Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Moje małżeństwo się prawie rozpadło
Autor Wiadomość
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-04, 14:08   

IS7 napisał/a:
ryan napisał/a:
Pewnie nowy Kowalski to gość z pozycją zawodową lub społeczną większą od Ciebie, ciut z grubszym portfelem?


prawdopodobnie tak, choć żona zawsze twierdziła, że ona nie zawraca uwagi na takie rzeczy. Oni teraz żyją w sielance. Razem idą do pracy, tam spędzają czas, razem wracają z pracy. Ciągle razem. Ja pracowałem dłużej czasami do bardzo późna. Wykrzyczała mi że czuła się samotna. Nie rozumie, że nie siedziałem na piwie z kumplami tylko pracowałem na rodzinę.


moja też nie zwracała. A zaimponował jej paskudny (to opinia innych kobiet :-D ) gość ale na stanowisku i związanymi z tym dodatkami (super salonowe auto, domek, możliwości załatwienia roboty itp.)
Twoja czuła się samotna? No właśnie ... znów Twoja wina :lol: (przepraszam za ironię ale u mnie też była moja "wina")

Wiesz co mi się najbardziej podoba? Jak takie żony nagle ten Kowalski opuszcza...pobawił się rok-dwa lata i może odejść do następnej. Pewnie nie zawsze tak jest ale często. Mina żon po takim czymś bezcenna...oczywiście to wtedy dalej nasza "wina" :-P

Pilnuj finansów.
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-05, 09:25   

Kolejny parszywy dzień. Córki nie widziałem już tydzień bardzo tęsknie do niej. Samopoczucie mimo uzmysławiania sobie pewnych rzeczy na temat żony się nie polepsza. Często atakuje mnie poczucie winy za sytuacje mojego małżeństwa. Pracuje po 14 godzin dziennie. Miałem nadzieję, że zapracowanie coś pomoże, ale nie pomaga. Wyniszcza mnie fizycznie. Moja rodzina też bardzo cierpi widząc to wszystko i znów poczucie winy że to przeze mnie. Samoocena równa 0, czuje że dokopuje się do dna. Chciałbym już z tym wszystkim skończyć.

...Jezu dlaczego mnie to spotkało?
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-05, 11:16   

IS7 napisał/a:
czuje że dokopuje się do dna


Idealny czas, aby zapisać się na 12 kroków, chociażby tu na forum.
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-06, 00:19   

Cytat:
Idealny czas, aby zapisać się na 12 kroków, chociażby tu na forum.


Nie mam już na nic siły.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-06, 08:12   

IS7 napisał/a:
Nie mam już na nic siły.


Rozumiem Cię. Może jeszcze nie czas na Ciebie?
Pamiętaj jednak, że jak nie będziesz chciał nic zmieniać, to nic się nie zmieni.
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-06, 09:36   

Na razie jedyne o czym myślę to czy ze sobą nie skończyć. Żyje w poczuciu beznadziejności, odrzucenia przez osobę której zaufałem w 100%, poniżenia bo jeżeli poszła do innego to widzi w nim coś czego ja nie mam. Poczucie winy za swoje błędy małżeńskie gnębi mnie. Nie wiem jak radzić sobie na początku. Ten stan trwa już od maja. I tak się dziwie że wytrzymuje to wszystko bo zawsze uważałem się za niezbyt mocnego psychicznie.
Mówicie o mojej córeczce, ale sama świadomość że większość jej świata będzie zajmował ten gość spala mnie na starcie. Córka oddala się ode mnie i ja nie mam na to wpływu. Codziennie przebywa w jego obecności. Gdy ja z nią jestem zamiast się cieszyć zamartwiam się o siebie i o nią. Córka to widzi, prosi mnie żebym się nie smucił (nawet 4 letnie dziecko widzi to na mojej twarzy) Dręczą mnie straszne myśli.
Miałem plan na życie. Teraz żyje z dnia na dzień bez perspektyw. Czasami w myślach proszę o jakiegoś raka, albo co innego. Wiem że to nie normalne ale tak niestety jest.
To w sumie wszystko co chciałem jeszcze napisać.
Dziękuje za wsparcie.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-06, 10:07   

Byłem kiedyś w takim stanie jak Ty. Na tym samym etapie. Też modliłem się o śmierć. Teraz jestem mądrzejszy o doświadczenie życiowe i dlatego powiem Ci, że w takim stanie może Ci pomóc właściwa relacja z Bogiem, a jeśli jej jeszcze nie ma, to jej budowanie.
Zastanów się czy nie warto pójść do lekarza, aby wspomóc organizm jakimiś lekami uspokajającymi.
Gdy ja byłem na tym pierwszym etapie kryzysu małżeńskiego, to mnie leki bardzo pomogły.
Pozwoliły funkcjonować na co dzień.
 
 
wertor1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-06, 11:01   

Tym ze wpędzisz się w chorobę nie sprawisz ze żona wróci,Ostatnio oglądałam program M Gessler Kuchenne rewolucje i tam był właściciel restauracji tęz załamany na skraju bankructwa i Gesslerowa powiedziała mu ,nikt nie lubi ludzi załamanych zrezygnowanych a u was po twarzy widać ze już nie widzicie ratunku,Zastanów się czy twoja zona takiego smutasa chciałaby, a twoja córeczka ?Musisz podnieść głowę do góry pokazać ze dobrze funkcjonujesz bez zony świat i życie dalej się toczy a dlaczego swoje szczęście upatrujesz tylko z twoją żoną?Znam mężczyznę którego córka po 18 przeprowadziła sie do ojca było podobnie jak u ciebie,Widzisz moi synowie są dorośli i ojciec nie chce kontaktu z nimi oni wyrobili sobie o nim opinię,jeśli nie nabierzesz ochoty do walki i do życia to z góry stajesz na straconej pozycji ale warto spróbować,Módl się modlitwą różańcową nie na darmo nazwali różaniec miseracordinum to pomaga i budzi nadzieję, Acha a dzieci są bardzo czułe na uczucia jak zobaczy ze tata jest zawsze smutny a tamten pan wesoły to nie zdziwisz się ze będzie wolała innego pana niż tatę
 
 
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-07, 10:51   

IS7 napisał/a:
Na razie jedyne o czym myślę to czy ze sobą nie skończyć


Poważnie? Przestań...przez żonę chcesz z sobą skończyć? Żona Cię zdradza, nie szanuje, pokazuje Ci że jesteś słaby a Ty jeszcze chcesz ze sobą skończyć?

Znajoma gdy byłem w takim stanie jak Ty powiedziała mi tak - bądź facetem!!! Myślisz że tylko Ty masz takie problemy, że zostałeś z niczym, bez żony, dziecka i domu? Zapewniam, że nie.

Chłopie masz przecież córkę!!!! Jesteś jej tatą - i prawnie i moralnie!!!! A nie jakiś obcy koleś.
Wiem że masz wątpliwości do do relacji z córką - dlatego spójrz tu i zobacz co piszą ludzie co temat przerabiali:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=14198

Skąd wiesz że świat dziecka będzie wypełniał ten gościo. Widzisz nawet malutkie dziecko chce abyś był uśmiechnięty. Nawet nie wiesz ile radości sprawisz jej swoim uśmiechem. Każdy ma swój Mont Everest (kojarzysz czyje to słowa?) - może to jest Twoim? A jak chcesz popłakać to wieczorem ale już nie przy niej!!!

I pamiętaj!!! Kwestie cywilno - technicznie - szykuj się na różne "warianty" ze strony żony - finansowe, dot. córki, pozwu o rozwód itp. Miej świadków, sms, maile, przelewy itp że kontaktujesz się z córką (rodzice, panie z przedszkola, jej rodzice itp.). Żebyś nie został z ręką w .......

Co do spraw formalnych: chcesz pokoju - szykuj się do wojny.

ps. a o chorobę nie proś bo przyjdzie, a teraz ma sprzyjające warunki bo masz od kilku miesięcy osłabiony organizm.

ps. pisane z doświadczenia a nie po to aby Cię fałszywie pocieszać
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-07, 22:04   

Dziś był inny dzień, zupełnie inny od kilku miesięcy. Nie mówię, że dobry. Cały smutek zmienił się w gniew. Kipiałem chęcią zemsty na żonie i jej kochanku. Cholera tak mocno, że będę się musiał się z tego spowiadać. Trochę mi przeszło już. Zaczynam czuć chęć uniezależnienia się emocjonalnego od żony. Oby było już tylko lepiej.
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-07, 22:08   

Jutro nastawiam się bojowo na nowy dzień. Zacznę dbać o siebie, poznałem nowych, ciekawych ludzi. Ciężko pracuje ale chce się odbić finansowo od dna.
 
 
4xAS
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-07, 22:12   

I to jest dobry pomysł.
Nie możesz wciąż myśleć o żonie. Nie da się nie myśleć ale gdy już nie będzie to wywoływało u Ciebie obezwładniających emocji to znak, że czas już trochę uleczył rany.
Trzymaj się :-)
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-10, 14:49   

No i to już byłby koniec definitywny.
Spotkałem moją żonę która się ściskała "kolegą", nie wytrzymałem. Wylałem im co mi na sercu leżalo od kilku miesięcy. Jego prawie pobiłem, żonie powiedziałem (wydarłem się),że jej nienawidzę i nie chce jej w życiu już widzieć.

Niestety kocham ja dalej, mógłbym ją przywitać z powrotem od zaraz ale wiem że to nigdy nie nastąpi. Zwłaszcza jak widzę jakie uczucie między nimi kwitnie.
 
 
IS7
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-14, 16:27   

Hej, dzień za dniem mija a umnie bez zmian. Nie wiem jak długo jeszcze będzie to trwało, i ile jeszcze wytrzymam. Z żoną ograniczyłem kontakty do odbierania i oddawania dziecka. Jedyne co sobie mówimy to najwyżej "cześć". Zawsze gdy widzę żonę serce zaczyna mi mocniej bić. Chciałbym powiedzieć jej "wróć, czekam, kocham cię" ale wiem że to nic nie zmieni a najwyżej się ośmieszę. Świadomość, że jest i kocha kogoś innego niszczy mnie od środka.

Najbardziej dobija mnie samotność, pusty dom, nikt na mnie nie czeka. Ciągle wracają wspomnienia.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8