Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
" Miłość BEZWARUNKOWA " ( ? )
Autor Wiadomość
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-04, 10:40   

Mare trudno nam się porozumieć bo oprócz tego, że jesteśmy odmiennej płci, mamy odmienne doświadczenia. Pisząc o sercu i doświadczeniu nie mam na myśli emocji, ale głębokie przeżycie rzeczywistości duchowej w życiu fizycznym, nie wiem jak to nazwać, po prostu w życiu. Masz rację jestem od ciebie dużo młodsza, moje małżeństwo też dużo krótsze, szanuje ludzi, którzy żyją w małżeństwie tak długo jak ty i podziwiam, bo wiem jak jest to trudne. Jednak podobnie, jak Zenia uważam, że to niestety nie ma znaczenia na płaszczyźnie duchowej. Niestety, bo uważam że fajnie by było z biegiem lat dostawać w pakiecie więcej mądrości, miłości, łaski Bożej.
Może dobrze, że piszesz że niewiele o mnie wiesz, bo być może to mnie zmobilizuje do świadectwa, o którym od jakiegoś czasu myślę , zresztą dostałam taki delikatny nakaz od kapłana :-D Moje życie przypomina bardziej historię Szustaka z tego przed Bogiem i chyba odrobinę z tego z Bogiem. Przez swoje 33 lata przeżyłam tak wiele, a jednocześnie doświadczyłam namacalnie jak Bóg JEST, jak kocha mnie, jak działa. To o czym piszę jest dla mnie Prawdą życia, nie mam wątpliwości co do tego co piszę, bo tym żyję. Niestety mimo wszystko cały czas popełniam błędy, upadam, grzeszę i nie zawsze pełnię wolę Ojca, po prostu jestem człowiekiem, który cały czas potrzebuje Boga, żeby być CZŁOWIEKIEM.
 
 
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-04, 12:28   

Ania65 napisał/a:
oświadczyłam namacalnie jak Bóg JEST, jak kocha mnie, jak działa. To o czym piszę jest dla mnie Prawdą życia, nie mam wątpliwości co do tego co piszę, bo tym żyję. Niestety mimo wszystko cały czas popełniam błędy, upadam, grzeszę i nie zawsze pełnię wolę Ojca, po prostu jestem człowiekiem, który cały czas potrzebuje Boga, żeby być CZŁOWIEKIEM.


Ania - jak czytam co piszesz, to dokładnie rozumiem i doświadczam tak jak Ty.


Mare - Ania pięknie tłumaczy słowami, to czego może doświadczyć każdy z nas, na drodze z Panem Bogiem.

Wypłyń na głębię i zaufaj Chrystusowi :mrgreen: a On dopełni Swoją łaską.
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-04, 12:47   

mare1966 napisał/a:
zenia1780 napisał/a:
No jakoś trzeba wytłumaczyć sobie i światu dlaczego nie chcę spróbować...



Bóg pozwala doswiadczyc Siebie każdemu, jednak oczekje od nas naszej zgody na to...


A konkretnie co co masz na myśli , jakie działania ?


W sferze duchowej oczywiście:

Wyjść spod opieki Matki i wejsc pod opieke Ojca, w relację z Nim

Popatrz, po za mną, napisały jeszcze dwie zielone (mam nadzieję, ze i inni forumowicze sie właczą), które doskonale wiedzą o czym ja pisze i oczym mówil Szustak w swoim świadectwie.
 
 
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-04, 13:24   

zenia1780 napisał/a:
Popatrz, po za mną, napisały jeszcze dwie zielone (mam nadzieję, ze i inni forumowicze sie właczą), które doskonale wiedzą o czym ja pisze i oczym mówil Szustak w swoim świadectwie.


Potwierdzam :mrgreen:
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-05, 10:06   

Ania65 napisał/a:
Jednak podobnie, jak Zenia uważam, że to niestety nie ma znaczenia na płaszczyźnie duchowej.



Ale przecież , ja wcale nie uważam inaczej .
Mozna być i dzieckiem i doznać , mieć umiejętność
głębokich przeżyć duchowych .
A można mieć i 90 lat i nigdy nie mieć najmniejszych .

Natomiast różni są ludzie i różne ludzkie drogi .
Różne formy poznania i relacji .

Ja np. lubię mieć wszystko logicznie poukładane , chyba dość typowe u facetów .
Kobietom zwykle * ( są wyjątki ) wystarczy czucie .
Przykład - św. Faustyna .

Tym niemniej i ona potrzebowała "pomocy faceta" ( ks. Michał Sopoćko )
aby jakos ogarnąć ten haos i uporzadkować . :mrgreen:
Biskupi ( też faceci ) wiele lat mieli problem z tą Faustyną .
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-06, 10:48   

mare1966 napisał/a:
Mozna być i dzieckiem i doznać , mieć umiejętność
głębokich przeżyć duchowych .
A można mieć i 90 lat i nigdy nie mieć najmniejszych .


mare1966, przede wszystkim nie sądze aby żywa relacja z Bogiem zaliczała sie do, jak piszesz, "głębokich przeżyć duchowych". Dla mnie jest to po prostu konsekwencja mojego otwarcia się i zgody na to aby Bóg mnie prowadził, poprzedzona gorącą modlitwą o to aby pomógł mi to zrobć (otworzyć sie i zgodzić). Jest konsekwencją zobaczenia swoich słabości i nieumijętnosci oraz dojrzenia jak własnym działaniem więcej niszczę niz buduję, że sama z siebie ranić tylko potrafię, choć wcale tego nie chcę...
Myślę, że żywa relacja z Bogiem powinna być naszą codziennością i skutkiem naszego świadomego wyboru i zgody na to.
Do " głębokich przeżyć duchowych" zaliczyłabym raczej objawienia.
Faktem jednak jest, przynajmniej dla mnie, że ani jednego, ani drugiego nie jeteśmy w stanie sami z siebie osiagnąć, czyli, jak to nazwałeś "mieć tę umiejętność". To nie nasza umiejetność, a łaska jaką Bóg nas obdarza wtedy kiedy jesteśmy gotowi zrezygnowac dla Niego (tylko i wyłącznie dla Niego) z własnego JA.
I oczywiście, jeśli do dziewięćdziesiątki nigdy nie chciało się zrezygnować z tego JA, to i takiej relacji z Bogiem nie będzie. Myślę że dziecku jednak o wiele łatwiej to przychodzi...

mare1966 napisał/a:
Natomiast różni są ludzie i różne ludzkie drogi .
Różne formy poznania i relacji .


No i co w związku z tym?
W jaki sposób to przeszkadza w naszej chęci i gotowości otwarcia sie na Boga i przyjęcia tego co dla nas ma?
Czy to nie próba wymówki i usprawiedliwiania się dlaczego nie chcę tego poszukać?

mare1966 napisał/a:
Ja np. lubię mieć wszystko logicznie poukładane , chyba dość typowe u facetów .


Własnie JA LUBIĘ.
A czy jesteś w stanie z tego lubienia zrezygnowac dla Boga?

MIEĆ WSZYSTKO LOGICZNIE POUKŁADANE.

No własnie, Boga nie da sie logicznie poukladać zamknąć w kategoriach Twojej i mojej (jakiejkolwiek) logiki. On przekracza nasz umysł i logikę.
Dlatego Ania pisała, że droga z umysłu do serca jest tak daleka..
Boga poznaje się na poziomie serca...
I klucz jest w tym, czy TY (ja i każdy inny) chce te drogę pokonać, bo że nie umie to oczywiste, ale czy CHCE.
Bóg dał Tobie i mnie, każdemu, mniej lub bardziej światły umysł i zalecił z niego korzystać, jednak w relacji z Nim pyta się kazdego z nas, czy zrezygnujesz z tego co myślisz, uważasz, ogarniasz, z własnego Ja, dla relacji z Nim, dla szukania bliskości z Nim...
Jeśli sie zgodzisz, to Bóg pomoże i pozwoli sie odkryć. Sam Bóg mówi jak znależc drogę do Niego:

11 Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was - wyrocznia Pana - zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie. 12 Będziecie Mnie wzywać, zanosząc do Mnie swe modlitwy, a Ja was wysłucham. 13 Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie Mnie szukać z całego serca. 14 Ja zaś sprawię, że Mnie znajdziecie - wyrocznia Pana - <i odwrócę wasz los
(Jr29, 11-14)


I dla jasności, fakt pozbywania sie własnego ja choć trudny i bolesny, sprawia, ze tak naprawde zaczynamy odczuwac własną pełnie i, że tak powiem, komplementarność.

mare1966 napisał/a:
Kobietom zwykle * ( są wyjątki ) wystarczy czucie .
Przykład - św. Faustyna .

Tym niemniej i ona potrzebowała "pomocy faceta" ( ks. Michał Sopoćko )
aby jakos ogarnąć ten haos i uporzadkować



Zgadza sie, z racji na swą emocjonalnść, jak to nazywasz "czucie", i chaos z tym spowodowany sama mam taka osobę do pomocy (kierownik duchowy).
Myśle jednak, ze męzczyzna również takiej osoby potrzebuje z racji na swą zbytnią potrzebę racjonalizowania wszystkiego.

Tak jak napisałam na początku

zenia1780 napisał/a:


Relcji z Bogiem nie dotkniesz, relacja w ogóle nie jest czymś co można dotknac zmysłami, relacji sie doswiadcza. Takie doświadczenie Boga w sercu, całą swoją osobą, całym jestestwem już nie domaga sie zrozumienie...

I tak sobie myśle, że te wszystkie tematy filozoficzne jakie zakładasz, sa taką właśnie tesknotą za tym doświadczeniem Boga...


Dodam jeszcze do tego, że takie doświdczanie Boga daje nam równiż odpowiedzi na trudne, nurtujące nas sprawy i takie choćby pytania jak tytuł tegoż wątku. Sam Bóg ich udziela. W końcu:

13 Jam Alfa i Omega,
Pierwszy i Ostatni,
Początek i Koniec.
(Ap22, 13)


Żeby znaleźć odpowiedzi trzeba zacząć czytać/słuchać Słowa Bozego


I na konieć pytanie.
mare czy Ty w ogóle chcesz poznać te odpowiedzi? Czy tylko sobie porozmawiać?
Czy chcesz stworzyc taką relację z Bogiem?
Bóg zawsze pyta o Ciebie konkretneg i o to czy chcesz i jak chcesz z Nim być.

Chcesz mare?
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-20, 09:38   

Czy miłość powinna być bezwarunkowa?

https://www.youtube.com/watch?v=8U3Jem2RpSg
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-20, 11:00   

Dziękuję za ten link. Ale chyba po raz pierwszy nie do końca zgadzam się z Szustakiem. Być może są tu zbyt skrótowo omówione zagadnienia, bo mam wiele pytań co do tego. Oczywiście rozumiem, że można komuś powiedzieć: tam są drzwi, kiedy jest się przed małżeństwem, ale w małżeństwie sytuacja wygląda inaczej. Zresztą mam doświadczenie takiej sytuacji, kiedy mówiłam mojemu obecnemu mężowi, wtedy jeszcze nie mężowi, że jeśli nie chce nad sobą pracować, nie chce pracować nad naszą relacją, nie chce się nawracać to niech powie otwarcie i się rozstajemy. Niestety mój narzeczony nigdy nie miał odwagi powiedzieć, że nie ma zamiaru niczego w sobie zmieniać. I twierdził, że on bardzo chce się zmienić i może nawet trochę chciał. Czy ja miałam na to jakiś wpływ? Czytaliśmy różne książki rozwojowe, chodziliśmy do Kościoła, jeździliśmy i słuchaliśmy rekolekcji, nawet Szustaka, po którym mój mąż zdecydował że ma prawo odejść do kochanki, bo w jego konferencjach usłyszał potwierdzenie( oczywiście, że to była chora interpretacja mojego męża, który już wtedy był w grzechu). Czy to że stawiałam mu warunki, miało jakiś efekt? Trudno to ocenić, bo mój mąż kłamał i udawał i w pewnym momencie znalazł sobie sposób na to by mieć "święty" spokój. Oczywiście wiem, że to nie jest wszystko biało czarne, ale mam poczucie że jedyne co mogłam zrobić to odejść przed małżeństwem, tylko że wydawało mi się, że on nad sobą pracuje, albo chciałam to widzieć. Teraz kiedy jestem żoną miłość według mnie ma zupełnie inne warunki. Teraz "nie mogę" odejść, bo przysięgałam: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Przysięgałam, że będę kochać i nie ma tam mowy o tym, że za coś. Całkowicie zgadzam się, że mam kochać najpierw siebie i jeśli mnie grozi niebezpieczeństwo fizyczne, psychiczne, czy nawet duchowe mam obowiązek się chronić i nawet oddalić fizycznie i psychicznie od męża. Rozumiem też że miłość jest wymagająca, ale co to konkretnie znaczy? Dla mnie znaczy to, że stawiam granice sobie, mężowi, bo troszczę się o siebie i o niego ( nie chcę by był bezczynnym jełopem, który przez moją nadgorliwość cofa się w rozwoju), ale robię to z miłości, bo tak chcę, nie bo tak czuję, że muszę. I nie żądam zmian wynikających z tego mojego zachowania, nie zmuszam, nie nakłaniam, nie szantażuje, tylko robię swoje. I jeśli mój mąż przez całe życie się nie nawróci, nie nauczy się choć trochę kochać, to co mam odejść??? Przecież to jest jego wybór, czy mam się nim kierować przy wypełnianiu swojej przysięgi, swojej decyzji? Mam głębokie przekonanie potwierdzone w życiu, że jego wybory, decyzje, zachowania nie mogą mieć wpływu na to czego ja chcę. Gdyby wtedy kiedy mój mąż był w najgorszym stadium grzechu nie dokonała wyboru, że mimo tego chcę go kochać na 100% i nie realizowała tego swojego wyboru konsekwentnie, to dziś prawdopodobnie nie obchodziłabym wspólnie z mężem naszej 7 rocznicy ślubu, a już na pewno nie na Eucharystii. Wiem, że wszystko co mamy jest łaską Boga i to On nas prowadził, ale to ja musiałam podjąć decyzję, czy w to wchodzę, czy tak chcę. Pisząc o miłości na 100% mam na myśli miłość, która oddaje życie za nieprzyjaciół (niewątpliwie mój mąż był w tamtym okresie kimś takim dla mnie). Miłość ta jest wolna od "muszę", "powinnam", "tak trzeba", ta miłość to dobrowolne, świadome kosztów JA CHCĘ. I nie służalczość z zastraszenia, ale służenie z miłości zgodne z wolą Boga.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-20, 11:55   

Ładnie to Aniu napisałaś. :mrgreen:

Jak słuchałem tego nagrania, to odniosłem wrażenie, że o.Szustak mówiąc, że należy odejść po długotrwałym okresie stawiania granic bez żadnych rezultatów, mówił do i o narzeczonych, a nie o małżeństwie.
Mówiąc "tam są drzwi", mówił ewidentnie o sytuacji z przed ślubu.

Może jednak zbyt bezpośrednio wzięłaś jego słowa do siebie, odniosłaś do Twojej sytuacji?
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-20, 12:59   

Też to usłyszałam, że mówił do narzeczonych, ale właśnie nie wiem czy była to konferencja tylko do tej grupy, czy do wszystkich? Bo ma to znaczenie i perspektywa się zmienia. Jednak moje pytanie brzmi:czy ja mam wpływ na to czy ktoś się zmieni, czy ktoś jest ze mną szczery? Czy moje stawianie warunków to stawianie granic czy Szustak miał jeszcze coś innego na myśli? Jestem pewna, że on wie co mówi, raczej zakładam, że ja czegoś nie rozumiem, bądź nie było to dopowiedziane.
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-20, 17:20   

Aniu, cykl konferencji ballady i romanse jest dla młodych osób, ktore dopiero wchodza w zwiazki, zaczął sie on wraz tymi wakacjami jako pewnego rodzaju drogowskaz dla osób wchodzacych w wakacyjne miłości.
Zalinkowałam to, poniewaz, jak dla mnie, jest tytaj wyjasnieniene co do słow "miłosć bezwarynkowa" oraz "milość bezinteresowna".
Sama duzo czerpie rowniez z nauk dla narzeczonych i młodych.
Dziękuję Ci Aniu, za Twoje świadectwo i Twoje przemyslenia w tym temacie w odniesieniu do malzenstwa.
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-20, 19:05   

Dziękuję Kochana za wyjaśnienie, trochę mi się nie chciało sprawdzać całego cyklu odcinków. Ale rzeczywiście rozróżnienie miłości bezwarunkowej i miłości bezinteresownej bardzo fajne i potrzebne, bo zawsze chyba używałam tych terminów zamiennie.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8