Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
ciagła huśtawka
Autor Wiadomość
annam
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 11:20   ciagła huśtawka

Witam, jestem zoną od 15 lat. Mamy trójkę dzieci. Życie z moim mężem to ciągła huśtawka. Dni i tygodnie milczenia z jego strony. Jestem wtedy pozostawiana sama sobie. Nie interesują go ani dzieci ani dom, ani moje choroby ani rzeczy typu wypadek samochodowy. Nie odbiera telefonu ani nie odpowiada na smsa typu miałam wypadek potrzebuję pomocy. Przeszliśmy oboje seminarium odrodzenia duchowego. Ale mąż raz chodzi do kościoła a potem przez kilka tygodni nie chodzi. Ja jestem strzępkiem nerwów. Jak mam się odnaleźć w tym naszym życiu. Dzieci zaczynają funkcjonować tak jak nasz dom. Ja mam coraz częściej problemy ze zdrowiem, pomimo dobrych wyników. Co mogę zrobić? Rozmowy nie ma, wszystkiemu jestem winna ja, najczęściej słyszę, że mam się puknąć w ten pusty łeb. O reelekcjach nie chce słyszeć, ja mogę jechać, ale mam zabierać ze sobą dzieci. Jak się dowiaduję, że mąż chce milczeć - zabiera pościel i ostentacyjnie idzie spać do innego pokoju. Proszę o pomoc
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 11:49   

Witaj Annam na naszym forum

Smutne są takie opowieści: "mąż mnie nie rozumie", "żona nie chce mnie znać". Co się dzieje z tą naszą pierwotna miłością, z którą szliśmy do ołtarza?
Kiedyś mój znajomy ksiądz powiedział, że małżeństwo ma trzy cele: miłość, prokreacja i przyjaźń.
Jak często, gdy wypali się miłość (jako uczucie), lub gdy wydaje się nam, że to uczucie się wypaliło, zapominamy o dalszych krokach w rozwoju naszego małżeństwa. Jak bardzo niszczymy nasze dzieci, które muszą żyć w "zimnej emocjonalnie" rodzinie. Jak one wtedy mają naładować swoje akumulatory miłości? Czym je mają naładować? I jak my, traktując siebie jak powietrze, mamy dojrzeć do prawdziwej przyjaźni? Widzicie czasami takie starsze małżeństwa, jak razem sobie spacerują? Jak oni pięknie dojrzeli do przyjaźni, bo bycia razem we dwoje.

Annam
Patrząc po męsku wydaje mi się, że Twojego męża coś gryzie. Może nadmiar obowiązków z pracy, których nie może unieść i w ten sposób je odreagowuje? Wiem, że Tobie, jako kobiecie, bardzo potrzeba potwierdzenia jego miłości. Jaka jesteś dobra, gospodarna no i oczywiście piękna. Ja też za mało mówiłem tego żonie.
A może i Twój mąż też zniechęcił się może, bo ciągle słyszy narzekania? Kiedy go ostatni raz pochwaliłaś? Spróbuj zrobić sobie postanowienie, że codziennie go pochwalisz za coś. Spójrz na niego z podziwem, z tym wzrokiem, z którym patrzyłaś na niego te 15-16 lat temu. Może i on pod tym wzrokiem na nowo spojrzy na Ciebie tak jak kiedyś?

Oczywiście polecam wykłady, rekolekcje umieszczone na naszej stronie, książki, które sobie wzajemnie polecamy. Zapraszam również do naszych ognisk. Ich lista jest na górze głównej strony.

Przypominam też, że internet nie jest anonimowy. Pisząc staraj się nie podawać szczegółów, które mogłyby Was zidentyfikować.
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 12:45   

Annam, przytulam Cię wirtualnie. Przeszłam przez to samo. Staraj się dowiedzieć o co chodzi Twojemu mężowi i jaki jest powód, że się tak zachowuje. Dlaczego masz się "puknąć w ten pusty łeb"? I znajdź jakiś sposób i siły, żeby w tej sytuacji nie zwariować. Jeśli kochasz swojego męża i chcesz żeb wasze małżeństwo trwało, to musisz do niego dotrzeć. Czy masz koło siebie bliskie, życzliwe Ci osoby, które mogłyby Ci jakoś pomóc? Ja nie jestem ekspertem, bo moje małżeństwo się rozpadło, ale może jak Twój mąż zabiera pościel i wychodzi do innego pokoju, idź za nim i spytaj dlaczego to robi i co go gryzie. Powiedz, że go kochasz i boli Cię, że coś go trapi i chciałbyś, żebyście razem to rozwiązywali, niech przed Tobą nie ucieka, tylko powie co możecie zrobić, aby to wszystko zacząć naprawiać. Wiem, że miłość do takiego człowieka jest trudna i bolesna, ale dopóki jesteście razem, to wszystko jest do naprawienia. Nie poddawaj się kochana:-)
 
 
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 13:25   

JolantaElżbieta to wszystko slogany, jak gość ma problem to do niego nic nie dotrze
przerabiałam na własnej skórze to o czym pisze annam, niektóre zdania to wypisz wymaluj moje życie parę lat temu
mój mąż stosował przemoc emocjonalną - czyli właśnie nieodzywanie się, traktowanie mnie i dzieci jak powietrze, nie reagowanie na krzywdę jaka nam się działa, nie interesowanie się naszym życiem i problemami, wychodzenie z domu, wychodzenie z sypialni, ucieczki do teściowej
potem następował krótki czas "spokoju" i nagle nie wiadomo skąd powtarzało się to o czym napisałam, między to wplecione wyzwiska najgorszej maści pod moim adresem i dzieci (szczególnie synów), bicie chłopców itp.... itd....
wiele lat prosiłam, tłumaczyłam, zagłaskiwałam, pytałam czego potrzebuje, chodziłam na palcach, a wraz ze mną dzieci, nic nie pomogło, u mnie skończyło się to głęboką depresją i myślami samobójczymi, najgorsze, że nie uchroniłam dzieci przed tym chorym człowiekiem
na koniec zaserwował nam zdradę w pięknym stylu, wyprowadzkę, zerwanie kontaktów z dziećmi itd....
niektórym nie da się pomóc, bo sami nie chcą sobie pomóc - chyba podobnym człowiekiem jest mąż autorki wątku, oczywiście życzę jej żeby finał był stanowczo lepszy niż u mnie, ale przede wszystkim powinna ratować siebie i dzieci - za nie jest odpowiedzialna, a mąż jest niezależną jednostką, która może, ale wcale nie musi :-/
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 13:34   

katalotka72 napisał/a:
JolantaElżbieta to wszystko slogany, jak gość ma problem to do niego nic nie dotrze
przerabiałam na własnej skórze to o czym pisze annam, niektóre zdania to wypisz wymaluj moje życie parę lat temu
mój mąż stosował przemoc emocjonalną - czyli właśnie nieodzywanie się, traktowanie mnie i dzieci jak powietrze, nie reagowanie na krzywdę jaka nam się działa, nie interesowanie się naszym życiem i problemami, wychodzenie z domu, wychodzenie z sypialni, ucieczki do teściowej
potem następował krótki czas "spokoju" i nagle nie wiadomo skąd powtarzało się to o czym napisałam, między to wplecione wyzwiska najgorszej maści pod moim adresem i dzieci (szczególnie synów), bicie chłopców itp.... itd....
wiele lat prosiłam, tłumaczyłam, zagłaskiwałam, pytałam czego potrzebuje, chodziłam na palcach, a wraz ze mną dzieci, nic nie pomogło, u mnie skończyło się to głęboką depresją i myślami samobójczymi, najgorsze, że nie uchroniłam dzieci przed tym chorym człowiekiem
na koniec zaserwował nam zdradę w pięknym stylu, wyprowadzkę, zerwanie kontaktów z dziećmi itd....
niektórym nie da się pomóc, bo sami nie chcą sobie pomóc - chyba podobnym człowiekiem jest mąż autorki wątku, oczywiście życzę jej żeby finał był stanowczo lepszy niż u mnie, ale przede wszystkim powinna ratować siebie i dzieci - za nie jest odpowiedzialna, a mąż jest niezależną jednostką, która może, ale wcale nie musi :-/


Katolotka, tego czy mąż annam jest taki sam jak Twój nie wiemy. Oczywiście, że dziewczyna musi chronić i siebie i dzieci, ale jednak małżeństwo jest na dobre i na złe - u nich są złe chwile i moim zdaniem trzeba rozeznac o co chodzi.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 14:00   

Dziewczyno ratuj siebie, idź na terapię, Twój mąż jest skrajnie zaburzony i raczej Ty tego nie zmienisz.
To co możesz to nie dać zniszczyć siebie i dzieci- czyli doprowadzić do stabiizacji swoich emocji, niezleznie od humorów męża.
Jak?
Nie wiem.
Terapia, modlitwa, trzymanie się grupy, np Sycharu. Bóg Cię poprowadzi.
Może trzeba będzie się odseparować, bo zycie w takim układzie jest wielce niszczące dla dzieci, które prawdopodobnie powielą ten model.

Stanowczo podzielam zdanie Katalotki- zajmowanie się teraz dlaczego mąz tak się zachowuje, zabieganie o jego wyjaśnienia- to strata czasu i energii. Prawdopodobnie on sam tego nie wie, bo jest zaburzony i nie ma krytycznego wglądu w swoje zachowanie.

Zajmij się sobą i dziećmi.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 14:06   

JolantaElżbieta napisał/a:
Staraj się dowiedzieć o co chodzi Twojemu mężowi i jaki jest powód, że się tak zachowuje. Dlaczego masz się "puknąć w ten pusty łeb"? I znajdź jakiś sposób i siły, żeby w tej sytuacji nie zwariować. Jeśli kochasz swojego męża i chcesz żeb wasze małżeństwo trwało, to musisz do niego dotrzeć


moim zdaniem próba dotarcia do niego niczego nie zmieni
zajmowanie się jego zaburzonym zachowaniem, skupianie się na nim- to symptom uzależnienia swojej stabilności emocjonalnej od zachowań męża

uważam, że jedyną szansą na zmianę sytuacji jest wzmacnianie siebie, aby nie dać się manipulować i kręcić według chorych- moim zdaniem- zachowań męża

moderacja: poprawiono cytowanie
Ostatnio zmieniony przez 2016-03-20, 14:33, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 14:37   

Bety napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
Staraj się dowiedzieć o co chodzi Twojemu mężowi i jaki jest powód, że się tak zachowuje. Dlaczego masz się "puknąć w ten pusty łeb"? I znajdź jakiś sposób i siły, żeby w tej sytuacji nie zwariować. Jeśli kochasz swojego męża i chcesz żeb wasze małżeństwo trwało, to musisz do niego dotrzeć


moim zdaniem próba dotarcia do niego niczego nie zmieni
zajmowanie się jego zaburzonym zachowaniem, skupianie się na nim- to symptom uzależnienia swojej stabilności emocjonalnej od zachowań męża

uważam, że jedyną szansą na zmianę sytuacji jest wzmacnianie siebie, aby nie dać się manipulować i kręcić według chorych- moim zdaniem- zachowań męża

moderacja: poprawiono cytowanie


A mnie się wydaje, że posługiwanie się psychologicznymi schematami zanim rozpozna się sytuację jest szkodliwe. Wygląda na to, że tu sami zaburzeni mężowie i zaburzone żony. W sensie psychiatrycznym oczywiście, tylko że po drodze zatraca się trochę sens małżeństwa, wspieranie się, obopólność. Oczywiście każdy może sobie życ swoim życie, tylko, że na tym się nic nie zbuduje. :-/
 
 
annam
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 15:01   

Próbowałam się pytać, ale to nic nie daje. Wszystko to moja wina, tak twierdzi mąż. Mamy lepsze miesiące. Mamy, ale co z tego. Modliłam się i się modlę. Ile mogę czekać? Nie mam do nikogo pretensji za wygląd mojego życia. Męża wybrałam sobie sama. Jak reagować kiedy on tak się zachowuje? Nie mam wtedy siły na nic. Kiedyś się ostentacyjnie pakował, jak przestalam go prosić żeby został ignorowałam cale zdarzenia to zaczął się wyprowadzać do innego pokoju.
 
 
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 15:05   

Też mi się wydaje, że dociekanie dlaczego mąż się tak zachowuje nie ma już sensu.
Przecież annam już próbowała wielokrotnie rozmawiać z mężem na ten temat i nic to nie dało.
Dobrze radzi katolotka i Bety. Annom zajmij się sobą. To Ty musisz być silna, aby sobie z tą sytuacją poradzić, zostaw męża. Może jak zobaczy, że tak bardzo nie przejmujesz się jego fochami, to zacznie myśleć.
 
 
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 15:30   

JolantaElżbieta napisał/a:
Wygląda na to, że tu sami zaburzeni mężowie i zaburzone żony. W sensie psychiatrycznym oczywiście, tylko że po drodze zatraca się trochę sens małżeństwa, wspieranie się, obopólność.

no niestety to prawda, wszyscy jesteśmy zaburzeni z takich czy innych powodów, ważne jest to CO zrobimy ze swoimi zaburzeniami, nikt tu diagnoz psychiatrycznych nie stawia, bo nie ma takich uprawnień, ale gołym okiem widać, że pan mąż ma ogromny problem ze sobą i próbuje z żony robić przyczynę swoich niepowodzeń emocjonalnych
znam ten schemat doskonale, najgorzej dać się w to wkręcić co też uczyniłam :-?
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 15:35   

Dorota 6 napisał/a:
Też mi się wydaje, że dociekanie dlaczego mąż się tak zachowuje nie ma już sensu.
Przecież annam już próbowała wielokrotnie rozmawiać z mężem na ten temat i nic to nie dało.
Dobrze radzi katolotka i Bety. Annom zajmij się sobą. To Ty musisz być silna, aby sobie z tą sytuacją poradzić, zostaw męża. Może jak zobaczy, że tak bardzo nie przejmujesz się jego fochami, to zacznie myśleć.


A ja uważam, że to błąd. Słuchałam całe życie takich rad, wcielałam je w praktykę i one spowodowały, że całkowicie oddzieliliśmy się od siebie, mój mąż znalazł sobie kochankę, bo ja słuchałam porad o stwianiu granic, realizowaniu siebie, zostawieniu go w spokoju. Zostawiłam A potem on zostawił mnie, bo uznał, że nic nas nie lączy :-(
 
 
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 15:45   

JolantaElżbieta napisał/a:
Słuchałam całe życie takich rad, wcielałam je w praktykę i one spowodowały, że całkowicie oddzieliliśmy się od siebie, mój mąż znalazł sobie kochankę

a ja Jolu nie słuchałam, nie wcielałam w życie, nie żyłam swoim życiem, nie realizowałam marzeń, a mąż oddalił się od nas i znalazł sobie kochankę
czy nie wydaje Ci się, że w przypadku niektórych zaburzonych nic nie zadziała??
czy wyciągnąwszy wnioski nie jest lepszym wyjściem pomoc sobie zamiast skupianie się na mężu?? stanowcze lepsze wyjście i mniej krzywdzące zadbać w końcu o siebie, a nie nadskakiwanie panu i władcy z problemami
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-20, 16:28   

katalotka72 napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
Słuchałam całe życie takich rad, wcielałam je w praktykę i one spowodowały, że całkowicie oddzieliliśmy się od siebie, mój mąż znalazł sobie kochankę

a ja Jolu nie słuchałam, nie wcielałam w życie, nie żyłam swoim życiem, nie realizowałam marzeń, a mąż oddalił się od nas i znalazł sobie kochankę
czy nie wydaje Ci się, że w przypadku niektórych zaburzonych nic nie zadziała??
czy wyciągnąwszy wnioski nie jest lepszym wyjściem pomoc sobie zamiast skupianie się na mężu?? stanowcze lepsze wyjście i mniej krzywdzące zadbać w końcu o siebie, a nie nadskakiwanie panu i władcy z problemami


Ja nie mówię o nadskakiwaniu, mówię o rozwiązywaniu wspólnie pojedyńczych problemów każdego z małżonków. NIe wiem jak twój mąz jest zaburzony, może mój też był - ale to mie nie poprawia samopoczucia, bo zaburzenie to choroba, a nie zostawia się nikogo w chorobie. Ja zgodziłąm się na rozwód, bo nie zdawałam sobie sprawy z wielu rzeczy i uległam mojemu męzowi w jego żądaniach to ra. A dwa słuchałam porad, które na pozór były słuszne, choć intuicja i moje sumienie mówiły mi co innego, ale dałam się zapędzić w kozi róg. Dopóki kierowałam się tym co ja chciałam, moimi sposobami na męża - było dobrze - jak zaczęłam realizować :konieczność" wynikającą z przepisów i porad, pogubiłam się i mój mąż też. To doprowadziło do rozowdu. Ja nie jestem szczęsliwa, a przedtem z kolei nie byłam nieszczęsliwa. Miałam trudne małżeństwo, ale nie byłam nieszczęsliwa. Dopiero teraz jestem :-(
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10