Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
poraniliśmy się, poraniłem - ona odchodzi...
Autor Wiadomość
Sinner
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-07, 12:21   

Źle to napisałem z tymi rocznicami.
Oczywiście imieniny i urudziny celebrowałem, pamiętałem o nich - starałem się kupować jakiś prezent, czasami upominek, ostatnio zdażyło się że na jeden chyba nic nie kupiłem. Pamięć i życzenia były zawsze.
Do rocznicy ślubu nie przywiązywałem uwagi. Prawdopodobnie dlatego że tego nie było w domu przed ślubem.

Gesty nie są fałszywę, szczerze to do niej czuje, naprawde, bardzo wiele z nią przeszedłem i znam ją na wylot.
Wiele bym zrobił aby spojrzała na mnie z innej strony, taj z której patrzyła na mnie jak byliśmy razem.
Wiem że się zaniedbałem. Myślę że facet zauważa po pewnym czasie, że nie musi się starać, tak mu jest wygodnie i siada na laurach. Tacy jesteśmy niestety.

Jak przełamać mur który buduje wokół siebie? Gdybyśmy razem mieszkali byłoby o wiele łatwiej... Napewno wtedy nie dostrzegłbym tylu problemów ze swojej strony, które olewałem.

Napewno jest zraniona, ma żal do mnie, ma problem z ponownym zaufaniem mimo że pewnie próbowała, próbuje.
Ale nie chce spróbować bo ja nie chciałem próbować wcześniej, tzn wyprowadzić się z domu rodziców. Teraz widzę jaki to był błąd. Widzę różnicę w moim podejściu do świata. Toksyczna relacja z rodzicem była bardzo dla mnie wyniszczająca - nie zdawałem sobie sprawy że aż tak.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-07, 12:35   

The Worst, zrozumiałeś wiele, stajesz się lepszym człowiekiem, bardziej uważnym. Ale jak żona ma uwierzyć że stajesz się lepszy jeśli Ty sam w to do końca nie wierzysz i wciąż nazywasz się najgorszym? ;-)
TheWorst napisał/a:
Bardzo bardzo wszystkiego żałuję.
Wiem że bardzo duża w tym moja wina, wiem że również jest w tym jej wina
ale tego nawet jej nie powiem bo od razu odrzuci.

No i słusznie, że się powstrzymałeś. Do tej pory wystarczająco dużo razy punktowałeś żonine deficyty, równocześnie sam mając ich wiele. Już wiesz gdzie takie praktyki prowadzą. Jednocześnie wiesz o sobie więcej i ta wiedza wciąż ewoluuje a mimo to w Twoim umyśle ponownie zagnieżdża się myśl o tym co ONA zepsuła. ;-)

Zajmij się sobą. W siebie wniknij bardziej skutecznie. Sobie się przyjrzyj.
Analizowanie żony sobie odpuść. To nie Twoja działka. :-) Twoją jesteś dla siebie TY.

TheWorst napisał/a:
Ja już się poddaje, bo mam związane ręce. Opadają mi siły, jestem bezsilny.
Bardzo ją kocham.

Dzięki tej sytuacji dokonuje się w Tobie transformacja. Nie zdawałeś sobie sprawy z siły miłości do żony, teraz już wiesz - ta wiedza to wielki profit w tej niełatwej dla Was sytuacji. Nie byłeś świadomy co miałeś, zdałeś sobie sprawę dopiero gdy utraciłeś. Widocznie inaczej z Tobą się nie dało, byłeś oporny i Bóg wybrał dla Ciebie właśnie taką "ścieżkę rozwoju". :mrgreen:

Nikt nie przystawia Ci lufy pistoletu do skroni, zatem nie musisz się poddawać.
Możesz wciąż trzymać się postawy którą wybrałeś. Czy jesteś wystraczająco zdeterminowany?
Determinacja zakłada stałość w dążeniu do celu. Towarzyszy jej zawsze głębokie przekonanie że to ma sens. Jest podstawą realizacji założonych celów, nieodłącznym jej elementem.
Ty, mam takie odczucie że funkcjonujesz na poziomie desperacji - a to nie jest dobry wybór.
Desperacji towarzyszy lęk, obawa, niepokój, rozczarowanie, malkontenctwo i zrażanie się w razie braku uzyskiwania założonych celów. Jednym słowem ogrom negatywnych emocji a te, po prostu odbierają moc człowiekowi.

Zmień desperację na determinację. Dokonaj korekty, przeprogramuj to w sobie.
Wejdź na inny poziom a poczujesz się natychmiast lepiej....zapewniam Cię. Praca wciąż trwa a Ty jesteś w drodze. Choć masz cel, nie na nim się skupiaj, patrz na drogę i ciesz się każdym swoim właściwym krokiem. "Porażki" są przyporządkowane do realizacji celów, lecz tak naprawdę są informacjami zwrotnymi...bardzo cennymi, które wiele mówią nam o nas samych. Same profity jak widzisz.
 
 
Sinner
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-08, 09:08   

Metanoja1 napisał/a:
Żonę zawierz Bogu i pozostań wolny od utrapień, bowiem jej serce Bóg może dowolnie kształtować w swoim czasie. Być może ona, uparta i nieufna, dojrzeje przy Bogu do takiej postawy.

Mam nadzieję że dojrzeje ale zastanawiam się czy jest z nią Bóg. Rozwodzi się bo ślubowałem jej miłość, której wg niej z mojej strony nie było. Na początku oczywiście przystałem na jej wersję i ją uprawiałem (wychodzi pewność siebie, niska samoocena). Tak naprawdę to cały czas ją kochałem, miałem w sercu. Ale poranione serce tego nie potrafi pokazać bo pojawia się duma, swoje ego przysłania rzeczywistość.
Obecna jej postawa to "czuję się zraniona więc teraz ja Cię zranię - ale na całe życie". To nie jest postawa chrześcijanina ale ona tego nie widzi teraz. Mam nadzieję że kiedyś dojrzeje, zrozumie. Nie chcę jej źle życzyć ale sumienie prawdopodobnie się odedzwie.


kenya napisał/a:
a mimo to w Twoim umyśle ponownie zagnieżdża się myśl o tym co ONA zepsuła. ;-)

Bo wciąż analizuje nasz związek, nie mogę się pogodzić z tym że się kończy. Analizuje co robiłem źle, zbudowałem w sobie bardzo duże poczucie winy (stąd login). Ponoć nigdy nie jest tak że za rozpad odpowiedzialna jest jedna osoba. Próbuje analizować co ona robiła nie tak. Moja psycholog powiedziała mi ostatnio co żona robiła nie tak. Zabolało mnie, odrzuciłem bo nie zgodziłem się z tym, dlatego że może idealizuję ją, bo każdy kto kocha idealizuje kochaną osobę. Ale to o czym powiedziała - to często zarzucałem żonie jak mieszkaliśmy razem. Sam nie wiem już czasami co jest dobre a co złe, czasami czuję że nic nie wiem.

kenya napisał/a:
Nie zdawałeś sobie sprawy z siły miłości do żony, teraz już wiesz - ta wiedza to wielki profit w tej niełatwej dla Was sytuacji. Nie byłeś świadomy co miałeś, zdałeś sobie sprawę dopiero gdy utraciłeś.

Nie wiem jaki z tego profit. Chyba że masz na myśli to że ma powodować bół który skłania do analizowania całej sytuacji. Jeśli tak, jestem już zmęczony tym analizowaniem, ciągłą wewnętrzną pracą. Długo to już trwa bo około rok. Im dalej od wydarzeń, tym mniej zostaje w głowie i gorszy materiał do analizowania.


Na dniach żona miała żłożyć pozew do sądu. Zbliżają się jej urodziny, imieniny, bardzo chciałbym pójść do niej z prezentem i życzeniami ale po tym co robi uruchamia się we mnie wewnętrzna blokada.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-10, 09:46   

TheWorst napisał/a:
Rozwodzi się bo ślubowałem jej miłość, której wg niej z mojej strony nie było.

&
TheWorst napisał/a:
Tak naprawdę to cały czas ją kochałem, miałem w sercu.
Ale poranione serce tego nie potrafi pokazać bo pojawia się duma, swoje ego przysłania rzeczywistość.

The Worst, miałeś żonę w sercu, tak teraz czujesz, ale Twoje reakcje wtedy odbiegały znacznie od ogólnie przyjętego wzorca który zwie się okazywaniem miłości. Zatem na jakiej podstawie żona miałaby wyciągnąć wniosek że Ty jednak cały czas ją kochałeś skoro nie okazywałeś tej miłości w rozpoznawalny dla niej sposób?

Jeśli wspólne życie razem głównie kojarzy się z nieprzyjemnymi przeżyciami, a tym samym traumą która niszczy człowieka od wewnątrz, to trudno jest się po prostu przełamać i podjąć ponownie wyzwanie. Na dodatek jeśli jej odejście wymagało zaangażowania ogromu sił i nie było łatwym przedsięwzięciem, to jest oczywiste że żona może mieć poważną trudność by zechcieć zebrać siły i ponownie zanurzyć się w coś, co z trudem opuściła. Prawdopodobnie mimo ogromu Twojej pracy, wciąż ma złe skojarzenia.

Nie jest wykluczone, że jak piszesz:
TheWorst napisał/a:
Obecna jej postawa to "czuję się zraniona więc teraz ja Cię zranię - ale na całe życie".

Jeśli jest jak piszesz, to będzie znaczyć że twoje trudności w dążeniu do celu się spotęgują.
Bo co mógłbyś zrobić więcej, jeśli żona mimo wszystko nie doceni Twojej jakże pięknej postawy i np. zechce "odczuwać w czasie satysfakcję" z ranienia Ciebie dogłębnie w odpowiedzi na swoje niezaleczone rany? Czasem ludzie nie pozwalają się swoim ranom zaleczyć gdyż poprzez trwanie w poczuciu skrzywdzenia coś sobie rekompensują.

W moim odczuciu na żadnej z opcji nie należy się zafiksować, bo żadna z nich może nie odzwierciedlać JEJ rzeczywistości, bądź będzie mieszanką owych dwóch wskazanych możliwości, tzn. strachu zmieszanego z chęcią ranienia (w odwecie). Tak czy owak, mimo prób analizowania sytuacji najlepiej w mojej opinii jest za każdym razem podchodzić do żony z czystym i otwartym sercem, z wybaczeniem które porządkuje natychmiast wszystko i uwalnia człowieka od ciężaru bycia skrzywdzonym. Czyli, pokazujesz to co sam chciałbyś otrzymać. Taka postawa jest wskazana w każdej realcji, szczególnie tych najtrudniejszych- wiem że to nie lada wyzwanie. ;-)

Ty już wiele rozumiesz, skorzystałeś z pomocy psychologicznej, wiele rzeczy uporządkowałeś ale żona być może pławi się w swoim bólu a ten ją skutecznie wstrzymuje przed dalszym rozwojem, stąd "schody".

The Worst, spróbuj nieco "oddtajać", mniej się angażować w przekonywanie żony.
Ona musi ten wątek pojąć samodzielnie - pogódź się z tym i zaakceptuj, wtedy poczujesz się lepiej.
Siebie spróbuj uczynić szczęśliwym, na sobie się skup.
Twoje samopoczucie codzienne będzie dla Ciebie wskazówką czy aby wystarczająco troskliwie się sobą zajmujesz. Jeśli poczujesz się podle, to znak że sobie czegoś żałujesz, np. miłości, szacunku. Myśl o sobie dobrze, traktuj się z miłością. To jak o sobie myślisz, jak siebie traktujesz przekłada się na wszystkie relacje jakie zechcesz zbudować- to punkt wyjścia. Zwróc uwagę na to co jesz, w stanie stresu szczególnie niezbędne jest zdrowe i zrównoważone żywienie. Uprawiaj sport który rozładuje napięcia w ciele.
Zadbaj też koniecznie o swoją duchowość.
Spraw by TWOJE ciało, umysł i duch żyły w zgodzie i wspierały się nawzajem. :-)
To jest w Twojej mocy.....tylko ją uruchom :-)
 
 
Sinner
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-01, 21:26   

utka2 napisał/a:
a może jest szalenie zraniona?


Macie rację, ona czuje się bardzo zraniona.
Przez to nie potrafi mnie kochać, dlatego chce rozwodu.
Widzi tylko moje wady, nie widzi w moim zachowaniu ze wspólnego mieszkania nic dobrego. Pewnie dlatego że tych złych zachowań które ją raniły było więcej.

Nic nie mogę zrobić na siłę, bo jakiekolwiek próby przekonywania kończą się złością z jej strony. Nic wbrew jej woli...

Ja budując w sobie na początku wielkie poczucie winy wziąłem odpowiedzialność za całą sytuację na siebie i ona zdaje się w to uwierzyła. Biczowałem się przed nią, przepraszałem, kajałem się. Ona teraz widzi we mnie tylko wady, nieprawidłowe zachowania. W swoim zachowaniu nic niestosownego nie widzi, każde jej zachowanie racjonalizuje i tłumaczy dlaczego tak się działo. Nie chcę jej punktować ale w takiej sytuacji jeśli będę milczał, nawet nie zauważy że z jej strony pojawiały się również nieprawidłowe zachowania, na pewno nie w takiej skali jak ode mnie.

Dziękuję Wam za komentarze, szczególnie te ostatnie. Są dla mnie bardzo cenne. Wracałem w ostatnim czasie do nich kilkukrotnie i wyciągam z nich jak i mojego zachowania wnioski. Przyrównuję do siebie. Duża pomoc. Dziękuję.

Sam zauważam że jeśli myślę o niej w kategoriach że jest za coś winna, pojawia się po pewnym czasie we mnie złość co prowadzi do pretensji do żony. Odtaiłem się trochę, modlę się i chyba pomaga. Przebaczenie ponad wszystko, mimo tego co robi.

Niestety żona złożyła pozew rozwodowy. W pozwie zostałem przedstawiony przez adwokata jako ten zły, negatywny. Cieżko się to czyta ale mimo tego ją kocham. Połowa zarzutów jest naciągana i możnaby przypisać za nie odpowiedzialność również żonie. Niektóre tematy są nieprawdziwe ale żona jest przekonana żę są prawdziwe. Ona nie rozumie pewnych spraw.

Bardzo ją boli to że ją zostawiłem, to jest w niej chyba jeden z większych problemów. Nie potrafi tego przetrawić. A ja nie wiem czym mógłbym sprawić aby jej tak to nie bolało.

Nie mam pojęcia jak sprawić aby zaczęła widzieć we mnie pozytywy bo odnoszę wrażenie ze wszystko co o mnie myśli to negatywne skojarzenia.

Druga sprawa - zastanawiam się jak ustosunkowywać się do pozwu. Czy przeczyć niektórym zarzutom jeśli mam na nie inne spojrzenie i nie zgadzam się z nimi. Wiem że takie postawienie się spotka się z agresją z jej strony a to wyzwoli w niej negatywne emocje, które nam nie pomogą.
Proszę o pomoc.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-01, 21:35   

Cytat:
Druga sprawa - zastanawiam się jak ustosunkowywać się do pozwu.


A masz zamiar zgodzić się na rozwód?
 
 
Sinner
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-01, 21:51   

Nie.
Kocham ją i moja zgoda byłaby zaprzeczeniem tego co do niej czuje. Nie chce rozwodu mimo że nieraz w przypływie emocji o nim mówiłem.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-01, 22:13   

TheWorst napisał/a:
Czy przeczyć niektórym zarzutom jeśli mam na nie inne spojrzenie i nie zgadzam się z nimi.


Prawda nas wyzwoli.
W sądzie nie warto podejmować walki, wytaczać armat, ale jeśli żona w pozwie podała jakieś fakty z którymi nie zgadzasz się, albo są wręcz nieprawdziwe, to jak najbardziej masz prawo o tym napisać w odpowiedzi na pozew.
To czy żona z tego powodu będzie zła czy nie, to już nie Twoja sprawa.
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-01, 22:15   

Nie jestem prawnikiem, wiec nie wiem jak sie odpowiada na pozew rozwodowy, ale jeśli sie nie zgadzasz to może skorzystaj z wzoru, który jest na Stornie Sychar.org
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-01, 22:31   

Cytat:
Czy przeczyć niektórym zarzutom jeśli mam na nie inne spojrzenie i nie zgadzam się z nimi.


Koniecznie się ustosunkować do wszystkich zarzutów. Najprościej na wstępie samym zawrzeć zdanie o takiej treści:


Powód zaprzecza wszystkim twierdzeniom powódki zawartych w jej piśmie z dnia poza tymi, których wyraźnie nie przyzna.

A potem już leci ;-)
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-01, 22:39   

Metanoja1 napisał/a:
poza tymi, których wyraźnie nie przyzna.


Nie rozumiem tego stwierdzenia. Jak go rozumieć?
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-01, 23:24   

poza "tymi", których wyraźnie nie przyzna...

oznacza, że się do "tych" zarzutów odniesie, czyli albo się z nimi zgodzi/przyzna, albo sprostuje na przykład... bo przecież nie będzie prostowała całego pisma steku bzdur i oszczerstw (którym na początku z góry zaprzecza) :mrgreen:
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-01, 23:56   

Metanoja1 napisał/a:
. bo przecież nie będzie prostowała całego pisma steku bzdur i oszczerstw (którym na początku z góry zaprzecza)


W sądzie liczą się fakty, zaznania świadków i stron. Jeśli nie odniesie się do tych bzdur i oszczerstw tylko napisze, że zaprzecza im i tyle, to dla sądu są to tylko słowa. A może ma dowody na to, że są to bzdury?
Uważam, że warto w takim przypadku je przedstawić.
 
 
Sinner
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-02, 18:55   

twardy napisał/a:

W sądzie nie warto podejmować walki, wytaczać armat, ale jeśli żona w pozwie podała jakieś fakty z którymi nie zgadzasz się, albo są wręcz nieprawdziwe, to jak najbardziej masz prawo o tym napisać w odpowiedzi na pozew.
To czy żona z tego powodu będzie zła czy nie, to już nie Twoja sprawa.

Mam problem z określeniem granicy gdzie zaczyna się wytaczanie armaty a gdzie bronienie swojej prawdy. Bo tutaj ona widzi swoją prawdę a ja swoją. Przedstawia mnie w złym świetle, jako winnego tego że nie było między nami pożycia. Owszem winny jestem ale z mojej strony również mam zastrzeżenia bo były dobre chwile których nie widzi. Widzi tylko to co robiłem źle ale swojego zachowania nie pokazuje.

Mógłbym powołać na świadków osoby ze swojej rodziny bo mieszkali z nami pod jednym dachem ale nie zrobię tego. Nie potrafiłbym być aż taką świnią. Sam nie wiem czy dlatego że ją kocham czy dlatego że źle bym się z tym później czuł.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8