Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Muszę chyba być bardziej stanowcza.
Autor Wiadomość
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-30, 08:23   

parvati, spójrz na to http://sychar.org/2014/04...-mirki-i-jarka/ jest na naszej głównej stronie
 
 
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-04, 15:27   

Witam Was Dobre Anioły w Nowym Roku.

Pan Bóg wysłał mnie na Sylwestra z Sycharami i to była najlepsza rzecz, jaka mogła mi się zdarzyć. Nie wymyśliłabym tego lepiej. Bóg jest Wielki! Wspaniali ludzie, formacja i przyjechałam z radością w sercu, pogłębioną wiarą, siłami i ułożonym planem na najbliższą przyszłość. Wszystkim, którzy mnie tak ciepło przyjęli i cierpliwie wysłuchiwali, serdeczne Bóg zapłać!

Wczoraj mój mąż próbował za wszelką cenę dowiedzieć się od dzieci, gdzie byłam i z kim na Sylwestra. Dowiedział się tylko, że miałam super Sylwestra i byłam z przyjaciółmi, ale drążył, a potem zarzucał mi że jestem nieodpowiedzialna, że nikomu nie powiedziałam gdzie jadę. " A gdyby mi się coś stało? Gdzie miałaby mnie szukać?" Roześmiałam się tylko i odpowiedziałam, że " on nie musi się bać o moją odpowiedzialność, a szukać też mnie nie musiał i nie musi i że jak kiedyś wróci do rodziny, to mu na te pytania odpowiem..."

A dziś atak :evil: . Wiedziałam ,że to nastąpi, bo pokój w mym sercu był pełen i zgoda na wolę Bożą też, więc atak też był pewien. :evil: nie mógł tego znieść.

Musiałam z mężem ustalić zasady finansowe na najbliższy czas i już atak, użalanie się że nie ma pieniędzy, arogancja, ocenianie, epitety, krzyki, a na koniec stwierdzenie, że on nie odszedł od dzieci tylko ode mnie. To czemu teraz nie chce na te dzieci płacić? Epitety, że jestem nawiedzona mówiąc, że swoim czynem dał dzieciom "bagaż" na przyszłość i brak wiary w trwałość związków małżeńskich. On twierdzi, że dobrze zrobił,że jest szczęśliwy, że nie tęskni za domem, że nie ma sobie nic do zarzucenia i byłby gotów w oczy powiedzieć córeczce kowalskiej, że przecież on kocha jej mamę i mama jest z nim szczęśliwa, a z tatą i tak by nie była. Twierdził,że w Wigilię nie płakał, tylko mi się zdawało. To chyba już zapomniał? A może grał? Jeśli tak, to zdolny aktor! Nawet dzieci uwierzyły.
Jego rodzina już zaakceptowała wszystko i traktuje go jakby nic się nie stało. Przyjeżdża na kawusie, śmieje się i pewnie za chwilę przedstawi swoja wybrankę? Niestety mieszkają obok nas. Teściowa dziś wraca, więc pewnie też niedługo pozna nową idealną synową.

Amok nadal trwa, ale oczy już bardziej przytomne. Jeszcze dużo czasu upłynie zanim się się obudzi i zrozumie jak wielką krzywdę zrobił. Teraz twierdzi, że odejście z domu i ode mnie, to była bardzo dobra decyzja, a dzieci nie pierwsze i nie ostatnie mają taką sytuację i powinny na naszym przykładzie wyciągnąć wnioski, czego nie robić, by mieć super związki. Jak widać, on wyciągnął wnioski i jest szczęśliwy. Ma spokój.

Oczywiście wyliczył sobie ile może mi dać kasy i nie interesuje go skąd wezmę resztę.
No i poszło na noże...
Wyszedł, a nawet wybiegł trzaskając drzwiami.
Masakra! Nie płaczę, ale jestem na siebie zła, bo dałam się sprowokować,a tak bardzo nie chciałam...

No cóż. Zbieram się na nowo i czuję, że mam siłę. Swoją drogą, jak ten :evil: zawsze znajdzie słaby punkt? Albo nawet jeśli widzi, że się nie daję to tak eskaluje rozmowę, że nie da się być z kamienia? Oj, dużo pracy nad sobą przede mną...

Jak sobie obiecałam styczeń to miesiąc próby na zgodne dogadanie się, a jeśli się to nie uda to w lutym uruchamiam prawnika.

No i to tyle. Życie wraca do normy, czyli raz góra a raz dół. Mąż w amoku, kowlaska nadal bez dzieci i dopiero po moim sygnale do mojego męża zadzwoniła i zapytała czy byli chorzy? Śmieszne, co? Ja zdradzona żona przekazuję informacje, że jej dzieci chorują a są u Dziadków. Tak pewnie by nie zadzwoniła wcale.

Zrobiłam to ostatni raz. Teraz Bóg niech działa. Nie mogę przestać myśleć o tych opuszczonych dzieciach. Ciąży mi to bardziej niż odejście mojego męża. I po modlitwie do Ducha Świętego zaczęłam wczoraj za nią odmawiać Nowennę Pompejańską i wiem, że Matka Boża będzie wiedziała co zrobić.
 
 
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-04, 19:09   

No i :evil: chyba się wkurzył na moja modlitwę za kowlaską, bo walczy już wszystkimi sposobami. Konflikt ze starszymi dziećmi, którego do tej pory nie było, a mniejsze podminowane. Tak, jak któraś z Sycharków pisała, że jak zaczęła odmawiać Nowennę Pompejańską za kochankę swojego męża to, to co działo się wokół niej to był mały horror. A ja wczoraj zaczęłam modlitwę i już dziś cios za ciosem. :evil: znów wiedział jak i gdzie uderzyć, jednak nie zamierzam się wycofać. Matka Boża pomoże! Wspomnijcie o mnie w swoich modlitwach, bym dała radę.
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-04, 20:43   

parvati napisał/a:
Mirakulum, ale jak to się stało, że Twój mąż w końcu się nawrócił?
Jak się dokonało to poruszenie jego serca?
Powoli, etapami - przebłysk wiary, coraz więcej modlitwy, mieszanie się działań grzesznych z dobrymi, jeszcze więcej modlitwy i w końcu coraz więcej dobra, wychodzenie na prostą?
Czy może opadnięcie klapek z oczu: Rany, co ja zrobiłem? i deklaracja: teraz nie będę już żył w grzechu ciężkim - i powrót?

Serio, nie wiem, jak wygląda nawrócenie człowieka, który trwale żyje w grzechu ciężkim....



O to zapytaj mojego męża.
Ja wiem tylko , że każde nawrócenie jest inne, Bóg jest oryginalny :mrgreen:
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-04, 20:47   

AniN ciesze się , że dobrze było ci z nami :mrgreen:
 
 
Bożena123
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-05, 13:11   

Witajcie Kochani! A szczególnie parvati ;-) Widziałaś świadectwa nawróconych osób na początku naszej strony? Jest ładnie pokazane nawrócenie człowieka,ale film jest tylko namiastką tego co dzieje się w sercu kogoś,kto spotyka żywego Boga ;-)
 
 
Magda1911
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-05, 19:48   

AniN napisał/a:
stwierdzenie, że on nie odszedł od dzieci tylko ode mnie.


AniN napisał/a:
On twierdzi, że dobrze zrobił,że jest szczęśliwy, że nie tęskni za domem, że nie ma sobie nic do zarzucenia


Anin może mamy tego samego męża ? :mrgreen: U mnie padły te same słowa, identyczne ! Schemat sie powtarza.

Ja mam jutro mediacje w sprawie widzeń z synem, boję się spotkania z mężem, bo u nas też każda rozmowa kończy się atakiem, ja nie wytrzymuję i awantura gotowa, i za każdym razem obiecuję sobie że już nigdy więcej nie dam się sprowokować. Naszczęście ostatnio bardzo rzadko się widujemy bo mąż kupił synowi (4 lata) kartę do telefonu i teraz jest tatusiem na telefon.

PS Ja odmawiam już trzecią nowennę pompejańską :-D
Bądź wytrwała, Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo siły !
 
 
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-05, 21:37   

Dzięki Magdo1911. U mnie na razie nie doszło tak daleko. Na początku(przez półtora tygodnia) przyjeżdżał do dzieci bardzo często, rozmawiał, grał, odwoził do szkoły. Dzieciaki były zadowolone, nawet jak byłam z nimi u psychologa, by pomóc poradzić sobie z emocjami, to stwierdziły, że tatuś teraz jest z nimi częściej, niż bywał dotychczas. Ale zapał zgasł. Widocznie zmęczył się, albo stwierdził,że dzieci już sobie radzą to koniec starań. A kowalska usycha z tęsknoty, sama w "gniazdku", trzeba jej pilnować by nie wyfrunęła jak własnemu mężowi. Do kowalskiej gnał jak oparzony. W ten sposób nie przyjeżdżał do nich wcale przez kolejne 2 tygodnie, tylko odwoził rano do szkoły, wysadzał jak torby przed szkołą i był przekonany, że to im wystarczy. A dzieciaki tęskniły, przeżywały.

Od Nowego Roku postawiłam jasno sprawę, ma się stosować do ustaleń z dziećmi- sam się na to zgodził i odwozić dzieci do szkoły. Na razie wolne, więc zobaczymy jak to się sprawdzi.

Mój mąż rozmawia ze mną, czasami mam nawet wrażenie, że słucha, bo potem wychodzi na jaw, że coś przekazał kowalskiej, że nad czymś myślał itd. Jednak nadal jestem ta FE.., która ma same wady, nie da się mnie kochać, a mieszkać to już w ogóle..., jestem nawiedzona bo mówię, że się modlę i teraz mój mąż to Jezus, i że dobrze zrobił, że odszedł. Wracać też nie zamierza," nawet jak mu z kowalska nie wyjdzie, bo by mu duma nie pozwoliła", a " dom już jest inny i jakiś nie jego".

Ten mój mąż zamiast trzeźwieć z amoku, to pogrąża się w nastoletnim zauroczeniu i robi się nieodpowiedzialny, jak kowalska. Tak bym chciała, by Pan Bóg pokazał nam jakiś niezawodny sposób na otrzeźwianie takich zamroczonych małżonków. Ja teraz mam batalię modlitewną na kowalską, zaczęłam w jej intencji NP. I mam codziennie ataki :evil: . dziś zupełnie nieprzewidziane problemy z karta do bankomatu, jakich nie miałam prze kilkanaście lat. Wie :evil: gdzie uderzać. O mały włos zostałabym bez zakupów na jutrzejsze Święto.

Jak kolega męża, który niestety też przeżywa kryzys w małżeństwie powiedział mu, że on chciałby mieć taką żonę , jak ja i że mój mąż chyba nie wie , jakie problemy mają inni mężowie. to mój mąż ponoć z niedowierzaniem zapytał: naprawdę tak myślisz?

A mój ślubny przeżył kryzys wieku średniego i musiał się dowartościować, że młodsza go zechce, że rzuci dla niego wszystko, że on będzie tym już ostatecznym wyborem :mrgreen: Powiedział mi, że jej już nie zdradzi, bo już jest za stary i czas się ustatkować. ta miłość to jego ostatnia i największa miłość w życiu. :mrgreen: .

Kowalska zaczyna go pilnować, oboje zaczynają się chyba powoli nudzić pustym domem, bo jej dzieci wyjechały, a mój mąż wymyśla zaległe prace u nas w domu.
To już mój domysł, ale przed ich decyzją o zamieszkaniu kowalska była przekonana, że czeka ja wolność, brak problemów, czysta miłość, tylko tańce, śpiew i spokój finansowy z moim mężem. A ja jej powiedziałam, że finansowo będzie miała jeszcze większą biedę niż u nas była, bo utrzymać dwa domy to nie lada wyzwanie, a nie ma z czego. Że mój mąż jest wesoły, towarzyski ale na wyjazdach integracyjnych, bo na co dzień go prawie nie ma w domu. A teraz pracuje jeszcze dłużej niż poprzednio, tylko nawet pewnie nie mają jak się pokłócić, bo się mijają. Wymyślili romans jak z Harleqina, a wyszła dolina.... :lol:

No ale wszystko musi potrwać. Modlę się, ale też zaczynam żyć dla siebie i dzieci i o dziwo śmiejemy się, a dom pełen młodych ludzi i gości, jakby się otworzył na świat. I ta siła i spokój od Boga, to największy cud, który Pan zechciał dla mnie niegodnej uczynić. Nigdy wczessniej nie uwierzyłabym, że zasłużę na taką łaskę.
 
 
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-14, 23:11   

No i jak to w naszych sytuacjach bywa: znów dół. Czołgam się, płaczę ale brnę do przodu i to najważniejsze, że nie w tył...
Mąż kowalskiej wrócił od dziadków po trzech tygodniach nieobecności z dziećmi i zażądał by na najbliższy weekend kowalska zabrała dzieci, ale pod warunkiem, że w jej mieszkaniu nie będzie mojego męża. Więc ten musi się wyprowadzić z gniazdka na 3 dni i co wymyślił mój ślubny? Że wprowadzi się do nas :roll: , bo on przecież jeszcze jest właścicielem, jeszcze jest zameldowany... Ja potraktowałam tą propozycję jak żart i od razu odmówiłam. Mój mąż zareagował dziwną miną, ale już nie drążył tematu. Chyba był zaskoczony taką definitywna odmową. Jak się później okazało średniemu synowi zaproponował, że pójdzie z nim w sobotę wieczorem do kina "a potem może nawet u nas nocować". Syn się zdziwił, ale zabolało go to bardzo...

Czy mój mąż już zupełnie przestał widzieć, że rani? że takie propozycje krzywdzą dzieci i mnie? Można mówić o amoku, ale to już skrajny egoizm i brak uczuć nawet w stosunku do dzieci.
Zamiast, jak planował przed wyprowadzką, nawracać kowalską, to ona nawraca go na brak odpowiedzialności i totalny egoizm.

Proszę módlcie się za nas, bo widzę, że moje dzieciaki coraz gorzej znoszą takie zachowanie ojca, coraz krytyczniej i sarkastyczniej się o nim wypowiadają. Jak tu utrzymać szacunek dla rodzica? Zaraz mąż mi zarzuci, że może nastawiam dzieci przeciw niemu, a one same obserwują, widzą jego postawę, słyszą wypowiedzi nie przystające do wieku i roli ojca.

Czy to minie? Czy można na tyle cofnąć się w rozwoju emocjonalnym pod wpływem kowalskiej? Mam wrażenie jakby moje dzieci były dojrzalsze od własnego ojca...
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-15, 09:08   

W tej nienormalnej sytuacji, zachowanie typowe. To jest schemat - wszyscy oni mają na jakiś czas zanik uczuć i przyzwoitości. :-(

Nie widzą tego jako ranienie kogokolwiek, dopiero potem to do nich dociera :-?
 
 
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-15, 09:33   

AniN napisał/a:


Proszę módlcie się za nas, bo widzę, że moje dzieciaki coraz gorzej znoszą takie zachowanie ojca, coraz krytyczniej i sarkastyczniej się o nim wypowiadają. Jak tu utrzymać szacunek dla rodzica? Zaraz mąż mi zarzuci, że może nastawiam dzieci przeciw niemu, a one same obserwują, widzą jego postawę, słyszą wypowiedzi nie przystające do wieku i roli ojca.

Czy to minie? Czy można na tyle cofnąć się w rozwoju emocjonalnym pod wpływem kowalskiej? Mam wrażenie jakby moje dzieci były dojrzalsze od własnego ojca...


Raczej nie wymyślaj nic, by budować szacunek do ojca. Kiedy mój mąż zachowywał się irracjonalnie (wyzywał, wrzeszczał, poniżał) ja mówiłam dzieciom, ze tata jest taki oryginalny. Niestety zostało to na wiele lat. Mimo, iż potem nazywałam rzeczy po imieniu, to pozostało w nich.
Dopiero teraz, kiedy mój mąż się wyprowadził, to usłyszałam od syna: "Mama, ja dopiero teraz widzę, że ojciec zachowuje się jak nienormalny. Odzwyczaiłem się od tych wrzasków i inwektyw". Dopiero dystans pozwolił mu zauważyć, że to norma nie jest. Bo niestety moje dzieci traktowały to jako normę.
Więc nie ingeruj w stosunki między ojcem, a dziećmi, nie tłumacz, nie usprawiedliwiaj.
Twój mąż ponosi poważne konsekwencje wynikające z jego poważnych wyborów. (Tak mi ktoś fajnie napisał niedawno). Smutne to bardzo.
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-15, 10:12   

renta11 napisał/a:
AniN napisał/a:


Proszę módlcie się za nas, bo widzę, że moje dzieciaki coraz gorzej znoszą takie zachowanie ojca, coraz krytyczniej i sarkastyczniej się o nim wypowiadają. Jak tu utrzymać szacunek dla rodzica? Zaraz mąż mi zarzuci, że może nastawiam dzieci przeciw niemu, a one same obserwują, widzą jego postawę, słyszą wypowiedzi nie przystające do wieku i roli ojca.

Czy to minie? Czy można na tyle cofnąć się w rozwoju emocjonalnym pod wpływem kowalskiej? Mam wrażenie jakby moje dzieci były dojrzalsze od własnego ojca...


Raczej nie wymyślaj nic, by budować szacunek do ojca. Kiedy mój mąż zachowywał się irracjonalnie (wyzywał, wrzeszczał, poniżał) ja mówiłam dzieciom, ze tata jest taki oryginalny. Niestety zostało to na wiele lat. Mimo, iż potem nazywałam rzeczy po imieniu, to pozostało w nich.
Dopiero teraz, kiedy mój mąż się wyprowadził, to usłyszałam od syna: "Mama, ja dopiero teraz widzę, że ojciec zachowuje się jak nienormalny. Odzwyczaiłem się od tych wrzasków i inwektyw". Dopiero dystans pozwolił mu zauważyć, że to norma nie jest. Bo niestety moje dzieci traktowały to jako normę.
Więc nie ingeruj w stosunki między ojcem, a dziećmi, nie tłumacz, nie usprawiedliwiaj.
Twój mąż ponosi poważne konsekwencje wynikające z jego poważnych wyborów. (Tak mi ktoś fajnie napisał niedawno). Smutne to bardzo.


Tak renta, masz rację. Ja też usprawiedliwiałam i tłumaczyłam męża przed dziećmi, jak były małe działało. A jak dojrzewały, to zaczęły się zastanawiać co ze mną jest nie tak (?), że im takie kity wciskam. :oops:

Powiedziały: mamo tato ma problemy ze swoim zachowaniem, ty ze swoim. Nigdy nie powinniście być razem, wasze małżeństwo jest nieważne, tylko ty jeszcze o tym nie wiesz. :-/
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-15, 11:44   

AniN napisał/a:
Mąż kowalskiej wrócił od dziadków po trzech tygodniach nieobecności z dziećmi i zażądał by na najbliższy weekend kowalska zabrała dzieci, ale pod warunkiem, że w jej mieszkaniu nie będzie mojego męża.


Skorzystaj z pomysłu męża kowalskiej. Zaproponuj mężowi to samo na przyszłość.
Jeśli Ty jesteś z dziećmi ciągle, dobrze Ci zrobi gdy mąż je weźmie do siebie i dla nich będzie to miła odmiana.

AniN napisał/a:
Jak tu utrzymać szacunek dla rodzica? Zaraz mąż mi zarzuci, że może nastawiam dzieci przeciw niemu


Wystarczy, że nie będziesz jego wizerunku psuć, to tyle.
Dzieci widzą i wyciągają wnioski, nie ma sensu podkolorowywać wizerunku ojca na siłę ani też zakłamywać rzeczywistości - jest jak jest i z tą prawdą wszyscy muszą się zmierzyć.

btw. Anin, w Twoich postach często pojawia się myśl pod tytułem: Zaraz mąż mi zarzuci ;-) , niepotrzebnie, czas najwyższy UWOLNIĆ się od myślenia co on Tobie zarzuci, co w kontekście wydarzeń i mężowskich "dokonań" brzmi groteskowo.
Nie sądzę by jego zajmowało to co Ty jemu możesz zarzucić.....tak więc, dla swojego dobra, zrzuć te mentalne "kajdany".
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-15, 11:57   

kenya napisał/a:
Skorzystaj z pomysłu męża kowalskiej. Zaproponuj mężowi to samo na przyszłość.
Jeśli Ty jesteś z dziećmi ciągle, dobrze Ci zrobi gdy mąż je weźmie do siebie i dla nich będzie to miła odmiana.

Podbijam !
Wg mnie dobry pomysł.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5