Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
zdradzona ... jak zyć ?
Autor Wiadomość
ela610
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-11, 07:37   zdradzona ... jak zyć ?

Witajcie,
W tym tygodniu przeżyłam największy szok w moim życiu. Mąż którego kochałam nad życie, od 2 lat zdradzał mnie z moją koleżanką.
I co dalej ? Straciłam sens i wiarę w miłość. Mieliśmy wszystko, 2 piękne córki, stabilną sytuację, nawet wspólne wakacje i marzenia - a to wszystko było kłamstwem przez ostatnie 2 lata.
Jak mam sobie teraz poradzić ?
Pomocy
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-11, 07:42   

ela610, witaj na forum

to właściwe miejsce, by pomóc sobie przetrwać kryzys, bo tu dzielimy się doświadczeniem.
To, że tu trafiłaś nie jest przypadkiem, my wiemy, że Ktoś ciebie tu posłał.

Ufam, że forumowicze napiszą więcej.
Czytaj, bo to skarbnica wiedzy i doświadczenia.
Pisz, jak najwięcej, by nakreślić obraz sytuacji, ale pisząc staraj się nie podawać informacji, które mogłyby ciebie i twoich bliskich jednoznacznie identyfikować (internet, wbrew pozorom nie bywa anonimowy)

Elu, jak twoja relacja z Bogiem?
Ja bym się na pierwszym miejscu tam zwróciła o pomoc, o przytulenie, o spokój.
Tak, by stabilniejszą wejść w codzienność i z Jego pomocą w pracę.
Nad sobą, nad wzmocnieniem siebie itp

Bardzo przytulam ciebie choć tylko wirtualnie.
 
 
ela610
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-11, 07:48   

Gosiu,
dziękuję za ciepłe słowa, płacze gdy to piszę
Z Bogiem jestem poukładana, rozmawiam z nim i próbuję znaleźć oparcie. Ale pomimo wszystko pełno we mnie sprzecznych myśli, niezrozumienia, żalu, załamania.
Nie potrafię pojąć tego co się stało, to koszmarny sen.

dziękuję, tez Cię przytulam
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-11, 07:57   

ela610 napisał/a:
dziękuję za ciepłe słowa, płacze gdy to piszę
Elu, ja, po odejściu męża przepłakałam prawie rok. Rozumiem takie emocje.
Niemniej, z perspektywy czasu, widzę, że sama chciałam siebie utrzymywać w taki stanie (?!). Było mi dobrze, taka byłam biedna i ludzie się nade mną pochylali (w czystej postaci manipulacja.... brrr).
Piszę to by podzielić się doświadczeniem.
Swoje przepłakać trzeba ( ;-) kobiety tak mają, nie ?) ale nie warto w tym bólu i żalu za długo trwać, a już najbardziej go podsysać.
Da się to przepracować, da.

Nie pamiętam w której konferencji, o Szustak powiedział podobne słowa - żal, ok, ale nie może trwać miesiącami (zenia, pamiętasz? podeślij, jak tu zajrzysz i będziesz wiedzieć. Dla Eli - zenia jest naszym fachowcem od konferencji o. Szustaka)
Pomodlę się za ciebie.

ela610 napisał/a:
Z Bogiem jestem poukładana, rozmawiam z nim i próbuję znaleźć oparcie. Ale pomimo wszystko pełno we mnie sprzecznych myśli, niezrozumienia, żalu, załamania.
Nie potrafię pojąć tego co się stało, to koszmarny sen.

Wiem, że to boli.
Nie ma prostego wyjścia z tej sytuacji, nie ma jednej rady.
Każde doświadczenie jest inne mimo niektórych schematycznych zachowań (co możesz wyczytać na naszym forum).

Elu, a czy nie podeszłabyś do naszego ogniska sycharowskiego?
Tam spotkasz ludzi, którzy utulą, nie tylko słowem ale i częstokroć czynem.

Aha, napisz, jeśli możesz coś więcej.
Odkryłaś co odkryłaś, ale jak mąż?
I jak ty?
Chcecie ratować małżeństwo?
Zakładam, że ty tak, skoro jesteś tutaj, a mąż?

PS. zmykam do pracy, będę jutro, ale ufam, że inni dadzą radę być z tobą teraz
 
 
tempus
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-11, 10:30   zdradzona

Mnie też bardzo boli taka sytuacja. Jestem 9 lat po rozwodzie, zona ,mnie porzucila, wyslala mnie do psychiatry, mówiła, że chce ratować małżeństwo a prawda jest inna wykorzystała ten fakt w celach rozwodowych. W tej chwili jestem załamany, nie odpowiada na moja korespondencję. Pogodziłem się z samotnością. Modlę się w tych intencjach modlmy się wzajemnie trzeba się wspierać
z Panem Bogiem
tempus
 
 
Cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-11, 11:11   

Elu!
Na początku zawsze jest szok, emocje i łzy... Wiem, że boli... Sam trzy lata temu przeżywałem to co ty teraz... Nie rób nic pochopnie... Mało napisałaś o swoim przypadku, nie wiem jakie są powody waszego kryzysu, ale wydaje mi się, że jest szansa na odbudowę waszego małżeństwa (wiem, że teraz wydaje ci się to po ludzku bardzo nierealne).
Mnie pomógł Bóg (przed kryzysem tylko wydawało mi się, że jestem wierzący) i rodzina (nie zostawili mnie samego, ale też walczyli o nasze małżeństwo). Miałem jeszcze jednego, wielkiego sojusznika. Wiem, że był to dar z góry... Tym sojusznikiem było poczucie współwiny za zaistniały kryzys (zdradę żony), a poprzez to łatwiej było wybaczyć i odbudowywać.
Nie wiem jak twój mąż zareagował na to, że się dowiedziałaś... Dwa lata to długo... Ale jeśli rozmawialiście i chce wrócić... to trzymajcie się tej nitki nadziei. Warto - dla dzieci, dla własnego zbawienia. Teraz dopiero wiem, że małżeństwo to wzajemne podnoszenie się z upadków i wzajemne prowadzenie się do Boga.
Nie będzie łatwo... Mężowi będzie trudno zerwać z przyjaciółką (czy ona ma męża, czy on wie? tu trzeba interweniować. Kubeł zimnej wody i zmącenie sielanki kochanków są wskazane).
Powrót musi odbyć się na zdrowych, twardych zasadach. Każdy kontakt męża z ta kobietą to rana w sercu, twoim, dzieci i waszych rodzin. O tym musi wiedzieć... TY zadbaj o siebie, o swojego ducha i ciało (dla siebie, dla dzieci, a z czasem może dla niego). Kochaj twardą miłością i nie nadskakuj. Bądź cierpliwa, nie wypominaj, nie baw się w detektywa, zmieniaj go własnym przykładem...
Mnie w najcięższych chwilach pomógł różaniec, a do dziś pomaga przyjmowana Eucharystia. Widzę owoce... Dokończyliśmy budowę domu, nasze dziecko nie raz mówi nam jak nas kocha, że jest mu wesoło, bo my jesteśmy weseli i jest mu smutno, gdy my jesteśmy smutni. Wieczorem, kiedy razem się modlimy (przed kryzysem nigdy tego nie robiliśmy) zawsze sam od siebie dziękuje Panu Bogu za "piękny dzień". Jak wyglądała by jego psychika i wrażliwość, gdyby nie podjęlibyśmy trudu odbudowy?
Nie jest różowo, bywa, że ja mam doła, bo -choć zdradę wybaczyłem, to czasem mi się wszystko przypomina... Żona też czasem jest gdzieś nie obecna... Widzę, że nie do końca wybaczyła sobie co zrobiła i mnie, że w przeszłości nie zawsze byłem dla niej dobry. Ale walczymy - NAJWAŻNIEJSZE, ŻE RAZEM, A NIE PRZECIWKO SOBIE.
 
 
ela610
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-11, 17:11   

Bardzo Wam dziękuję. Nawet nie sądziłam że taka wymiana cennych informacji istnieje, dziękuję.

To trochę więcej o mnie i mężu .... nie był0 sielanki ostatnimi czasy (z wyjątkiem wakacji), po 10 - 12 latach małżeństwa trochę się wypaliliśmy, przestaliśmy dbać o siebie. Oczywiście ja też mogłam zrobić więcej, teraz to wiem. Ale w ostatnim czasie (ok 1-2 lata) wydawał mi się coraz bardziej obcy, taki obojętny. Bardzo to chciałam zmienić, prosiłam o rozmowę, ja zaczynałam pytać co zmienić by było lepiej, czasem to była łagodna próba a czasem wyrzut i krzyk. Nie wiedziałam jak go ruszyć, sprowokować do reakcji, rozmowy. Teraz wszystko rozumiem, on miał kochankę i nic nie mogło go ruszyć. Z jednej strony ciepły, rodzinny, mniej więcej zadbany dom, ale jakże nudny w porównaniu z kochanką. To byli przyjaciele rodziny, wiele razy sugerowałam mu delikatnie że chyba jestem o nią niepewna, zazdrosna .... zawsze zaprzeczał i mówił że mnie kocha.
O zdradzie wiem od jej męża. Też jest załamany. Oboje straciliśmy największe miłości swojego życia, okłamywali nas razem przez 2 lata.
Mój mąż .... wyprowadził się w pierwszym dniu gdy się dowiedziałam (ale nie do niej, tam tez jest dwoje dzieci i rodzina przezywa dramat) - po prostu wiedział że nie mogę na niego patrzeć. Teraz jest zdruzgotany, mówi że stracił wszystko, był idiotą i chciałby cofnąć czas. Przeprasza, przeprasza, przeprasza, mówi że bardzo żałuje, chce zacząć życie w prawdzie, poukładać relacje z Bogiem i ma nadzieje że kiedyś mu wybaczę. Dla mnie to jest bardzo świeże, jak mu ufać skoro przez 2 lata kłamał. Nie potrafię sobie wyobrazić jutra a dzieci nie potrafią zrozumieć sytuacji, płaczą i pytają kiedy się pogodzimy. Trudno mi bardzo, modlę się, zawierzyłam tą sytuację Jezusowi i wiem że trzeba czasu. Ale to strasznie bolesne ....
 
 
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-11, 22:39   

Witam Elu, na dziś ukochania, ciepła herbata z cytryną i kocyk. Plan na najbliższe dni: pij, jedz i śpij. Jeżeli nie dasz rady z codziennymi obowiązkami, poproś o pomoc, może ktoś obiad ugotuje, przyjdzie i pomoże przy dziewczynkach. O ile mąż poza domem, niech jeszcze nie wraca, musisz mieć czas na oswojenie się z wiedzą. W rozmowach z nim nie drąż szczegółów, choćby nie wiem jak bardzo Cie korciło nie dopytuj, gdzie, kiedy, jak, itp. Chwilowo nie zaprzątaj sobie głowy jego zdruzgotaniem, przynajmniej dopóki nie dowiesz się na ile Tobie samej sił pozostało, ciężko ranny nie jest dobrym kandydatem na ratownika. Póki co, mąż jest na etapie przerażenia konsekwencjami swoich wyborów, Ty, trudniejszym - demolki całego świata. I na tu i teraz, przede wszystkim Ty potrzebujesz wsparcia. Z niczym się nie śpiesz i nie podejmuj w takim stanie żadnych decyzji.
Dobra informacja: to się da przeżyć i można odzyskać spokój. Bardzo współczuję. Pozdrawiam.
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 06:44   

GosiaH napisał/a:
Swoje przepłakać trzeba ( kobiety tak mają, nie ?) ale nie warto w tym bólu i żalu za długo trwać, a już najbardziej go podsysać.
Da się to przepracować, da.

Nie pamiętam w której konferencji, o Szustak powiedział podobne słowa - żal, ok, ale nie może trwać miesiącami (zenia, pamiętasz? podeślij, jak tu zajrzysz i będziesz wiedzieć.


cz.1 https://www.youtube.com/watch?v=IvpyRJhaeWs (w tej częsci o tym mówi)
cz2. https://www.youtube.com/watch?v=azM_1GBd0KA

To bardzo trudna konferencja, ale odsluchując ją dzisiaj aby sprawdzić czy to w niej sa zawarte te slowa, o których mowi Gosia uswiadomiłam sobie, ze ja tak własnie zrobiłam przed rokiem i dopiero od tego czasu wszystko w moim życiu zaczęło sie zmieniać...
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 08:10   

Elu

Poczytaj inne wątki i ... popatrz na swoja sytuację przez ten pryzmat.
Jesteś w szoku, zdruzgotana, załamana, oszukana...można wymieniać stany i emocje.
Ale mimo wszystko w zdecydowanie lepszej sytuacji niż większość z tu obecnych.
Maż się ocknął ( nawet jak mu w tym pomogłaś swoją wiedzą, to jednak się ocknął, chce naprawy, powrotu...
Ilu tu takich współmałżonków jest? niewielu

doceń to co masz, jednak nadal masz
i nie zniszcz tego swoim nieustającym bólem
 
 
Magda1911
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 08:53   

lustro napisał/a:
Elu

Poczytaj inne wątki i ... popatrz na swoja sytuację przez ten pryzmat.
Jesteś w szoku, zdruzgotana, załamana, oszukana...można wymieniać stany i emocje.
Ale mimo wszystko w zdecydowanie lepszej sytuacji niż większość z tu obecnych.
Maż się ocknął ( nawet jak mu w tym pomogłaś swoją wiedzą, to jednak się ocknął, chce naprawy, powrotu...
Ilu tu takich współmałżonków jest? niewielu

doceń to co masz, jednak nadal masz
i nie zniszcz tego swoim nieustającym bólem


To prawda ! Wiele bym dała żeby mój mąż się ocknął, ale niestety on uważa że robi dobrze, że teraz zacznie żyć, że po 6 miesącazh znajomości z kochanką ona jest jego nową rodziną.
Ból napewno rozrywa Cię od środka, ale może warto spróbować wybaczyć i ratować to co jeszcze zostało do uratowania.

Serdecznie pozdrawiam.
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 10:47   

ela610 napisał/a:
Dla mnie to jest bardzo świeże, jak mu ufać skoro przez 2 lata kłamał. Nie potrafię sobie wyobrazić jutra


Elu czy z kimś o tym rozmawiałaś? Czy rozmawiałas o tym z meżem? Potrafisz z nim o tym co sie stało i co w zwiazku z tym czujesz rozmawiać? Chcesz o tym rozmawiać? Chcesz mimo bólu dac mu/wam szanse?
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 11:12   

zenia1780 napisał/a:
Chcesz mimo bólu dac mu/wam szanse?



Zeniu
a co to za pytanie...na tym forum ?
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 11:30   

lustro napisał/a:
Zeniu
a co to za pytanie...na tym forum ?


Wbrew pozorom lustro, bardzo ważne.
Każde działanie zaczyna sie od decyzji, w pełni swiadomej, przemyślanej decyzji. Aby taką decyzje podjąć trzeba w sobie uporzadkować pewnw kwestie, np. czy wazniejszy na ten momemnt jest dla mnie mój ból i to co w zwiazku z nim pierwsze przychodzi mi na myśl (czesto jak najwieksze oddalenie), czy wazne, mimo bólu jest dla mnie to malżenstwo. Czy nadal kocham malzonka pomimo bólu, czy może nie ma we mnie miłości (w tym ziemskim rozumieniu tylko tych dobrych uczuć, "motyli w brzuchu"), ale mimo jej braku chcę aby zaistniało to na nowo. Jeśli nasza decyzja nie bedzie wynikiem naszego wolnego wyboru, ale jkiegoś przymusu, to o wiele trudniej bedzie wychodziło naprawianie.

Czy ty lustro nie stanełaś kiedyś przed takim wyborem? Czy nie wybrałas: tak, chcę wrócić do meża? Czy moze to było raczej: musze wrócić do męza? Czy sadzisz, ze mąz decydujac się na taką a nie inna postawe wzgledem Ciebie nie wybrał: tak, chcę to robić, czy może to z jego strony był przymus? Czy gdybyś zobaczyła w jego postawie przymus takiego dzialania, a nie jego wolny wybór, wróciłabyś?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9