Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
A jak życ osobno, w jednym domu?
Autor Wiadomość
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 12:24   

Tak, to byłoby wspaniale, jakbyś się tym podzieliła. Jeśli zechcesz oczywiście.
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 21:55   

Metanoja1 napisał/a:
Utka super :-D
A czy jesteś w stanie podzielić się tym, jaki kierunek trwania i jaką drogę poleciła Ci ta osoba? W sensie, jaki obierasz plan na tę relację... W celu zbudowania pozostałych w podobnej sytuacji, których tu jest wielu przecież ;-) Oczywiście jeśli zechcesz.



ze względów mocno osobistych nie mogę napisać.

Jednym z ważnym zdań, jakie zapadły mi w pamięć było stwierdzenie, ze jednym z wyjść jest separacja. Tyle, że wtedy już może być dla nas trudniej odbudować to co jest, a po drugie jasny przekaz dostaną dzieci że w kryzysie zabieramy swoje klocki i spadamy każde w swoją stronę.


Sytuacja jest mocno skomplikowana, ale naprawde nie mogę nic napisać.

W każdym razie - teraz tylko pozostała mi modlitwa o siłę w trwaniu ...i poszukanie dodatkowej, fachowej pomocy.

W każdym razie "ja tu zostaję" :) w małżeństwie też
 
 
STOPka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-04, 12:06   

uteczko :mrgreen: czy może podpowiesz mi jak znaleźć dobrego kierownika duchowego?
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-10, 09:34   

Dzien dobry


Sytuacja przybiera coraz "ciekawszy" obrót.

Teściowie wiedza o całej naszej sytuacji. Co prawda znają opis tylko ze strony męża, więc niepełny, ale jakby niewiele mnie to interesuje. Nie zamierzam sie wybraniac na siłę, udowadniac, ze nie jestem wielbłądem.

Teściowa jako niesamowicie mądra kobieta powiedziała mi m.in. że będzie sie modlić, zeby mąz mi wybaczył. Podziękowałam.


To, ze teściowa sie dowiedziała było chyba znakiem Bożym. Byłam po rozmowie z mężem - a właściwie po jego odpowiedzi na moje kolejne błaganie, zeby wróciła między nami bliskość, ciepło. Mąż wydarł sie na mnie tak, jak jeszcze nigdy nie wrzeszczał. Szedł po ulicy i przez telefon wyzywał mi, że zrobiłam z niego rogacza, że poszłam z kimś, kto mu (mężowi) nie dorasta do pięt, że i tak mam dobrze, bo dzieci mają rodzinę, usłyszałam, ze ma mnie tak dośc, ze najchętniej nie wróciłby do domu. Rozłączyłam sie i nie dowierzałam.

Stałam i prosiłam Boga żeby mi pomógł. I za minutę zadzwoniła teściowa. nie dałam rady i rozpłakałam sie. Pokrótce opowiedziałam o co chodzi. Później najprawdopodobniej zadzwoniła do meża i ściągnęła go na rozmowę. I tak jak wspomniałam - znają sytuację jednostronnie. Może kiedyś poznają i moją.

W każdym razie odetchnęłam z ulgą. Ze wiedza, ze nie musze juz udawać szczęśliwego małżeństwa.


Od ostatniego wpisu miałam jeszcze jedną rozmowe z moim Kierownikiem Duchowym, dwie spowiedzi u niego - dociera do mnie coraz bardziej podstawowa prawda - zmienić możemy tylko SIEBIE. Pracować możemy tylko nad SOBĄ. Nie ma co sie obwiniać, oczerniać, pokutować całe życie, starać sie przypodobać drugiej osobie. Nie o to chodzi.


Każdego dnia jest ciężko, raz bardziej, raz mniej. Ale - każdy dzień zaczynam od Słowa Bożego - wsiadam do auta, słuchawki na uszy i "Modlitwa w drodze" z telefonu. I każdego dnia jakaś maleńka czesc tego Słowa do mnie dociera. Każdego dnia w natłoku złych mysli, takich wręcz mściwych, podstępnych, zastanawiam sie co by Jezus zrobił na moim miejscu. I staram sie (różnie mi to wychodzi) robić podobnie.


Póki co chciałam jechac z mężem na rekolekcje do Lublina - jadę sama. On po raz kolejny nie jedzie.

Póki co zapowiedział ze musimy wychować dzieci w wierze katolickiej, bo tak przysięgalismy na slubie. Od propozycji w piątek nie podjął tematu ... Jak zapytałam co z tym dalej - usłyszałam, ze tylko rzucił taką propozycje do przemyślenia (ręce opadają ...)

Póki co w piątek za pomocą soli i wody egzorcyzmowanej omodliłam mieszkanie, w którym wszyscy czuli szatana ... Może faktycznie cos w tym było, bo mi jakby troszeczkę milej tam przebywać. Przede wszystkim dzieci mniej sie szarpią ;-)

Najbardziej chciałabym, zeby mąz wygonił szatana ze swojego serca - nie da sie naprawiać małżeństwa i wychowywać dzieci w wierze katolickiej kiedy daje sie antyświadectwo swoim postępowaniem. kiedy na każdym kroku czyha sie na moje potknięcie, komentuje każde moje wyjście, obrzuca błotem i bluźni na żonę,. Nie da sie wychowywać dzieci w wierze i zaufaniu do Boga bez modlitwy i sakramentów.

Nie wiem czy w ogóle da sie coś poskładać.

Rozpoczał sie Wielki Post. Cieszyłam sie na niego bo na końcu jest Zwycięstwo. Jak to powiedział mój spowiednik - to szczególny czas, czas wielu łask i czas wielu przemian.
 
 
STOPka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-10, 22:59   

utka2, a co na to Twoi rodzice?
utka czytam Ciebie,a jakbym czytała siebie, trudne to wszystko.Tak myślę, że Ty nie możesz się poddać, bo Twoje dzieci Ciebie potrzebują.
Ja czasami mam takie wrażenie, że im bardziej się modlę za swojego męża, tym bardziej czuję Jego złe nastawienie do kościoła, księży, wiary... a jak to jest u Ciebie?
utka2 napisał/a:
Jak to powiedział mój spowiednik - to szczególny czas, czas wielu łask i czas wielu przemian.
takie słowa dają nadzieję i tego Ci życzę :-)
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-11, 06:32   

STOPka, mam podobne wrażenie co do modlitwy...

Ale mam świadomość że to zły nie daje za.wygraną. Modlitwa przecież niesie.ukojenie a nie.dodatkowe trudności.
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-15, 14:27   

Po weekendzie na szalonym i niechcianym rollercosterze dochodzę do wniosku ze nie dam rady naprawiać i ratować tego małżeństwa.

To nie jest walka o małżeństwo tylko nieustanna walka z diabłem, który tylko czycha na jakiekolwiek moje potknięcie, na jakiekolwiek słówko pretensji - choćby dotyczyło niewyniesionych śmieci ...a jak dostanie to wytacza cały arsenał obelg związanych z romansem ...

mam namiary na prawnika, musze sie z nim spotkac porozmawiac o separacji ..
mąż mnie szantażuje dobrem dzieci, teściowa za największą zaletę tej sytuacji uważa ze ludzie sie nie śmieją, że sie rozstajemy, tylko nam zazdroszczą ...


Ktoś tu jest nienormalny - ja, on, czy oboje?
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-15, 14:39   

utka2 napisał/a:

Póki co zapowiedział ze musimy wychować dzieci w wierze katolickiej, bo tak przysięgalismy na slubie. Od propozycji w piątek nie podjął tematu ... Jak zapytałam co z tym dalej - usłyszałam, ze tylko rzucił taką propozycje do przemyślenia (ręce opadają ...)

Ale co mąż ma z tym zrobić?
dzieci zapewne chodzą na religię, chodzą do kościoła, co wiecej?



Póki co w piątek za pomocą soli i wody egzorcyzmowanej omodliłam mieszkanie, w którym wszyscy czuli szatana ... Może faktycznie cos w tym było, bo mi jakby troszeczkę milej tam przebywać. Przede wszystkim dzieci mniej sie szarpią ;-)

Co mąż na to?
Powiem szczerze.... gdyby moja żona wymyśliła takie rytuały to pomyślałbym, że
mówiąc delikatnie....źle się czuje


 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-15, 19:11   

grzegorz_ napisał/a:
Póki co w piątek za pomocą soli i wody egzorcyzmowanej omodliłam mieszkanie, w którym wszyscy czuli szatana ... Może faktycznie cos w tym było, bo mi jakby troszeczkę milej tam przebywać. Przede wszystkim dzieci mniej sie szarpią ;-)

Co mąż na to?
Powiem szczerze.... gdyby moja żona wymyśliła takie rytuały to pomyślałbym, że
mówiąc delikatnie....źle się czuje


A dlaczego grzegorzu_ ? Czy nie sadzisz ze osoba wierzaca wedlug doktryny rzymsko-katolickiej, ktorej Kosciol daje jako pomoc sakramentalia ma prawo, gdy czuje taka potrzebe wykorzystac je ? Utka niczego nie wymyslila, to wymyslil i podal do uzytku Kosciol, gdyz spraktykowal, ze to pomaga ludziom w potzrebie duchowej.
Zatem zadziwienie nad tym, ze cos z rytow koscielnych jest obecne w zyciu danej osoby,a znane jest od wiekow lub sugerowanie, ze osoba z tego korzystajaca jest zdrowa inaczej to sygnal, ze nie rozumie sie zupelnie potrzeb duchowych tejze osoby i delikatnie piszac nie szanuje sie jej samej.
Co zatem chciales napisac, ze moze byloby lepiej aby przed wykorzystaniem sakramentaliow w domu zona powinna porozmawiac z mezem jak sie z tym poczuje on, ona i dzieci, a dopiero potem dzialac ?
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-15, 19:13   

grzegorz_ napisał/a:
Co mąż na to?
Powiem szczerze.... gdyby moja żona wymyśliła takie rytuały to pomyślałbym, że
mówiąc delikatnie....źle się czuje


grzegorz - uwielbiam Twoje wpisy :mrgreen: :mrgreen: rozbawiłeś mnie

czuje sie dobrze, co wiecej, to mój mąż pierwszy wpadł na ten pomysł ...
a drugi facet - w tym samym czasie to zaproponował (ksiądz).

Poza tym - świadkiem rytuałów byłam tylko ja sama, właśnie po to żeby dzieci i mąż nie popukali sie głowę :mrgreen: :mrgreen:
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-15, 19:17   

grzegorz_ napisał/a:
Ale co mąż ma z tym zrobić?
dzieci zapewne chodzą na religię, chodzą do kościoła, co wiecej?


no właśnie syn niechętnie chodzi na religie i do kościoła, poza tym deklaruje sie jako ateista. Swego czasu mąż bardzo stanowczo wymagał od syna chodzenia na msze w niedziele. Przy jednoczesnym nieuczęszczaniu w ogóle na msze święte ... Zwróciłam mu na to uwagę.

Zaczał chodzić, dwa razy w miesiącu, ale bez spowiedzi i bez komunii.

Wiec jak można wymagać od dziecka czegokolwiek w kontekscie praktykowania wiary, jeśli samemu sie tego nie robi? A nastolatek jest juz na tyle mądry, ze sam mówi, ze to hipokryzja...
 
 
1_Bożena_2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-18, 22:30   

Utka, a jak znalazłaś przewodnika duchowego?
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-18, 23:07   

Mi mojego spowiednika poleciła przyjaciółka. Zna mnie dobrze więc było duże prawdopodoboenstwo ze będzie mi się dobrze z nim rozmawiało. Dodatkowo zajmuje się on rodzinami i al anon. Wiec dla takiego "wykolejeňca" jak ja pasuje idealnie nadaje idealnie.
Poszukaj może wśród wspolnpt rodzinnych- z tegp co wiem tacy kapłani są zaprawieni w bojach
 
 
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-02-19, 16:51   

utka2 napisał/a:
Wiec jak można wymagać od dziecka czegokolwiek w kontekscie praktykowania wiary, jeśli samemu sie tego nie robi? A nastolatek jest juz na tyle mądry, ze sam mówi, ze to hipokryzja...

Dokładnie tak utka
-dzieciaki świetnie podpatrują nasz świat i natychmiast wyciągają wnioski.
Czasem o wiele szybciej i dokładniej niż my sami.
Z jednej strony trzeba się cieszyć że zdolne dzieciaki mamy-a z drugiej opada kopara ze smutku że to my kiepsko rządzimy.

Dawno..dawno temu(jak w bajce) :mrgreen:
moja żona była światłem wiary-ja kręciłem się obok(bez przynależności).
Ale synowie byli w kościele(nawet służyli do mszy)
Potem jak to w złej bajce....się nabałaganiło (znaczy w rodzinie)
światło zgasło(wiadomo jakie) ;-) ;-)

ferajna się rozprysła i powstało veto.
Tu zaczyna się moja rola:
dochodzę z daleka do ołtarza :mrgreen: :mrgreen:
na początek dziatwa dziwnie patrzy,potem obserwuje-aż całkiem się przekonuje
że to prawda i jeszcze raz prawda.
I co?
światło co przygasło nadal mówi na temat wiary i ten co zbłądził wcześniej mawia tez o istocie wiary.
Lecz nic nie zdziałają wobec faktów przeciw jakim stają .
A brzmią one tak:
o czym ty tato mówisz??
skoro sami z mamą nie potraficie dopełnić zobowiązań jakie składaliście....

No cóż czasem zatyka i w takim przypadku brak słów
a co gorsza widać nasza głupia minę ;-)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8