Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Uschłam
Autor Wiadomość
niepoważna
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-01, 15:18   Uschłam

Dzień dobry wszystkim zebranym, i dziękuję zainteresowanym za zaangażowanie w przeczytanie mojej historii oraz słowa wsparcia, jeśli takowe się pojawią. Sama nie wiem czy proszę o pomoc, wiem że Bóg gdzieś tam ze mną jest, i jak sobie o mnie przypomni, to interweniuje, a z jego planami nie zwykłam dyskutować, chociaż babsko ze mnie momentami pyskate. Muszę po prostu do kogoś otworzyć buzię, bo już z tej samodzielności nie wyrabiam.

Nie wiem czy w dobrym wątku umieszczam wpis. Ten wydał mi się najbliższy do "odbudowa siebie po kryzysie, ...".
O mnie: Jestem DDA, ze związku pozamałżeńskiego, niechciana. (mogłabym opisać całą historię, w niej zapewne znaleźć by można dużą część przyczyn stanu, w jakim obecnie się znalazłam).
Brak jakiegokolwiek "normalnego" wzorca związku damsko-męskiego w otoczeniu sprawił że forum to zaczęłam czytać jeszcze przed ślubem, chcąc być przygotowana na to co może mnie spotkać po. A wiedziałam że mnie spotka, bo mąż też jest DDA (i to grube. Moi alkoholicy już na szczęście umarli, jego dalej sieją spustoszenie), również ze związku pozamałżeńskiego, jednakże on otoczony był miłością dziadków, z których małżeństwa czerpał wzorce.
Po ślubie jesteśmy niecałe cztery lata, w związku pięć. Od poznania do zaręczyn minęły nie całe 3 miesiące. Nie była to decyzja zakochanych małolatów, ale dorosłych samodzielnych ludzi. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało: moja sytuacja życiowa wymagała ode mnie zawsze dużych pokładów siły, determinacji, odporności, pokory i za przeproszeniem, twardego tyłka, oraz umiejętności nie zwracania uwagi na szczegóły, i chowania "siebie" do kieszeni w imię dobra sprawy, czymkolwiek by ta sprawa nie była. On już po studiach, pracujący, odpowiedzialny, uczynny, dojrzały....
Owszem, mieszkaliśmy ze sobą przed ślubem, byłam w dość tragicznym momencie życia i wyszłam z założenia - albo się pozabijamy w ciągu tygodnia, albo któreś trzaśnie drzwiami i nie wróci, ALBO SIĘ UDA. No i się udało, zaręczyny, ślub, wspólne gospodarstwo domowe, dużo pracy i obowiązków, bardzo dużo, On inwestował w rozwój zawodowy, ja robiłam pierwszy dyplom (wymagające studia) i pracowałam w czterecg miejscach, robiąc jednocześnie praktyki. Cieszyłam się jak dzika że jest ktoś kto mi pomaga w codziennym życiu, i chyba tego chce, skoro jest ze mną codziennie. Potem drugi dyplom, tutaj już musiałam zrezygnować z pracy, nie było szans na pogodzenie studiów z pracą i praktykami, oczywiście za Jego zgodą, że będzie mnie utrzymywał przez ten czas. Po mojej stronie leżały WSZELKIE obowiązki domowe, a każda z kobiet która "zdrowo się odżywia" wie ile pracy i czasu trzeba poświęcić chociażby w przygotowanie pełnowartościowych posiłków w ilości pięć dziennie. Studia, dom, prawdopodobnie zabrakło mi czasu i "spostrzegawczości" żeby już wtedy zauważyć że z żony zamieniam się w służącą, a na płaszczyźnie prywatnej - we wroga. Wspólne życie stawiało przede mną coraz większe wymagania, a Jego charakter tylko podkręcał sytuację, ma być tak, na już, albo foch (a za fochem mój strach i panika - pozostałości po emocjonalnych manipulacjach mojej matki). No i moje latanie z wywieszonym jęzorem, żeby dotrzymać kroku mężowi, który przez wszystkich jest uznawany za ideał.
Ale wczoraj coś pękło. Jakakolwiek moja próba porozumienia co do organizacji dnia kwitowana była słowem "nie", "bo nie", "NIE". Chciałam żeby mi pomógł w codziennych obowiązkach domowych, żeby to szybciej skończyć, i po południe móc spędzić razem na świeżym powietrzu. Ale jak, nawet nie grochem o ścianę, jak z dwulatkiem w hipermarkecie na dziale z zabawkami. Ściana uporu, złośliwości, brak racjonalnych argumentów w dyskusji z tej drugiej strony i aż wyczuwalna negatywna energia skierowana w moją stronę. Wiele razy już tak bywało, ale jak wcześniej wspomniałam, często odkładam siebie, żeby sprawy szły do przodu. Przepracowywałam konflikty i problemy za nas dwoje. Do wczoraj. Kilka jego tekstów w moim kierunku prawdopodobnie przelało czarę goryczy, wiele razy wykazał się "brakiem taktu" w rozmowie, ale wczoraj doszłam do wniosku że nie tak powinien zwracać się mąż do żony. Obowiązki które chciałam żebyśmy wykonali razem są niewykonane, ja spędziłam przepłakaną noc na kanapie, a dzisiaj rano wydusiłam z siebie że nie chcę już z nim być. Jego reakcja? Zerowa. Serio, cisza. Nawet na mnie nie popatrzył. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale jestem człowiekiem, nie robotem, mam ograniczoną pojemność na skumulowane emocje. Spodziewałam się sama nie wiem czego, po pisaniu tych słów i autorefleksji dochodzi do mnie jak wiele błędów popełniłam, ale chyba dojrzałam do tego żeby oczekiwać od partnera "bycia" w związku i razem ze mną dźwigania emocjonalnego ciężaru.
Dziękuję.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-01, 17:59   

Witaj Niepoważna na naszym forum.

Czytasz nasze forum od dłuższego czasu, żeby uniknąć błędów innych, ale jednak znalazłaś się tutaj jako osoba cierpiąca i potrzebująca pomocy. Niestety w tych sprawach tak jest, że swoje błędy dostrzegamy dopiero po czasie. Nauka przed nic nie daje.

Oczywiście będziemy Ciebie zachęcali, żebyś spróbowała ratować swoje małżeństwo. Pamiętaj, że ból po rozstaniu jest jeszcze większy, niż sobie teraz wyobrażasz. Oszczędź sobie tego.

Czy znasz następujące pozycje?
ks dr hab. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
http://www.rozwinacskrzydla.pl/
Za darmo do ściągnięcia z sieci. Gorąco polecam. Dla Ciebie i Twoje męża.

Pamiętaj też, że internet nie jest anonimowy. Dlatego pisząc staraj sie nie podawać danych, które umożliwiłyby identyfikacje Ciebie i Twojej rodziny.
 
 
niepoważna
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-01, 21:47   

Dziękuję za literaturę, nie wiem jak mogła mi umknąć podczas wcześniejszego przegladania forum.
Nie chcę odchodzić, celowo dzisiaj użyłam tych słów, a nie "nie kocham", staram się ważyć słowa, nie powiedzieć czegoś co będzie nieodwracalne. Przeraża mnie brak jakiejkolwiek reakcji z drugiej strony, milcząca akceptacja, jakby potwierdzenie "ok, nie to nie". Przyzwyczaił mnie do chłodu emocjonalnego i tego że o każdy przejaw uczucia muszę prosić, albo wręcz wymuszać, ale boję się że utrafiłam w sedno i powiedziałam na głos to, co on głębi duszy chce usłyszeć. Tak jakby nasz związek był tylko jednostronny. Wiele razy dawał mi do zrozumienia że nie spełniam jego oczekiwań jako kobieta ("woli szczuplejsze"). Jeszcze przed ślubem przypadkiem na jego komputerze włączył się film, w którym główną rolę grała roznegliżowana kobieta o sylwetce której ja nie będę posiadać nigdy, chociażby ze względu na budowę ciala. Zignorowałam sprawę, ponieważ film pochodził z czasów kawalerskich, a podczas całego trwania związku nie przejawił ani razu zainteresowania tego typu filmami. Ale wczorajsze słowa dotyczyły rownież tego tematu, mojego niedopasowania do jego wizualnych preferencji względem kobiet. Czy z Bożą pomocą można nad tym pracowac? Jak mam wypełnić swoją rolę jako żona, jeśli nie spełniam wymagań jako kobieta? Czy Bóg traktuje moje małżeństwo jako warte walki, jeśli wysłuchuje obu stron, a ich modlitwy są rozbieżne?
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-02, 00:26   

Niepoważna

Czy Ty siebie oskarżasz o niespełnianie oczekiwań męża?
Rozumiem, że Twój mąż z każdą chwilą jest coraz młodszy, bogatszy, zdrowszy, szczuplejszy, mądrzejszy, ...
Rozumiem, że on spełnia całe 100% Twoich oczekiwań w stosunku do niego?
Może ten jego chłód emocjonalny jest właśnie skutkiem jego dzieciństwa? Jago objawem bycia DDA? On nie został "naładowany" miłością w dzieciństwie i dlatego nie potrafi Ci tego oddać? Nie miał wzorców pozytywnych kochającego męża i ojca i dlatego pokazuje Ci to, co sam widział u swoich rodziców/opiekunów? On musi się nauczyć takiego pokazywania miłości. A może i Ty musisz tego się nauczyć? Zobacz, co napisałaś:

niepoważna napisał/a:
Jego charakter tylko podkręcał sytuację, ma być tak, na już, albo foch (a za fochem mój strach i panika - pozostałości po emocjonalnych manipulacjach mojej matki)

Jest to obraz osoby niepewnej swojej wartości, która próbuje "kupić sobie" miłość drugiej osoby.
Razem z mężem przyjmujecie pewne pozy. Pozy nauczone w dzieciństwie, dzięki którym mogliście przetrwać ten trudny dla Was czas. Ale Wasze zbiorniki miłości są puste. Jak możne oddać miłość ze zbiornika, który jest pusty? Dlatego przy pierwszych oznakach kryzysu, Wy robicie to, czego się nauczyliście wcześniej - ucieczki. Ty piszesz jasno o ucieczce. Nie chcesz jej, ale chyba nie widzisz możliwości innego rozwiązania. Twój mąż też ucieka, ale w obojętność. Prawdopodobnie zagubił się i nie wie, jak pokazać Ci swoją miłość. Ta obojętność może być skorupą, w której się zamknął, żeby nie zostać znów skrzywdzony.
A nie lepiej odgrzebać to, co Was połączyło? Decyzja była podjęta szybko, ale udało się Wam jakoś pokonać pierwszy etap. Co prawda piszesz tylko o karierze, studiach, pracy. Nic nie ma o Waszych relacjach. Zagubiliście się w tych etatach, praktykach, stażach. Może czas zacząć nauczyć się okazywać sobie miłość?

Przeczytaj książki - to jest zadanie na teraz. Po ich lekturze może inaczej spojrzysz na siebie i swojego męża.
Życzę powodzenia.
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-02, 21:18   

Cytat:
Czy Bóg traktuje moje małżeństwo jako warte walki, jeśli wysłuchuje obu stron, a ich modlitwy są rozbieżne?


:-D Witam. Pan Bóg wysłuchuje wszystkich modlitw, które są zgodne z Jego Wolą i dla Twojego/Waszego dobra.
Modlitwy będą zbieżne, jeśli nie będą to wyłącznie Twoje chciejstwa i męża chciejstwa, tylko warto wsłuchać się w to, czego Bóg chce i pragnie. Im bardziej zbliżysz się do Niego, tym bardziej On będzie umieszczał w Twoim sercu szlachetne i dobre pragnienia, zgodne z Jego Wolą i będziesz szczęśliwa, bardziej niż gdybyś prosiła o to, o co sama obecnie chcesz i sobie wymyślisz.
Pozdrawiam i życzę wyprostowania dolin i zrównania życiowych pagórków. :-D
 
 
laurentyna
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-07, 17:50   

Moim zdaniem, najważniejsze to nie odpuszczać bo widać, że przecież Ci zależy więc warto walczyć o męża, o ten związek. Na pewno nie jest to proste, nie jest to do załatwienia w jeden dzień.. Ale może to właśnie on potrzebuje teraz wsparcia? Nie mówię, że Ty nie, jednak warto zastanowić się, dlaczego mąż tak się zachowuje, czy coś go nie dręczy, nie martwi.. Dojdziecie do porozumienia.
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-07, 21:25   

Niepoważna bardzo ci współczuję, że doświadczasz w małżeństwie tak wielu trudności i przykrości. Dobrze cię rozumiem w wielu kwestiach i choć z mężem jesteśmy już po burzliwym kryzysie, to nadal wiele spraw życia codziennego mamy do przepracowania. Zwłaszcza te dotyczące codziennych obowiązków. Zachęcam cię do posłuchania rekolekcji z prof. Guzewiczem "Miłość małżeńska może być piękna" : https://www.youtube.com/w...GQZmgv2tRNhCtUz
Bardzo pomocne.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 6