Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Dyskusja o rozwodach
Autor Wiadomość
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 10:07   

lustro napisał/a:

Czyli jak u większości tu obecnych - nadal nic w tym temacie zasadniczo i konretnie sie nie zmienia
Bardzo ładny unik :-P

Poza tym, to że nie dostał w drodze apelacji niczego nie zmienia. Poczeka trochę i jak nie zmieni zamiaru, to w końcu go ostanie.


Mapa świata wg.lustro, to tylko mapa, a nie świat.
Na szczęście.
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 13:00   

mgła1 napisał/a:
lustro napisał/a:

Czyli jak u większości tu obecnych - nadal nic w tym temacie zasadniczo i konretnie sie nie zmienia
Bardzo ładny unik :-P

Poza tym, to że nie dostał w drodze apelacji niczego nie zmienia. Poczeka trochę i jak nie zmieni zamiaru, to w końcu go ostanie.


Mapa świata wg.lustro, to tylko mapa, a nie świat.
Na szczęście.


Lepiej mieć mapę, niż tak sobie iść przed siebie bazując tylko na chwilowym oglądzie świata.

Mapa świata według lustro - brak mapy wg mgły1
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 13:03   

Jacek-sychar napisał/a:
lustro napisał/a:
To jest pytanie mające na celu manipulację Jacku.

Jaką manipulację? :shock:

Chciałem tylko pokazać, że godząc się na rozwód, czasami mentalnie odcinamy się od przeszłości.
Nie godząc się na rozwód albo zostawiamy nić wiążącą małżonków, albo kopiemy wielką fosę między nimi wypełnioną rzeką nienawiści.
W każdym przypadku może być inaczej.
Ty najpierw chciałaś rozwodu, a potem nie był on Ci do niczego potrzebny.

Nie wiem, jak by było. Chciałem Ci tylko zasugerować operację myślową, próbę przeanalizowania co by było gdyby ...
Tylko Ty możesz sobie na te pytania odpowiedzieć.
Ja nawet nie chcę ich znać.

Po prostu może Ty sama jesteś ciekawa, co by było, gdyby Twój mąż od razu zgodził się na rozwód.
Czy miałabyś drugi związek cywilny, czy nie. Gdybyś miała drugi związek, to czy nie byłoby trudniej wrócić?
Jak widzisz możliwości jest wiele. Tylko to chciałem zasugerować.
I jaka tu manipulacja? :shock:


Czyli...? po co ten cały wywód Jacku?

Myślisz, że ja nie przemyślałam tej sytuacji ani wtedy, ani potem...i nie wiem, że możliwości może być wiele?
To raczej czytając Ciebie można mieć wrażenie, że jest tylko ograniczony wybór możliwości, które są ograniczone przez sposób myślenia i doktrynę tego miejsca...
a gdzie prawdziwy świat?
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 13:19   

Doktryna miejsca ???? Mapa ??? kogo czyja ????


Ewangelia i Boża mapa tym należy się kierować



Ja z tych, co sami wnieśli i przeprowadzili rozwód

i jak mi ktoś mówi, że to nie ma znaczenia, czy wpływu
to tylko się modle, by kogoś to nie spotkało.
By nie doświadczył skutków.
Cena jest ogromna

Tak jak duch i dusza wpływa na ciało, taki i odwrotnie.

Pogody Ducha
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 13:33   

Mirakulum napisał/a:
Doktryna miejsca ???? Mapa ??? kogo czyja ????


Ewangelia i Boża mapa tym należy się kierować



Ja z tych, co sami wnieśli i przeprowadzili rozwód

i jak mi ktoś mówi, że to nie ma znaczenia, czy wpływu
to tylko się modle, by kogoś to nie spotkało.
By nie doświadczył skutków.
Cena jest ogromna

Tak jak duch i dusza wpływa na ciało, taki i odwrotnie.

Pogody Ducha


Mirakulum

a jest tu ktoś, kto mówi, że rozwód to dobro i należny się rozwodzić?
Ale sama wiesz, że jak ktos rozwodu chce, to go dostanie. wcześniej czy później...no chyba, że mu przejdzie taka potrzeba.
I jak sama świadczysz, po rozwodzie tez mozna odbudować to, co sie nim chciało zniszczyć.
A że to bolesne i trudne...nikt nie przeczy.
 
 
Daria111
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-02, 15:04   

Przeczytałam cały wątek i jako osoba po rozwodzie cywilnym uważam, że schodzą się osoby, które mimo wszystko się szanują i "przerobily emocjonalnie" powody rozstania. Ciężko się pogodzić i wrócić do siebie jeśli się nakłada na współmałżonka np. wysokie alimenty, utrudnienia kontakty z dziećmi czy robi inne złośliwości.
Przechodzenie przez wieloetapowy, wyniszczajacy rozwod może, wg mnie, kompletnie uniemożliwić scalenie rodziny. Zeznania rodziny, badania dzieci, kłótnie, nierzadko kłamstwa... Pogodzenie się po czymś takim to już jest szalenie trudne... bo tu już więcej osób musi się porozumieć. Moi rodzice mieli kryzys 10 lat temu, ojciec się nawet wyprowadził do innej kobiety. Podpisali intercyze. Czas powrotu do siebie trwał ok 2 lat. Niestety do tej pory mama nie utrzymuje kontaktu z rodziną ojca, która "przyjęła" Kowalska u siebie.
 
 
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-02, 18:54   

Daria111 napisał/a:
... jako osoba po rozwodzie cywilnym uważam, że schodzą się osoby, które mimo wszystko się szanują i "przerobily emocjonalnie" powody rozstania. Ciężko się pogodzić i wrócić do siebie jeśli się nakłada na współmałżonka np. wysokie alimenty, utrudnienia kontakty z dziećmi czy robi inne złośliwości.
Przechodzenie przez wieloetapowy, wyniszczajacy rozwod może, wg mnie, kompletnie uniemożliwić scalenie rodziny. Zeznania rodziny, badania dzieci, kłótnie, nierzadko kłamstwa... Pogodzenie się po czymś takim to już jest szalenie trudne...


Zgadzam się z tym co napisałaś i ciekaw jestem Twojej opinii:
Jak w Twojej ocenie zachować się gdy żona/mąż składa pozew rozwodowy i zdecydowanie podtrzymuje go w Sądzie? Zgodziłaś się na rozwód? Jak poradzić emocjonalnie sobie gdy mąż zabiera nawet sznurki na pranie z domu :shock: (bodajże u JE) czy żona wali alimenty z kosmosu (ja) i posądza o pobicia (bodajże Mitras)? Czy takie zachowanie współmałżonka nie zabija uczucia do niego?
 
 
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-03, 07:54   

ryan uczucia może zabija, ale małżeństwo to nie uczucia tylko....uczucia dziś są takie, jutro inne....
ja na swojej rozprawie rozwodowej musiałam wysłuchać kochanki męża jak opowiadała o ich "miłości" itp ale nie wycofałam się z przysięgi, chociaż miałam moment załamania i pod wpływem ich zeznań powiedziałam raz, że nie wiem czy kocham męża...
mimo że rozwód orzeczono i tak, dziś kiedy emocje rozwodowe dawno opadły uważam że dobrze zrobiłam, że zrobiłam wszystko by bronić sakramentu, nie ugięłam się -wiary obroniłam ;-) -tak ja to czuję

co do alimentów, sąd weźmie pod uwagę Wasze dochody
żądać może każdy ile chce, ale to co ustali Sąd to już inna bajka
jeżeli nie masz adwokata to polecam zwrócić się o pomoc do Sycharowych adwokatów -jest ich paru na naszym forum :)

nie poddawaj się :) z Bogiem!
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-03, 09:00   

landis85 napisał/a:
ryan uczucia może zabija, ale małżeństwo to nie uczucia tylko....uczucia dziś są takie, jutro inne....
ja na swojej rozprawie rozwodowej musiałam wysłuchać kochanki męża jak opowiadała o ich "miłości" itp ale nie wycofałam się z przysięgi, chociaż miałam moment załamania i pod wpływem ich zeznań powiedziałam raz, że nie wiem czy kocham męża...
mimo że rozwód orzeczono i tak, dziś kiedy emocje rozwodowe dawno opadły uważam że dobrze zrobiłam, że zrobiłam wszystko by bronić sakramentu, nie ugięłam się -wiary obroniłam ;-) -tak ja to czuję

co do alimentów, sąd weźmie pod uwagę Wasze dochody
żądać może każdy ile chce, ale to co ustali Sąd to już inna bajka
jeżeli nie masz adwokata to polecam zwrócić się o pomoc do Sycharowych adwokatów -jest ich paru na naszym forum :)

nie poddawaj się :) z Bogiem!


Ja mam tak samo. Nie zmieniłabym nic w tym co robiłam. A wiecie dlaczego? Bo byłam w porządku :-) Nie obrażałam mojego męża, nie wyzywałam, nie krzyczałam. Mówiłam o tym jak mnie zranił, ale i o tym, że chcę dać nam szansę. I zrobiłam wszystko, żeby to małżeństwo i ratować i naprawiać, chociaż dzisiaj mam trochę inny jego ogląd.

A co do przyszłości? Wezmę co mi Pan Bóg przygotował. Na razie dał mi spokój i radość pomimo.... :-)
 
 
hiacynta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-03, 16:10   

landis85 napisał/a:
pod wpływem ich zeznań powiedziałam raz, że nie wiem czy kocham męża...
mimo że rozwód orzeczono i tak, dziś kiedy emocje rozwodowe dawno opadły uważam że dobrze zrobiłam, że zrobiłam wszystko by bronić sakramentu, nie ugięłam się -wiary obroniłam ;-) -tak ja to czuję


No właśnie, tylko czy można utożsamiać obronę małżeństwa z obroną wiary... Obroną przed kim/ czym? Przed panem lub panią w todze z fioletowym żabotem? Przecież nikt nikomu nie każe się wyrzekać wiary! Mnie się zawsze wydawało, że główną motywacją w ratowaniu małżeństwa jest Miłość... A tutaj się dowiaduję, że toczy się jakaś święta wojna w sądzie cywilnym i trzeba wiary bronić... wszystkiego bronić... No to czy po czymś takim są jeszcze jakieś siły na "ratowanie"?
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-03, 16:36   

hiacynta napisał/a:
landis85 napisał/a:
pod wpływem ich zeznań powiedziałam raz, że nie wiem czy kocham męża...
mimo że rozwód orzeczono i tak, dziś kiedy emocje rozwodowe dawno opadły uważam że dobrze zrobiłam, że zrobiłam wszystko by bronić sakramentu, nie ugięłam się -wiary obroniłam ;-) -tak ja to czuję


No właśnie, tylko czy można utożsamiać obronę małżeństwa z obroną wiary... Obroną przed kim/ czym? Przed panem lub panią w todze z fioletowym żabotem? Przecież nikt nikomu nie każe się wyrzekać wiary! Mnie się zawsze wydawało, że główną motywacją w ratowaniu małżeństwa jest Miłość... A tutaj się dowiaduję, że toczy się jakaś święta wojna w sądzie cywilnym i trzeba wiary bronić... wszystkiego bronić... No to czy po czymś takim są jeszcze jakieś siły na "ratowanie"?


Nie tylko bronić, ale i walczyć o wiarę....
Ale poważniej...
Zastanawiam się na ile w sytuacji gdy związek się rozpadł (sakramentalny trwa, ale związku realnie nie ma) osoby porzucone rzeczywiście chcą powrotu małżonka.
Wiem, łatwo powiedzieć: :czekam nie czekając, albo jestem otwarta na powrót, ale to takie trochę deklaracje czegoś co jest mało prawdopodobne.
To jak powiedzieć w XXI wieku, w czasie pokoju : "jestem gotowy umrzeć za ojczyznę".
Oczywiście można sobie imaginować, że ktoś wróci, padnie na kolana i będzie wynagradzał latami swoją zdradę....ale to przecież marzenia, a nie realia.

Ps. Landis, obroniłaś wiarę, ale byłabyś gotowa dzis przyjąc męża?
 
 
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-03, 18:17   

Grzegorz - nie wiem czy jestem gotowa ,ale chciałabym aby Bóg mnie uzdolnil do tego. Wierzę ze z Nim wszystko jest możliwe.
Co do obrony wiary przy rozwodzie - źle mi było z tym że raz się zawahalam i powiedziałam że nie wiem czy kocham męża - było to po zeznaniach konkubiny męża. Czułam się jakbym sprzedawała samego Jezusa ,może to przesadzone ale ja tak się czułam jak Judasz który za parę srebrników sprzedal Jezusa tak ja chciałam to zrobić w imię źle pojętego spokoju ,zakończenia tego wyczerpujacego procesu... takie sa moje odczucia
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-04, 09:58   

grzegorz_ napisał/a:
Zastanawiam się na ile w sytuacji gdy związek się rozpadł (sakramentalny trwa, ale związku realnie nie ma) osoby porzucone rzeczywiście chcą powrotu małżonka.
Wiem, łatwo powiedzieć: :czekam nie czekając, albo jestem otwarta na powrót, ale to takie trochę deklaracje czegoś co jest mało prawdopodobne.
Grzegorz, poruszyłeś trudny temat i myślę, że nie ma jednej odpowiedzi (ile ludzi tyle racji).
Ja mogę napisać o swoim doświadczeniu.
Po takim zranieniu, jakim jest zdrada, po tym, jak już trochę w sobie przepracowałam, czasu trochę minęło, życie bez męża już ogarnęłam i nawet było całkiem całkiem…

Byłam, tak wewnętrznie, otwarta na jego powrót.

Ale bardzo się tego powrotu bałam, bo jakoś nie bardzo wierzyłam w taki szczery powrót.

Ja myślę, że to właśnie jest w nas najbardziej blokujące – mała wiara, że to się po prostu uda, że nie będzie powtórki, że nie jesteśmy tym ewentualnym powrotem manipulowani itp.
I tutaj, bardzo pomagała mi wiara Bogu – z Nim nie zginęłabym nawet, gdyby powrót mojego męża miał być na chwilę.

grzegorz_ napisał/a:
Oczywiście można sobie imaginować, że ktoś wróci, padnie na kolana i będzie wynagradzał latami swoją zdradę....ale to przecież marzenia, a nie realia.

Dokładnie !
Ja też taki, jak napisałaś, powrót sobie wymarzyłam (no mniej-więcej).

A mój mąż wracał po swojemu.
Ciężko było to zauważyć, ciężko wyjść ponad swoje zranienia (wtedy jeszcze dość żywe) i zauważyć, że ON SIĘ STARA mnie przeprosić, zadośćuczynić i że te jego starania są szczere.
To też była moja wielka praca, by to zauważać.
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-04, 16:11   

GosiaH napisał/a:
Dokładnie !

Ja też taki, jak napisałaś, powrót sobie wymarzyłam (no mniej-więcej).



A mój mąż wracał po swojemu.

Ciężko było to zauważyć, ciężko wyjść ponad swoje zranienia (wtedy jeszcze dość żywe) i zauważyć, że ON SIĘ STARA mnie przeprosić, zadośćuczynić i że te jego starania są szczere.

To też była moja wielka praca, by to zauważać.


Dokładnie tak było i jest także u nas. Pan Bóg niesamowicie zmienia mojego męża, ale w swoim rytmie i według swojego planu. Prawdą jest też to, że najpierw zaczął zmieniać mnie i moje spojrzenie na męża i naszą rzeczywistość.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8