Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy wolno mi się zgodzić na rozwód?
Autor Wiadomość
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 21:24   

Ania65 napisał/a:
Jesteście już chyba tylko krok od nienawiści?


Tak, mój mąż mnie nienawidzi i czuć to w każdym jego slowie i geście. Twierdzi że zniszczyłam mu życie, że zniszczyłam jego. A ja? A ja go kocham i nie wiem czy kiedykolwiek mi to przejdzie.
 
 
sanolia
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 21:26   

Anuszko, nie ma tu dobrej rady, rozwiązania. Problem w tym, że jedna strona chce, a druga nie. Ja nie chcę radzić, bo marny ze mnie doradca, skoro mi też się nie ułożyło. Ale posłuchałam tutaj rad, posłuchałam serca i zrobiłam to, co zrobiłam. Spakowałam i wywaliłam z domu, co przypłaciłam rozstrojem nerwowym, a potem przez pół roku nawet nie widziałam męża na oczy. Jaki z tego wniosek ? Podjęłam ryzyko. Pozwoliłam skosztować tego życia, które miało być takie cudowne. Pozwoliłam mu być szczęśliwym, skoro to było jego marzeniem. Pozwoliłam mu kochać, albo "kochać"Kowalską, żeby mógł się przekonać, czy to o to mu chodziło. Jak się okazało, warto było, bo Kowalska wcale nie była taka fajna, próbowała wmanewrować go w ciążę, straszyła pobiciem, przysłała mi ich wspólne intymne fotki. Mnie to zabiło, a mężowi uświadomiło, że Kowalska nie była warta zachodu. No i nie miała dużej szafy :mrgreen:
Reasumując, czasem trzeba podjąć ryzyko nawet kosztem utraty czegoś, bo nie da się żyć na siłę z kimś, kto tego nie chce, nie da się zmusić do miłości. Ale można pozwolić mu spróbować życia takiego, o jakim "marzy".
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 21:58   

sanolia napisał/a:
Jak się okazało, warto było, bo Kowalska wcale nie była taka fajna, próbowała wmanewrować go w ciążę, straszyła pobiciem, przysłała mi ich wspólne intymne fotki. Mnie to zabiło, a mężowi uświadomiło, że Kowalska nie była warta zachodu. No i nie miała dużej szafy :mrgreen:
Reasumując, czasem trzeba podjąć ryzyko nawet kosztem utraty czegoś, bo nie da się żyć na siłę z kimś, kto tego nie chce, nie da się zmusić do miłości. Ale można pozwolić mu spróbować życia takiego, o jakim "marzy".


On jest przekonany, że każda inna będzie lepsza niż ja i z każdą inną sobie lepiej życie ułoży niż że mną. Ja też zaczelam w to wierzyć, że każda inna będzie lepsza niż ja. Podsumowałam nasze małżeństwo i ja jako żona wypadam faktycznie słabo. I może racje ma mój maz, że jak go kocham to powinnam dać mu wolność i pozwolić być szczesliwym. Tylko co z nirrozerwalnoscia sakramentu małżeństwa? Stąd też tak postawione przeze mnie pytanie w temacie mojego wątku.
No i co z tą wielką miłością jaka podobno mnie darzył... Nie rozumiem tego jak w grudniu na niedzielnej mszy św. można komus miłość wyznawać a w styczniu już traktować ta sama osobę z taką pogardą i nienawiścią. Fakt, że podczas oststniej kłótni padło z mojej strony wiele raniacych slow, ale czy tak w przeciągu niecalego miesiąca wszystkie uczucia mogą wygasnac...
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 22:11   

Anuszko uczucia są zmienne i zmieniają się w zależności od wielu rzeczy. Miłość to coś więcej niż uczucia, to przede wszystkim nasza decyzja i postawa, w której chcemy trwać. Piszesz, że zaczynasz wierzyć w to co mówi twój mąż. Anuszko zastanów się komu wierzysz: Bogu, który jest miłością i który w swoim Słowie zapewnia cię o tej miłości do ciebie i uczy cię czym jest prawdziwa miłość, czy choremu, zranionemu mężowi który o miłości to raczej nie wiele wie?
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 22:49   

Ania65 napisał/a:
Anuszko zastanów się komu wierzysz: Bogu, który jest miłością i który w swoim Słowie zapewnia cię o tej miłości do ciebie i uczy cię czym jest prawdziwa miłość, czy choremu, zranionemu mężowi który o miłości to raczej nie wiele wie?


Uczę się zaufania do Boga, uczę się dostrzegać własną wartosc. Pomału zaczynam dostrzegać, że nie tylko w parze z mężem coś znacze, ale że w pojedynkę rowniez. Także moja praca nad samą sobą posuwa się do przodu. Co prawda pomału, ale się posuwa. Martwi mnie jednak że jednocześnie nasze małżeństwo umiera, że stajemy się sobie coraz bardziej obcy. Niestety nie mam obecnie pomysłu jak pogodzić prace nad sobą z walką o.malzenstwo. każda próba rozmowy z mężem, każda próba naklonienia go do podjęcia starań o ratowanie naszego małżeństwa powoduje że robię znów krok w tył, bo zawsze słyszę to samo - że się nie zmienie, ze ja mu szczęścia nie dam itp. Stąd też moja obecna postawa. Myslalam, że.może jak mu dam czas, jak nie będę pytać, stawiać granic... Ale kryzys tylko się poglebia
 
 
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 22:55   

anuszka2011 napisał/a:
balwanek1 napisał/a:
to wówczas musieli by w tv ogłosić stan krajowej epidemii.


I pewnie za kilka lat tak będzie :-D

A ja już wiem, gdzie to przeczytałam. Nigdzie indziej jak właśnie na naszym forum w Kąciku prawnym:
"Rozwód cywilny jako grzech zgorszenia (*) niezależnie od motywacji rozwodzących się sprzyja pladze rozwodów. Rozwód jak każde zło jest zaraźliwy. Badania szwedzkich (w Szwecji najwyższy na świecie odsetek rozwodów - 70%) socjologów wykazały, że rozwody są zaraźliwe. Jeśli rozwodzi się ktoś z zakładu pracy, jest 5 razy bardziej prawdopodobne, że współpracownicy podążą tą samą ścieżką." (http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=1579, autor: użytkownik Andrzej).

Anuszka zło nie może być zarażliwe(to nie infekcja) zło albo przyjmujemy albo odrzucamy.
A to że postępujemy jak inni...no cóż
prosta odpowiedz:
chodzi o odczucia i przekonania...
gdy jest to w nas sprzeczne ciągniemy do grupy Sychar i temu podobnych....gdy jest to w nas zgodne ciągniemy do grup rozwodników,wolnych,niezależnych....
taka jest prawda....
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-18, 08:16   

balwanek1 napisał/a:
gdy jest to w nas sprzeczne ciągniemy do grupy Sychar i temu podobnych....gdy jest to w nas zgodne ciągniemy do grup rozwodników,wolnych,niezależnych....
taka jest prawda....


balwanek1 pewnie masz rację.
Ja jestem bardzo mile zaskoczona i bardzo się cieszę, że taka grupa jak Sychar istnieje i że jest tyle osób, które wyznają takie wartości i są wierne złożonej przysiędze małżeńskiej bez względu na wybory i postępowanie drugiej strony. W dzisiejszych czasach to jest coś na wagę złota.
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-29, 23:34   

Cytat:
. Martwi mnie jednak że jednocześnie nasze małżeństwo umiera, że stajemy się sobie coraz bardziej obcy. Niestety nie mam obecnie pomysłu jak pogodzić prace nad sobą z walką o.malzenstwo


Bo na początku kiedy jest już ostry kryzys tego pogodzić się nie da. Zajmij się sobą.
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-30, 14:50   

Witaj Anuszko

Mam wrażenie, że to tylko kwestia czasu jak się okaże, że twój mąż ma juz zamiennik na Twoje miejsce.
Takie nagłe zmiany zachowania, stosunku do współmałżonka, manifestacje niezależności, odcięcie się, znikanie nie wiadomo gdzie...to niestety jest bardzo typowe.
Myślę, że stoi za tym jakaś pani.

Póki tak jest nic do twojego męża nie będzie docierać. A Ty będziesz go coraz mniej poznawać.
Obcy facet...obojętny i przykry.

Z tym wywalaniem z domu, to bym uważała. Bo faktycznie to możne być definitywny koniec.
Choć z drugiej strony jest jakiś powód, że ona sam się nie wyprowadza.
Moze jego panienka nie ma wolnej własnej chaty?
A może jest tak jak mówi grzegorz.

Na tym etapie kryzysu niewiele możesz zrobić.
Mozesz zadbać o siebie i chyba to robisz.
I trwać.
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-30, 16:14   

Też tak uważam że ma na moje miejsce zamiennik. On się zarzeka, że nikogo nie ma i że długo nie będzie bo on musi od związków odpocząć, ale jak dla mnie to totalna ściema.
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-30, 22:09   

lustro napisał/a:
Mam wrażenie, że to tylko kwestia czasu jak się okaże, że twój mąż ma juz zamiennik na Twoje miejsce

Niekoniecznie.
wydaje mi się drogie Panie, że często nie doceniacie swoich umiejętności,
skutecznego obrzydzenia swoim mężom jakichkolwiek bliższych kontaktów z płcią piękną w przyszłości :)

Vice versa chyba również.
Ale z obserwacji wnioskuję, że w tym względzie skuteczność mężów jest jednak niższa, albo
.....odporność Pań jest większa. :mrgreen:
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-31, 10:30   

GregAN napisał/a:
lustro napisał/a:
Mam wrażenie, że to tylko kwestia czasu jak się okaże, że twój mąż ma juz zamiennik na Twoje miejsce

Niekoniecznie.
wydaje mi się drogie Panie, że często nie doceniacie swoich umiejętności,
skutecznego obrzydzenia swoim mężom jakichkolwiek bliższych kontaktów z płcią piękną w przyszłości :)

Vice versa chyba również.
Ale z obserwacji wnioskuję, że w tym względzie skuteczność mężów jest jednak niższa, albo
.....odporność Pań jest większa. :mrgreen:



Kiedyś Jacek pisał o "bezwładności uczuć" u kobiet.
Moja mama oburzona powiedziała - nie bezwładność tylko stałość ( :mrgreen: już widzę oburzenie panów...)
Zwał jak zwał...kobiecie na ogół trzeba bardzo wiele, żeby zmieniła podejście.
Ale jakie to ma znaczenie w tym przypadku?

GregAN
dobrze wiesz, że na ogół za takimi zmianami zachowań stoi ... kowalska lub kowalski
I nawet jak ktoś się zapiera, że nie...to prawda wychodzi na jaw i mit "biednego misia" upada
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-31, 10:51   

lustro napisał/a:
GregAN
dobrze wiesz, że na ogół za takimi zmianami zachowań stoi ... kowalska lub kowalski
I nawet jak ktoś się zapiera, że nie...to prawda wychodzi na jaw i mit "biednego misia" upada

często jest jak piszesz.
Ale uwierz, ze często facet po doświadczeniach małżeńskich, prostu ma dość wszelkich związków z kobietami.
Przeżywać "to samo, tylko inną ?"
- po co ?? :shock:
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-31, 12:04   

GregAN napisał/a:
lustro napisał/a:
GregAN
dobrze wiesz, że na ogół za takimi zmianami zachowań stoi ... kowalska lub kowalski
I nawet jak ktoś się zapiera, że nie...to prawda wychodzi na jaw i mit "biednego misia" upada

często jest jak piszesz.
Ale uwierz, ze często facet po doświadczeniach małżeńskich, prostu ma dość wszelkich związków z kobietami.
Przeżywać "to samo, tylko inną ?"
- po co ?? :shock:


Ale kobiety mają podobnie.
I mam wrażenie, że częściej kobiety wybierają samotność po traumie małżeństwa niż mężczyźni.
Przynajmniej ja mam takie doświadczenia.

Co oczywiście nic nie zmienia w temacie wątku.
Bo moze być jak rzadko, ale na ogól jest jak często ;-)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4