Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy wolno mi się zgodzić na rozwód?
Autor Wiadomość
pachura
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-05, 10:58   

Mirakulum napisał/a:
Bo tu nie chodzi o walkę, tylko o ratowanie

W momencie kiedy jedna ze stron występuje o rozwód, małżeństwo już nie istnieje. Nie ma co ratować. Istnieje przysięga, istnieje miłość z jednej strony, sakrament - tak - ale związku dwojga ludzi już nie ma.

Unicorn pisze że się postawił, w konsekwencji czego nie dość że zostanie pozbawiony majątku, to jeszcze żona poszła z nim na otwartą wojnę, a rozwód i tak będzie ogłoszony. Czy warto walczyć dla papierka? Może lepiej pozostać w poprawnych stosunkach? Istnieją małżeństwa które wróciły do siebie po rozwodzie cywilnym...
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-05, 11:19   

Pachura, czytałeś to co polecił Ci Jacek?
Piszesz (zresztą nie od dziś), jakby zasady wiary katolickiej nie miały dla Ciebie żadnego znaczenia.
Dla katolika rozwód to nie tylko papierek.
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-05, 11:52   

pachura napisał/a:
Mirakulum napisał/a:

Bo tu nie chodzi o walkę, tylko o ratowanie


W momencie kiedy jedna ze stron występuje o rozwód, małżeństwo już nie istnieje. Nie ma co ratować. Istnieje przysięga, istnieje miłość z jednej strony, sakrament - tak - ale związku dwojga ludzi już nie ma.
nie mogę się z tym zgodzić. Moje doświadczenie mówi, że to nie zawsze jest prawdą.
Mój mąż wystąpił o rozwód, więc wg tego, co napisałeś "nie było co ratować".
A jednak BYŁO!
I udało się
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-05, 13:27   

Przeczytałam polecany przez Jacka materiał. Wcześniej myślałam tak jak pachura, że skoro pomimo rozwodu sakrament małżeństwa nadal trwa, to zgoda na rozwód nie ma aż takiego znaczenia. Teraz wiem, że jest inaczej. No i wczoraj podczas spowiedzi ksiądz mi powiedział to samo na temat rozwodu i zgody na rozwód, co w ww. artykule.

GosiaH czytałam Twoje świadectwo. Piękne i budujące.

Niestety u mnie musiałby się stać prawdziwy cud, aby mąż zrezygnował z rozwodu. On ma jak dla mnie chore poczucie dumy, tzn. powiedział mi kiedyś, że jak on już podejmie jakąś decyzję to się z tego nie wycofa i będzie w to brnął nawet jeśli później by żałował to nigdy się do tego nie przyzna. To jedna sprawa. Druga sprawa, mój mąż ma świadomość tego jakie rzeczy mi powiedział, do czego się przyznał i jakie rzeczy naopowiadał na mój temat do swojej rodziny i znajomych. Myślę, że teraz trochę się tego wstydzi. Powiedział, że słów wypowiedzianych cofnąć się nie da i on po tym wszystkim nie wyobraża sobie wspólnego życia. No i jeszcze jedna kwestia. Mój tata niestety wtrącił się pomimo moich stanowczych zakazów. Nagadał mojemu mężowi na temat wierności przysiędze małżeńskiej, powiedział co myśli o jego zachowaniu używając przy tym dosyć mocnych słów. Mąż poczuł się tym bardzo urażony. Przyszedł do mnie z pretensjami, kazał abym przekazała mojemu tacie, że on nie życzy sobie umoralniania. Powiedział, żebym na nic nie liczyła, bo on sobie teraz nie wyobraża, że miałby mojemu ojcu podać rękę, że nigdy do moich rodziców już nie pojedzie. W związku z tym małżeństwo nie ma sensu bo jak niby miałyby święta wyglądać - ja u swoich rodziców a on u swoich. Mój mąż nie wyobraża sobie świąt bez swoich rodziców i brata.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-05, 13:53   

anuszka2011 napisał/a:
Mój tata niestety wtrącił się pomimo moich stanowczych zakazów. Nagadał mojemu mężowi na temat wierności przysiędze małżeńskiej, powiedział co myśli o jego zachowaniu używając przy tym dosyć mocnych słów.


No i bardzo dobrze. :mrgreen:
To musiała być piękna męska rozmowa.
Twój mąż został strącony z piedestału, na którym się postawił. Tak się starał, żeby dobrze wyglądać w swoich oczach, a tu bęc ... spadł w błoto.
Wiem, że źle się czuje, ale niech ma tego świadomość, że tak go inni odbierają. Nie tylko są Ci, co akceptują takie zachowanie, ale także Ci, co mówią prawdę prosto w oczy.
Masz Anuszka wspaniałego tatę. Zachował się, jak powinien zachować się prawdziwy ojciec.

anuszka2011 napisał/a:
Powiedział, żebym na nic nie liczyła, bo on sobie teraz nie wyobraża, że miałby mojemu ojcu podać rękę, że nigdy do moich rodziców już nie pojedzie.


A to się jeszcze może okazać.
Nigdy nie mów nigdy.

Anuszka
A Ty możesz przecież spędzić święta ze swoimi bliskimi.
Pierwsze święta spędzane samotnie zawsze są trudne, ale kolejne są coraz mniej stresujące.
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-05, 15:05   

A jak myślicie - powinnam męża teraz poinformować, że nie wyrażę zgody na rozwód, czy lepiej czekać aż dostanę odpis pozwu i dopiero wtedy w odpowiedzi przedstawić swoje stanowisko?
Mój mąż myśli, że się zgodzę. Kiedyś jak po raz już chyba pięćdziesiąty zapytał mnie przez sma-a czy zgodzę się na rozwód odpisałam mu, że się zgodzę, że nie będę mu stać na drodze do szczęścia. Także on myśli, ze pójdzie gładko.
Dlatego nie wiem, czy od razu mu powiedzieć, że jednak zmieniłam zdanie i się nie zgadzam czy poczekać aż dowie się tego z mojej odpowiedzi na pozew.
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-05, 18:32   

anuszka2011 napisał/a:
tzn. powiedział mi kiedyś, że jak on już podejmie jakąś decyzję to się z tego nie wycofa i będzie w to brnął nawet jeśli później by żałował to nigdy się do tego nie przyzna.
uhm, otóż mój mąż miał tak samo ...

anuszka2011 napisał/a:
W związku z tym małżeństwo nie ma sensu bo jak niby miałyby święta wyglądać - ja u swoich rodziców a on u swoich. Mój mąż nie wyobraża sobie świąt bez swoich rodziców i brata.
dokładnie tak wyglądały pierwsze święta po powrocie mojego męża. Najpierw wspólna wieczerza wigilijna, potem ja do swoich, mąż do swoich rodziców i w 1 dzień świąt wspólny powrót do domu.
Moim rodzicom dłużej zeszło nim potrafili wybaczyć mojemu mężowi.
Teraz już to się udało, chwała Panu.
Jakoś pomalutku budujemy i tę relację.
Do teściów to ja pierwsza rękę wyciągnęłam włączając w to i przeproszenie ich za moją postawę w czasie kryzysu.

Napisałam, by pokazać, że można inaczej, że nie wszystko jest z góry ustalone, że po prostu da się mimo wielu zranień wcześniejszych.

anuszka2011 napisał/a:
Dlatego nie wiem, czy od razu mu powiedzieć, że jednak zmieniłam zdanie i się nie zgadzam czy poczekać aż dowie się tego z mojej odpowiedzi na pozew.

a co ci serce podpowiada?
Bo wiesz, ja bym nie mówiła teraz mężowi, ale ty znasz waszą sytuację, ty wiesz więcej, ty musisz podjąć decyzję.
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-05, 18:45   

GosiaH napisał/a:

a co ci serce podpowiada?
Bo wiesz, ja bym nie mówiła teraz mężowi, ale ty znasz waszą sytuację, ty wiesz więcej, ty musisz podjąć decyzję.


GosiaH dziś cały dzień o tym myślę i moje serce podpowiada mi żeby nie mówić. Jak mu teraz powiem to będzie miał za dużo czasu, aby o tym myśleć, zacznie kombinować, zasięgnie porad kolegów... no i domyślam się, że będzie robił wszytko, aby mnie zniechęcić i odwieźć od tej decyzji.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9