Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Pierwsze Święta bez Żony/ męża....
Autor Wiadomość
Tusia1987
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-04, 16:15   

Chciałam przemalować sypialnię... Kiedy wspomniałam o tym mężowi, że chcę coś zmienić powiedział: Chcę byś poczekała aż wrócę, zrobimy ją razem...
Kiedy okazało się, że nie wrócił przeszła mi ochota na wszystko... :( Straciłam całą swoją energię...

Czy Wasi współmałżonkowie też tak mają, że zmieniają co chwilę zdanie? Chcę, nie chcę, chcę, nie chcę...
W październiku kiedy się na Niego wkurzyłam powiedziałam, że chce wyjechać za granicę do pracy... To zaczął mnie prosić bym tego nie robiła... Zawsze kiedy się podnoszę... On się pojawia... Kiedy kwitnę On to widzi... Już parę razy była taka sytuacja...

Najbardziej mnie przeraża moja samotność... Świadomość, że być może nikt mnie już nie przytuli tak jak powinien tulić mąż... Nikt mnie tak nie pocałuje... A najgorsze, że właśnie w tym momencie zaczyna się odzywać instynkt macierzyński... Właściwie o sobie przypominać...
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-04, 17:08   

Tusia1987 napisał/a:
Chciałam przemalować sypialnię... Kiedy wspomniałam o tym mężowi, że chcę coś zmienić powiedział: Chcę byś poczekała aż wrócę, zrobimy ją razem...
Kiedy okazało się, że nie wrócił przeszła mi ochota na wszystko... :( Straciłam całą swoją energię...

Czy Wasi współmałżonkowie też tak mają, że zmieniają co chwilę zdanie? Chcę, nie chcę, chcę, nie chcę...
W październiku kiedy się na Niego wkurzyłam powiedziałam, że chce wyjechać za granicę do pracy... To zaczął mnie prosić bym tego nie robiła... Zawsze kiedy się podnoszę... On się pojawia... Kiedy kwitnę On to widzi... Już parę razy była taka sytuacja...

Najbardziej mnie przeraża moja samotność... Świadomość, że być może nikt mnie już nie przytuli tak jak powinien tulić mąż... Nikt mnie tak nie pocałuje... A najgorsze, że właśnie w tym momencie zaczyna się odzywać instynkt macierzyński... Właściwie o sobie przypominać...


Ja o takich mówię: cwana gapa. W ogóle nie czekaj na niego, rób to co masz robić. Sam się wymiksował z małżeństwa, to nie ma prawa ingerować w to co robisz.

Samotności się nie bój. Jak zaczniesz ufać Bogu, to nie będziesz samotna, a przytulanie nie będzie Ci potrzebne. Ja też za tym tęskniłam, ale już mi przeszło. :roll:

A co do instynktu macierzyńskiego, to nie wolno poddawać się emocjom. Na razie poczekaj, dojdź do ładu z sobą, proś Boga o spokój ducha i umysłu i wyciszaj emocje :-/

I zobaczysz jak z Bogiem wszystko Ci się poukłada, sama się zdziwisz, że to tak działa.
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-05, 12:57   

Tusiu mój mąż wielokrotnie zmieniał zadanie co do daty powrotu

powrót prawdziwy, to Boża sprawa nie ludzka.

Pytanie raczej do Ciebie czy tu i teraz jesteś na to gotowa. Ja pytała się Boga
- Panie jesteś pewien , że już tera ?? że jestem gotowa ??

po ponad 3 latach uważam , że miałam minimalna gotowość do powrotu mężą.

Ze wspinania się w Tatrach przeniosłam się w Himalaje :mrgreen:
 
 
Tusia1987
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-07, 11:33   

Mój mąż w ciągu paru dni dał poznać się od dwóch stron. W jednym tygodniu kochany i czuły.. po tym jak nie wrócił zmienił się zobojętniałego egoistę gdzie wcześniej wcześniej pisał, że mnie kocha... Który mąż jest prawdziwy? Ostatnio mój mąż powiedział, że przed kryzysem musiał się do mnie zmuszać.... Wiem, że tak nie było... :( Czemu Oni tak wszystko naciągają???
 
 
monis
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-07, 11:58   

Tusia1987 napisał/a:
Czemu Oni tak wszystko naciągają???


może, żeby zagłuszyć własne wyrzuty sumienia?

Może, żeby nie widzieć prawdy?

Niektórzy krzywdzą pierwsi, zeby nie zostać skrzywdzeni...takie cuda w psychice są też.

Wiele może być tych może.....gdybanie nic nie da.

Nie czekaj na męża i jego kolejne może....tylko zadziałaj sama. A wiele może się zdarzyć:))
 
 
Tusia1987
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-07, 12:08   

Mogę się modlić tylko albo aż.... Mąż mnie unika jak ognia... Pracujemy razem...

Moja wyobraźnia nie wytrzymuje tego, że On może się z nią spotyka.... To bardzo bolesne... A środków znieczulających chyba na to nie ma... :(
 
 
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-07, 12:23   

Tusiu, nie czekaj na łaskawą decyzję męża, tylko tak jak Ci tu wszyscy piszą zajmij się sobą, pracuj nad tym, żeby nie być bluszczem. Wyjdź do ludzi, zrób różne fajne rzeczy dla siebie i zastanów się też nad tym jakie warunki powinien spełnić mąż, gdyby chciał wrócić. To nie powinno być dla niego banalnie łatwe, jakiś wysiłek, nawet solidny powinien być. Ale do tego musisz być mocna więc wzmacniaj siebie, żyj swoim życiem. Mąż na pewno zauważy zmiany w Tobie skoro w pracy się spotykacie, może go to zaniepokoi...Ale Ty pracuj nad sobą dla samej siebie- to bardzo ważne.
 
 
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-07, 12:33   

Tusiu, nawet w dobrych małżeństwach mało który mąż po latach przytula, całuje, okazuje czułość żonie, tak jak by tego oczekiwała. Wiele żon jest bardzo samotnych w swoich małżeństwach. Kluczem jest być blisko Jezusa, wtedy naprawdę przytulanie nie jest aż tak potrzebne, jak napisała JolaEla (którą serdecznie pozdrawiam).
A jeśli chodzi o macierzyńskie uczucia...może spróbowałabyś jako np wolontariuszka w jakimś domu dziecka dawać swoją miłość dzieciom, które tego potrzebują jak powietrza? Jestem pewna, że dałoby Ci to masę radości i wypełniło czas...
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-07, 13:18   

Tusia1987 napisał/a:
Mój mąż w ciągu paru dni dał poznać się od dwóch stron. W jednym tygodniu kochany i czuły.. po tym jak nie wrócił zmienił się zobojętniałego egoistę gdzie wcześniej wcześniej pisał, że mnie kocha... Który mąż jest prawdziwy? Ostatnio mój mąż powiedział, że przed kryzysem musiał się do mnie zmuszać.... Wiem, że tak nie było... :( Czemu Oni tak wszystko naciągają???


Bo może własnie teraz tak widzą świat?

Tu sie czesto pisze, że im tak teraz wygodniej, że taka ściema...
a ja pamiętam, że mówiłam zawsze co czułam i myślałam, i własnie tak widziałam świat, rzeczywistość.
I wierzyłam w prawdziwość tego świata.

Który mąż jest prawdziwy?
a moze "obaj"?
Widocznie coś z zewnątrz ma na niego tak przemożny wpływ, że potrafi zmienić jego zachowanie.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-07, 17:22   

Tusia, na pytanie : który mąż jest prawdziwy odpowiedź jest raczej taka, że ten rozchwiany i niestabilny. To jest prawdziwy stan Twego męża. On "rezonuje" między dwoma światami i póki co nie potrafi osiągnąć stabilności.
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-07, 17:48   

Kari napisał/a:
Tusiu, nawet w dobrych małżeństwach mało który mąż po latach przytula, całuje, okazuje czułość żonie, tak jak by tego oczekiwała. Wiele żon jest bardzo samotnych w swoich małżeństwach.
Kari, Tusia, o oczekiwaniach, o sposobach okazywania uczuć to, wg mnie, w dobrych małżeństwach po prostu się rozmawia.
Nie wyobrażam sobie, bym nie mówiła mężowi czego mi brakuje i nie słyszała od niego podobnych uwag. To nie byłaby droga do budowania relacji. No bo niby SKĄD te drugie połówki miałyby to wiedzieć?

Z tym, że, taka mądra, to jestem po kryzysie.
Wszystko jest po coś ...


Kari napisał/a:
Kluczem jest być blisko Jezusa, wtedy naprawdę przytulanie nie jest aż tak potrzebne, jak napisała JolaEla (którą serdecznie pozdrawiam).
dobra relacja z Jezusem zawsze pomaga, zawsze
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-08, 10:59   

Kari napisał/a:
Tusiu, nawet w dobrych małżeństwach mało który mąż po latach przytula, całuje, okazuje czułość żonie, tak jak by tego oczekiwała. Wiele żon jest bardzo samotnych w swoich małżeństwach. Kluczem jest być blisko Jezusa, wtedy naprawdę przytulanie nie jest aż tak potrzebne, jak napisała JolaEla (którą serdecznie pozdrawiam).
A jeśli chodzi o macierzyńskie uczucia...może spróbowałabyś jako np wolontariuszka w jakimś domu dziecka dawać swoją miłość dzieciom, które tego potrzebują jak powietrza? Jestem pewna, że dałoby Ci to masę radości i wypełniło czas...


Dziękuję za pozdrowienia Kari. Wyewoluowałam dzięki temu pomocy sycharowiczów. Szybko się uczę, gorzej z zastosowaniem teorii w praktyce, ale akurat z tym daję sobie świetnie radę. Nie wiem jak to się stało, bo z natury jestem przytulalska :-)

Już widzę zmiany w sobie, małżeństwo oglądane z innej perspektywy też wygląda inaczej. No i ja sama jestem inna niż myślałam :oops:

Podniosłam się, jestem o wiele spokojniejsza. Czekam co tam Pan Bóg mi dobrego przygotował :-)
 
 
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-08, 11:03   

GosiaH napisał/a:
Kari napisał/a:
Tusiu, nawet w dobrych małżeństwach mało który mąż po latach przytula, całuje, okazuje czułość żonie, tak jak by tego oczekiwała. Wiele żon jest bardzo samotnych w swoich małżeństwach.
Kari, Tusia, o oczekiwaniach, o sposobach okazywania uczuć to, wg mnie, w dobrych małżeństwach po prostu się rozmawia.
Nie wyobrażam sobie, bym nie mówiła mężowi czego mi brakuje i nie słyszała od niego podobnych uwag. To nie byłaby droga do budowania relacji. No bo niby SKĄD te drugie połówki miałyby to wiedzieć?

Z tym, że, taka mądra, to jestem po kryzysie.
Wszystko jest po coś ...


Kari napisał/a:
Kluczem jest być blisko Jezusa, wtedy naprawdę przytulanie nie jest aż tak potrzebne, jak napisała JolaEla (którą serdecznie pozdrawiam).
dobra relacja z Jezusem zawsze pomaga, zawsze


Tak Gosiu, rozmawianie jest kluczowe, ale czasami prowadzi się monologi, w których informuje się drugą połowkę o tym co fajne i niefajne w małżeństwie, inaczej jest to zwane "grochem o ścianę". Odzewu nie ma, druga strona milczy, a potem "se" idzie w siną dal.

Wiem coś o tym. :roll:

Aaaa, napisałaś: "w dobrych małżeństwach", no tak, teraz rozumiem :roll:
 
 
Tusia1987
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-08, 11:22   

To powiem Wam jak u mnie było.... 12 kwietnia tego roku mieliśmy taką naszą małą rocznicę "bycia razem". Dla mnie każda okazja jest dobra żeby powiedzieć drugiej osobie: "Dziękuję, że jesteś..."
Pojechaliśmy sobie do Naszego Parku... Siedzimy sobie na ławce i pytam męża czy jest ze mną szczęśliwy... Nie po to by sobie pochlebić...Po to by coś zmienić, polepszyć... Większość psychologów radzi by rozmawiać o swoich uwagach właśnie w takich miłych okolicznościach, a nie wyrzucać jak w domu trwa już i tak amargedon. Mój mąż na to, że "jest- gdyby nie był to by ze mną nie był". Na drugi dzień pyta czy jest możliwość "ludzkiego rozstania". Jakiego "ludzkiego rozstania"??? Oprócz tego cała litania moich małżeńskich błędów...

Mój mąż gdzieś wyjeżdża na weekend... Boję się, że z nią... Moja wyobraźnia szaleje...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4