Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Chyba będziemy rodziną patchworkową...
Autor Wiadomość
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 13:57   

Parvati, strasznie kombinujesz. Nie zgadzam się z Twoim rozumowaniem.
W wychowaniu dzieci chodzi też o przekazanie dzieciom wzorców i wartości. To nie o to tylko chodzi, żeby dzieci miały kontakt z ojcem, ale żeby ten kontakt był właściwy i wnoszący Boże dobro do ich życia.
Wg planu jaki masz dzieci będą dorastać w poczuciu, że zostawić męża/żonę i żyć z kimś "nowym" jest w porządku. Nawet jest fajnie, bo ta nowa osoba jest miła i normalna. I nie wiem ile się napracujesz tłumacząc dorastającym dzieciom jak powinno być, to niestety może nie być efektu. Powielą schemat.
I ja rozumiem, że chciałabyś, żeby dzieci miały pozytywny obraz ojca, ale czy to jest prawdziwy obraz? Czy ktoś kto postępuje źle jest dobry? Czy ktoś kto nie ma szacunku dla matki, a ma go dla kochanki jest w porządku?
Raczej pracuj nad tym, żeby kontakty z ojcem dzieci miały bez towarzystwa jego kochanki, choćby to miało trwać w czasie.
Gdyby mąż miał " kochanka" też byś tak uważała? Że dwóch miłych panów jest ok? Że to dobry wzór? (sorry za przykład).
 
 
hiacynta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 15:20   

Kari napisał/a:
Parvati, strasznie kombinujesz. Nie zgadzam się z Twoim rozumowaniem.
W wychowaniu dzieci chodzi też o przekazanie dzieciom wzorców i wartości. To nie o to tylko chodzi, żeby dzieci miały kontakt z ojcem, ale żeby ten kontakt był właściwy i wnoszący Boże dobro do ich życia.
Wg planu jaki masz dzieci będą dorastać w poczuciu, że zostawić męża/żonę i żyć z kimś "nowym" jest w porządku. Nawet jest fajnie, bo ta nowa osoba jest miła i normalna. I nie wiem ile się napracujesz tłumacząc dorastającym dzieciom jak powinno być, to niestety może nie być efektu. Powielą schemat.
I ja rozumiem, że chciałabyś, żeby dzieci miały pozytywny obraz ojca, ale czy to jest prawdziwy obraz? Czy ktoś kto postępuje źle jest dobry? Czy ktoś kto nie ma szacunku dla matki, a ma go dla kochanki jest w porządku?
Raczej pracuj nad tym, żeby kontakty z ojcem dzieci miały bez towarzystwa jego kochanki, choćby to miało trwać w czasie.
Gdyby mąż miał " kochanka" też byś tak uważała? Że dwóch miłych panów jest ok? Że to dobry wzór? (sorry za przykład).


A gdyby to mama znalazła sobie nowego partnera, to też radziłabyś ojcu, żeby nie zgadzał się na kontakty matki z dziećmi w obecności "nowego"? Poza tym, jak można wychowywać dziecko, widując się z nim przez kilka - kilkanaście godzin, kilka razy w miesiącu?
Zadaniem rodzica jest pokazywać dziecku swój świat wartości, ale nie przez negację wyborów innych ludzi - ono samo kiedyś wybierze.
Parvati - powtórzę za Kenyą - SZACUN! Jestem pod wrażeniem tego, co piszesz!
 
 
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 15:25   

Kari napisał/a:
W wychowaniu dzieci chodzi też o przekazanie dzieciom wzorców i wartości. To nie o to tylko chodzi, żeby dzieci miały kontakt z ojcem, ale żeby ten kontakt był właściwy i wnoszący Boże dobro do ich życia.


Zgadza się, tylko co, gdy nie jest właściwy i nie wnosi? Nie mieć kontaktu z ojcem?
Teraz jedyny kontakt to 10 minut odwożenia do przedszkola ze starszym (zamienią tylko parę zdań), a z młodszym po kilka minut kilka razy w tygodniu.

Kari napisał/a:
Wg planu jaki masz dzieci będą dorastać w poczuciu, że zostawić męża/żonę i żyć z kimś "nowym" jest w porządku. Nawet jest fajnie, bo ta nowa osoba jest miła i normalna. I nie wiem ile się napracujesz tłumacząc dorastającym dzieciom jak powinno być, to niestety może nie być efektu. Powielą schemat.
(...)
Raczej pracuj nad tym, żeby kontakty z ojcem dzieci miały bez towarzystwa jego kochanki, choćby to miało trwać w czasie.


Oczywiście, że mnie to martwi :-( Tylko co zrobić, jak ojciec nie buduje relacji z dziećmi, tylko woli siedzieć z kochanką? Jak pracować nad tymi kontaktami, kiedy nie przychodzi do nas do domu, a wieczorami jest nieuchwytny nawet na telefon? Kiedy na moje prośby o kontakt z dziećmi powtarza tylko swoje "brałem, to mi zabroniłaś". Nie mówiąc już o tym, że nie powie mi wcale prawdy, czy je do niej bierze czy nie. Wszystko ukrywał, ściemniał, kłamał, że jedzie do rodziców, a okazało się, że był z nimi u kowalskiej. A moje uwagi prowadziły do kłótni i do stwierdzeń, że ja mu utrudniam kontakty z dziećmi (bzdura).
 
 
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 17:51   

Hiacynta: Oczywiście, poradziłabym, żeby dzieci spotykały się o ile to możliwe tylko z mamą, bez kochanka. Należy im się to.
Owszem, ciężko wychowywać dziecko mało się widując, ale to wybór zdradzacza. Zdrada ma swoje konsekwencje, nie da się ich zniwelować, może trochę złagodzić.
Jeśli zadaniem rodzica jest pokazywać dziecku swój świat wartości, to jakie wartości przekaże zdradzający rodzic z obiektem zdrady? W naszej religii nie chodzi tylko o to, żeby być miłym i dobrym.
Ja akurat uważam, że mam prawo, a nawet obowiązek pokazywać dzieciom wybory innych ludzi i komentować, a wręcz negować , jeśli trzeba. Ostrzeganie przed złymi wyborami, pokazywanie konsekwencji, zwrócenie uwagi na Boże przykazania w tym kontekście pomaga ustrzec dzieci przed niebezpieczeństwem w przyszłości. Same wybiorą, ale będzie im łatwiej, jeśli będą miały ogląd sytuacji. Poruszyłaś temat na osobny wątek, trudno się odnieść w paru zdaniach. Ja w każdym razie swoje dzieci odchowałam, dzielę się doświadczeniem.
 
 
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 18:12   

Parvati , jeśli kontakty zagrażają wartościom to ograniczyć .
Próbuj rozmawiać z mężem, tłumacz swoje oczekiwania, podsyłaj artykuły, książki, ustalaj zapotrzebowanie " na ojca" w tygodniu, może napisz list...
Może za jakiś czas mąż dojrzeje do ojcostwa. Bardzo dobrze, że chcesz kontaktu z ojcem, ale nie za wszelką cenę. Zresztą dziewczyny już bardzo dobrze Ci napisały. Ja bym dodała jeszcze do tego solidną modlitwę, żeby Jezus się tym zajął i poukładał.
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 18:18   

Dziecko zobaczy, że tatuś jest szczęsliwy, ciocia jest fajna, a mama tylko wymaga i coś każe. U taty jest miło i wesoło. U mamy trzeba sprzątać i odrabiać lekcje. Tatuś poszedł, bo tam u cioci jest lepiej. Wszyscy są jedną wielką szczęśliwą rodziną. O co chodzi z tym kościołem, że nie pozwala się rozwodzić? Smutasy!

Ja nie umiałabym pogodzić przekazywania wartości chrześcijańskich z życiem w rodzinie patchworkowej - tej wymyślonej przez antychrześcijańskie ideologie. Ale, skoro Parvati umiesz to zrobić ..... :shock:


Dziecko kiedyś zapyta, a co to jest cudzołóstwo mamusiu? To wtedy jak tata, albo mama ma innego partnera. A to tatuś grzeszy? Nie dziecko, tatuś nie. Inni tak, tatuś nie.Tatuś odszedł, bo czasami jak ludzią chcą odejść, to mogą. :shock:
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 18:37   

hiacynta napisał/a:
A gdyby to mama znalazła sobie nowego partnera,
to też radziłabyś ojcu, żeby nie zgadzał się na kontakty matki z dziećmi w obecności "nowego"?



Kari napisał/a:
Oczywiście, poradziłabym, żeby dzieci spotykały się o ile to możliwe tylko z mamą, bez kochanka.


Kari, mogłabyś wyjaśnić, SPRECYZOWAĆ, co zawiera się w sformułowaniu:
"o ile to możliwe" ?
 
 
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 18:43   

parvati napisał/a:
Rozważam to teraz, zastanawiam się, co czuję, gdy myślę o możliwych rozwiązaniach. Gdy myślę o tym, że miałabym nadal nie zgadzać się na kontakty bez kowalskiej, to od razu pojawia się we mnie lęk - bo wiem, że będę musiała ciągle walczyć o to, czy mąż jest szczery, czy nie zabiera ich tam po kryjomu. Czuję niepokój na myśl, że znowu miałabym się domyślać, badać, co jest prawdą, a co nie. I w imię czego to wszystko? W imię własnej racji, własnej ideologii? Nie chcę żyć w lęku.
Gdy myślę o tym, że dzieci będą jednak miały z ojcem ten kontakt, mimo że z kowalską, czuję spokój wewnętrzny.

Mąż mój jest z tych, co to jak widzą kobietę obok siebie, to zaraz na nią cedują swe obowiązki względem dziecka. Ale lepszy taki ojciec, niż 5-minutowy i niezadowolony. Dzieci jak podrosną, same wyciągną wnioski i ustosunkują się do ojca. Nie mogę ich przed tym uchronić - bo gdybym chciała, to musiałabym ich ojca prawie pozbawić.


Parvati, czy nie o ten lęk chodzi?
Chodzi Ci o to, żebyś Ty była spokojna i pewna tego, że mąż nie kłamie?
Czy o to, aby dzieciom przekazać właściwe wzorce?
Pewnie, że to drugie jest trudniejsze-teraz; owoce możesz zobaczyć za 20 lat.
To pierwsze jest łatwiejsze- teraz; ale to złudne ułatwienie. Tak sądzę.
Z pewnością jest postawa pośrednia, tylko teraz tego nie widzisz, bo zgadzasz się na zło.
Tym bardziej, że jak piszesz, to nie mąż będzie zajmował się dziećmi, tylko jego kochanka.
Przyjrzyj się-najlepiej na adoracji, lub podczas różańca- temu spokojowi, który masz, jak myślisz o dzieciach z ojcem i kochanką. Co to za spokój i od kogo pochodzi.
 
 
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 18:50   

paravari moje dzieci do taty i jego konkubiny na nocki chodzą od paru lat już - więc co nieco mogę napisać na ten temat
mimo że konkubina taty jest bardzo miła- to jednak widzę jak dzieci przesiąknęły życiem taty i jego konkubiny.... wiem też że bardzo skutecznie odciągała męża od przychodzenia do naszego domu- do dzieci
i choć dzieci niby rozumieją teoretycznie że tata źle zrobił itp to w praktyce wychodzi coraz częściej że nie rozumieją...
już słyszę że po co chodzić do kościoła, tata z panią S nie chodzi przecież....
po co się uczyć, u taty nie trzeba....
jeszcze chwila a usłyszę że syn chce zamieszkać u taty bo tam jest "wygodne" życie, bez zasad
ja się już teraz tego boję, i nie dlatego że jestem zazdrosna i boję się samotności bez dzieci -to czeka w przyszłości każdego rodzica i jest ok, tylko dlatego że tam nie ma Boga, nie ma zasad moralnych żadnych "róbta co chceta, Boga nie ma"
jeżeli męża nie stać aby przyjść zająć się własnymi dziećmi to uważam jego strata, jak ktoś kocha to zawsze znajdzie czas dla tej osoby- choćby nie wiem co
ale trzeba chcieć...
 
 
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 19:00   

Kenya, mam świadomość, że sądy przyznają najczęściej opiekę nad dziećmi matce, nawet jeśli to ona zdradziła i mieszka z kochankiem, na forum są takie sytuacje i przyznaję, że są to bardzo trudne sprawy, ale uważam, że trzeba zrobić wszystko co się da na danym etapie, żeby sytuacja zmierzała do normalności...
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 19:23   

Cytat:
[quote="Kari"]Kenya, mam świadomość, że sądy przyznają najczęściej opiekę nad dziećmi matce, nawet jeśli to ona zdradziła i mieszka z kochankiem,
na forum są takie sytuacje i przyznaję, że są to bardzo trudne sprawy,
ale uważam, że trzeba zrobić wszystko co się da na danym etapie,
żeby sytuacja zmierzała do normalności...[/quote


Piszesz wszystko, czyli C O konkretnie można zrobić ?

W obronie wartości - bo to widać jest temat naczelny , jak mają działać opuszczeni ojcowie, których dzieci zamieszkują na stałe z kochankami ich żon. ?
 
 
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 19:42   

Kenya, czuję się przez Ciebie atakowana ( jak zwykle zresztą), gdy staję w obronie wartości.
Rozumiem, że wg Ciebie obrona wartości nie powinna być "tematem naczelnym" ?

"wszystko co się da" w tych indywidualnych sytuacjach, których akurat nie analizujemy w tym wątku. Każdy ojciec z takim problemem powinien szukać pomocy u specjalistów( oni zasygnalizują co się da, a co nie) i dążyć do przyznania mu opieki nad dzieckiem. To jest trudne, zatem napisałam " o ile to możliwe", co w tym dziwnego i okropnego?
Ja mam takie przemyślenia, a Ty pewnie inne, niemniej Parvati jest mamą, więc może wróćmy do jej sytuacji.
 
 
hicks
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 19:48   

"W obronie wartości - bo to widać jest temat naczelny , jak mają działać opuszczeni ojcowie, których dzieci zamieszkują na stałe z kochankami ich żon. ?"
Ja to właśnie przechodzę , jest to KOSZMAR , PIEKŁO NA ZIEMI .
Dziecko ma 4 lata ale jest tak rozdarte ,że chce się tylko WYĆ. Staram się wybaczyć ale jak na razie to nie działa.
Ona nie dostrzega tej zgnilizny moralnej , którą nasiąka dziecko.
Ech .....
Ostatnio zmieniony przez 2016-02-28, 21:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-28, 19:59   

Kari napisał/a:
Oczywiście, poradziłabym, żeby dzieci spotykały się o ile to możliwe tylko z mamą, bez kochanka. Należy im się to.

Kari
Zgodzę się z Tobą. Ja też bym tak postąpił, o ile to możliwe.

Pojawiła się jednak wątpliwość (witaj Kenya :mrgreen: ) dotycząca tego zwrotu.
Nie sądziłem, że ktoś może to źle rozumieć, ale ja od razu pomyślałem w nim o tym, że jeżeli sąd mi na to pozwoli, lub jeżeli urzędy mi na to pozwolą.
Czasami my widzimy, co jest dla naszych dzieci dobre, ale nie zawsze możemy to wprowadzić w życie. Co z tego, że np. nie pozwoliłbym na widzenia dzieci z żoną w obecności jej kochanka, gdybym w konsekwencji trafił do więzienia a dzieci zostałyby przekazane pod opiekę żony i wtedy cały czas mieszkałyby z nim w jednym domu? Czasami więc musimy zdobyć się na taki zgniły kompromis mówiąc: o ile to możliwe.

W tej sytuacji muszę powiedzieć, jakie to szczęście, że moje dzieci są już pełnoletnie a kochanek żony nie ma zamiaru oglądać moich dzieci. :-P
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9