Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Moje małżeństwo się prawie rozpadło
Autor Wiadomość
hiacynta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 14:19   

tiliana napisał/a:
Gosiu, ja chyba rozumiem ;) Chodziło o przeniesienie motywacji - z żony, na Boga. Na zonę można być złym, można mieć do niej urazę i wtedy trwanie w wierności może być trudne. Jeżeli to przekładamy również na wierność Bogu, to uniezależniamy to trwanie od tego, co czujemy do żony/od tego, co ona robi.


Dziękuję, o to mi właśnie chodziło. :-)
 
 
wertor1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 15:35   

Cytat:
Tak jeszcze ciekawa rzecz mi się przypomniała. Jak pisałem żona od dawna miała problem z chodzeniem do kościoła. Od maja nie chodzi w ogóle. Oznajmiła, że to wszystko to kościelne pierdoły i że woli iść do piekła niż ze mną zostać.

mój mąz nigdy nie porozmawiał ze mna ale jak uciekł to napisał ze mógłby cyrograf z diabłem podpisać żeby się ode mnie uwolinć ,Widzisz że to działanie jednego złego trzeba się modlić o uwolnienie naszych małzonków i żon schemat jest taki sam takie same wymówki usprawiedliwiania .złość nerwy na drugą stronę bo jesteśmy ich wyrzutami sumienia.Ja tak do końca nie miałam dowodów ze maz kogoś ma ale dzisiaj dowiedziałam się ze ma ,mój maż synów się wyparł nie odwiedza ich dla tej pani nic nie daje na zycie walczymy w sadzie bo wynajał adwokatkę :armatę"na synów .Jak możesz walcz o swoje jesli chcesz to dam ci namiary na adwokatkę mojego męża bo z czarnego zrobi białe .
Ostatnio zmieniony przez 2016-09-20, 15:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 17:00   

wertor1,

W temacie IS7 ale może go to zaciekawi.
Czy batalie sądowe jak piszesz które są zblizaja Was do siebie? Dają szansę na naprawę małżeństwa?
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 20:02   

lustro a co się wydarzyło jeżeli można wiedzieć, że wróciłaś do swojego męża?
I czy w tym czasie związałaś się z kimś?
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 20:16   

IS7

Co się stało...wiele rzeczy
4 latato sporo czasu
Bylam bardzo mocno związana z Kowalskim. Wręcz przezjakis czas uzależniona...I było w tym mase bardzo silnych emocji I kompletne emocjonalne odcięcie się od męża.

Co się stało?
Zadziałała Opatrzność
Wtedy tak nie myślałam. Ale teraz to wiem.
Wróciłam do męża nie kochając go. I od tego "punktu wyjścia" zaczęliśmy
Ale toopowiesc na później
Na razie ty skup się na stanieciu na nogi. Oderwij się od tego co robi teraz zona
Ona teraz tak ma i tego nie zmienisz
 
 
marcinekstar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 20:33   

IS7
Lustro ma racje ,wiem to po tym jak postepuje kobieta ,na moim przykladzie jak moze uzaleznic sie od
kowalskiego,ze nie widzi tego jaką krzywde wyrzadza wspolmalzokowi,a przy okazji dzieciom.
Ty uzaleznij sie od Jezusa ,wiem ,ze to trudne w tym momencie
ale zobaczysz będą dzialy sie u Ciebie cuda :mrgreen:
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 20:41   

lustro napisał/a:
Ale toopowiesc na później


Będę czekał na ciąg dalszy :)

Cytat:
Na razie ty skup się na stanieciu na nogi. Oderwij się od tego co robi teraz zona
Ona teraz tak ma i tego nie zmienisz


Staram się, nawet sam widzę jakieś postępy. Ale to jest masakrycznie trudne.
 
 
wertor1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-21, 19:52   

ryan napisał/a:

W temacie IS7 ale może go to zaciekawi.
Czy batalie sądowe jak piszesz które są zblizaja Was do siebie? Dają szansę na naprawę małżeństwa?

nie ale co mam odpuścić i po pierwszej rozprawie zgodzić się?
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-22, 00:12   

No powiem, tak. Najlepszym lekarstwem na moje cierpienie okazuje się moja żona. Jej zachowanie i sposób odzywania się do mnie skutecznie pomagają mi w leczeniu mojego bólu.

Cały tydzień nie widziałem się z dzieckiem. Chciałem się zobaczyć za parę dni ale żona się nie zgodziła, bo powiedziała, że wyjeżdża z córką na parę dni. Zapytałem więc gdzie. Nie chciała odpowiedzieć. Po kilku próbach i stwierdzeniu moim, że jestem przecież ojcem i mam prawo wiedzieć gdzie znajduje się moje dziecko wybąknęła, że będą u babci ale nie do końca. I cały czas taka rozmowa. Powiedziałem, że może chociaż jeden dzień, że podwiozę ją potem do babci z powrotem. Kategorycznie i z wrzaskiem powiedziała, że NIE i ona zabiera dziecko i poszła. Darła się cały czas niesamowicie. Zaczęła mi grozić, że złoży do sądu o ustalenie widzeń z dzieckiem i że nie będę wtedy widział córki kiedy mogę. Wtedy powiedziałem, że może w ogóle mi ograniczy prawa rodzicielskie, niech w ogóle zabierze dziecku ojca a mi dziecko. Wydarła się, że ma to w dupie i może tak zrobi i znów krzyczała, że bardzo dobrze zrobiła, że ode mnie odeszła. Że to jej najlepsza decyzja w życiu. Dodam, że mimo pewnej odporności którą zyskałem bardzo mnie to zabolało ale z drugiej strony jak pisałem im więcej tego typu postawy mojej żony tym jestem bardziej z niej uleczony.

No cóż zamiast być lepiej jest coraz gorzej. Weź tu bądź mądry i walcz o małżeństwo.
 
 
marcinekstar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-22, 00:49   

Krzyczala,ze dobrze zrobila, żadna NOWOŚĆ!!
Na tą chwile masz prawo wiedziec gdzie jest dziecko jesli nie sa odpowiednie organy panstwowe ktore mogą byc o ty powiadomione?
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-03, 14:40   

Witam, niestety sprawdził się najgorszy scenariusz - dostałem dzisiaj pozew o rozwód :(
Nie przeżyłem jakiegoś szoku, ale jakaś ostatnia iskierka nadzieji we mnie zgasła.
Jakoś ciągle myślałem, że zmieni zdanie, przemyśli. Nic z tego.
Zgodzę się na rozwód i juz wiem co nawet napisać. Nie mam takiej siły jak Wy żeby walczyć jescze w sądzie. Odpuszczam. Próbowałem jeszcze rozmawiać z żoną, napisałem do niej maila. Zrobiłem może nie wszystko, ale bardzo dużo żeby naprawić to co zepsułem i naszą rodzinę. Nie udało się. Może by to wyszło ale w najgorszym momencie pojawił się ten "trzeci".
Teraz on zajął moje miejsce. A może było odwrotnie. Najpierw był on a potem kryzys. Nie wiem i nawet już nie chce wiedzieć.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-03, 16:56   

IS7 napisał/a:
Zgodzę się na rozwód


I co dalej?
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-04, 08:34   

twardy napisał/a:
IS7 napisał/a:
Zgodzę się na rozwód


I co dalej?


Skąd mam wiedzieć?
 
 
4xAS
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-04, 09:56   

IS7 napisał/a:
Witam, niestety sprawdził się najgorszy scenariusz - dostałem dzisiaj pozew o rozwód :(
Nie przeżyłem jakiegoś szoku, ale jakaś ostatnia iskierka nadzieji we mnie zgasła.
Jakoś ciągle myślałem, że zmieni zdanie, przemyśli. Nic z tego.
Zgodzę się na rozwód i juz wiem co nawet napisać. Nie mam takiej siły jak Wy żeby walczyć jescze w sądzie. Odpuszczam. Próbowałem jeszcze rozmawiać z żoną, napisałem do niej maila. Zrobiłem może nie wszystko, ale bardzo dużo żeby naprawić to co zepsułem i naszą rodzinę. Nie udało się. Może by to wyszło ale w najgorszym momencie pojawił się ten "trzeci".
Teraz on zajął moje miejsce. A może było odwrotnie. Najpierw był on a potem kryzys. Nie wiem i nawet już nie chce wiedzieć.


Już wielokrotnie o tym pisałem i napisze jeszcze raz. Ostateczne decyzja czy zgodzić się na rozwód należy do Ciebie. My możemy jedynie opowiadać o naszych doświadczeniach i to właśnie chciałbym zrobić.
Też byłem szantażowany przez żonę, że jak nie zgodzę się na rozwód to wyciągnie brudy, itp. itd. Od początku wiedziała, że się nie zgodzę i swoje stanowisko podtrzymałem w sądzie.
Sprawa trwa już marca 2015. Ostateczna rozprawa będzie początkiem grudnia. W lipcu 2015 wyprowadziła się zabierając córkę. Syn zdecydował, że zostaje ze mną.
Było RODKa, były mediacje (2 podejścia), była wspólna wizyta u psychologa.
Były też zeznania świadków moich, mojej żony. Było to wszystko ale brudów jakoś nie.
Wcale to tak nie wygląda, jak mnie straszyła. Oczywiście jej świadkowie zeznawali, tak jak uważali, zgodnie z prawdą a ta nie zawsze jest przyjemna dla mnie.
Mimo to nic wielkiego, strasznego, nieprzyjemnego się nie wydarzyło.
Czy warto było upierać się ? OK, jeszcze jedna rozprawa przede mną ale na teraz wiem, że było warto. Czy to pomoże uratować małżeństwo? Nie wiem i wcale nie jestem optymistą, przyszłości nie umiem przepowiedzieć ale poczucie, że zachowałem się zgodnie ze swoim sumieniem mam.
Zrobisz sobie dobrze teraz i możesz żałować później.
Czy u Ciebie też będzie tak "spokojnie" jak u mnie?
Nie wiem.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10