Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Chyba będziemy rodziną patchworkową...
Autor Wiadomość
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-23, 13:44   Chyba będziemy rodziną patchworkową...

Kochani, bije się z myślami. Jestem w trakcie podejmowania decyzji i przed rozmową z mężem w sprawie jego kontaktów z dziećmi.
Sytuacja wygląda tak, że ostatnio mąż zdeklarował się, że nie wprowadzi się do domu i nie wróci do mnie. Teraz tak ma - rozumiem to. Ma swoje nowe życie, które go pochłania.
Kontakt z dziećmi ma coraz słabszy, ponieważ jakiś czas temu - kiedy jeszcze miałam nadzieję, że uda nam się uratować małżeństwo - nie zgodziłam się na kontakty z dziećmi w obecności kowalskiej. Wcześniej mążi pod moją nieobecność, gdy byłam w pracy, zaczął zabierać do niej dzieci i wraz z jej dziećmi spędzali sobie czas "rodzinnie". Niczego ze mną nie ustalał, po prostu zrobił, jak chciał.
Mnie się to nie podobało, więc powiedziałam mu, że nie zgadzam się na mieszanie dzieciom w głowach i że nie ograniczam mu kontaktów z dziećmi, może przychodzić, kiedy chce, zapraszałam go nawet - ale żeby tam, gdzie mieszka, dzieci nie zabierał. Powiedziałąm mu, że jak nie uszanuje mojego zdania, to sprawę załatwiać będę przez sąd rodzinny.
Efekt taki, że niestety kontakty z dziećmi mocno ograniczył. Ze starszym to 10 minut podwózki do przedszkola, czasem odbiór plus pół godziny w niedzielę (a i to nie w każdą). Ale powiedział, że on chce mieć kontakt z dziećmi, z tym że tam, gdzie mieszka. Ze mną ani z nimi sam nie chce spędzać czasu. Wiem, że gdybym się zgodziła na zabieranie dzieci do kowalskiej, to spotykałby się z dziećmi regularnie i na dłużej.
Chyba jestem skłonna zgodzić się na to, bo muszę myśleć o dobru dzieci. Zwłaszcza starszego 6-latka, bo młodszy 1.5-roczniak jeszcze tego nie rozumie. Nie chcę, by synowie mieli z ojcem sporadyczny kontakt. Serce mnie boli, że dzieci będą patrzeć, jak ojciec tworzy rodzinę z nową kobietą, a nie ze mną :-( Ale trudno - inaczej w ogóle będą znali tylko samodzielną matkę i dochodzącego, naburmuszonego, znudzonego, przebywającego z nimi z obowiązku, coraz bardziej obcego ojca....
Mam nadzieję, że nie uczynię im większej krzywdy, niż jakbym miała żądać kontaktów bez obecności kochanki (zresztą, nie wiadomo, czy by sąd się przychylił)...

Jak to mądrze przeprowadzić? Na co zwrócić uwagę przy rozmowie z dzieckiem - tym starszym? (na razie, od pół roku od wyprowadzki męża, miał mówione, że tata ma taką pracę wyjazdową, że go nie ma itp itd). Ma mówione, że kocham tatę (choć teraz to już chyba nieprawda...), modlimy sie za niego i za rodzinę. Napomknęłam mu już, że być może tata nie będzie już z nami mieszkał, ale będzie się z nim widywał (o kochance na razie nic nie mówiłam), powiedział: aha, przecież nie musi mieszkać (w sumie już się zdążył przyzwyczaić, że taty nie ma). Pytany, jak się z tym czuje, powiedział, że mu trochę smutno.

Namawiam męża na spotkanie z psychologiem dziecięcym, żeby nam poradził, jak o rozstaniu i rodzinie patchworkowej rozmawiać z dzieckiem. Mąż za bardzo nie chce iść, jeśłi nie, skłonna jestem iść sama.
Jakie pytania warto zadać psychologowi?

Jakie kwestie poruszyć w rozmowie z mężem na temat opieki nad dziećmi? Myśłałam o umożliwieniu nocowania tam dzieci powiedzmy co drugi weekend (piątek- niedziela), może jakiś dzień w tygodniu? Tak, żeby dzieci zaznały z nim dnia powszedniego, a nie tylko weekendowego tatusia od super-wypadów i prezentów. Nie wiem, co na to powie mąż i jego kochanka...

Co warto w takiej rozmowie poruszyć? Na pewno powinnam poznać adres, gdzie będą przebywać moje dzieci (oóki co miejsce zamieszkania męża nie jest mi znane) Wiedzieć, z kim będą przebywać i jak - z tego, co wiem, to mieszka tam dwoje dzieci kowalskiej (17 i 18 lat). Zastanawiam się, czy spotkać się z kochanką, skoro ona po części będzie się zajmować nimi, jak mój mąż będzie w pracy?
Chetnie przyjmę wszystkie uwagi i przeczytam o doświadczeniach innych.
Chcę tę trudną rozmowę z mężem przeprowadzić mądrze....
 
 
hiacynta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-23, 15:30   

Parvati, z nocowaniem w weekendy, na razie się nie wyrywaj, a już na pewno nie w przypadku tego 1,5-rocznego maluszka. Jemu teraz do prawidłowego rozwoju jest bardzo potrzebne poczucie stabilizacji, bezpieczeństwa, codziennych wieczornych rytuałów itp., no i Ty - jako element tych rytuałów. ;-)
Dla takiego maluszka ważniejsze byłoby, żeby mieć z ojcem kontakt częstszy, a mniej intensywny. Gdy mój syn był w tym wieku, to nawet w bardzo pro-tatusiowym RODK się nie zgodzili na nocowanie u ojca.
Do psychologa dziecięcego idź koniecznie, jeszcze zanim z jakimiś propozycjami odnośnie kontaktów wystąpisz.
A jak dzieci reagowały, gdy - te kilka razy - mąż zabrał dzieci do mieszkania tamtej kobiety?
 
 
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-24, 10:22   

Dobrze reagowały.
Starszy syn powiedział, że lubi tam chodzić i chciałby odwiedzać częściej.
Spał tam raz (bez mojej wiedzy - co uważam było wyczynem karygodnym ze strony mojego męża - nie wchodząc w szczegóły i okoliczności tego nocowania tam), ale mimo tych okoliczności nie było problemu ze strony syna. Niemniej jednak nie pozwole na to, żeby bez wcześniejszego przygotowania i oswajania tematu zaczął tam nocować. Uważam, że to powinno zadziać się stopniowo - nie od razu, tylko po okresie adaptacji do nowej sytuacji.
Oczywiście nie zamierzam na razie wychodzić z tematem nocowań czy opieki naprzemiennej bez konsultacji z psychologiem. A poza tym - syn pewnie też już będzie miał własne zdanie na ten temat.
 
 
Anita37
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-25, 19:53   

Droga Parvati
Ja mam troje dzieci, najmłodsze ma 4. Nasze kontakty zostały ustalone w sądzie tak, jak mąż chciał tj raz w tygodniu 4 godz. i co dwa tygodnie w niedzielę 6 godz. Nie ubiegał się o nocowanie , ani o wakacje.
Jeszcze wyrok nie był prawomocny a on naszym dzieciom przedstawił oficjalnie nową dziewczynę. Jego rodzice oficjalnie ich przyjmowali. Mieszkał u niej i jej dzieci. Zapytał, czy nasze dzieci mogą przyjeżdżać do nich czasami w weekendy. Stanowczo odmówiłam. Za jakiś czas powiedział, że weźmie dzieci na wakacje (4 dniowe) , mówię o starszych. Na moje pytanie powiedział, że pojedzie sam z dziećmi. Zgodziłam się. Po powrocie, dzieci miały zapowiedziane, kazał im kłamać, aby mi nie mówić, że była z nimi pani i jej dzieci. Postawiłam granicę, nie zgadzam się na coś takiego. Nie uważam , że jest w tym jakieś dobro dzieci. Zaczął grozić, że wniesie sprawę do sądu. Odpowiedziałam, aby robił to, co uwaza za stosowne. Chciałam dodać, że mąż widywał się z dziećmi częściej niż ustalił sąd, nie robiłam z tym problemu, natomiast nie zgadzałam się na panie. Mąż jest uzależniony. W owym czasie, zaprzeczył, że ma problem, nie leczył się. Po kilku miesiacach, mąż wystapil do sadu z wnioskiem o rozszerzenie kontaktow i oskarżeniem mnie o ich utrudnianie. Proces trwał niemal rok, ja jak mantra powtarzałam w sadzie, ze dzieci kochają tate , lubia z nim przebywać , ja im kontatów nie bronie. Nie chce tylko, aby były świadkami demoralizujących zachowań taty.
Skończyło się tym, że mąz został przebadanych przez biegłych na mój wniosek, w którym napisano, że może przebywać z dziećmi pod warunkiem podjęcia i kontynuowania długoterminowego specjalistycznego leczenia pod kątem uzależnienia, które ma. Mąż podjął się leczenia w trakcie procesu. Sąd uznał to, że miałam prawo obawiać się o dzieci, absolutnie oddalił żądania męża ukarania mnie karą za utrudnianie kontaktów, jako nieuzasadnione.
Na dzień dzisiejszy dzieci mąż wynajmuje mieszkanie, mieszka sam, podobno się leczy. Dzieci nocowały u niego w dwa weekendy, wróciły zadowolone. Moje zasady się nie zmieniły odnośnie kontaktów z dziećmi i jakimiś paniami. Mąż o tym wie. Ja zrobiłam ile mogłam , by chronić dzieci przed zranieniami. Resztę oddaję naszemu Panu. Ufam, że ma On moje dzieci w nieustającej opiece. Moj mąż zrobi , co zechce, jak nie będzie chciał, to nie będzie kontynuował leczenia, tylko udawał, manipulował, tak bywało całymi latami. Nie mam na męża żadnego wpływu. Zostawiam go Bogu.
Wiem, że dzieci potrzebują obojgu rodziców, nasze dzieci bardzo kochają nas oboje, nie wiedzą jakie uzależnienie ma ich tata. W mojej sytuacji na dzień dzisiejszy nie jest możliwe , abyśmy byli rodziną. Nie znam większego obrazu naszego życia. Wierzę, że nasze dzieci , mimo takich problemów,
wyrosną na zdrowych ludzi. Wszystko to jest bardzo trudne, potrzeba dużo modlitwy, wsłuchiwania się w słowo Boże, aby podjąć dobrą dla naszych dzieci decyzje.
Z Panem Bogiem
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-26, 10:28   

Anita37, masz moje poparcie. Ja też bym tak zrobiła :-)
 
 
BjD
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-26, 13:53   

Anita37 - popieram Twoją postawę w całości !!!!!!!!!!!!!
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-26, 13:59   

O ile dobrze pamiętam
Mąż Parvati nie jest od niczego uzależniony (poza pewnie kochanką, ale to nie jest uznawane za chorobę).
Zatem analogii do sytuacji Anity nie ma.
 
 
nieswieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-26, 16:27   

przeraza mnie, ze wiazemy sie z mezczyznami, dla ktorych wlasne hucie wazniejsze sa od dzieci:( tez bylam przez wiele lat z kims takim. nieswiadoma. Kiedy wyrzucilam mu, ze zniszczyl dziecinstwo naszemu dziecku, stwierdzil, ze powinnam rozdzielic te dwie sprawy, i ze zostawil mnie, a nie corke. Nie wazne, ze widzi ja raz w tygodniu, nie uczestniczy w jej wychowaniu i nie moze patrzec jak zmienia się z dnia na dzień. Plakac mi się chcę, że takiego mężczyznę pokochałam i takiego ojca wybrałam dla mojego dziecka.
 
 
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-26, 19:06   

Anito, przykro mi, że tak u Ciebie się dzieje - życzę Ci pogody ducha.
Moja sytuacja nie jest analogiczna - maż nie jest uzależniony, nie przejawia patologicznych zachowań (no, może poza paroma błędami wychowawczymi, typu klapsy i krzyk w sytuacji podbramkowej), ale ogólnie nie jest typem wyładowującym agresję i problemy na dzieciach.
I chociaż do końca jego podejścia do dzieci nie popieram, to jednak wiem, że krzywda dzieciom się nie będzie działa. Nie wiem, jaka jest kowalska, nie znam jej zupełnie, nawet nigdy nie widziałam, ale z opowieści syna wynikało, że jest miła i zajmowała się nimi jak ciocia.
No cóż, wychodzę z założenia, że dusić ich tam ani pięt przypiekać nie będą.... Skoro i tak dzieci będą w większości ze mną, to mam nadzieję, że będą nasiąkać bardziej moimi wartościami.... Szkoda, że od początku będą towarzyszyć im dwie skrajne postawy rodziców, ale trudno....
Nie chcę ograniczać kontaktów z ojcem, bo wiem, że pozbawiłabym synów czegoś ważnego. Potem mogliby za to obarczyć winą mnie lub oboje z nas.

Proszę, podpowiedzcie, jakie kwestie poruszyć na rozmowie z psychologiem i z mężem - może mi coś do głowy nie przychodzi? Co było dla Was ważne, o czym mówili psychologowie, co często sprawia problem rodzinom patchworkowym? Chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach...
 
 
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-26, 19:12   

neiswieta, a mnie to już nie przeraża (choć był czas, że tak)
Wybrałam na ojca moich dzieci człowieka nieodpowiedzialnego - trudno, stało się. Ale czy mogłam wybrać inaczej.....? W tamtym momencie wybrałam, jak umiałam.
"Czy musiało do tego dojść? - Widocznie musiało, skoro doszło". ;-)
Pozostaje mi przyjąć ten fakt i wyciagnać wnioski, a następnie zdecydować, w jakim zakresie i w jakim stopniu w życiu moim i moich dzieci będą brali udział ludzie nieodpowiedzialni. W sensie - jakie granice im postawię.
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-26, 19:22   

A jak wytłumaczyć dzieciom, że tatuś zostawił mamusię i mieszka z nową panią? Że tak się zdarza - no to zakodują sobie taki wzorzec - aha, czyli tak można. Albo, że tak nie wolno robić, że tatuś wziął ślub z mamusią i nie dotrzymał przysięgi? Szkaluje się tatusia. Dlatego dla mnie najlepszym wyjściem jest niemieszanie żadnej nowej cioci, bo nie wiadomo czy to ostatnia. Jak tatuś chce się spotykać z dziećmi, to niech się spotyka na neutralnym gruncie. Ale każdy ma wolny wybór :-)
 
 
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-26, 19:29   

parvati nie wiem czy zbyt pochopnie nie podjęłaś tej decyzji
sama piszesz że nie znasz tej kobiety, teraz jest miła - a jaka ma być ? chce zapewne pokazać przed Twoim mężem że Wasze dzieci jej nie przeszkadzają....
ale czy tak będzie za 2-3 lata ? oczywiście życzę aby w tym czasie mąż wrócił do Waszej rodziny ale może być inaczej....
ja zostałam zmuszona wyrokiem sądu dać mężowi dzieci na noc i na początku liczyłam na to że skoro mąż nie chciał przychodzić do nas i zajmować się dziećmi to będzie to robił w swoim mieszkaniu w którym mieszka z kochanką
nic bardziej mylnego, po ok roku czasu zaczął "wykorzystywać" swoją partnerkę i to ona w weekendy zajmuje się naszymi dziećmi, dzieci nie rzadko wracały z weekendu "z tatą" rozzłoszczone, płaczliwe, bo tak naprawdę nie miały chwili czasu sam na sam z tatą, wszędzie była partnerka taty
teraz po paru latach przyzwyczaiły się do jej obecności, ale nie o takie kontakty mi chodziło...
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-26, 20:13   

landis85 napisał/a:
parvati nie wiem czy zbyt pochopnie nie podjęłaś tej decyzji
sama piszesz że nie znasz tej kobiety, teraz jest miła - a jaka ma być ? chce zapewne pokazać przed Twoim mężem że Wasze dzieci jej nie przeszkadzają....
ale czy tak będzie za 2-3 lata ?


Liczy się teraz a nie gdybanie co będzie za 3 lata.
Teraz Parvatii mimo swojego żalu, złości na męża chce aby dzieci miały z ojcem kontakt
i chwała jej za to.

JolantaElżbieta napisał/a:
A jak wytłumaczyć dzieciom, że tatuś zostawił mamusię i mieszka z nową panią?


Zapytać o to psychologa.
Elzbieta, dzieci szybciej się z taką sytuacją godzą (o ile rodzice potrafią wyjść poza swoje złości i chęci zemsty) niż opuszczeni małżonkowie.
 
 
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-26, 20:22   

JolantaElżbieta napisał/a:
A jak wytłumaczyć dzieciom, że tatuś zostawił mamusię i mieszka z nową panią? Że tak się zdarza - no to zakodują sobie taki wzorzec - aha, czyli tak można. Albo, że tak nie wolno robić, że tatuś wziął ślub z mamusią i nie dotrzymał przysięgi? Szkaluje się tatusia. Dlatego dla mnie najlepszym wyjściem jest niemieszanie żadnej nowej cioci, bo nie wiadomo czy to ostatnia. Jak tatuś chce się spotykać z dziećmi, to niech się spotyka na neutralnym gruncie. Ale każdy ma wolny wybór :-)


Jolu, też mam rozterki z tym związane. Na razie nie wychodzę przed orkiestrę i nic nie proponuję mężowi, bo chcę najpierw porozmawiać z psychologiem dziecięcym oraz duszpasterzem od rodzin - też im będę zadawać takie pytania.
Ale wiesz - powoli przychodzi mi się godzić z rzeczywistością taka, jaka jest, a nie z taką, jaką ja chciałabym widzieć - bez kochanek rozbijających rodziny, bez podzielonych domów itp. Moja wizja jednak nie sprawdza się w życiu - bo moja rodzina już jest podzielona (póki co), i trzeba robić tak, żeby było znośnie i jak najlepiej dla dzieci, ideały chowając sobie do kieszeni. Jest jak jest ;-)
Czy to ostatnia kochanka - tego nie wiem, ale przypuśćmy, że mąż będzie je zmieniał 5 razy w ciągu 10 lat - to co, przez 10 lat ma dzieci widzieć w drzwiach?
No bo tak to wygląda - u nas nie chce spędzać czasu, tam zaś bierze chętnie. On na neutralnym gruncie nie chce się spotykać - a dzieci tęsknią.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8