Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Wątek buntowniczki
Autor Wiadomość
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 12:44   

Ja też się uczę cierpliwości.
Oszczędzam słowa. Faceci nie funkcjonują w ten sposób, wolą proste treści i informacje. Ja bym żadnych smsów z wyrazami uczuć nie wysyłała - jeśli facet nie jest gotowy na rozmowę lub zwyczajnie jej nie chce/nie potrzebuje, to taki sms go tylko złości. Co najwyżej uzna go za czczą gadaninę, do niczego niepotrzebną. Ma być prosto i krótko. Świat facetów to świat suchych faktów i informacji. Więc lepiej też nie pisać o uczuciach, nie brać go na uczucia - tylko na fakty, czyli np. Cześć, co u Ciebie? Może wpadniesz - nasz dom zawsze dla Ciebie otwarty :-)
I nie proponować gotowych rozwiązań, nie układać planów - facet chce zawsze zadecydować sam, ułożyć swój plan.
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 13:10   

Dorota 6 napisał/a:
Przechodzę trudne chwile, tracę już nadzieję. Dzisiaj przemyślałam mojego sms wysłanego do męża pod wpływem emocji.
Wysłałam dzisiaj nową wiadomość do męża, że nie chcę mu się narzucać tymi smsami, bo i tak na nie nie odpisuje, że nie będę mu brzęczeć, że dam mu wytchnąć, że muszę zająć się sobą i synem i jakoś żyć bez niego, choć to trudne. Napisałam, że jeśli chce teraz żyć bez nas to niech tak będzie, ale jeśli będzie chciał wrócić, to my na niego czekamy. Napisałam, że wczoraj miałam trudny dzień, że nie jest mi łatwo żyć bez niego, stąd te emocje.
Muszę się nauczyć czekać, nie czekając, jest to trudne dla mnie cały czas. Trochę zamieszałam z tymi smsami, ale stało się.


Nic się nie martw Doroto, poproś Pana Boga, żeby zaopiekował się tymi Twoimi smsami. Ja też wysyłałam mojemu mężowi smsy, które pozostają do dzisiaj bez odpowiedzi. Żałuję tego, że nie powiedziałam mu wprost o swoich emocjach, zranieniu i tego, że wierzę, że do nas wróci. Nie ma znaczenia co on sobie z tym zrobi, niech zrobi co chce. Ja zawsze starałam się być szczera z moim mężem, na ile mi na to pozwalał, ale w ostatnim czasie zatajałam swoje prawdziwe uczucia i emocje - gdy odkryłam zdradę - zachowałam się godnie - ale chrzanię to - i gdy z nim rozmawiałam sucho i beznamiętnie proponując mu pojednanie i wybaczenie. On wszystko odczytał tak jak to wyraziłam - że się godzę i że mi nie zależy. Każdą próbę rozmowy na temat moich uczuć i emocji ucinał w zarodku, robiąc starą minę i zastraszając mnie jak zawsze. A ja nie chcę już się bać, co on sobie pomyśli i że może będzie mu przykro. To mnie jest strasznie i zrozpaczono, ale mimo to daję mu szansę.

I właśnie dzisiaj napisałam do niego ostatni list i wyraziłam w nim, to co czuję i to czego oczekuję. Żadnych wyrzutów, w rodzaju; a jaki ty tam jesteś. Napisałam wprost, że bardzo cierpię z tego powodu, że jest z inną kobietą, że kocha ją jak mnie, że pamiętam nasze dobre dni i noce. Napisałam mu, że jestem mu wdzięczna za wszystkie rzeczy, których mnie nauczył. Napisałam, że byłam u spowiedzi i ksiądz spytał czy mu przebaczyłam - powiedziałam, że tak, że go kocham i że wierzę, że do mnie wróci, że daję mu szansę.

Nie wiem czy ten list w ogóle przeczyta, jak go znam, to pewnie nie. Ale nie mam pewności. W każdym razie więcej nie będę się zajmować moim mężem i jego uczuciami - powiedziałam co chciałam, co mi ciążyło, takie niedopowiedzenie, bo on nigdy mi nie pozwalał mówić o swoich uczuciach. A ja po prostu czułam, ze on musi to wiedzieć. Trudno, najwyżej obrzuci mnie obelgami i wyśmieje, ale przeżyję i to. Czułam cały czas, że coś między nami wisi, co nie pozwalało mi zająć się swoim życiem. Nie wiem czego mogę się spodziewać. Ale wiem, że nie zrobiłam nic złego - jestem jego żoną, kocham go i chcę jego powrotu. A cała reszta zależy od niego, a ja nie mam na nic wpływu :-(
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 13:15   

A jeszcze dopowiem, że nasze małżeństwo zgubił brak komunikacji i to się ciągnie, nic się nie zmieniło. Musiałam milczeć przez tyle lat, bo mój mąż miał władzę nade mną: krzyczał, przeklinał, wyrzucał z pokoju, zatykał uszy i robił głośniej telewizor. A mnie to zabijało, te wszystkie niewypowiedziane słowa. Tak jak teraz - może ze mną jest coś nie tak, nie wiem, ale jestem żywym człowiekiem z emocjami i uczuciami, z własnym instynktem i intuicją, które zawsze zabijałam słuchając rad innych - i moje małżeństwo legło w gruzach. Pewnie ten list nie wyjdzie mi na dobre, ale poprosiłam Pana Boga, żeby się tym zajął :-/
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 13:23   

parvati napisał/a:
I nie proponować gotowych rozwiązań, nie układać planów - facet chce zawsze zadecydować sam, ułożyć swój plan.



parvati, tak dla uściślenia, zanim całkiem odlecisz lub na stałe zaczniesz lewitować.

Z granic które obiecałaś SOBIE, że postawisz mężowi - co udało Ci się do tej pory zrealizować?

mam na myśli:
- wizyty
- alimenty bądź regularne wpłaty na poczet nieletnich dzieci
- opieka nad dziećmi
 
 
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 13:40   

Cytat:
parvati, tak dla uściślenia, zanim całkiem odlecisz lub na stałe zaczniesz lewitować.

Z granic które obiecałaś SOBIE, że postawisz mężowi - co udało Ci się do tej pory zrealizować?

mam na myśli:
- wizyty
- alimenty bądź regularne wpłaty na poczet nieletnich dzieci
- opieka nad dziećmi


czemu zaraz odlecieć i lewitować? Wyczuwam złośliwość i podejrzenie o głupotę ;-)
Ale odpowiem:
- była rozmowa między nami na temat uregulowania spraw finansowych przed notariuszem lub z mediatorem - mąż twierdzi, że te rozwiązania nie są konieczne.W tej chwili jest tak, że po tej rozmowie sprawy finansowe są regulowane na bieżąco i z moimi oczekiwaniami, natomiast jeśli znowu przestaną być - temat notariusza lub mediatora powróci i dopilnuję, by mieć to na piśmie.
- wizyty - odkąd zeszlismy z wojennej ścieżki i zaczęłam mojego męża zapraszać zamiast żądać - wizyty są częstsze i ustalane na bieżąco w spokojnej rozmowie
- opieka nad dziećmi - to jest ciężki temat, bo mąż ma pracę w nienormowanych godzinach i trudno mu cokolwiek ustalić, zawsze tak było :-(

Zdaję sobie sprawę, że dużo rzeczy jest jeszcze do naprawienia i wypracowania jeśli chodzi o moje stawianie granic - jeszcze tego nie umiem, nikt mnie tego nie nauczył, moja matka nie stawiała mojemu ojcu jakichkolwiek granic :-( Ale już zapisałam się na terapię, więc mam nadzieję, że będę się tego uczyć.

[edycja moderatorska: poprawiłam cytowanie]
Ostatnio zmieniony przez 2016-01-25, 13:52, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 14:04   

JolantaElżbieta,
modliłam się dzisiaj do Boga, aby wyprowadził z tego dobro. U nas też zabrakło komunikacji, myślę, że w większości związków. JolantoE cieszę się, że odważyłaś się napisać do męża, myślę, że to dobry krok i nie ważne jak to odbierze mąż. To Ty tego chciałaś, byłaś w tym szczera.
Wczoraj się trochę podłamałam, wszystko na mojej głowie. Mam dom, w którym czasami trzeba coś zrobić, zwykła wymiana żarówek w garażu jest dla mnie problemem, kupienie drewna do kominka i wiele innych spraw, nie radzę sobie czasami.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 14:35   

parvati napisał/a:
Wyczuwam złośliwość i podejrzenie o głupotę


Parvati, w żadnym razie nic z powyższych, raczej próba przywołania Cię do realnego świata, po wywodzie jak to mężowi gotujesz dobre obiadki gdy przybywa z miejsca przez Ciebie wciąż nieznanego.
Ten list który w innym wątku został zacytowany, jest obrazem, tego co nazywam odlotem.
Moje pytanie dotyczyło rzeczy pragmatycznych z którymi Ty, jako matka samotnie wychowująca dzieci i pracująca musisz się borykać.

poniżej cytat z Twojego wątku,

Cytat:
No właśnie niestety moja pozycja jest marna - wiem o tym,
zapracowałam sobie na to przez lata wiecznym dawaniem ostatniej szansy, niekonsekwencją, nieumiejetnością stawiania granic.
On o tym wie i wykorzystuje to.


On będzie tylko tyle wykorzystywał na ile ty mu pozwolisz.
Więc może czas najwyższy by tę zależność dostrzec i dokonać zmian właśnie na tym polu.


parvati napisał/a:
- opieka nad dziećmi - to jest ciężki temat, bo mąż ma pracę w nienormowanych godzinach i trudno mu cokolwiek ustalić, zawsze tak było


No właśnie.
Ale jakoś potraficie ustalić kiedy będzie mógł przybyć byś mogła mu zaserwować dobry obiadek....

Parvati, pomiędzy byciem kłótliwą jędzą, toczeniem niekończących się sporów
a
byciem naiwną, przyzwalającą, godzącą się na mężowskie ustalenia, nawet jeśli tobie one nie pasują, mało tego nagradzanie męża, tutaj dobrymi obiadkami itd, itd,

jest cała przestrzeń, ogromna przestrzeń w której, przy swoim zaangażowaniu można wypracować relacje które nie będą powielaniem waszego wcześniejszego sposobu na życie....i o to chodzi.

Cytat:
Zdaję sobie sprawę, że dużo rzeczy jest jeszcze do naprawienia i wypracowania jeśli chodzi o moje stawianie granic - jeszcze tego nie umiem, nikt mnie tego nie nauczył, moja matka nie stawiała mojemu ojcu jakichkolwiek granic Ale już zapisałam się na terapię, więc mam nadzieję, że będę się tego uczyć


parvati, masz doświadczenie i na jego podstawie zmieniaj swoje decyzje. Nikt nie odpowiada za to, że Ty podejmujesz właśnie takie a nie inne.
Ostatnio zmieniony przez 2016-01-25, 14:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Kropka50
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 14:36   

My kobiety wbrew pozorom jesteśmy silne.Ciężko jest samej radzić sobie ze wszystkim,ale człowiek nauczy się wszystkiego.Sytuacja go do tego zmusi,wiem to po sobie.I nie ma wyjścia zaciskam zęby i robię.Doroto damy radę ;-)
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 15:30   

parvati napisał/a:
a też się uczę cierpliwości.
Oszczędzam słowa. Faceci nie funkcjonują w ten sposób, wolą proste treści i informacje. Ja bym żadnych smsów z wyrazami uczuć nie wysyłała - jeśli facet nie jest gotowy na rozmowę lub zwyczajnie jej nie chce/nie potrzebuje, to taki sms go tylko złości. Co najwyżej uzna go za czczą gadaninę, do niczego niepotrzebną. Ma być prosto i krótko. Świat facetów to świat suchych faktów i informacji. Więc lepiej też nie pisać o uczuciach, nie brać go na uczucia - tylko na fakty, czyli np. Cześć, co u Ciebie? Może wpadniesz - nasz dom zawsze dla Ciebie otwarty
I nie proponować gotowych rozwiązań, nie układać planów - facet chce zawsze zadecydować sam, ułożyć swój plan.


My faceci mamy uczucia, obserwujac zycie przed kryzysem i teraz, w trakcie rzeklbym nawet, ze nierzadko mamy ich wiecej niz kobiety. A ten pogrubiony fragment tyczy sie obu plci.
 
 
buntowniczka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 15:49   

Parvati, robię dokładnie tak samo jak Ty. Jeśli mąż przyjedzie do naszego domu,proponuję kawę, herbatę. Czasami zapraszam na obiad. Przyjeżdża. Staram się nie robić wymówek (choć korci). Serce rozpada się na kawałki, kiedy chciałoby się do niego przytulić a tu przed Tobą skała. Czasami mam wrażenie, że mąż czeka na mój gest (jego postawa mówi tak pozwalam Ci mnie kochać), a innym razem słyszę nie rób tego więcej.
Gdy się dowiedział, że dopadła mnie infekcja, przyjechał, przywiózł owoce, ciasteczka. Zaparzył i podał kawę. Przyniósł drzewa do kominka.
Czy dał dużo z siebie? Pewnie tak, tylko dla mnie to tak jakość za mało. W modlitwach proszę o jego nawrócenie i powrót do domu, a dla siebie o dar cierpliwości. Jeśli potrzeba czasu, duuużo czasu, to ta cierpliwość mi jest bardzo potrzebna.

Buntowniczka :-/
 
 
Agata1980
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 16:34   

Chociaż moja sytuacja różni się od Waszej to pozwolę sobie zabrać głos bo może właśnie dlatego mogę popatrzyć na to bardziej chłodnym okiem.

Z góry przepraszam, jeśli kogoś urażę, bo nie taka jest moja intencja, ale wydaje mi się, że Wasza postawa jest zaprzeczeniem tego, o czym mówi się w Sycharze. Przeczytałam większość polecanych tu książek, wysłuchałam rekolekcji i na tej podstawie formułuję swoje wnioski..

1) Jeśli małżonkowie odeszli do kowalskiej/kowalskiego, a Wy mówicie im "kocham i czekam" to mówicie im "przebaczam Ci, wróć", a z konferencji ks. Dziewieckiego wynika, że zakomunikowanie krzywdzicielowi o swoim wybaczeniu zanim on przyjdzie skruszony, wyzna swoje winy i przeprosi jest naiwnością, jest złem, bo daje komfort życia w grzechu.

2) Po co małżonek ma wracać teraz skoro dobrze jest mu z kowalską/kowalskim mając pewność, że zawsze będziecie czekać? Wróci, jak w tamtym związku zacznie wiać chłodem i jest duże prawdopodobieństwo, że odejdzie znowu, jak pojawi się nowa okazja, bo ma pewność, że zawsze będzie miał gdzie wrócić...

3) Z polecanej tu lektury "Miłość wymaga stanowczości" wynika, że należy dać małżonkowi jasny komunikat - najlepiej list - "jeśli uważasz, że Twoje szczęście jest gdzie indziej, beze mnie to ja pozwalam Ci odejść. Kocham Cię i pragnę Twojego szczęścia. Nie mogę też pozwalać na to, abyś mnie krzywdził swoją zdradą, dlatego musisz dokonać wyboru - albo ja albo ona/on. Będzie mi bardzo ciężko,jeśli odejdziesz bo bardzo Cię kocham, ale nie mam innego wyjścia, jak pozwolić Ci odejść i zbudować sobie życie bez Ciebie, jeśli Ty tak zdecydujesz. Bóg obdarzył Cię wolną wolą, dlatego ja również muszę tę wolną wolę uszanować. Co prawda nie mogę zgodzić się na rozwód, bo jest on sprzeczny z moją wiarą, przysięgą i przekonaniami, ale jestem gotowa pozwolić Ci odejść w dożywotnią separację." - takie "zwrócenie wolności" według Dobsona powoduje, że chęć ucieczki mija.

Sama nie wiem, czy będąc w takiej sytuacji umiałabym tak postąpić (dziś już wiem, że teoria od praktyki znacząco się różni i znamy się tylko na tyle, na ile się wypróbowaliśmy), ale takie są "zalecenia". Czy ktoś z Was spróbował iść tą drogą i pozostał w niej konsekwentny?
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 16:41   

Dorota 6 napisał/a:
JolantaElżbieta,
modliłam się dzisiaj do Boga, aby wyprowadził z tego dobro. U nas też zabrakło komunikacji, myślę, że w większości związków. JolantoE cieszę się, że odważyłaś się napisać do męża, myślę, że to dobry krok i nie ważne jak to odbierze mąż. To Ty tego chciałaś, byłaś w tym szczera.
Wczoraj się trochę podłamałam, wszystko na mojej głowie. Mam dom, w którym czasami trzeba coś zrobić, zwykła wymiana żarówek w garażu jest dla mnie problemem, kupienie drewna do kominka i wiele innych spraw, nie radzę sobie czasami.


Doroto, przeczytałam ten list koleżance i powiedziała, że wyrażam swoje stanowisko w sposób jasny, a list jest piękny i pełen miłości i dobroci. Byłam szczera, powiedziałam to co chciałam mu powiedziec i to jest już mój ostatni list do niego. A teraz mam zamiar na poważnie zajć się sobą, bo dłużej tak nie pociągnę. Zaczęłam palić z tego stresu, a 10 lat już nie paliłam i muszę się za siebie wziąć. Nie tylko pod tym względem :-( :-/ :-?
 
 
BjD
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 18:47   

Dziewczyny ja tez zachowuje się jak Wy - Buntowniczka i Parvati i tez ciągle się pytam czy to dobrze ?????? W tym co pisze Agata1980 też jest sporo racji............ale faktycznie od teorii do praktyki daleka droga.........to chyba dlatego, że kochamy tych naszych krzywdzicieli i ciężko postawić te stanowcze granice.............. i może nie umiem być wobec męża tak zimna i obojętna jak on wobec mnie bo wiem jak to okropnie boli................. :-/ Ech pogmatwane to wszystko ...
 
 
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-25, 19:07   

Agata1980,
słuchałam konferencji ks. Dziewieckiego i nie do końca się z nim zgadzam. ks. Dziewiecki podszedł do problemu tak po ludzku, trochę się to ma nijak z nauką Chrystusa, który kocha bezinteresownie.
A co zrobić, jak mąż wróci i na początku nie będzie potrafił przeprosić, wyrazić skruchy, to co mam go nie przyjąć? Kurczowo trzymać się tego, co powiedział ksiądz. bo przecież krzywdziciel musi przyjść pokorny i błagać o wybaczenie.Ksiądz jest tylko człowiekiem, nie Bogiem.
Każdy człowiek jest inny, może ta skrucha i przeprosiny przyjdą później. Może powinnam go przyjąć jak syna marnotrawnego, okazać miłość.
To jest moje osobiste zdanie, ja bym tak zrobiła.
Każda sytuacja jest inna, my osoby pokrzywdzone też jesteśmy krzywdzicielami - PRAWDA :roll:
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 6