Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Żona się wyprowadziła.
Autor Wiadomość
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 09:40   

mare1966 napisał/a:
Bardzo zachęcam aby ktoś napisał : " ni mocie racji "


Niestety "mocie racje" :-(
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 10:22   

Dobra ,
będzie optymistycznie . :mrgreen:

Miliony ludzi w Polsce ( w tym mężczyźni głównie )
to ludzie bardzo głęboko wierzący i praktykujący .
Przez całe życie uczęszczają do ko........ lektury
dwa razy w tygodniu
i rzucają co łaska ( ile tam zakład w Lotto stoi ? )
Ci "racjonalni" rozumowi mężczyźni wierzą ........w cuda . :mrgreen:
Prawdopodobieństwo trafienia "6" to prawie 1 : 14 000 000 .
Logika kompletnie nie działa , pomimo faktów .
Lotto (gra liczbowa)
............. a mówią , że faceci są nieemocjonalni :roll:

I tutaj jest dobra wiadomość . :-P
Mitras , twoje prawdopodobieństwo jest gdzieś jak 1:5 , może 1:10 .
No niechby i 1:50 ( wersja bardzo nieoptymistyczna )



P.s.
Sam też czasem puściłem . :mrgreen:
A nóż się trafi ? :roll:
emocja ( wyobrażenie wygranej , rozwiązanie problemów itp. )
....... i nie ważne , że cudoprawdopodobne
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 10:56   

Bardzo mi sie to podoba...Mare :mrgreen:

Ale nic dodac nić ując - jest to swego rodzaju wiara w cuda.

Teraz jest jedno pytanie - na jak długi czas mozesz trwać w wierze w cuda ?
Bo to moze trwać latami...i to w brew pozorom jest dobra wiadomośc :-D bo jednka jest szansa, że po latach (kilku) zona otrzeźwieje, trochę przemysli, troche doświadczy...i zacznie się zmieniać na Twoja korzyśc.
Na razie jest zdeterminowana i mówi rzeczy mało oryginalne i bolesne...koniec, nie ma nas, nigdy juz nie bedzie, nie kocham Cię i nie chcę Cie...itp itd...
bosz....sama tak gadałam :-/ i wierzyłam w to święcie i tak czułam...

i doeminiło mi się...po...?
4 latach :mrgreen:
co to sa 4 lata w porównaniu z wiecznością ;-)

Na dziś nie ma innego wyjścia jak trwanie, okazywanie zyczliwości, cierpliwości, dobrej woli...i modlitwa zawierzenia...
to ostatnie chyba może najwięcej :)
 
 
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 11:19   

lustro napisał/a:
Na dziś nie ma innego wyjścia jak trwanie, okazywanie zyczliwości, cierpliwości, dobrej woli...i modlitwa zawierzenia...
to ostatnie chyba może najwięcej :)


Dla mnie jest jeszcze jeden element, zamiast niezdrowej relacji w małżeństwie - bez Boga, o którą walczyłam kiedyś całą sobą, mam teraz piękne relacje z Matką Bożą, z Jezusem Chrystusem, ze świętymi w niebie, rozwija się moje życie duchowe, widzę więcej, szerzej, lepiej, uczę się kochać w sposób czysty, zdrowy. Na dziś to, że nie ma innego wyjścia jak trwanie - staje się moim wybawieniem, ochroną i otwiera drogę do nowych przestrzeni życia, o których nawet nie śmiałam marzyć, tak wydawały się odległe.

Bóg dał mi nowe życie. Warto Jemu ufać, zawierzać i uczyć się od Niego miłości i miłosierdzia. :mrgreen:
 
 
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 13:07   

mare1966 napisał/a:
Jednak najlepszą metodą na powrót , jest upadek odchodzącego


Całą Twoja wypowiedź oddaje sedno problemu a cytat powyżej stawia kropkę na "i".
Cytat ten w mojej opinii oddaje też prawdę na temat kryzysu w związku gdzie nie ma miejsca na romantyczne powroty.
Czy taki powrót "po upadku" nie jest po prostu z czystego interesu powracającego? Bo po prostu się opłaca wrócić? Bo ten różowy poza małżeństwem świat nie jest jednak taki różowy?

(bo chyba nie jest tak że osoba powracająca sobie myśli "oj, kurcze ja chyba go jednak kocham, pora wrócić) :lol:

jeśli jest tak jak pisze Mare z czym się zgadzam to jest to...przykre (nie wiem czy to dobre słowo). Czy to oznacza że kieruje nami interes?
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 19:23   

ryan napisał/a:
mare1966 napisał/a:
Jednak najlepszą metodą na powrót , jest upadek odchodzącego


Całą Twoja wypowiedź oddaje sedno problemu a cytat powyżej stawia kropkę na "i".
Cytat ten w mojej opinii oddaje też prawdę na temat kryzysu w związku gdzie nie ma miejsca na romantyczne powroty.
Czy taki powrót "po upadku" nie jest po prostu z czystego interesu powracającego? Bo po prostu się opłaca wrócić? Bo ten różowy poza małżeństwem świat nie jest jednak taki różowy?

(bo chyba nie jest tak że osoba powracająca sobie myśli "oj, kurcze ja chyba go jednak kocham, pora wrócić) :lol:

jeśli jest tak jak pisze Mare z czym się zgadzam to jest to...przykre (nie wiem czy to dobre słowo). Czy to oznacza że kieruje nami interes?


Przeczytaj co napisałeś i zastanów się, czy wlasnie nie zaprzeczyłeś tej tezie, że najlepszą metodą na powrót jest upadek odchodzącego.

:?:


Nie, to nie jest najlepsza metoda. Owszem, tak tez bywa, ale nie tylko tak.
Poczytaj trochę świadectwa, posłuchaj...
najlepszą metoda na powrót jest pojęcie, że droga przez życie jednak nie powinna iść "tymi torami", że "moje miejsce jest przy współmałżonku", że ... moze byc wiele tych "że".
Ale napewno nie upadek.

To tak trochę jak "życzenie smierci 7"...dziwnie brzmi

a że powroty nie sa ani romantyczne ani bajkowe, to juz zupełnie inna sprawa
powrót to praca...ale to temat "na zaś" ;-)

najpierw trzeba do niego doprowadzić
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 19:26   

Wtrącę swoje 3 grosze.

Powroty (mam nie myśli nie tylko powroty w sensie dosłownym, ale także "powrót" w małżeństwie do dawnych dobrych relacji) w stylu....ach och żono/mężu jednak kochać Cię nad życie, dlatego wrócę być może się zdarzają, ale chyba niewiele częściej niż te wygrane w Toto.
Co motywuje do powrotu? np:
1. "Altruizm" - dobro dzieci, dobro żony, religia...czyli wracam bo nie chcę Was dalej krzywdzić
2. Strach przed nowym życiem (lepsze stare, nawet ułomne niż nowe),
3. Przekonanie się, że stare życie nie było aż takie złe w porównaniu do nowego.
Wobec męża/żony nie trzeba się starać, a kochanka/kochanek ma wymagania.

Zatem aby nie przeżyć rozczarowania lepiej liczyć na powrót motywowany postawą "miłości" niż powrót motywowany miłością.
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 19:32   

Cytat:
Zatem aby nie przeżyć rozczarowania lepiej liczyć na powrót motywowany postawą "miłości" niż powrót motywowany miłością.

Zgodzę się w całej rozciągłości, tylko bym gdzie indziej ten cudzysłów postawiła.
Tak ło:
Cytat:
lepiej liczyć na powrót motywowany postawą miłości niż powrót motywowany "miłością".

jest lepiej wg mnie :mrgreen:
 
 
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 21:10   

lustro napisał/a:

To tak trochę jak "życzenie smierci 7"...dziwnie brzmi


nie jest to moim celem - skąd takie przypuszczenie?

Mare jasno napisał co wg niego "powoduje" powrót osoby odchodzącej - a Grzegorz chyba częściowo to podtrzymał (jeśli dobrze zrozumiałem). Również Twardy nie zaprzeczył.

chodzi mi tu o upadek planów które odchodząca osoba sobie wykreowała, upadek tego lepszego świata który miał być poza małżeństwem....

Pozwolę sobie przypomnieć prośbę Mare Bardzo zachęcam aby ktoś napisał : " ni mocie racji "

Lustro
Posłuchałem i poczytałem świadectwa wszystkie lata wstecz - ruch w dziale świadectw "niesamowity" :-/
 
 
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 21:18   

lustro napisał/a:

najlepszą metoda na powrót jest pojęcie..........że "moje miejsce jest przy współmałżonku".....


Przepraszam że wyrywam z całego zdania ale nie wyobrażam sobie męża/żony którzy np. po przebudzeniu rano lub przy wieczornej herbacie nagle wstają i mówią moje miejsce jest przy współmałżonku - coś musi się przed tym stwierdzeniem wydarzyć,zadziać...
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 21:55   

ryan napisał/a:


Mare jasno napisał co wg niego "powoduje" powrót osoby odchodzącej - a Grzegorz chyba częściowo to podtrzymał (jeśli dobrze zrozumiałem). Również Twardy nie zaprzeczył.

A który z powyższych przeżył coś takiego?

chodzi mi tu o upadek planów które odchodząca osoba sobie wykreowała, upadek tego lepszego świata który miał być poza małżeństwem....


kiedy wraca świadomość "plany" upadają
to tak trudno zrozumieć?
dlaczego wszstkim się wydaje, że taki współmałzonek moze wrócić wtedy, jak się mu posypie "tam"?

czasem uświadomienie sobie, że ma się powinność bycia z męzem/żoną bywa tym "upadkiem"
ale co to ma wspólnego z upadkiem ?

ryan napisał/a:

Pozwolę sobie przypomnieć prośbę Mare Bardzo zachęcam aby ktoś napisał : " ni mocie racji "


no masz Ci los...a jak piszę, że nie zawsze i nie do końca tak i w jakiś sposób jednak "ni mocie racji", to się mnie "nawraca" na tą niechcianą rację :mrgreen:
i to podobno kobiety nie wiedzą czego chcą :-P


ryan napisał/a:
Lustro
Posłuchałem i poczytałem świadectwa wszystkie lata wstecz - ruch w dziale świadectw "niesamowity" :-/


owszem, mam tego świadomość, że ruch niewielki...ale cos tam jednak się dzieje czasem :)

a ja niedawno słuchałam świadectwo Mirki i jej męża...i jakoś nikomu tam nic nie upadło
a jednak się poskładało
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 21:58   

ryan napisał/a:
lustro napisał/a:

najlepszą metoda na powrót jest pojęcie..........że "moje miejsce jest przy współmałżonku".....


Przepraszam że wyrywam z całego zdania ale nie wyobrażam sobie męża/żony którzy np. po przebudzeniu rano lub przy wieczornej herbacie nagle wstają i mówią moje miejsce jest przy współmałżonku - coś musi się przed tym stwierdzeniem wydarzyć,zadziać...


Moze nie tak nagle i nie rano :lol:
ale mozna dojśc do wniosku, żę moje miejsce jest przy współmałzonku
a dzieje się wczesniej wiele...dzieją się cuda...niechciane cuda...
bo przed TĄ RĘKĄ nie da się ujść

znasz powiedzenie, że Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy?
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-19, 23:22   

ryan napisał/a:
Czy to oznacza że kieruje nami interes?



Moim zdaniem tak , oczywiście .....własny interes .
Różnica pomiędzy "odchodzącymi" , a "trwającymi" ( w tej kwestii interesu )
jest w pojmowaniu tego "interesu" .
Oni ten interes widzą w tym życiu , a "my" w przyszłym .

" potrzebujemy się , to proste jest , to nie jest żaden wstyd ........ "
jak śpiewa Sojka w jednej ze swoich piosenek
Tak , mężczyźni POTRZEBUJĄ kobiet , a kobiety POTRZEBUJĄ mężczyzn .
To są przeróżne potrzeby , mniej lub bardziej wzniosłe .
To są wielkie potrzeby ....... NASZE własne , bliskości , jedności , akceptacji , przebywania ,
z kimś atrakcyjnym , fizycznie czy intelektualnie , duchowo itd.
Potrzeba dzielenia się , potrzeba dawania i brania .
Ale po co zaraz ubierać to w "wielką miłość" ?
a zwłaszcza bezinteresowną ?

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

lustro napisał/a:
Teraz jest jedno pytanie - na jak długi czas mozesz trwać w wierze w cuda ?

Bo to moze trwać latami...i to w brew pozorom jest dobra wiadomośc bo jednka jest szansa, że po latach (kilku) zona otrzeźwieje, trochę przemysli, troche doświadczy...i zacznie się zmieniać na Twoja korzyśc.


Taka wiarę ( bezkrytyczną ......... może naiwną , a może prawdziwą przez to ? )
mają zwykle porzuceni na początku .
Lustro , czas płynie dla obu stron .
Kilka lat to szmat czasu , kiedy to osoba pozostawiona
uczy się żyć bez małżonka .
Nikt nie czeka w drzwiach aż ktoś raczy wrócić .
Zresztą , ktoś gdzieś mieszka juz na nowym mieszkaniu ( np. ) , dzieci już mocno podrosły .
Ktoś ot tak sobie wróci z walizką
....... i powie jestem ?
I żyli długo i szczęśliwie ?
Stało się jednak coś czego już nie da się odwrócić .


------------------------------------------------------------------------------------------
Nirwanna napisał/a:
Zgodzę się w całej rozciągłości, tylko bym gdzie indziej ten cudzysłów postawiła.



Zgadzam się z Nirwaną .
Grzegorz , miłość o której ty ciągle piszesz jest bardziej POTRZEBĄ własną ( tym interesem ) .
Ale ja w takim interesie nie widzę niczego złego , tylko unikajmy wielkich slów
o miłości .
Czy twoja przyszła była brzydka , głupia i strasznie biedna .
Gdybyś taką wziął , to by była miłość prawdziwa . :mrgreen:


-------------------------------------------------------------------------------------------

ryan napisał/a:
Mare jasno napisał co wg niego "powoduje" powrót osoby odchodzącej - a Grzegorz chyba częściowo to podtrzymał (jeśli dobrze zrozumiałem). Również Twardy nie zaprzeczył.



chodzi mi tu o upadek planów które odchodząca osoba sobie wykreowała, upadek tego lepszego świata który miał być poza małżeństwem....


Oczywiście , o takim upadku pisałem .
Nawiasem ......... syn marnotrawny .
Wrócił , co kasa się skończyła i jadł gorzej niż świnia .
Nie , żeby coś przemyślał , nawrócił się .

Owszem , nawrócenia się zdażają ale nie tak często znów .


---------------------------------------------------------------------------------

Odejście małżonka rodzi jeden wielki problem , ale kiedy wraca po wielu latach
to dokłada drugi problem ( wcale nie mniejszy ) .
Dwa razy do tej samej rzeki nie można wejść .
Ani rzeka nie ta sama , ani człowiek .


"Świadectwa" mogą być różne .
Nieporozumienia i klotnie małżeńskie nie uważam za "wielki kryzys małżeński" .
Cudu bym tu nie wypatrywał .
Zwykła rzecz , ileś par się rozwodzi , ileś nie ........ i tyle .
Nie znaczy to , że nie wierzę w ingerencję nadprzyrodzoną .
Tak i prawdziwe cuda bywają , ale nie za często .
Inaczej ........ nie byłyby cudami . :mrgreen:
 
 
mitras
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-20, 00:54   

Mysle jednak ze po przeanalizowaniu waszych odpowiedzi raczej nie ma szanas na walke bo ona juz sie skonczyla. Uczucia zostaly wypalone jak to zona mowila juz dawno temu ale to jest jakis miesiac (wnioskuje ze 5 lat wypalanie uczuc w miesiac)., Moim priorytetem jest corka ktora cierpi na matki grzechy i to bardzo... mowe nie wierza mi ludzie ktorzy maja doswiadczenie ale moge wylac plik audi w celu potwierdzenia ze corka nie kocha mamy... Jestem na skraju wyczerpania nerwowego i jako ojciec nie moge nic poczynic bo matka ma wiecej praw jak bog...
Poddalem sie bo nie ma juz o co walczyc...
Kobieta ktora robi krzywde wlasnemu dziecku to nie jest dla mnie kobieta...
Przepraszam ale to jest prawda i stad poddalem sie
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8