Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Mój smutny koniec
Autor Wiadomość
Unicorn
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-07, 18:22   

Tiliana fajnie to napisałas.
 
 
STOPka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-10, 11:55   

"Twój mąż nie zasługuje na Ciebie w tej chwili. " bardzo dziękuję za te słowa, bardzo mi się miło zrobiło i pomyślałam, że może nie jestem aż ta zła.
Tiliano dziękuję Ci. Teraz codziennie kiedy zasypiam przypominam sobie Twoje słowa, że ktoś mnie naprawdę kocha, taką jaką jestem i to dodaje mi trochę siły.

Dzisiaj sprawa wygląda tak: mąż następnego dnia przyszedł i przeprosił mnie za słowa, za swoje postępowanie, jednak po tamtej sytuacji chyba coś trochę we mnie pękło i popatrzyłam na niego, że to nie ze mną jest problem (oczywiście mam swoje wady, które wypadałoby zmienić) tylko z nim. To właśnie teraz zauważyłam jaki on jest skrajny emocjonalnie - jednego dnia mówi, że myśli o powrocie do mnie, a drugiego wali wyzwiskami.
 
 
STOPka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-10, 12:01   

Kiedyś na terapii grupowej zapytała mnie terapeutka "co musi się stać abym od niego odeszła?" To właśnie chyba powoli zaczyna się dziać, kiedy słyszę takie wyzwiska pod moim adresem i tak tiliano ostatecznie gdyby zrobił choćby najmniejszą krzywdę dla mojego psa, to by mnie nigdy nie ujrzał.
 
 
STOPka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-10, 12:09   

tiliano napisałaś "Nie działa z jednego prostego powodu - miłości się nie da kupić! Cokolwiek byś nie robiła dla drugiego człowieka - nie dostaniesz jej za to, co robisz! Nie zasłużysz na miłość? KTO ci wpoił przekonanie, że musisz sobie zasłużyć na to, żeby ktoś cię kochał? Rodzice? On sam? Dlaczego wierzysz w to okrutne kłamstwo? Kiedy w końcu przestaniesz w nie wierzyć?" trafiłaś w samo sedno :-( tak to rodzice mi wpoili (i nadal wpajają) i mąż (i nadal wpaja) że jeżeli stanę się taka czy owaka to będą mnie kochać, jak będę wyglądać "jak człowiek" to będę miała fajne koleżanki/znajomych, jak będę robić to czy tamto, jak będę wesoła to oni będą chcieli ze mną być, rozmawiać i tak wiecznie...i w końcu kiedy stajesz się dorosłą kobietą to nadal staram się zaspokoić ich oczekiwania względem mnie, przepraszać za wszystko, nawet jeśli podświadomie wiem, że nic złego nie robię - aby tylko na mnie źli nie byli, aby tylko mnie kochali, bo chcę mieć rodzinę która mnie kocha, jakąkolwiek rodzinę po to by nie czuć się samotnym.
 
 
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-10, 12:51   

STOPka,
te słowa,
STOPka napisał/a:
"Twój mąż nie zasługuje na Ciebie w tej chwili.
to akurat moje słowa, ale nie ważne kogo, najważniejsze, że działają na Ciebie tak pozytywnie. Cieszę się Stopko, że w końcu zaczynasz myśleć o sobie. Dobrze zauważyłaś, że to Twój mąż ma duże problemy sam ze sobą. Ty już wiele rozumiesz, idziesz w dobrym kierunku, życzę Ci wytrwałości. :-D
 
 
STOPka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-10, 12:56   

Dorota 6 napisał/a:
to akurat moje słowa
taka tak :-D ja wiem że to Twoje słowa tylko tego nie napisałam :-)
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-10, 13:47   

STOPka napisał/a:
gdyby zrobił choćby najmniejszą krzywdę dla mojego psa, to by mnie nigdy nie ujrzał.


Czyli kochasz swojego psa dużo bardziej od siebie.

W kochaniu psa nie ma nic złego. Ale to, że SIEBIE traktujesz gorzej, niż psa.... No, zostawiam to tobie do przemyślenia.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-10, 15:48   

Cytat:
ostatecznie gdyby zrobił choćby najmniejszą krzywdę dla mojego psa, to by mnie nigdy nie ujrzał.

Naprawdę? A gdzie byś poszła? Skąd wzięła środki na utrzymanie?
Do tej pory utrzymujesz że wszystko Cię ogranicza, że nic nie możesz a tu nagle zniknęłabyś?

STOPko, to jest
STOPka napisał/a:
to rodzice mi wpoili (i nadal wpajają) i mąż (i nadal wpaja) że ....itd. .

Ważne co Ty pozwoliłaś sobie wpoić a nie co kto usiłuje Tobie wpoić. Zatem cokolwiek czujesz na ten temat, weszłaś w to za Twoim przyzwoleniem.

Nie kocha się dzieci za coś, ale jest faktem że miłość do niektórych dzieci jest trudniejsza. Sama mam trójkę dorosłych już dzieci i doskonale wiem o czym mówię.

Zastanawiałaś się kiedykolwiek STOPko o jakie dokładnie zmiany im wszystkim chodzi?
Rozważałaś w ogóle ich zasadność?

Bardzo otwarcie manifestujesz np. wielką niechęć do Twojej matki.
Przebija z Twoich słów wielka skłonność do pielęgnowania urazy, do trwania w niewybaczeniu. Każdy miał jakąś matkę, jakichś rodziców i zapewniam Cię że niewielu, łącznie ze mną, mogłoby powiedzieć że mają tylko miłe wspomnienia związane z domem rodzinnym ale nie wszyscy pielęgnują tylko te złe. Ja np. skupiam się głównie na dobrych. Nie wiedzę sensu by rozważać to co nie było takie jak powinno.
Chciałabym byś choć raz napisała cokolwiek pozytywnego o swojej rodzinie.
Jestem przekonana że jak dobrze się zastanowisz to znajdziesz coś.
Rzecz w tym czy wolisz koncentrować się na pozytywach czy tylko na negatywach?
To zawsze jest TWÓJ wybór. Wybierasz remedium czy też truciznę a wiedz że pielęgnowanie urazy, trwanie w niewybaczeniu to jak codziennie zapodawana sobie spora dawka trucizny.

Chcesz być kochana bezwarunkowo, ale czy sama próbowałaś?
Czy przypadkiem nie odmawiasz innym Twojej miłości?
 
 
STOPka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-10, 21:35   

kenya napisał/a:
Naprawdę? A gdzie byś poszła? Skąd wzięła środki na utrzymanie?
Do tej pory utrzymujesz że wszystko Cię ogranicza, że nic nie możesz a tu nagle zniknęłabyś?
nie wiem gdzie bym poszła, za co bym żyła... natomiast na warsztatach uczyli mnie, że złośliwość to forma przemocy, a tu nutkę złośliwości wyczuwam, ale może się mylę :roll:
kenya napisał/a:
Ważne co Ty pozwoliłaś sobie wpoić a nie co kto usiłuje Tobie wpoić.
akurat z tym się nie zgadzam
kenya napisał/a:
Zastanawiałaś się kiedykolwiek STOPko o jakie dokładnie zmiany im wszystkim chodzi?
Rozważałaś w ogóle ich zasadność?
i znów nie rozumiem tego pytania - czy to jest przerzucanie na mnie winy czy co :roll:
kenya napisał/a:
Bardzo otwarcie manifestujesz np. wielką niechęć do Twojej matki.
niechęć to bardzo nieodpowiednie słowo
kenya napisał/a:
Przebija z Twoich słów wielka skłonność do pielęgnowania urazy, do trwania w niewybaczeniu.
i tu po raz kolejny się nie zgodzę - owszem wiele rzeczy mi się nie podoba w jej zachowaniu, ale staram się ze wszystkich sił jej wiele wybaczyć.
kenya napisał/a:
Jestem przekonana że jak dobrze się zastanowisz to znajdziesz coś.
oczywiście, że znajdę, nie muszę się długo zastanawiać, ale kiedy ktoś mnie pyta "kto mi wpoił takie rzeczy...." to odpowiadam jak było w moim przekonaniu.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-10, 21:55   

kenya napisał/a:
Ważne co Ty pozwoliłaś sobie wpoić a nie co kto usiłuje Tobie wpoić. Zatem cokolwiek czujesz na ten temat, weszłaś w to za Twoim przyzwoleniem.

kenyu, dzieci nie mają wpływu na to, co im rodzice wpajają przynajmniej do wieku lat nastu. A raz wpojone przez rodziców przekonania bardzo trudno z siebie wykorzenić. Możliwe, że STOPka właśnie zaczyna to robić.

kenya napisał/a:
Chcesz być kochana bezwarunkowo, ale czy sama próbowałaś?
Czy przypadkiem nie odmawiasz innym Twojej miłości?

Nie wiem, jak w przypadku STOPki, ale ja się nie nauczyłam tak naprawdę i zdrowo kochać innych, dopóki nie zaczęłam porządnie kochać siebie. Wcześniej jakby... sporo brakowało i to mimo dobrych chęci.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-10, 22:49   

tiliana napisał/a:

dzieci nie mają wpływu na to, co im rodzice wpajają przynajmniej do wieku lat nastu.
A raz wpojone przez rodziców przekonania bardzo trudno z siebie wykorzenić.

Owszem, dzieci nie mają na to wpływu ale przecież wszystkie dzieci kiedyś dojrzewają po czym dorośleją i wtedy przychodzi czas na weryfikację "prawd" zapodanych im przez rodziców i nie tylko przez nich. Dlaczego jedni z powodzeniem dokonują tej weryfikacji podczas gdy inni nie, oto jest pytanie.

STOPko, lubisz się nad sobą użalać, gdy nie masz odpowiedniego gruntu na tę praktykę, masz w zwyczaju odbijać piłeczkę poprzez lakoniczne odpowiedzi jednoznacznie sugerujące że treść przekazu do Ciebie nie dociera, że jej nie przyjmujesz. Takie uniki to forma ucieczki.
Wobec tego nie mam już nic do dodania.
 
 
STOPka
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-14, 16:02   

Witajcie

Mam do Was pytanie: jak sobie radzą osoby, a w szczególności Panie, których maż zostawił, a które nie mają dzieci? Mnie bardzo boli sam fakt zostawienia mnie przez męża i mimo, że minęło prawie dwa lata od momentu kiedy on się wyprowadził ból jest cały czas taki sam, tylko nadzieja, że wróci i że kiedyś jest szansa na bycie mamą coraz mniejsza, żeby nie powiedzieć malutka.
Przeżywam w sobie dwie "rozpacze" - odejście męża i odejście możliwości bycia mamą. Ciężko mi z tą podwójną pustką i kompletnie nie wiem jak sobie z tym poradzić.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-14, 16:33   

STOPka

Pytanie było bardziej do naszych Pań, ale pozwolę sobie na małą męską refleksję.
Ja zacząłem stawać na nogi, gdy porzuciłem nadzieję.
Gdy żyłem tylko nadzieją, to sam się pogrążałem w różnych domysłach. Gdy nadzieja przestała być dla mnie najważniejsza, odzyskałem siebie.
 
 
justka2
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-14, 22:06   

STOPka moja sytuacja jest całkiem podobna do Twojej tylko trwa trochę krócej. A radzę sobie ostatnio całkiem nieźle. Powierzyłam wszystko Bogu. Na prawdę mu zaufałam i wtedy stałam się spokojniejsza. Mimo, że moja sytuacja się pogorszyła to wbrew temu moja nadzieja jest większa. Nie myślę o przyszłości, ufam i czekam. Czasami nachodzą mnie tylko wątpliwości, myśli o tym co się stało, strach o przyszłość, pokusa by zacząć nowe życie ale tłumię je w sobie, modlę się i to mija. Boję się tylko, że ten stan jest tymczasowy.

Jacku wybacz jeśli źle zrozumiałam, rozumiem, że to nie jest rada, że mu też mamy tak robić ale Twoje podejście trochę kłóci mi się z całą koncepcją Sycharu. Jak można porzucić nadzieję? To trochę tak jak byś nie chciał już powrotu żony. Wiem, że każdy musi na swój sposób znaleźć ratunek w rozpaczy ale nadzieja to wszystko co nam pozostało w tej chwili
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5