Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
ratować czy się poddać ?
Autor Wiadomość
ewa40
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-24, 20:07   ratować czy się poddać ?

Witam , zacznę banalnie -jestem nowa chociaż czytam to forum już jakiś czas i chyba czekałam na odpowiedni moment ...piszę bo bardzo chcę pomóc mojemu męzowi-został skrzywdzony przeze mnie , zdradziłam go .Ironia polega na tym ze to ja przez całe małżeństwo -14 lat- bałam się ze to on mnie zdradzi..przed ślubem znaliśmy się poł roku ale czuliśmy to coś , ze jesteśmy dla siebie ...chociaż nasze malżeństwo miało trudne momenty bo obydwoje mieliśmy dziećiństwo z alkoholem w tle , to mogliśmy na siebie liczyć , mój mąż , chociaż nerwus był dobrym człowiekiem.
co do zdrady -nie chcę pisać jak do tego doszło , mąż dowiedział się ode mnie , pierwszy raz ktoś mnie wtedy pobił -chociaż pewnie zasłużyłam , i mimo albo dopiero ze od tego zła minęło 7 miesięcy jest coraz gorzej.Przerobiłam z męzem ten temat , przegadaliśmy wszystko . Wiem ze strasznie go skrzywdziłam , ze po zdradzie są etapy wychodzenia z kryzysu , ale..
na co dzień znoszę wyzwiska, przekleństwa , powiedział mi ostatnio ze nie mam prawa do końca mojego zycia komentować jego zachowania .Raz potrafi być miły , nazywa zdrobniale a za chwilę upokarza ,, jest wybuchowy.Potrafi w nocy zadać pytanie dotyczące tego co się stało -wiem ze ma prawo Ogląda filmiki porno z podobną sytuacją w jakiej zdrada miała miejsce.
Dziś nie slyszalam kiedy do mnie zadzwonił do pracy i dostałam listę wulgaryzmów
Nie mam możliwości pojść z nim do poradni , mieszkamy za granicą ...
Nawet rozmowa z księdzem nic nie da , msze mamy w niedzielę z naszej parafii w PL online
Po tym co zrobilam , jak zrozumiałam ile mogę stracić przez takie nic-w sensie ze nic nie warta przygoda -nawróciłam się , zaczęłam rozmawiać z Bogiem .modlę się chociaż nie mam już sił ...chociaż nie mamy ślubu kościelnego mąż tez jest wierzący.Tylko ze on potrafi się modlić a do mnie się nie odzywa ,
Mamy dwoje dzieci ale dziś już pomyślałam ze moze lepiej być osobno niż gdyby miały czuć taki lód w domu.
Myślałam sobie ze może Panowie tu z forum , tacy którzy przeszli przez swoje żony przez ciężkie chwile i którym się udało wyjść z tego z uratowanym małżeństwem mogliby i porozmawić z moim mężem.
Może napisałam wszystko tak trochę chaotycznie ale proszę o pomoc
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-24, 22:15   

Witaj Ewo na forum. Pisząc na naszym forum staraj się nie podawać informacji, które mogłyby doprowadzić do tego, że przestaniesz być anonimowa. Pamiętaj proszę, że nasz forum jest dostępne dla każdego.
Ewo twoja historia jest bardzo przykra. Z tego co piszesz wynika, że żyjesz w związku z osobą, która stosuje wobec ciebie przemoc fizyczną i psychiczną.
Cytat:
pierwszy raz ktoś mnie wtedy pobił -chociaż pewnie zasłużyłam

Cytat:
na co dzień znoszę wyzwiska, przekleństwa

Nikt nie ma prawa naruszać godności fizycznej i psychicznej drugiej osoby! Nawet jeśli ta osoba dopuszcza się zdrady.
Zachęcam cię do poszukania pomocy najpierw dla siebie: przez internet prowadzimy 12 kroków, mitingi w poniedziałki o 21.00, skorzystaj z terapii także są takie możliwości przez internet. Nie wiem w jakim kraju mieszkasz, ale moja siostra mieszka w Anglii i tam korzysta z terapii i robi program 12 kroków.
Dopiero kiedy staniesz na nogi będziesz mogła pracować nad małżeństwem. W odwrotnej kolejności trudno ci będzie pomóc waszemu małżeństwu.
 
 
nieswieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 10:53   Re: ratować czy się poddać ?

nie możesz pozwolić sobie na takie upokarzanie. Twój mąż znęca się nad Tobą psychicznie. To, że go zdradziłaś, nie jest usprawiedliwieniem dla jego zachowania. Jesli dochodzi do zdrady, zwykle obie strony są w jakimś stopniu winne zaistniałej sytuacji. Musisz się postawić mężowi. Szanuj siebie i swoją godność, bo jeśli tego nie zrobisz, będziesz jego popychadłem przez resztę życia.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 10:59   

nieswieta napisał/a:
Jesli dochodzi do zdrady, zwykle obie strony są w jakimś stopniu winne zaistniałej sytuacji

Nie!
Obie strony mogą być winne kryzysowi, który pojawił się w związku. Za zdradę odpowiada tylko i wyłącznie strona zdradzająca!
 
 
agusia1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 12:16   re.ratować czy się poddać

Masz rację Jacku, że odpowiada strona, która zdradziła, ale nie można powiedzieć, czy całkowicie. Nie wiesz co pchnęło tą osobę to takiego czynu. Zwykle linczuje się osoby dopuszczające się zdrady nie znając ich i historii ich życia. Jak można uratować związek po czymś takim jeśli ta druga strona nie rozważa swoich błędów i nie podejmuje próby zmiany, wręcz przeciwnie poczucie nieszczęścia i ogromnego zranienia powodują, że jeszcze bardziej gardzi tym DRUGIM. Podobnie jest na forum mało kto próbuje pomóc takim osobom i domyślam się, że kieruje się złymi uczuciami. To forum jest chyba dla każdego kto pragnie pojednania i naprawienia relacji. Osoba, która słyszy TYLKO TY JESTEŚ WINNA zniechęca się do szukania pomocy szczególnie tutaj, bo po co skoro jest takie podejście. Można to zaobserwować po ilości odpowiedzi jakich udzielacie na tego rodzaju posty i jaka jest ich treść.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 13:39   

Agnieszka, za zdradę odpowiada osoba, która zdradziła- o tym napisał wyraźnie Jacek.
Nie znaczy to, że linczuje się osoby, które zdradziły.
Na forum jest wiele osób, które zdradziły i otrzymuja tutaj pomoc dla siebie. Pomiędzy "głaskaniem" po głowie a linczowaniem jest jeszcze cała masa innych reakcji i pomocy tym osobom.

Wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny nie jest równoznaczne z tym, że zostaniesz zlinczowany/a. Ale jest to pierwszy i moim zdaniem niezbędny krok ku przemianie.
Przerzucanie i rozmywanie odpowiedzialności, szukanie wymówek- to uniki, które utrudniają nawrócenie.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 13:48   

Nie zgadzam się również z tym Agnieszko, że na forum mało pomaga się tym, którzy zdradzili. Jest między nami kilka osób, które przeszły tę drogę i uważam, że stanowią bardzo cenny wkład w nasza wspólnotę.

Uniwersalna dewiza Sycharu :Pracuj nad sobą, nawracaj siebie- dotyczy wszystkich nas.
W tym sensie niezaleznie od tego czy zostalismy zdradzeni, czy zdradziliśmy- na forum otrzymamy pomoc, kwestia tylko na ile z niej skorzystamy.
 
 
agusia1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 14:52   

Mówisz, że te osoby włączają się w pomaganie więc dlaczego nic nie piszą, tak jak w tym przypadku. Dziewczyna opisała dokładnie swoją sytuację i niestety konstruktywnych rad nie otrzymała. Jeśli jesteście, to odezwijcie się proszę.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 15:18   

agnieszka@ napisał/a:
Dziewczyna opisała dokładnie swoją sytuację i niestety konstruktywnych rad nie otrzymała.


Agnieszko, widzisz jakieś odpowiedzi autorki wątku, chociażby odpowiedź autorki na post napisany przez Anię?

Żeby dawać rady, trzeba mieć przekonanie, że na te rady ktoś czeka, tzn. reaguje na bieżąco i wnosi nowe dane niezbędne do formułowania konstruktywnych rad.

Wiele jest wątków na forum, które ktoś zaczął 1 postem i na tym koniec.
Zatem by była reakcja innych, niezbędnym jest by osoba prosząca o radę reagowała przynajmniej lub odnosiła się do czyichs sugestii.

Poza tym, zarzucasz innym brak reakcji przy czym Ty też nie napisałaś żadnych rad dla Ewy, natomiast postanowiłaś upomnieć innych, którzy tego nie zrobili.

Jeśli Ewa zareguje, zada pytania, odniesie się do odpowiedzi, choćby jednej, wniesie nowe treści do wątku, reakcja innych zapewne zaistnieje i będzie to reakcja proporcjonalna do zainteresowania autorki wątku.

Gdybyś była na forum dłużej pewnie dostrzegłabyś że nie ma znaczenia czy jest to osoba zdradzona czy zdradzająca, rzecz dotyczy problemu który należy rozwiązać.
A że znacznie więcej osób zdradzonych szuka tutaj pomocy niż zdradzających,
cóż taki jest "rynek". :-)
 
 
ewa40
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 19:33   

, dziś weszłam na mój temat i zobaczyłam tyle odpowiedzi...dziękuję ...nie mam za bardzo duzych mozliwośći zeby tu dużo pisać -dziś byłam w pracy...
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 08:38   

Ewa, myślę, że możliwości się znajdą, poproś Boga w modlitwie, aby pokazał Ci jak możesz pracować nad sobą, jak zacząć swoje nawrócenie. Każdy ma swoją drogę.
Najtrudniej zacząć, zdecydowac się.
Potem już Bóg prowadzi.
I sama będziesz zdziwiona jak to się "samo" układa.

Może kazania i konferencje tutaj na forum, może ksiązki, może mitingi na skypie, może rozmowy z kimś z Sycharu, może czytanie innych wątków- ja chwytałam się wszytskiego po trochę, potem przeszłam "12 kroków". To proces i praca na całe życie :-)
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 21:57   

Tak się składa, że chyba na ty forum nie ma panów, którym by po zdradzie zony udało się poskładac małzeństwo.

Ewo

To bardzo trudne i patrząc na większość mężczyzn, ich mentalność sięgającą korzeniami gdzies w dawne dzieje, trudno bedzie.
Tym bardziej, że Twój mąż nie poczuwa się do współudziału w sytuacji.
A Ty z popiołem na głowie dajesz mu niejako prawo do takich zachowań.

Nie wiem jak Ci poradzić. Bo nie wiemy nic ty dlaczego doszło do zdrady.
Czy to był głupi jeden raz...czy moze coś wiecej? Czy popchnęło Cie do tego zachowanie męza i sytuacja w małżeństwie...czy np. kilka lampek wina za duzo...?
Ostatnio zmieniony przez 2016-03-01, 06:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-01, 06:59   

lustro, są tacy panowie i Ty ich też znasz :-)
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-01, 07:02   

myślę, że niezaleznie od tego, jak gdzie i kiedy, punktem wyjścia jest i tak praca nad sobą, bo na męża nie masz za wiele wpływu
Nie jestem ekspertem psychologii, aby stawianie granic na pewno trzeba poćwiczyć. Mąż nie powinien cię dręczyć psychicznie i poniżać.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 5