Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
odszedł ....i co dalej ?
Autor Wiadomość
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-25, 14:42   

groteska napisał/a:
dla jasności
sedno sprawy jest właśnie w tym, że sakrament małżeństwa jest tutaj najistotniejszy, dla mnie najważniejszym, dokładnie wiem na co się zdecydowałam, wobec czego wybór męża jest pośrednim wyborem także dla dla mnie,
poza modlitwą na dzień dzisiejszy więcej nic nie mogę zrobić


Ale dla jasności...chyba kochałaś męża jak wychodziłaś za maż?
Nie wyszłaś za niego przecież "dla sakramentu".
Po latach może się zdarzyć, że głównym motywem bycia razem jest sakrament, czyli inaczej mówiąc względy religijne, ale chyba zależy Ci aby mąż był nie z Toba nie tylko ciałem (bo sakrament) ale duchem.
 
 
groteska
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-25, 19:56   

grzegorz_ napisał/a:
Ale dla jasności...chyba kochałaś męża jak wychodziłaś za maż?
Nie wyszłaś za niego przecież "dla sakramentu".
Po latach może się zdarzyć, że głównym motywem bycia razem jest sakrament, czyli inaczej mówiąc względy religijne, ale chyba zależy Ci aby mąż był nie z Toba nie tylko ciałem (bo sakrament) ale duchem.


ależ ja kocham mojego męża, jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało to jest on miłością mojego życia,
cz mi zależy, oczywiście że mi zależy na mężu, na nas, na naszym małżeństwie,

teraz jestem zawieszona niczym w próżni, mąż w eufornii przeżywa "miłosne" uniesienie, ile taki stan może potrwać nie wiem, jakiego by musiał doznać wstrząsu żeby się ocnkąć, nie wiem, same niewiadome
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-26, 14:53   

groteska napisał/a:
teraz jestem zawieszona niczym w próżni, mąż w eufornii przeżywa "miłosne" uniesienie, ile taki stan może potrwać nie wiem, jakiego by musiał doznać wstrząsu żeby się ocnkąć, nie wiem, same niewiadome


( wytłuszczenie moje )

Wydaje mi się , że często popełniany pewiem błąd w analizie sytuacji .
Ja bym podzielił "ODEŚCIE" emocjonalne małżonka NA DWA ETAPY :
- etap pierwszy to stopniowe zwykle oddalenie emocjonalne OD NAS
- etap drugi to zwykle dość szybkie zbliżenie się emocjonalne DO KOGOŚ INNEGO

<-- :-P :-P -------------------------------------0---------------------------------------------->
my razem


<--- :-( ----------------------------------------0---------------------------------- :-P :-> -->
już nie razem ................................................................................. oni razem


Po prawdzie musiałbym narysować układ na płaszczyźnie dodając jeszcze jedną
oś pionową - oś relacji do Boga , ale pomijam
aby nie zaciemniać sytuacji . :mrgreen:

Do czego zmierzam .
Otóż powrót nie jest już taki prosty .
Nawet jeżeli euforia się kończy i relacja "oni" zostaje osłabiona ,
to co najwyżej małżonek zbliża się tylko do punktu "zero" .
Powrót idzie jakby pod górkę ( ta oś powinna być taka równią pochyłą , pisałem wyżej ) .
 
 
groteska
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-26, 15:28   

[/quote]
Cytat:
Otóż powrót nie jest już taki prosty .
Nawet jeżeli euforia się kończy i relacja "oni" zostaje osłabiona ,
to co najwyżej małżonek zbliża się tylko do punktu "zero" .
Powrót idzie jakby pod górkę ( ta oś powinna być taka równią pochyłą , pisałem wyżej ) .


smutna konstatacja nie pozostawiająca złudzeń
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-26, 16:03   

groteska napisał/a:
smutna konstatacja nie pozostawiająca złudzeń



Ja pisałem OGÓLNIE , o schemacie , zasadach .
U ciebie ta sytuacja wcale nie wyglada tak beznadziejnie .
Dałbym nawet przewagę opcji WRÓCI . :mrgreen:
( tak 7 na 10 możliwych )


Co wcale nie znaczy , że powrót będzie łatwiejszy , niż sytuacja obecna .
 
 
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-26, 18:01   

groteska napisał/a:
smutna konstatacja nie pozostawiająca złudzeń

Ale jak najbardziej rzeczywista...baa w pewnych przypadkach powrót nawet nie następuje do punku"0".
Wygląda to tak:
Jak duże losowanie gdzie w trakcie losowania ma paść tylko jeden numer.
Na forum są właściciele losów i każdy ma tą wielka nadzieje że to właśnie los z jego numerem zostanie wybrany.
A tu nic....
i pozostają jeno złudzenia
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-26, 20:29   

balwanek1 napisał/a:

groteska napisał/a:

smutna konstatacja nie pozostawiająca złudzeń


Ale jak najbardziej rzeczywista...


Oczywiście, jak i każda inna. I dobrze jest znać je wszystkie i być na każdą z nich przygotowanym . Istotne jednak jest to co z tą wiedzą zrobimy i jaką wobec tego przyjmiemy postawę, a przede wszystkim jakimi kwestiami będziemy się kreować przy jej wyborze. Jeżeli tylko ludzkimi, to owszem, może być tak jak napisałeś:

balwanek1 napisał/a:
pozostają jeno złudzenia


Jeżeli natomiast z tą wiedza przy wyborze postawy kierujemy się kwestiami Bożymi i w Bogu szukamy pomocy i Jemu oddajemy i powierzamy nasze życie ( w każdym jego aspekcie, również tym małżeńskim), pozwalając Mu działać według własnych zamysłów to zawsze będziemy miło zaskoczenie, nawet jeśli nie wszystko układa się w sposób przez nas zaplanowany. Bo to co nas najbardziej unieszczęśliwi, to właśnie niespełnienie naszych planów i oczekiwań.
 
 
groteska
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-27, 10:51   

zenia1780 napisał/a:
Jeżeli natomiast z tą wiedza przy wyborze postawy kierujemy się kwestiami Bożymi i w Bogu szukamy pomocy i Jemu oddajemy i powierzamy nasze życie ( w każdym jego aspekcie, również tym małżeńskim), pozwalając Mu działać według własnych zamysłów to zawsze będziemy miło zaskoczenie, nawet jeśli nie wszystko układa się w sposób przez nas zaplanowany. Bo to co nas najbardziej unieszczęśliwi, to właśnie niespełnienie naszych planów i oczekiwań


zgadzam się całkowicie i tylko dzięki obecności Pana Boga w moim życiu i przekonaniu, że ON to jakoś poukłada jeszcze funkcjonuję, niemniej jednak jest to bardzo trudne,
 
 
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-27, 10:54   

zenia1780 napisał/a:
Jeżeli natomiast z tą wiedza przy wyborze postawy kierujemy się kwestiami Bożymi i w Bogu szukamy pomocy i Jemu oddajemy i powierzamy nasze życie ( w każdym jego aspekcie, również tym małżeńskim), pozwalając Mu działać według własnych zamysłów to zawsze będziemy miło zaskoczenie, nawet jeśli nie wszystko układa się w sposób przez nas zaplanowany. Bo to co nas najbardziej unieszczęśliwi, to właśnie niespełnienie naszych planów i oczekiwań.

Czyli rozpad małżeństwa i życie w pojedynkę??
Czy takiego szczęścia od nas Bóg (akurat )oczekuje??
Czy tez pachnie to własnym podejściem i interpretacją wpadająca w ascezę??
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-27, 16:09   

balwanek1 napisał/a:
Czyli rozpad małżeństwa i życie w pojedynkę??
Czy takiego szczęścia od nas Bóg (akurat )oczekuje??


Być może na ten moment tak. Po to np. aby zobaczyć jak bardzo uzależniliśmy siebie i własne szczęście, własne być albo nie być od drugiego człowieka. Jak bardzo zatraciliśmy siebie, własną tożsamość, własną wolność (tę otrzymaną od Boga), jak zafiksowaliśmy się na małżonku i małżeństwie być może w sposób chory i raniący oboje. Albo odwrotnie, aby pokazać jakimi egoistami i egocentrykami byliśmy w tym małżeństwie.
Żadna z tych postaw nie jest postawą dojrzałego i wolnego człowieka.
Nie takimi Bóg nas stworzył.
Nie będąc wolnymi, nie potrafimy tez kochać drugiego człowieka, małżonka, bo zawsze miotamy się miedzy własnym egoizmem i uległością wobec drugiej osoby.
Czas kryzysu, a często również odejscia małżonka, jest, moim zdaniem, po to aby powrócić do naszego stanu pierwotnego, tego jakimi Bóg chciał nas mieć i nauczenia się kochania Jego, siebie i małżonka tak jak On
chce abyśmy to robili.

I owszem, może być tak jak w Twoim czy moim przypadku, że małżonek na ten moment nie ma ochoty przyjąć tej miłości, lub wręcz jawnie ją odrzuca z rożnych powodów.
I co w związku z tym? Co to zmienia we mnie?
Dla mnie nic.

balwanek1 napisał/a:
Czy tez pachnie to własnym podejściem i interpretacją wpadająca w ascezę??


balwanku1, jeśli dla Ciebie pachnie to ascezą, to ja Ciebie do niczego nie przymuszam.
Jednak asceza, to:
* postawa polegająca na wyrzeczeniu się radości życia, w celu uzyskania zbawienia w niebie,
* surowy tryb życia bez przyjemności i wygód, wstrzemięźliwość (za SJP)

Ja nie czuję się tak jak powyżej zostało to opisane, a już na pewno nie czuję, ze wyrzekłam się radości życia czy przyjemności i wygód. Nie, wręcz przeciwnie. Tak jak już nie raz pisałam, jestem szczęśliwa, szczęśliwsza niż kiedykolwiek.
Dlaczego?
Bo pozwoliłam, aby to Bóg mnie uzdrawiał i prowadził i aby to On był Panem mojego życia.
Poznałam i przyjęłam Kerygmat.
I dzięki temu On nie tylko mnie uzdrawia, ale także uczy kochać małżonka, a miłość do drugiego człowieka, to największe szczęście i radość...
Tego właśnie mam się na/uczyć w tym życiu.
A ponieważ moim powołaniem jest małżeństwo (bez wątpienia w moim przypadku ważnie zawarte), to osoba jaką w pierwszej kolejności, po za sobą, mam kochać, jest mój małżonek, szukając sposobu adekwatnego do sytuacji i dla niego czytelnego.
Co niniejszym, z Bożą pomocą, staram się robić.
Ty natomiast, jak i każdy inny, zrobisz jak będziesz uważał.

Moja droga wcale nie musi być Twoją drogą.
Jednak ja ostanie lata poświęciłam głównie na rozpoznawanie własnej drogi jaką Bóg mi w życiu przeznaczył (to powyżej, to rezultat owego rozpoznawania)
A Ty?
 
 
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-27, 21:10   

zenia1780 napisał/a:
I owszem, może być tak jak w Twoim czy moim przypadku, że małżonek na ten moment nie ma ochoty przyjąć tej miłości, lub wręcz jawnie ją odrzuca z rożnych powodów.
I co w związku z tym? Co to zmienia we mnie?
Dla mnie nic.

A dla mnie zmienia.
Mój punkt widzenia na podstawie wniosków i analizy:
Nie po to moja Pani kupowała własne mieszkanie,nie po to wyprowadziła się,nie po to żyje i gospodaruje sama,nie po to świętowała wolność i niezależność,nie po to odcięta jest całkowicie od mojej osoby,nie po to jest szczęśliwa.
By może z czasem odmienić to co teraz ma i zmienić to w drugą stronę(w jej pojęciu całkowicie niekorzystnie).
Pisałem wiele razy....
Decyzje jaką podejmowała była świadoma i jest bezpowrotna.
To tkwi w jej przekonaniu i jest tego typu kobietą jaka tego nie zmienia i nie zmieni.
Zatem
Boże może nie pomoże........

a ja nie chcę stać się niewolnikiem samego przekonania...
tylko przekonania !!!
że coś jest i winno być -bo tak jest prawidłowo....
do mnie to nie dociera i mnie nie przekonuje .
Z całym szacunkiem dla ciebie żeniu, twojej postawy i postawy innych wiernych na forum

to tyle
 
 
groteska
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-27, 22:33   

zenia1780 napisał/a:
jestem szczęśliwa, szczęśliwsza niż kiedykolwiek.
Dlaczego?
Bo pozwoliłam, aby to Bóg mnie uzdrawiał i prowadził i aby to On był Panem mojego życia.
Poznałam i przyjęłam Kerygmat.
I dzięki temu On nie tylko mnie uzdrawia, ale także uczy kochać małżonka, a miłość do drugiego człowieka, to największe szczęście i radość...
Tego właśnie mam się na/uczyć w tym życiu.
A ponieważ moim powołaniem jest małżeństwo (bez wątpienia w moim przypadku ważnie zawarte), to osoba jaką w pierwszej kolejności, po za sobą, mam kochać, jest mój małżonek, szukając sposobu adekwatnego do sytuacji i dla niego czytelnego.


zenia 1780 piszesz, że uporządkowanie tego chaosu jest możliwe i zapewne potrzeba na to czasu, pytanie ile ?

Edycja moderacji: poprawiono cytowanie
Ostatnio zmieniony przez 2016-05-28, 07:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-31, 06:50   

groteska napisał/a:
zenia 1780 piszesz, że uporządkowanie tego chaosu jest możliwe i zapewne potrzeba na to czasu, pytanie ile ?


Myślę, ze ten czas jest różny u różnych osób i w dużej mierz zależy od naszej determinacji i gotowości na zmiany, na przyjecie Boga i Jego pomocy.
Bo wbrew pozorom ta gotowość nie jest wcale taka oczywista.
 
 
groteska
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-15, 13:30   

wracam po ponad miesiącu nieobecności, niestety jest gorzej,

mąż oznajmił mi smsem, że "wezniemy rozwód", co prawda nadmienił, że to wymaga osobistej rozmowy a nie przez telefon,

do tej pory mąż sporadycznie kontaktował się ze mną, widywałam go chwilami jak przyszedł do domu, odkąd otrzymałam ten sms i na niego odpisałam, że on zna moje zdanie w tej sprawie, nie kontaktujemy się ze sobą,

poradźcie jak rozmawiać, co powiedzieć, jak się zachowywać kiedy do tej rozmowy dojdzie ? bo prędzej czy później dojdzie na pewno
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10