Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Chyba będziemy rodziną patchworkową...
Autor Wiadomość
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 20:17   

Może zapytać tych tatusiów, czy chcieliby aby ich córki w przyszłości prowadzały się z żonatymi facetami? Bo takim przykładem nasiąkną?
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 21:12   

Kari piszesz:
Cytat:
Kenya, czuję się przez Ciebie atakowana ( jak zwykle zresztą), gdy staję w obronie wartości.

Odpowiadam tylko i wyłącznie za swoje intencje, na Twoje odczucia nie mam wpływu.

Cytat:
Rozumiem, że wg Ciebie obrona wartości nie powinna być "tematem naczelnym" ?


O ile dobrze zrozumiałam, autorkę wątku zajmują głównie uczucia i potrzeby jej dzieci...choć z drugiej strony nader jasno pisze o swoich rozterkach oraz wartościach.

Lecz jej wybór jest z kategorii "o ile to możliwe".
Dla niej widać nie jest możliwym pozbawiać dzieci kontaktu z ich ojcem w imię wartości.
Ich dobro stoi PONAD wszystkim.

Trudno to zrozumieć tym wszystkim, którzy o takim poziomie altruizmu nie mają pojęcia nawet w przebłyskach.

Tak, wg mnie wartości są absolutnie tematem drugorzędnym wobec konieczności zaspokojenia emocjonalnych potrzeb dzieci.
 
 
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 21:24   

kenya LUBIĘ TO!!!!
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 21:42   

Moim zdaniem kenyo, to nie jest altruizm, tylko naiwność. Pozorne dobro, bo ja nie sądzę, aby potrzeby emocjonalne dzieci zostały w ten sposób zaspokojone. Dzieci potrzebują, żeby tata z mamą byli razem. W tej sytuacji Parvati wybiera tylko mniejsze zło - choć potem może się okazać, że ono wcale nie jest mniejsze.

Naprawdę wydaje Ci się, że dzieci będą szczęśliwe, a ich potrzeby emocjonalne zostaną w ten spsób zaspokojone, gdy będą z tatą w jego domu z konkubiną?? To na początku wydaje się dobrym rozwiązaniem, ale ja sądzę, że Parvati sama sobie na głowę ściąga problemy, które potem ona będzie musiała rozwiązywać, bo tata oczywiście nie będzie miał na to ani siły, ani ochoty. On tylko tych problemów narobi - właśnie emocjonalnych i wychowawczych, większych niż gdyby przychodził do nich do domu :-(


A dzieci będą miały mętlik w głowie. Kontakty z ojcem można zapewnić bez prowadzania ich do cudzego domu. A gdyby mężowi Parvati zależało naprawdę na dobru dzieci, to by ich tam nie ciągał. NIe znam go, ale nie oceniam tego posunięcia pozytywnie. :-/

Nikt tutaj nie mówi, żeby zabronić mu kontaktów z dziećmi. Ale nie na takich warunkach. No ale decyzja należy do Parvati. :-)
 
 
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 22:22   

Dziękuję, kochani, za opinie :-) Mam o czym myśleć....
Decyzja jeszcze nie zapadła, rozważam wszystkie za i przeciw. Przyglądam się sobie - swoim lękom i swoim przekonaniom; szukam rozwiązań. W planach mam spotkanie z psychologiem dziecięcym; wybieram się też do parafii, gdzie posługują ojcowie zajmujący się tematyką rodzin, również trudnych małżeństw. Staram się podejść do tego na chłodno. Mężowi na razie jeszcze nic nie mówię, ale zapytam o jego wizję kontaktów z dziećmi i powiem, że się muszę zastanowić, aż podejmę decyzję.

Dużo racji mają Kari i Jolanta E. - pisząc o wartościach, które mam obowiązek przekazać dziecku. Być może jestem naiwna, sądząc, że uda mi sie to zrobić, podczas gdy dzieci będą nasiąkać atmosferą domu kowalskiej... Tak, to mocny argument, który zasiał we mnie wątpliwości. Być może to rozwiązanie pozorne, które w przyszłości odbije się czkawką - a rację ma JE, że jak ta czkawka się pojawi, to przecież mąż jej nie zaradzi i sama będę się musiała z nią borykać.....
Ale też i Kenya mądrze pisze o emocjonalnych potrzebach dzieci, które na tym etapie nie pozostają i nie pozostaną zaspokojone - i dlaczego? w imię wartości.....

Dziś rozmawiałam na ten temat z teściami, którzy mnie wspierają - oni są zdania, że nie powinnam na te kontakty pozwalać, przynajmniej nie teraz, gdy jeszcze jesteśmy małżeństwem i żadnych spraw nie mamy prawnie i sądownie uregulowanych. Sądzą, że jeszcze nie powinnam się z tym spieszyć, bo może być tak, że ich syn, gdy opadnie mu amok zakochania w końcu zatęskni za dziećmi.... (a miewał okresy - "pseudopowroty", gdy był sobą i przychodził do dzieci i do mnie, okazując uczucia - więc potrafi ;-) ) Myślą, że teraz tylko ułatwiłabym mu sprawę, pozwalając na pseudorodzinną sielankę z kowalska. A jak tak bardzo kocha dzieci, to niech zrobi krok w ich kierunku i do nich przychodzi, a jak mu nie pasuje forma, to niech się wysili i załatwia przez sąd.

Wartości czy potrzeby emocjonalne?
Myślę, myślę... Pytam Boga, ale mam mało spokoju ostatnio i ciężko usłyszeć Jego głos :-/
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 22:31   

parvati napisał/a:
Wartości czy potrzeby emocjonalne?

Parvati
Czy masz na myśli takie potrzeby emocjonalne, jakie teraz zaspokaja Twój mąż?
On pewnie teraz mówi o prawdziwym uczuciu (emocje).
Jak mi ktoś nadepnie na nogę, to tez w pierwszej chwili mam mu ochotę ... (emocje).
Znacie wiele takich emocji? A postępujecie zgodnie z nimi?
Emocje dzisiaj są, jutro może ich nie być. Trwalsze i ważniejsze są wartości, których człowiek nabiera w swojej młodości i dzieciństwie. Chociaż i potrzeby emocjonalne są ważne, bo one też jakoś człowieka kształtują.

Masz trudną decyzję Parvati przed sobą. Musisz połączyć ogień z wodą.
 
 
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 00:32   

mgła1 napisał/a:

Chodzi Ci o to, żebyś Ty była spokojna i pewna tego, że mąż nie kłamie?
Czy o to, aby dzieciom przekazać właściwe wzorce?
(...)
Z pewnością jest postawa pośrednia, tylko teraz tego nie widzisz, bo zgadzasz się na zło.


Teraz jeszcze nie zgadzam się na zło, bo nie zgadzam się na kontakty z kowalską i mąż póki co respektuje to (powiedział, że nie chce nic załatwiać sądownie - a takie konsekwencje mu przedstawiłam w przypadku nieuszanowania mojej decyzji).

Ale jaka to będzie ta postawa pośrednia? Może faktycznie jej nie widzę? Podpowiecie coś?

Był czas, że zapraszałam męża do nas do domu, nienachalnie i "na luzie" - przez pewien czas to mu pasowało, z dziećmi spędzał więcej czasu...
A potem.... Potem pogodził się z kowalską i znowu wróciła do łask, a z męża wylała się na mnie jeszcze większa złość.......
 
 
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 07:20   

kenya czy byłaś kiedyś w TAKIEJ sytuacji jak autorka, jak ja czy inne które tutaj się wypowiedziały? piszesz coś z WŁASNEGO doświadczenia ? czy tylko teoretycznie wg swoich teorii?
 
 
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 08:01   

Jacek-sychar napisał/a:
parvati napisał/a:
Wartości czy potrzeby emocjonalne?

Parvati
Czy masz na myśli takie potrzeby emocjonalne, jakie teraz zaspokaja Twój mąż?
On pewnie teraz mówi o prawdziwym uczuciu (emocje).
Jak mi ktoś nadepnie na nogę, to tez w pierwszej chwili mam mu ochotę ... (emocje).
Znacie wiele takich emocji? A postępujecie zgodnie z nimi?


Jacku, czy chodzi o uleganie emocjom i postępowanie wg nich, ale o zaspokajanie emocjonalnych potrzeb - bliskości, zaufania, miłości w dłuższej perspektywie czasowej.
Choć pozostaje pytanie: na czym tę bliskość, zaufanie, miłość budować - na emocjach czy na określonych postawach?
O to Ci chodziło, Jacku?
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 08:12   

Parvati
Chodziło mi o pokazanie, że masz trudną decyzję przed sobą. Nasze rozważania tutaj na forum mogą być dla Ciebie pomocą przy rozważeniu wszystkich za i przeciw, ale ostateczna decyzja musi być niestety Twoja.
 
 
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 10:45   

kenya napisał/a:


Tak, wg mnie wartości są absolutnie tematem drugorzędnym wobec konieczności zaspokojenia emocjonalnych potrzeb dzieci.


No i klops.
Bo na temat wartości dyskusja jest bezprzedmiotowa.
Ktoś ma takie, ktoś inne.
Mądry, przewidujący rodzic nie kieruje się tylko i wyłącznie emocjami dziecka TERAZ. Widzi je na linii życia.
Już kiedyś Kenya, w dyskusji z Tobą podałam przykład mojej znajomej, która opowiadała o weekendowym pobycie kilkuletniego syna w nowym mieszkaniu taty z kochanką. Rzeczywiście w ciągu dnia był z tatą i "ciocią", potem tato położył go samego w naprawdę wypasionym, nowym pokoju, na nowym ekstra łóżku, a sam zamknął się z ciocią w sypialni.
Czy naprawdę byłoby Ci to obojętne?
Czy o tych "potrzebach emocjonalnych" dziecka także myślisz?
Parvati, proś Ducha św. o to pośrednie rozwiązanie, zresztą Twoje kolejne wpisy (o teściach) wnoszą już nowe światło.
Zło wydaje się łatwe
 
 
hiacynta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 12:26   

mgła1 napisał/a:
kenya napisał/a:


Tak, wg mnie wartości są absolutnie tematem drugorzędnym wobec konieczności zaspokojenia emocjonalnych potrzeb dzieci.


No i klops.
Bo na temat wartości dyskusja jest bezprzedmiotowa.
Ktoś ma takie, ktoś inne.
Mądry, przewidujący rodzic nie kieruje się tylko i wyłącznie emocjami dziecka TERAZ. Widzi je na linii życia.


No i co widzi "na linii życia" taki mądry, przewidujący rodzic, który "TERAZ" nie szanuje potrzeb emocjonalnych dziecka? Powiedzmy, że w imię swoich przekonań religijnych utrudni "błądzącemu" rodzicowi - i jednocześnie dziecku - zbudowanie więzi, żeby dziecko nie przesiąkło "zgnilizną moralną" tego drugiego rodzica... No i kto na tym zyska? Czy na pewno dziecko?

Parvati, podrzucę Ci jeszcze jeden motyw do przemyśleń. Z tego, co piszesz, Twój mąż jest w jakiejś początkowej fazie fascynacji tamtą kobietą = niemal sielanka. Ta kobieta ma dwoje dzieci, które są już całkowicie samoobsługowe. No i teraz Twój ślubny co tydzień/ co 2 tygodnie przywozi w ten jej poukładany świat, do posprzątanego mieszkanka małe dziecko (albo nawet dwoje), które wymaga zainteresowania, które same sobą zajmie się na krótko, które narozrabia, nabałagani, dla którego trzeba będzie zorganizować jakąś przestrzeń... Myślisz, że tej pani na długo starczy samozaparcia, żeby zajmować się tak totalnie obcym dzieckiem (żeby nie napisać: konkurencją)?
Teraz Twój mąż czuje się usprawiedliwiony i zwolniony jako ojciec, bo przecież on deklaruje, że chce się dziećmi zajmować, tylko Ty stajesz na przeszkodzie, stawiasz warunki. Może jakbyś mu pozwoliła zasmakować ojcostwa, na jego warunkach, to by się okazało, że jednak zabieranie dzieci do mieszkania obecnej "miłości", to wcale nie jest idealne rozwiązanie, bo niesie konsekwencje również dla jego obecnego związku?
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-29, 12:41   

Parvati niech Duch Święty pomoże dokonać ci właściwej decyzji. Zachęcam cię do szukania odpowiedzi również w Biblii. Możesz zaobserwować tam postawy, które prezentują jej bohaterowie w zderzeniu z różnymi okolicznościami i ich konsekwencje bliższe i ostateczne. Dla mnie Biblia jest zawsze pomocnym wzorcem postaw. Powodzenia.
 
 
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2016-03-01, 11:01   

Hiacynto, też o tym myślałam, ale wiesz.... na dwoje babka wróżyła. Może jej zacząć przeszkadzać, a może nie (bo się zajmowała jednak wraz z moim mężem przez kilka weekendów, i pomagała im chętnie jej córka). Poza tym - gdyby zaczęło jej przeszkadzać, a mąż dostrzegłby, że to niesie konsekwencje dla jego związku, to wcale nie jestem przekonana, że wybrałby dzieci. Skoro teraz zaniedbuje kontakt z nimi, skoro wieczorami nie odbiera telefonów (a przecież mogłoby chodzić o ich zdrowie np.), to znaczy, że kontakt z kochanką na razie przesłania mu wszystko - dobro dzieci też. Więc myślę, że chyba lepiej nie grać w ten sposób dziećmi - bo efektów nie znam, a dzieci swoje widzą i czują.

Aniu, cały czas próbuję to rozeznać. Próbuję - bo w głowie dużo myśłi; nie wiadomo, które ode mnie, które od Boga, które od złego. Brakuje mi wyciszenia, znowu mam trudności z modlitwą.... Brakuje mi spokoju... Nie mam kiedy iść szukać kierownika duchowego ani na adorację, bo albo pracuję, albo mam dzieci pod opieką....
Tyle mam ostatnio spraw duchowych, psychologicznych, a nawet praktycznych do przerobienia, że jedyne, co jestem w stanie zrobić, to załatwiać powoli te praktyczne, a potem zasnąć z myślą: Panie, Ty to poukładasz, bo nie wiem, od czego zacząć....
Coś tam się powoli klaruje, zmieniam nastawienie do siebie, innych osób i świata, moje samopoczucie się poprawiło, więc chyba do przodu powoli lezę w porównaniu z tym, co było kiedyś ale i tak głowa mała ;-)

W kwestii dzieci - myślę, myślę..... Co nagle to po diable..... Przechylam się powoli na stronę kontynuowania braku kontaktu z kowalską; liczę, że znajdę postawę pośrednią. Spróbuję najpierw popracować, aby o obu skrajnych postawach (brak kontraktu/zgoda na kontakty), myśleć ze spokojem. I przyjrzę się, który spokój lepszy i od kogo pochodzi....
A poza tym teściowie są za brakiem kontaktów - skoro mnie w tym wspierają, to może warto to podtrzymać.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9