Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Wracamy do puntu wyjścia
Autor Wiadomość
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-28, 19:32   

sanolia napisał/a:
mąż i syn zrobili to, co zrobili z miłości do mnie, bo dzięki temu mam o co walczyć i wreszcie żyć, a nie wegetować z dnia na dzień. Dali mi powód do życia.

noo, coś w tym jest...
Jak złodziej Cie okradnie, to z miłości do Ciebie,
żebyś nie osiadła na laurach, tylko zwiększyła tempo pracy i cieszyła się, z tego jak dochodzisz do wszystkiego z powrotem,
żebyś znowu cieszyła się, że gonisz króliczka...

Jak to można ponaginać rzeczywistość,
i z kata zrobić zbawcę.... :-(
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-28, 21:37   

Sanolia i mój mąż wrócił do mnie po burzliwym rozstaniu. Rozumiem cię w niektórych kwestiach, bo wiem, jak trudno jest pielęgnować na co dzień małżeństwo zwłaszcza z osobą, która jest na zupełnie innym poziomie dojrzałości. Mój mąż w wielu zachowaniach przypomina twojego, choć muszę przyznać, że Pan Bóg bardzo go przemienia i pomaga stawać się dorosłym człowiekiem. I choć po prawie dwóch latach od naszego pojednania mój mąż to rzeczywiście dużo dojrzalszy mężczyzna, to jest jeszcze wiele kwestii, w których zachowuje się jak nastolatek, czasem trudno nam się porozumieć i oboje zachowujemy się niedojrzale, a nawet egoistycznie. Chciałam ci jednak zwrócić uwagę na jedną sprawę, która brzmi dla mnie niepokojąco w tym co napisałaś. Nie rozumiem dlaczego twój mąż stawiał warunki, kiedy chciał wrócić do domu??? Przecież to on dopuścił się zdrady? Nie ma dla tego faktu żadnego usprawiedliwienia. Owszem pewnie oboje popełniliście błędy w małżeństwie, które doprowadziły do kryzysu, ale zdrada jest tylko i wyłącznie decyzją i błędem twojego męża. Sanolia przyjrzyj się dokładniej sobie, dlaczego tak naprawdę przyjęłaś męża? Nie jestem zwolennikiem teorii, że mąż musi wrócić nawrócony i ukorzony, jednak przyjęcie męża kiedy ma on jeszcze czelność stawiać warunki poddałabym głębszemu rozeznaniu.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-28, 22:49   

piszesz sanolio,
Cytat:
uświadamiam sobie, że wcale nie przerobiłam w sobie odejścia męża. Stłumiłam w sobie uczucia, żeby tylko wrócił. Wykorzystałam sytuację ze strachu, że będę sama.
A może wierzyłam, że jestem w stanie wziąć to na klatę

Zrobiłaś to, co na tamten czas wydawało Ci się najsłuszniejsze. Teraz już wiesz, że samej siebie oszukać się nie da, a taką podświadomą próbą było przystanie na mężowskie warunki.
Poza tym, czytam że jesteś głównie sama i samotna z problemem dotyczącym Waszego syna.
Mąż z racji charakteru pracy jaką wykonuje większość czasu jest nieobecny a kiedy fizycznie przybywa to mentalnie zwykle jest gdzieś indziej. Wobec tego przytłoczenie sytuacją jakie czujesz jest całkowicie uzasadnione.

Wspominasz o swojej depresji którą przeszłaś. Czy w czasie choroby korzystałaś tylko z farmakologii?
Czy też miałaś równolegle jakieś wsparcie psychologiczne?

Sanolio, o jakiej Twojej wegetacji oraz powodzie do życia który miałaś dostać od męża i syna, wspomina wg Ciebie terapeutka? Wiesz co miała na myśli?
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-29, 06:58   

Cytat:
nawet na moment nie spuściła ze mnie wzroku i uśmiechała się. Ja też mówiłam spokojnie i uznałam za stosowne odwzajemnić uśmiech, co skwitowała, że widzi, że się cieszę z całej sytuacji, bo się uśmiecham. Potem wyciągnęła tezę, że mąż i syn zrobili to, co zrobili z miłości do mnie, bo dzięki temu mam o co walczyć i wreszcie żyć, a nie wegetować z dnia na dzień. Dali mi powód do życia

Sanolia, bardzio new-age'owsko ta pani brzmi, dobrze że do niej już nie poszłaś.
 
 
sanolia
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-29, 18:45   

kenya napisał/a:
piszesz sanolio,


Wspominasz o swojej depresji którą przeszłaś. Czy w czasie choroby korzystałaś tylko z farmakologii?
Czy też miałaś równolegle jakieś wsparcie psychologiczne?

Sanolio, o jakiej Twojej wegetacji oraz powodzie do życia który miałaś dostać od męża i syna, wspomina wg Ciebie terapeutka? Wiesz co miała na myśli?


Kenya, brałam leki, nie korzystałam z terapii.
Dla pani psycholog wegetacja było dotychczasowe moje zycie- jak w zegarku, pobudka, toaleta, praca, zakupy, dom, sen. Odejście męża i problemy z synem, notabene problemy z synem od 12 lat, a nie od odejścia męża, uruchomiły podobno w moim życiu motor do działania. Nagle musiałam zatroszczyć się o powrót męża ( odczułam, że gdyby mój mąż nie odszedł, to ja bym nie żyła naprawdę tylko wegetowała), zrobić jakieś kroki,wyjść z domu, poszukać pomocy, zatroszczyć się o syna( jakbym tego nie robiła od lat). Uwierz mi, że sposób mówienia tej pani i sposób patrzenia na mnie i ten uśmiech, który zapamiętam do końca życia wyleczyły mnie z psychologów na zawsze. Ja to odebrałam tak, dzięki zdradzie męża i uzależnieniom syna, żyję, inaczej umarłabym nie wiedząc nic o prawdziwym życiu, problemach, świecie.
Jakiś czas później oglądałam rozmowy w toku, gdzie ta pani konsultowała jakiś przypadek związku i mówiła od czapy, wogóle inaczej rozumiałam problem tych ludzi, niż oceniła psycholog. Też uderzyła w kobietę i doszukiwała się w niej winy. Czasem jednak jestem ciekawa, jak potoczyłyby się kolejne spotkania, do czego byśmy doszły, ale względy finansowe wówczas odgrywały większą rolę i za takie mądrości płacić nie chciałam.
 
 
sanolia
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-29, 18:51   

Ania65 napisał/a:
Chciałam ci jednak zwrócić uwagę na jedną sprawę, która brzmi dla mnie niepokojąco w tym co napisałaś. Nie rozumiem dlaczego twój mąż stawiał warunki, kiedy chciał wrócić do domu??? Przecież to on dopuścił się zdrady? Nie ma dla tego faktu żadnego usprawiedliwienia. Owszem pewnie oboje popełniliście błędy w małżeństwie, które doprowadziły do kryzysu, ale zdrada jest tylko i wyłącznie decyzją i błędem twojego męża. Sanolia przyjrzyj się dokładniej sobie, dlaczego tak naprawdę przyjęłaś męża? Nie jestem zwolennikiem teorii, że mąż musi wrócić nawrócony i ukorzony, jednak przyjęcie męża kiedy ma on jeszcze czelność stawiać warunki poddałabym głębszemu rozeznaniu.


Aniu, ja tak bardzo chciałam powrotu męża, że jak pojawiła się taka szansa, to skorzystałam z niej. Zaproponowałam mu powrót do domu i naprawienie małżeństwa. On mnie zapytał, czy nie będę się na nim mścić, roztrząsać tego, wracać do tego tematu . Zgodziłam się żeby nie zmienił zdania. Bałam się, że jak nie zgodzę się na to, to on nie wróci. Dopiero po po jego powrocie, po kilku tygodniach dostałam od tej kobiety informację, że to ona go zostawiła, bo za często mówił o dzieciach. Nie żałuję decyzji o jego powrocie, ale dopiero teraz po dwóch latach wychodzą pewne sprawy. To, że mając tak mało czasu dla nas, szuka okazji do spędzania go z kimś innym.
 
 
sanolia
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-29, 18:53   

Nirwanna napisał/a:

Sanolia, bardzio new-age'owsko ta pani brzmi, dobrze że do niej już nie poszłaś.

Nirwanna, ja do tej pory odczuwam, jakby ta kobieta była nawiedzona. Była z 10 lat młodsza ode mnie, miała przenikliwe spojrzenie i ironiczny uśmiech, a spotkanie zaczęła od kilkunastominutowego wykładu o swoim wykształceniu i wyższości nad psychologami.
 
 
sanolia
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-29, 18:59   

GregAN napisał/a:
sanolia napisał/a:
mąż i syn zrobili to, co zrobili z miłości do mnie, bo dzięki temu mam o co walczyć i wreszcie żyć, a nie wegetować z dnia na dzień. Dali mi powód do życia.

noo, coś w tym jest...
Jak złodziej Cie okradnie, to z miłości do Ciebie,
żebyś nie osiadła na laurach, tylko zwiększyła tempo pracy i cieszyła się, z tego jak dochodzisz do wszystkiego z powrotem,
żebyś znowu cieszyła się, że gonisz króliczka...

Jak to można ponaginać rzeczywistość,
i z kata zrobić zbawcę.... :-(

GregAn, ja też myślę, że coś w tym jest i im częściej o tym myślę, to uświadamiam sobie, że obie sytuacje, odejście męża i problemy z synem, pomogły mi zrozumieć pewne kwestie naszego życia. Ale może nie aż tak drastycznie ;-) Dziękuję Bogu, że nie wysłuchał mnie od razu i nie opamiętał męża, tylko dał mi te pół roku na zrozumienie moich błędów. Gdyby mąż wtedy nie odszedł, dziś mogłoby już nie być co zbierać. Nie mniej jednak z miłości do kogoś, robi sie nieco fajniejsze rzeczy niż te, których dopuścili się mąż i syn.
 
 
sanolia
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-29, 19:09   

Przepraszam wszystkich, że tak na raty piszę, ale nie potrafię w jednym poście umieścić cytatów z kilku różnych postów. :oops:
Ja doskonale znam swoje wady i powód odejścia męża. Jednak ja odkąd wrócił, staram się nie popełniać moich błędów. On tak rzadko jest, że daję radę. :mrgreen: Problem w tym, że to mąż szuka wrażeń, nie chce iść na terapię, nie chce sytuacji wyprostować. I jeszcze ma do mnie pretensje , że ja się czepiam.
A czy żona nie ma prawa się czepiać, gdy mąż zdrajca spędza niedzielę z koleżanką zamiast z żoną i dziećmi ? Mąż uważa , że to nie powód do robienia afery, skoro koleżanki mąż nie miał nic przeciwko. Ale czy mnie ktoś o to pytał? Idziemy do znajomych, RAZEM, ale jak ja wychodzę, bo wypada juz iść, to mąż zostaje. Umawiamy się na piwo, kończy się 10- ma. Spędzamy razem 6 dni w miesiącu, zazwyczaj w środku tygodnia, rzadko w weekendy. Czy naprawdę ja się czepiam, jeśli chcę spędzić ten czas rodzinnie ?
Dlatego tu wróciłam, chcę mieć szczęśliwe małżeństwo, nie chcę odejścia męża, sama do żadnej poradni i na żadną terapie nie pójdę, a mąż ... nawet nie ma szansy żeby się zgodził. Zapisałam sie na 12 kroków przez internet, ewentualnie jak będzie w moim ognisku sycharowskim, to skorzystam. Tyle jestem w stanie zrobić.
Czy według Was mam na to szansę, czy może nie zawracać sobie i Wam głowy i nie marnować czasu?
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-29, 23:30   

sanolia napisał/a:
chcę mieć szczęśliwe małżeństwo, nie chcę odejścia męża,
sama do żadnej poradni i na żadną terapie nie pójdę, a mąż ... nawet nie ma szansy żeby się zgodził. Zapisałam sie na 12 kroków przez internet, ewentualnie jak będzie w moim ognisku sycharowskim, to skorzystam. Tyle jestem w stanie zrobić.


sanolio, dobrze że zapisałaś się na 12 kroków.

Zastanawia mnie jednak Twoja niechęć do terapii. Rozumiem, że miałaś złe doświadczenie z ową panią psycholog, ale to było raptem 1 spotkanie. Jakim to sposobem mogło jedno niefortunne spotkanie sprawić, że deklarujesz: "sama do żadnej poradni i na żadną terapie nie pójdę"?
Poza tym, ta właśnie pani nie jest jedynym dostępnym psychologiem.
A mąż, dlaczego on miałby chcieć siebie naprawiać jeśli Ty nie chcesz podjąć się takiej próby?
Nie mogę się nie zapytać: czego tak naprawdę się obawiasz?

Jesteś po przebytym incydencie depresyjnym, "zaleczonym" z użyciem tylko farmakologii - co jest bardzo ograniczonym działaniem, nie boję się użyć słowa - doraźnym.
Mało tego, masz męża, który wrócił do domu, stawiając Tobie warunki, lecz przyzwyczajeń swoich nie zmienił. Wygląda na to, że wszystko idzie starymi, utartymi schematami...jak dawniej.
Na dodatek, macie poważne problemy z synem a to właściwie spada na Ciebie z uwagi na niefrasobliwy charakter męża.
Wobec tego, zapytam Cię sanolio, jak chcesz sobie z tym poradzić bez profesjonalnego wsparcia?
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-30, 08:24   

Sanolio jesteś niewątpliwie w trudnej sytuacji. Twój mąż absolutnie nie poczuwa się do pracy nad sobą i co gorsza nie uświadamia sobie tego że poprzednie trudności wynikały w dużej mierze z jego podejścia do życia. A co w tym najgorsze zupełnie nie widzi że cię rani. Sanolio zachęcam cię do poświęcenia dłuższej chwili na rozeznanie tej sytuacji. Pytaj Boga jaka jest Jego wola, czytaj Biblię i wsłuchuj się w nią. Pytaj też szczerze siebie czego chcesz?I nie bój się mówić o swoich potrzebach i o tym co ci się nie podoba mężowi, duszenie w sobie to nie jest dobra metoda na dobre małżeństwo. Oczywiście warto robić to kiedy jesteś na to przygotowana i względnie spokojna, a nie w sytuacji ogniowej, kiedy trudno panować nad emocjami. Niestety mam wrażenie że kompletnie nie dbasz o swoje potrzeby, trzesiesz się nad mężem i synem, a ciebie nie ma. Dobrze że zapisałaś się na kroki, ale podobnie jak kenya zachęcam do poszukania sprawdzonego terapeuty, który pomoże ci poukładać swoje życie i wypracować zdrową hierarchię wartości.
 
 
sanolia
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-30, 15:43   

Kenya , Ania, czy naprawdę psycholog jest nieunikniony? Rozumiem, że gdybyśmy razem z mężem mieli do niego chodzić. Mój mąż nawet na terapię rodzinną w celu pomocy synowi, się nie zgodził. A dla mnie mówienie obcemu człowiekowi o problemach i to tylko z mojej perspektywy, nie ma sensu.0rzez 12 lat pracowałam z kilkunastoma psyvhologami, psychiatrami. pedagogami i terapeutami i zupełnie nic to nie dało. Stąd moja niechęć do kolejnego szukania, otwierania się i wydawania pieniędzy na to.
A mężowi mówię, co mi się nie podoba i czego sobie nie życzę. Ale to tylko moje słowa, które on traktuje jako czepianie się i szukanie powodu do kłótni. On nawet jak wie, że powinien mnie przeprosić, to mi na FB emotikony wysyła. Jak ja mam z nim rozmawiać. Mam mu Sms pisać albo na czacie?
Dlatego poszukuję pomocy i wierzę, że przy dobrych chęciach i wskazówkami, materiałami dam radę sama. Kiedyś nie było psychologów, terapii i ludzie żyli. Jeśli uważacie, że nie podolam bez psychologa i terapii, to też rozumiem.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-04-30, 17:01   

Sanolio, pw. :-)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4