Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy wolno mi się zgodzić na rozwód?
Autor Wiadomość
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-10, 09:54   Czy wolno mi się zgodzić na rozwód?

Witam wszystkich serdecznie,

Czytam forum od jakiegoś czasu, jakiś czas temu założyłam tu też konto, ale dopiero teraz odważyłam się napisać.

Jestem w związku małżeńskim od pięciu lat. Nie mamy dzieci. Nasze małżeństwo od pięciu miesięcy przezywa bardzo głęboki kryzys.

Mąż mówi, że to kategoryczny koniec, ze małżeństwem jesteśmy już tylko na papierze. Ma przygotowany pozew o rozwód i mówi, że to tylko kwestia czasu jak go złoży.

Do powstania naszego kryzysu w dużej mierze przyczynił się mój ciężki charakter i jak się okazało zranienia z dzieciństwa i z wczesnej młodości, o których nawet nie miałam pojęcia, a przynajmniej nie patrzyłam na to w ten sposób. Byłam a raczej jestem osobą nerwową i wybuchową tylko, że teraz bardzo nad tym panuję, dodatkowo mam zaniżone poczucie własnej wartości i ciągle wydaje mi się że jestem gorsza od innych. Było u nas tak, że w kłótniach nie ważyłam słów, powiedziałam mężowi wiele przykrych rzeczy. Poza tym chciałam czuć, że choć w małżeństwie jestem ważna i choć tu przewodzę. Jak coś mi nie pasowało to mówiłam to mężowi wprost, bo uważałam, ze grunt to szczerość, ale mąż to odbierał jako moje marudzenie i ciągłe pretensje. Po kłótniach zawsze przepraszałam i mówiłam: "Wiesz jak to jest, człowiek w złości mówi różne rzeczy. Znasz mnie - taka już jestem nerwowa, ale przecież wiesz że Cię kocham." Mąż zawsze wybaczał, mówił że on to rozumie, że wie że mam stresującą pracę, ale ogólnie to jestem wspaniała. Potem znów było idealnie, mąż wydawał się wpatrzony we mnie i wciąż zakochany, robił śniadanka do pracy, czasem przynosił kwiatki bez okazji, dbał aby mi niczego nie brakowało.

Po ostatniej kłótni stwierdził, że to koniec, że się wypalił, że zupełnie nic już do mnie nie czuje, że w zasadzie to od dwóch/trzech lat nic już nie czuł i przez ten czas udawał uczucia. Skreślił mnie i nasze małżeństwo bez jakiejkolwiek próby naprawy i ratowania. Mówi, że jak spotka lepszą kobietę, która mu czymś zaimponuje to bez zastanowienia odejdzie. Okazało się, że każde wypowiedziane przeze mnie w kłótni słowo skrzętnie odnotował. Teraz wypomniał mi każde z tych słów, tak jak do tej pory milczał i udawał, że wszystko jest ok, tak teraz wylał wszystkie brudy, wyrzucił z siebie wszystko co przez tyle czasu trzymał w sobie, obarczył mnie całą winą za rozpad naszego małżeństwa. Oddaje mi teraz tymi samymi słowami, które ja mu powiedziałam i o wiele gorszymi. Rozpoczął nowy, kawalerski styl życia, nie interesuje go co się ze mną dzieję i ze za nim wyprowadziłam się setki kilometrów od rodzinnego domu, aby on mógł się realizować zawodowo i że nikogo tu nie mam. Do domu wraca tylko na noc albo i nie.

Ja zrobiła sobie rachunek sumienia z całego mojego życia i z okresu małżeństwa. Podjęłam pracę nad sobą i zapisałam się na warsztaty 12 kroków. Wszystko po to aby się zmienić na lepsze, aby ratować to małżeństwo, aby być dla męża taką żoną o jakiej marzy i aby wynagrodzić mu wszystko co złego z mojej strony zaznał. Ale jego to nie interesuje. Powtarza mi, że ja się nie zmienię, że taka już jestem i będę, ze charakteru nie da się zmienić. Twierdzi, ze nie był ze mną szczęśliwy i ze wie, ze nigdy nie będzie, ze szczęście to może mu dać tylko inna kobieta. Jak słucham takich rzeczy to znów robię krok w tył i cała moja praca idzie na marne. Tracę wiarę w siebie, w to małżeństwo i w sens modlitwy.

Ostatnio znów zaczął mówić o rozwodzie, o tym że ma już pozew i ze trzeba się dogadać co z podziałem mieszkania, abyśmy zostali rozwiedzeni na jednej rozprawie. Powiedziałam, mu ze jeśli myśli, ze powiem w sądzie to czego on oczekuje, tj. że zgadzam się na rozwód i ze wygasły między nami wszelkie więzi to jest w błędzie. On mi wtedy na to, że jak będę robić takie numery to on spłodzi dziecko pierwszej lepszej kobiecie i wtedy sąd będzie musiał mu dać rozwód pomimo braku mojej zgody. Poczułam się wtedy jak najgorsza z najgorszych - mój gotów jest spłodzić dziecko przypadkowej kobiecie byle tylko uwolnić się ode mnie. Ze mną dzieci mieć nie chce i twierdzi że już dawno stwierdził, że nie chce mieć dzieci ze mną.

Wczoraj napisał mi w sms-ie, że jestem egoistką bo nie chce mu pozwolić, aby był szczęśliwy, że jeśli go kocham tak jak mówię, to żebym mu dała rozwód bo on tylko wtedy będzie szczęśliwy.

Co ja powinnam robić w takiej sytuacji? Nie chce tego rozwodu i wiem, ze jako katoliczka nie powinnam się na rozwód godzić. Ale tak jak już napisałam po każdej rozmowie z mężem i po każdej próbie przekonania go, że powinniśmy ratować to małżeństwo jestem tylko bardziej zdołowana, a moja praca jaką nad sobą wykonałam idzie na marne.

W ogóle to jak żyć w takiej sytuacji kiedy mąż traktuje mnie jak obcą osobę, jak jest w domu to zamyka się w swoim pokoju i cały czas sms-uje z kimś lub czatuje? Tak jak kiedyś czekałam na męża z utęsknieniem kiedy wróci do domu, tak teraz to nawet wolę jak go nie ma. Boli mnie bardzo to jak ciągle słyszę dźwięk przychodzących sms-ów. Sam mi się przyznał, że pisze z innymi kobietami, ale twierdzi że to jest tylko normalna rozmowa bo on potrzebuje się w ten sposób dowartościować. Mnie się jednak wydaje, że on się bardzo w tą relację zaangażował.

Poradźcie co robić, bo ja już nie wiem ....
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-10, 10:28   

Witaj anuszka.
Wszyscy popełniliśmy wiele błędów i nadal je popełniamy. Ty również. Część z nich już sobie uświadomiłaś i zaczęłaś coś zmieniać.
Dobrze, że zapisałaś się na 12 kroków. Jednak zapisać się, a właściwie przejść cały warsztat, to dwie różne sprawy. Pracuj solidnie, a owoce tej pracy przyjdą.

Twój mąż chce rozwodu. A czego Ty chcesz?
Piszesz, że chcesz być z mężem, więc dlaczego miałabyś się zgadzać na rozwód, którego nie chcesz?
Czytaj to forum, polecane tu książki, słuchaj polecanych tu konferencji i kazań. Zbliżaj się do Boga, bo On jest Twoją pomocą.
Pisząc na forum pamiętaj, że jest to ogólnie dostępne forum, więc nie ujawniaj zbyt wielu informacji o sobie, mężu i rodzinie, które mogłyby spowodować zidentyfikowanie was.
Zapewne zaraz przyjdą tu z pomocą inne osoby. Bądź dzielna i ufaj.
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-11, 19:40   

:cry:
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-11, 19:58   

Anuszka dobrze cię rozumiem, u nas było podobnie. Też miałam problemy z wybuchami złości i kontrolowaniem własnego języka. To raniło męża, a on udawał że jest ok. Kryzys zaczął się podobnie jak u ciebie i podobnie, jak ty uwierzyłam początkowo, że wszystko było z mojej winy. Prawda jednak nie była tak oczywista. Była już inna osoba w tle i dopiero w porównaniu z nią mój mąż nagle wszystko zrozumiał i przestał mnie kochać. Anuszka dobrze, że bierzesz odpowiedzialność za swoją część, ale nie daj sobie wmówić, że to wszystko twoja wina, to bardzo mało prawdopodobne. Czeka cię trudny czas i wiele trudnych decyzji, zachęcam cię do zapoznania się z polecanymi przez Sychar książkami i konferencjami. A potem do podjęcia konkretnej decyzji, w którą stronę chcesz iść? Zapraszam też na poniedziałkowe mitingi 12 krokowe na skype (mitingi są w formie otwartej) i na codzienną modlitwę na skype. Jeśli masz możliwość zajrzyj do pobliskiego ogniska Sychar. To wszystko wzmacnia i pomaga zrozumieć siebie, sytuację, a nawet trochę współmałżonka.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-11, 20:57   

Witaj Anuszka

Zachowanie Twojego męża może mieć moim zdaniem kilka przyczyn:
1. Znalazł sobie niestety kogoś i próbuje się usprawiedliwić zrzucając winę na Ciebie.
2. Rzeczywiście Twoje zachowanie mu "dopiekło" i próbuje się w jakiś sposób od tego uwolnić.

Po tym co napisałaś, stawiam jednak na punkt 1. Jest to dość typowe zachowanie osoby chcącej się "wypisać" z małżeństwa.

Drugą sprawą jest, co możesz zrobić.
Możesz dalej pracować nad sobą. Niezależnie od tego, jak rozwinie się Twój kryzys, zmiana siebie zawsze procentuje w dłuższej perspektywie.
Męża nie masz możliwości zmienić. Możesz tylko swoim zachowaniem pokazać mu swoją miłość.
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-12, 07:05   

Ciężko okazywać miłość osobie, która tego nie chce. Nie wolno mi go dotknąć bo on sobie tego nie życzy, nie wolno mi o nic pytać, bo jego życie nie powinno mnie już interesować. Też myślę że ma kogoś choć on stanowczo zaprzecza. Twierdzi że tylko sms-uje z koleżankami ale z nikim się nie spotyka.
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-12, 17:01   

Anuszko polecam ci na początek Miłość potrzebuje stanowczości - Dobson. Bardzo ważne w każdej relacji są zdrowe granice. Bez nich nie można odnaleźć kierunku i stanąć na nogi.
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-12, 17:19   

Właśnie wczoraj przeczytałam tę książkę. Zgadzam się z autorem. Tylko mam wrażenie, że na mojego męża już nic nie działa. Jak sam mówi - czuję jakby mieszkał pod jednym dachem z obcą kobietą i tak też mnie traktuje.
 
 
Natalka_1991
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-12, 17:29   

Anuszka mam tak samo..... i dziś wiem, że nie warto się już z nim męczyć
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-12, 17:30   

A ja dla odmiany polecę 5 JĘZYKÓW MIŁOŚCI oraz (chyba ważną dla Ciebie) 5 JĘZYKÓW PRZEPRASZANIA Chapmana, oraz podstawową, moim zdaniem, "lekturę" każdego małżonka, AKROBATYKA MAŁŻEŃSKĄ o. Szustaka
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-12, 19:54   

Bardzo dziękuję :-) . Przeczytam na pewno.
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-12, 20:31   

Natalka_1991 napisał/a:
Anuszka mam tak samo..... i dziś wiem, że nie warto się już z nim męczyć


Natalka a ja myślę, że warto, bo to sakrament małżeństwa. Kiedyś był dobrym mężem i Twój mąż też jak pisałaś kiedyś był dla Ciebie dobry. A próbowałaś namówić męża na terapię małżeńską lub indywidualną? Albo na rekolekcje dla małżonków? Mój jak narazie nie chce o tym słyszeć...
 
 
Natalka_1991
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-13, 13:19   

Mój maż jako mąż nie był dla mnie dobry dlatego ja odchodzę.
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-13, 20:18   

anuszka2011 napisał/a:
Właśnie wczoraj przeczytałam tę książkę. Zgadzam się z autorem. Tylko mam wrażenie, że na mojego męża już nic nie działa. Jak sam mówi - czuję jakby mieszkał pod jednym dachem z obcą kobietą i tak też mnie traktuje.


Anuszko to nie ma działać na twojego męża, tylko dać ci poczucie, że jesteś niezależną, wartościową osobą, która ma nie tyle prawo, ale obowiązek chronić i dbać o siebie.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8