Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy wolno mi się zgodzić na rozwód?
Autor Wiadomość
sanolia
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 18:29   

Witajcie :)
Anuszko, pisałaś, że mąż nie tłumaczy Ci się, a Ty nie pytasz. Wiesz, ja myślę, że warto postawić granice. To nadal jest Twój mąż, a nie kawaler, który robi co chce. Nie jesteś ciekawa reakcji męża, kiedy mu oznajmisz, że dopóki jest Twoim mężem, i mieszkacie razem, to nie życzysz sobie takiego, czy innego zachowania ? Nie pytając go o nic, dajesz mu ciche przyzwolenie na to, co robi.
Wiesz, mi tutaj poradzono napisać list, skoro mamy problem z komunikacją. Tak zrobiłam. Napisałam kilka zdań, w których jasno określiłam co jest dla mnie nie do przyjęcia i jak się czułam w pewnej sytuacji. List włozyłam mężowi do laptopa i wyszłam z domu. Kiedy wróciłam mąż czekał przed domem, przeprosił, przytulił. A w domu w laptopie leżał kwiatek :)
Myślę, że wiele problemów wynika z braku komunikacji w związku. Nie potrafimy, a może nie chcemy ze sobą rozmawiać. Jeszcze trzy lata temu pewnie też byłoby mi obojętne, gdzie i z kim spędza czas mój mąż. Dziś jest inaczej. Dziś uczę się stawiać granice . Co nie oznacza, że mi to wychodzi :)
A co do epidemii rozwodów, to coś w tym jest... trzy lata temu taka epidemia szalała na mojej ulicy ;)
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 19:23   

sanolia napisał/a:
Nie jesteś ciekawa reakcji męża, kiedy mu oznajmisz, że dopóki jest Twoim mężem, i mieszkacie razem, to nie życzysz sobie takiego, czy innego zachowania ?


Sanolio od tego właśnie zaczęłam jak rozpoczął się nasz kryzys - od stawiania mężowi granic. Skutek? Hmmmm...... złość a wręcz agresja ze strony męża, że mu w ogóle śmiem jakiekolwiek granice stawiać. Na moje słowa: "nie jesteś stanu wolnego, jesteś moim mężem a ja twoją żoną i nie możesz się w taki sposób zachowywać" odpowiadał "to już tylko kwestia czasu" lub "skończyły się czasy kiedy liczyłem się z twoim zdaniem".

W ogóle to mój mąż jest bardzo ciekawym przypadkiem człowieka, który z dnia na dzień zmienił się o 360 stopni. Nie mam obecnie żadnego wpływu na jego zachowanie i nie wiem jak się zachowywać w tej sytuacji. Nie pomogły prośby, nie pomogła stanowczość, nie pomagał płacz. Zupełnie nic. Mojego męża irytuje moja obecność i to jak otwieram buzię żeby cokolwiek do niego powiedzieć. Sytuacja beznadziejna :cry:
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 19:31   

anuszka2011 napisał/a:
zmienił się o 360 stopni

:shock:
Mnie uczyli w szkole, że zmiana o 360° to brak zmiany.
Dla mnie duża zmiana to zmiana o 180°, bo kompletne odwrócenie w drugą stronę.
Chyba o to chodziło? ;-)
 
 
sanolia
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 19:32   

A może trzeba mu zamknąć drzwi przed nosem ? Nie wpuścić do domu. Ja swojego spakowałam w 5 worków na śmieci i dałam mu minutę na zabranie tych worków pod groźbą, że to, czego nie zabierze wyląduje na śmietniku. W domu - jego domu, nie została ani jedna rzecz należąca do niego.
Kochanka miała malutkie mieszkanko i jeszcze mniejszą szafę, także opuszczając jej dom po pół roku, mąż wrócił spakowany w dwa worki :mrgreen:
A tak poważnie, to czy zrobiłoby na Twoim mężu wrażenie takie ostre posunięcie ? :)
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 19:33   

Jacek-sychar napisał/a:
Mnie uczyli w szkole, że zmiana o 360° to brak zmiany.
Dla mnie duża zmiana to zmiana o 180°, bo kompletne odwrócenie w drugą stronę.
Chyba o to chodziło?


Ehhhh ta matematyka :-D
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 19:35   

sanolia napisał/a:
A tak poważnie, to czy zrobiłoby na Twoim mężu wrażenie takie ostre posunięcie ? :)


Wyprowadziłby się z radością (twierdzi, że już się tego nie może doczekać), a jego urażona duma i "honor" nie pozwoliłyby mu już nigdy wrócić.
 
 
sanolia
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 20:18   

Wyprowadziłby się z radością ? To dlaczego tego nie robi, skoro tak mu źle, a Ty taka niedobra ?
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 20:35   

sanolia napisał/a:
Wyprowadziłby się z radością ? To dlaczego tego nie robi, skoro tak mu źle, a Ty taka niedobra ?


Sanolia

Każda sytuacja jest indywidualna, zatem nie ma uniwersalnych rad.
Oczywiście nie zachęcam do bierności, bo to droga do nikąd, ale wyrzucając mężowi rzeczy za drzwi trzeba być świadomym tego, że to może być koniec związku.
Być może Twój mąż miła chwilowe "zaćmienie" lub jak kto woli "zauroczenie", ale inni faceci tylko czekają aby to właśnie żona wyrzuciła ich z domu, a oni czmychną do kochanki.
Dlaczego sami nie odejdą? Ano dlatego, że lepiej powiedzieć rodzinie, znajomym...."mieliśmy kryzys i żona mnie wywaliła" niż "zostawiłem żonę".
Z drugiej strony...udawanie że nic sie nie dzieje i przemykanie oczu na podwójne życie meża to też fatalne rozwiązanie, podyktowane albo strachem, albo konformizmem
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 20:39   

sanolia napisał/a:
Wyprowadziłby się z radością ? To dlaczego tego nie robi, skoro tak mu źle, a Ty taka niedobra ?


Hmmmmm.............. z powodu swej wspaniałomyślności, gdyż ja nie poradziłabym sobie sama z utrzymaniem mieszkania, z opłatami (podjęłam dalsza edukację zawodową i nie pracuję na pełen etat). Twierdzi, że pozwoli mi spokojnie dokończyć to co zaczęłam, a że do końca pozostał mi niecały rok to jakoś to wytrzyma. Ja mu na to ze nie chcę jego litości i aby tylko z tego powodu był ze mną, że jakoś dam radę, zacisnę pasa, a z reszt a zawsze mogę liczyć na rodziców jakbym już faktycznie nie dawała rady. Na to on, że musiałabym bardzo skromnie żyć itp. i że on poczeka.
Ale co bardzo ciekawe kiedyś na moje pytanie czy ma kogoś odpowiedział: "gdybym miał już by mnie tu nie było". Na co ja mu mówię: "hej! coś mi się tu nie zgadza. Twierdziłeś przed chwilą, ze nie odejdziesz dopóki nie ukończę edukacji, a teraz mówisz, ze gdybyś miał kogoś to by cię już tu nie było. " Co odpowiedział? "Gdybym miał inną kobietę to nie patrzyłbym na ciebie i twoją edukację". Ot ci taka wspaniałomyśność. Raczej wygoda.
 
 
sanolia
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 20:50   

Ha, czyli jakieś sumienie jeszcze ma :-D
Ale przecież może się wyprowadzić i dawać Ci kasę na życie, ot takie alimenty z czystego serca. :mrgreen: Coś mitu nie gra :roll: Czy tylko mi ?
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 20:54   

grzegorz_ napisał/a:
Dlaczego sami nie odejdą? Ano dlatego, że lepiej powiedzieć rodzinie, znajomym...."mieliśmy kryzys i żona mnie wywaliła" niż "zostawiłem żonę".


Bardzo prawdopodobne w przypadku mojego męża.

grzegorz_ napisał/a:
Z drugiej strony...udawanie że nic sie nie dzieje i przemykanie oczu na podwójne życie meża to też fatalne rozwiązanie, podyktowane albo strachem, albo konformizmem


Grzegorz myślę, że wybiórczo przeczytałeś moje posty i stąd Twoje wnioski, że moje zachowania podyktowane są strachem lub konformizmem. Nigdy nie udawałam, że nic się nie dzieje i nie przymykam oczu na to co robi mój mąż. Po prostu ja już nie mam pomysłu, bo próbowałam wszelkich sposobów, a skutek żaden. Ostatnio dowiedziałam się od teściowej, że mój mąż w rozmowie z nią na temat tego co dalej z naszym małżeństwem powiedział, że czuje jakby mieszkał pod jednym dachem z obcą kobietą. Dla niego jestem tylko współlokatorką.

Jeśli masz jakieś rady lub doświadczenia w tej kwestii to podziel się. Ja chętnie skorzystam z rad mądrzejszych i bardziej doświadczonych.
 
 
sanolia
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 20:55   

Grzegorz,w takich sytuacjach nie ma dobrego wyjścia. Mieszkanie razem i patrzenie na poczynania męża - źle, wyrzucenie za drzwi, tak jak mówisz, może okazać się zrobieniem mu dobrze- czyli też źle. Z mojej strony tonie są rady, mam nadzieję, że Anuszka sama znajdzie dobre wyjście z tej sytuacji. Ja jedynie dociekam szczegółów i odnoszę się do moich doświadczeń. Jestem ostatnią osobą tutaj do dawania rad ;-)
 
 
anuszka2011
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 21:09   

sanolia napisał/a:
Coś mitu nie gra Czy tylko mi ?


W zachowaniu i słowach mojego męża nie gra wiele rzeczy. Wcześniej wszystko to co mówił i robił analizowałam, rozkładałam na czynniki pierwsze i za każdym razem dochodziłam do wniosku, ze same sprzeczności tu są, ze nic nie gra, ze jedno z drugim się wyklucza. Dlatego obecnie przestałam analizować, zastanawiać się bo czułam, że zaczynam wariować.

sanolia napisał/a:
Z mojej strony tonie są rady, mam nadzieję, że Anuszka sama znajdzie dobre wyjście z tej sytuacji.


Czy z tej sytuacji może być dobre wyjście? Ja czuję się już bezsilna Sanolio.
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-05-17, 21:20   

Anuszko bardzo ci współczuję tej trudnej sytuacji. Rzeczywiście nie jest łatwo wybrać najlepsze rozwiązanie. Kiedy ja jestem w sytuacji, kiedy nie wiem jak postąpić idę przed Najświętszy Sakrament i siedzę tam tak długo, aż się wyżalę i uspokoję. Potem wsłuchuję się w to co Bóg ma mi do powiedzenia, czytam Słowo Boże. I staram się trzymać decyzji, którą tam podejmę. Według mnie twoja reakcja jest konieczna, bo coraz bardziej się ranicie. Jesteście już chyba tylko krok od nienawiści?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4