie się nagle zmieniło. Odkleiłem się od niej. Układam sobie życie w pojedynkę, no z córką z którą mamy super relacje. Bardzo powoli coś dopiero zaczyna wychodzić na prostą - mam na myśli, że jeszcze bardzo dłuuuuga droga żeby na dobre rozwinąć proces samoleczenia ale są dobre rokowania.

Przebaczyłem żonie, ale nie zapomniałem i zamknąłem na razie jej "rozdział". Nie pogodziłem się z tym co się stało i nigdy nie pogodzę. Kocham ją dalej, ale inaczej, zupełnie inaczej. Sobie też już chyba zaczynam przebaczać. Przestałem się aż tak obwiniać, nie myślę już o odebraniu sobie życia. Zaczyna chcieć mi się żyć. Oczywiście jest ciężko w samotności - ktoś powiedział, że najgorsze w życiu to samotnym być, ale co zrobić? Mam jeszcze rodzinę i córkę. No i mam (mam nadzieję, że mogę to napisać, że się nie obrazi) Pana Boga.

Ciągle pracuje nad sobą - to jest najtrudniejsze. Jak myślę, że jest dobrze to zaraz sprawdzian od Pana w postaci problemu dnia codziennego i znów wracam do punktu wyjścia. Dobrze , że chociaż to widzę - staram się dalej.

Nie mogę się uporać z myślą, że już nie będę miał więcej dzieci. Bardzo chciałem i męczy mnie to. Dzięki Bogu nie mam problemu na razie z pociągiem do kobiet. Jest nawet odwrotnie. Wyrobił się u mnie taki mechanizm obronny w stosunku do nich, każdą trzymam na bezpieczną odległość. A spotkałem już wiele ładnych i ciekawych kobiet. Może to przez uraz, przez to co przeszedłem. Niech tak zostanie.

Czytałem swój wątek od początku. Dużo zrozumiałem. Zobaczyłem swego rodzaju drogę , przez którą tutaj większość przechodzi. Pytałem dlaczego, po co? Jak Bóg mógł do tego dopuścić? Teraz zaczyna mi się zarysowywać sens tego wszystkiego. Wszystko jest po coś - zaczynam to rozumieć. Pewnie to promil tego co widzę ale zawsze.

Jest jednak jeszcze jedna sprawa, z którą jest bardzo źle. To wszystko odbiło bardzo się na naszym dziecku. Córka bardzo to przeżywa. Płacze za mną, cierpi a ja na razie nie mogę jej tak często widzieć jak bym chciał. Żona tego nie widzi, nie rozumie co się dzieje, nie rozmawia z nią. Serce mi pęka jak widzę przez co przechodzi moje dziecko przeze mnie i moją żonę. nie mogę tego ugryźć. Niewinne dziecko cierpi przeze mnie, jak ja się przed Bogiem z tego wytłumaczę. Żona nie chce zrozumieć, że dziecko potrzebuje dwójki rodziców na raz. Ile to razy córka choć malutka pyta mnie kiedy znów będziemy wszyscy razem, kiedy wrócę. Mówi że chce się przytulać do nas. Nie radzę sobie z tym :-(

Jeżeli ktoś dopiero jest na początku kryzysu i czyta ten post, niech wie: będzie lepiej, nie ważne jak ci trudno teraz, nie rób nic głupiego, trzeba przełknąć ten ból do końca. Czasami trwa to kilka tygodni, miesięcy, czasem lat, ale będzie lepiej a nawet dobrze. Nie trać wiary.

Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za wszelką pomoc, wyrazy wsparcia i krytyki. Za modlitwę za to, że byliście i jesteście. Pomogliście przetrwać mi najgorszy etap w kryzysie i dotychczasowym życiu. Jeszcze raz dziękuję.
 
 
wertor1
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-19, 06:17   

Tylko niezgoda na rozwód w obecnych czasach niewiele pomoże wystarczy wina obojga stron i brak pożycia. Moja sprawa rozwodowa to byla farsa.Sąd nie brak pod uwagę moich argumentów ze kocham i nie zgadzam się .Mąż nie chce naprawy i koniec
 
 
Unicorn
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-19, 08:22   

Wertor 1 .
Bardzo mi przykro .Ja teź zaczynam się zastanawiac jak to rozegrać .
Adwokatka mojej źony to prawdziwy diabeł wykonczy kazdego.
Źona natomiast jest tak obsesyjnie zakochana źe nie ma źadnych swiętosci
nie podda się aź nie uzyska rozwodu.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-19, 10:19   

IS7
Gratuluję Ci Twoich osiągnięć, miejsca w którym jesteś. Wykonałeś wielką pracę nad sobą.
Ale nie ustawaj w tej walce. Zawsze coś jest jeszcze do zrobienia.

Córce możesz pomóc będąc dla niej prawdziwym ojcem, choć na odległość. Rozumiem, że męczy Cie jej ból. Dla moich dzieci ważne okazało się to, że jestem dla nich dalej sam. Nie mówią tego wprost, ale doceniają to, że w każdej chwili mogą do mnie przyjść i ciągle czują się też jak u siebie. Nie ma innej "gospodyni".
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-19, 10:20   

Unicorn

w innym wątku, 10 października ubiegłego roku, do kogos w podobnej sytuacji co Ty teraz, napisałeś


Wysłany: 2016-10-12, 22:14
Nie zgadzaj sie na rozwod .Ja strace wszystko cały majatek a sie nie zgodze nie wyrzekne sie wiary za zadne pieniadze.

poznajesz swoje własne słowa?

Kwartał...3 miesiące...i zmieniłeś przekonania?

Zona na dziś tak ma.
Ale to jest na dziś.
Skąd wiesz, co będzie za rok, dwa...cztery lata...?
A Ty chcesz się poddać po 3 miesiącach
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-19, 10:38   

IS7, dziękuję za to co napisałeś o córce.

Myślę, że wbrew pozorom, dzieci są niezwykle ważnym "czynnikiem" w podejmowaniu decyzji o rozstaniu/rozwodzie/separacji.

To nie tylko przysięga i sakrament nas łączy. przysięga i sakrament nie będa płakać po nocach, dzieci pewnie tak.

Twój wpis przypomina mi coś co usłyszałam jak się wyprowadziłam z dziećmi od męża - na odległośc jest trudniej ratowac, lepiej próbowac nie rozstając się. Wszyscy wtedy cierpią (wbrew temu co sie niektórym wydaje, to Ci którzy narozrabiali - też cierpią), razem jest jednak łatwiej.
Wróciłam, powoli, z trudami próbujemy poukładać relacje na nowo.


To co napisał Jacek - trwanie w samotności - jest dawaniem świadectwa - jako męża i katolika. Myślę, ze jest to bardzo ważne dla dzieci. Wspominał o tym p. Guzewicz w konferencji w Dąbrowicy, na rekolekcjach rok temu. Mnie osobiście bardzo dużo to dalo do myślenia.

Nasze dzieci rosną, potrzebują autorytetów, mocnych wzorców, oparcia. Życzę Ci żebyś takim właśnie oparciem był dla córki.
 
 
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-19, 10:54   

IS7,
mam do Ciebie pytanie, czy Ty jesteś już po rozwodzie? Z Twoich postów wynika, że jeszcze nie, a przy nicu widnieje napis, jestem po rozwodzie.
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-19, 11:51   

Tak jestem niestety po rozwodzie. Nie dałem jednoznacznej zgody ale też nie walczyłem o małżeństwo przed sądem. Nie widziałem w tym sensu. Może postąpiłem źle, może jestem tchórzem - trudno taką podjęłem decyzję. Im więcej czasu mija tym bardziej widzę, że żona jest obecnie osobą nie do współżycia (życia razem), więc upieranie się według mnie nie przyniosłoby nic pożytecznego. Pewnie byłbym w trakcie procesu, gdybym twardo się postawił a tak zamknąłem ten rozdział, jestem w trakcie samoleczenia, zajmuję się układaniem sobie życia i polepszaniem relacji z dzieckiem i na tym ostatnim najbardziej się teraz skupię.
Sprawa sądowa to była farsa, ustalona z góry. Trwała 5 minut.
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-19, 11:59   

IS7, jak piszesz córka bardzo źle znosi rozstanie, coś pomiędzy wierszami czytam (może źle) , że żona wydziela Wam czas na widzenia I to niechętnie.

Dlaczego nie zawalczysz o dobro córki...opinia psychologa dziecięcego o wpływie rozwodu na rozwój emocjonalny, dowody jej zdrady na zablokowanie pozwu (może się sama przyznać żeby uniknąć "prania brudow") i... reszta należy do sumienia żony.

A diabeł adwokatka....przeciez jej chodzi tylko o pieniądze, nie o wygrana sprawę.
 
 
Unicorn
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-19, 14:23   

Lustro .
Ja nie zmieniłem własnych przekonań.Odpowiedziałem za odrzuceniem pozwu.
Poprostu się zastanawiam czy by tego inaczej nie rozegrać.
Dlatego interesują mnie inne opinie.
A od października bardzo wiele się wydarzyło , byłem wtedy w strasznym stanie i ciesze się źe jakoś przetrwałem do dziś.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10