Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Rozwód :(
Autor Wiadomość
aga30
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-06, 17:46   Rozwód :(

Szczęść Boże,
pisałam już kiedyś na forum, pewnie w maju. Ale dokładnie nie pamiętam i nie mogę znaleźć tamtego tematu. Mój mąż wyjechał do swojego kraju pod koniec kwietnia zostawiając mnie z dzieckiem i mówiąc, że to ja zniszczyłam małżeństwo nie lecąc z nim i to go upewniło w tym, że go nie kocham. Mimo iż wcześniej zapewniał mnie o swojej miłości nawet jeszcze tydzień po tym jak był już w swoim kraju. Po tym tygodniu zaczęło się wszystko psuć. W wielkim skrócie - ma teraz kochankę, którą kocha i okazuje jej to na każdym kroku, pisząc wszem i wobec ze ikt jej nie kocha tak bardzo jak on ją kocha i że ją uwielbia. A dzisiaj dostałam papiery rozwodowe z sądu z jego kraju. Chce przylatywać po dziecko w świeta i na wakacje a ja mam latać po niego i wracać z nim. Mam 20 dni na stawienie się przed tamtejszym sądem bo inaczej będzie tak jak mąż chce. A ja nie mam pieniędzy bo spłacam 2 kredyty i wychowuję sama dziecko. On nic nie przysyła na dziecko. JAk dzisiaj dostałam papiery to jakby piorun we mnie strzelił On od czerwca zbierał papiery JA od kwietnia modliłam się nowennami pompejańskimi, nawet teraz odmawiam 2 a on w tym czasie wszystko sobie załatwiał. A ja się łudziłam, że da się to uratować. Teraz widzę, że Bóg nie chce byśmy razem, nie chce odrodzić mojej rodziny, nie chce by dziecko wychowywało się w PEŁNEJ rodzinie, nie chce ojca dla mojego dziecka. Z tym rozwodem skończy się moje życie. Łudziłam się i miałam nadzieję, że dopóki nie złożył pozwu t się uratuję Dziękowałam MAryi za każdy dzień bez pozwu ale teraz to juz straciłam wszelką wiarę i nadzieję. Bóg nie chce tego małżeństwa i tyle. Nie wiem jak sobie poradzę w sądzie widząc męża. Wybuchnę pewnie płaczem. Kocham go całą sobą. Było tak dobrze między nami, byliśmy tacy szczęśliwi a teraz on kocha inną. A ja tęsknię. Żyć mi się odechciewa. Wszyscy mówią że żyję dla dziecka. Ale co ja dam dziecku - zgorzkniałą mamę, rozbitą rodzinę, wychowanie bez taty i jeszcze będzie beze mnie musiał latać tam skąd uciekliśmy. On chodzi za mną jak cień, tylko do przedszkola sam chodzi, a tak to nie odstępuje mnie na krok. mówi - mamuniu przyjedziesz?, wrócisz?, nie zostawiaj mnie jak idę na dwór. Sąd od razu uzna rozwód bo od pół roku mieszkamy oddzielnie i nadal tak będzie, zresztą nawet wszelkie argumenty reigijne nie sprawią, że do rozwodu nie dojdzie, bo oni religię i Boga mają w głębokim poważaniu A mąż to już w ogóle się śmieje jak przypominam że przysięgał w kościele i małżeństwo jest nierozerwalne. Chyba najlepiej będzie jak podpiszę i tyle już nic się nie da uratować. On kocha tamtą, jest za granicą. A to że ja płaczę i cierpię jest nie ważne:( musiałam się wyżalić.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-06, 18:07   

Aga

Twój wątek jest tutaj:
http://www.kryzys.org/vie...ghlight=#492459
Zaczęłaś pisać 22 czerwca, bo tego dnia się zalogowałaś na nasze forum.

Trudną masz sytuację, ale nie poddawaj się. Musisz jakoś to pokonać.
Co do rozwodu, to może dobrze by było, gdybyś zasięgnęła porady adwokata. Nie pojedziesz, to mogą Ci zabrać dziecko siłą. Wyślesz dziecko, to mogą Ci nie oddać. Może coś trzeba zrobić wcześniej.
 
 
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-06, 21:26   Re: Rozwód :(

aga30 napisał/a:
A ja się łudziłam, że da się to uratować. Teraz widzę, że Bóg nie chce byśmy razem, nie chce odrodzić mojej rodziny, nie chce by dziecko wychowywało się w PEŁNEJ rodzinie, nie chce ojca dla mojego dziecka. Z tym rozwodem skończy się moje życie. Łudziłam się i miałam nadzieję, że dopóki nie złożył pozwu t się uratuję Dziękowałam MAryi za każdy dzień bez pozwu ale teraz to juz straciłam wszelką wiarę i nadzieję. Bóg nie chce tego małżeństwa i tyle. Nie wiem jak sobie poradzę w sądzie widząc męża. Wybuchnę pewnie płaczem. Kocham go całą sobą. Było tak dobrze między nami, byliśmy tacy szczęśliwi

Aga wiesz ze to nie jest prawda.
przykro mi to pisac . nie chce Ci sprawiac przykrosci, ale nie jest to prawda.
popelnilas wiele bledow . Ty i Twoja rodzina. On cierpial. Zostal wyrzucony z domu, wiec wyjechal. Moglas wyjechac z nim lub za nim. wybralas inaczej.
Z rozwodem nie konczy sie zycie . Duzo jest w sycharze ludzi po rozwodach. zyja , maja przyjaciol. Masz prace ktora jest dla Ciebie wazna. Masz dom, rodzine .splacisz kredyty.
 
 
aga30
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-07, 03:06   

Nie wyjechałam z nim bo mam 2 kredyty do spłacenia przez 5 lat. Tam bym nie miała pracy - skąd to wiem, a z tego, że 5 lat próbowałam znaleźć pracę w zawodzie i się nie udało. Mąż do tej pory nie znalazł pracy a wyjechał w kwietniu. Zawsze stawałam w jego obronie przed rodzicami. Nie mogłam się wyrwać z domu bo to co zarabiałam to dawałam na kredyty, zostawało mi się jakieś 100 zł. Z wypłaty męża kupowaliśmy bilety do pracy moje i męża. Resztę musieliśmy oddawać rodzicom na opłaty i jedzenie. Była to dla mnie najtrudniejsza decyzja w życiu, być może zła. Być może nie byłoby tego rozwodu teraz. Ale jeśli on już wcześniej się kontaktował z tą dziewczyną i gdyby to się rozwinęło gdybym ja tam była i gdyby mnie tam zostawił zostałabym się sama w obcym kraju i kto wie, czy bym mogła wrócić. Sama na pewno, ale czy z dzieckiem to nie wiem. Jak się nie stawię za 20 dni to będzie jak mąż chce Tylko skąd ja pieniądze wezmę to nie mam bladego pojęcia. Nie wiem czy mam odpisać na ten pozew teraz, czy dopiero na rozprawie. Muszę znaleźć adwokata, który zna hiszpański, by dodatkowo nie płacić i nie czekać na tłumaczenia przysięgłe. Wiem, że on cierpiał, ale też nie zrobił nic, nie starał się by jakoś ratować nasze małżeństwo. Rodzice się zapierają że go nie wyrzucili, twierdzą że miał wzystko przygotowane. Nie wiem, mąż mówi inaczej, rodzice inaczej. Jak tylko tam wrócił po 2 tygodniach już nie chciał żebym wracała. Wtedy się dowiedziałam, że jest z tamtą kobietą. 2 tygodnie to szybko, dlatego myślę, że miał z nią kontakt wcześniej. Teraz twierdzi, że ją kocha nad życie. Może ktoś z Was zna jakiegoś dobrego adwokata z Warszawy lub okolic, a jeśliby znał hiszpański to jeszcze lepiej. Nawet nie wiem gdzie mam się zwrócić. Jutro będę siedziała w necie i szukała.
 
 
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-07, 09:33   

aga30 napisał/a:
Nie wyjechałam z nim bo mam 2 kredyty do spłacenia przez 5 lat. Tam bym nie miała pracy - skąd to wiem, a z tego, że 5 lat próbowałam znaleźć pracę w zawodzie i się nie udało. Mąż do tej pory nie znalazł pracy a wyjechał w kwietniu. Zawsze stawałam w jego obronie przed rodzicami. Nie mogłam się wyrwać z domu bo to co zarabiałam to dawałam na kredyty, zostawało mi się jakieś 100 zl .


Nie chce Ci robić przykrości. W tej chwili to przeszłość. Nie da jej się cofnac. Ale napisze to po to byś zobaczyła prawdę. Prawda wyzwala. I uczy Być może na tym skorzystasz.. Wiem ze rozpaczasz ale tu nie rozpaczy trzeba tylko trzeźwej oceny sytuacji i życia w świadomości co wybieram jak wybieram i jakie mogą być konsekwencje Bóg i litania pompejanska to nie Święty Mikołaj przynoszący męża w worku. Bóg oprócz modlitwy potrzebuje działania tej osoby.

1. Wybrałaś Hiszpana . Wszystkie związki międzynarodowe są trudniejsze i wymagają więcej wysiłku. Jeśli na początku nie było tej świadomości i gotowości to było już wtedy duże ryzyko rozpadu

2." I opuści ojca i matkę swoją ... I stanie się jednym ciałem "
Oprócz mieszkania u jednych czy drugich rodziców są jeszcze inne alternatywy . Tym bardziej ze placiliscie rodzicom opłaty - rozumiem ze bylibyscie w stanie płacić te opłaty innym ludziom. Może wtedy związek by przeżył.
Czy Ty w ogóle wyszłas z rodziny czy mąż był tylko dodatkiem do rodziny pochodzenia ?
Dla mnie bardzo smutne bylo to co napisałaś , że jak rodzice go wyrzucili z domu i on dwie noce spał poza domem , dzwonił do Ciebie , a Ty nie przyszłas do niego. Wtedy.
Nie wiem czy masz świadomość jak on się wtedy czuł.
Druga uwaga - piszesz ze "szukalam nowego lokum": Ale czemu sama, nie z nim.?
Odpowiedz sobie sama czemu wtedy go opuściłas ? Dlaczego o wszystkim decydowałas sama ? Nie brałas pod uwagę jego zdania?
Czemu gdy zobaczyłas, ze rodzice go niszczą, nie powiedziałaś rodzicom "dosc" i wyprowadziłas się na drugi koniec: ulicy, miasta , Polski, Europy, świata?
Dlaczego pozwoliłas na tyle cierpienia ? Co wtedy było najważniejsze - przyzwyczajenie, pieniądze czy lęk przed niezadowoleniem rodziny czy mąż ?
Moja znajoma wyprowadziła się do Anglii bo jej mąż murzyn często był wyśmiewany i niszczony przez otoczenie.

3. kredyty i praca w zawodzie

Na co były wzięte te kredyty?
Co było priorytetem kredyty i to na co były wzięte, pieniądze , praca w zawodzie czy mąż ?
Nie mówię że pieniądze nie są ważne . Są . Ale można je gdzieś zarobić. Polska i Hiszpania nie są jedynymi krajami Europy. Wielu Polaków czy Hiszpanów pracuje w innych krajach.
Wiele osób nie pracuje w swoim zawodzie przez lata.
Czasami to są trudne wybory czy mieć męża i sprzedać to co na co wzięłam kredyt , spłacić go i pojechać z mężem w swiat czy zostać przy pewnej posadzie przy rodzinie. Co jest moim priorytetem?

3. jego kobieta
Tego nie wiesz i nie dowiesz się czy by Cię zdradził gdybyś wybrała jego. To czyste kalkulacje.
Ty opuściłas go już wcześniej lub nie wyszłas z domu rodzicielskiego.

Co teraz masz zrobić? Nie wiem ile możesz zrobić. Ale nieuczciwe wydaje mi się ograniczanie kontaktów syna z ojcem. Jest to krzywdą dla jednego i drugiego.
I znowu widać ze i w tej sprawie nie bierzesz pod uwagę potrzeb męża i syna tylko narzucasz swoje rozwiązania. Nie sądzisz że synowi potrzebny jest także ojciec? A ojcu syn?
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-07, 09:45   

Stokrotka10101 napisał/a:
Nie sądzisz że synowi potrzebny jest także ojciec? A ojcu syn?

Ale jak widzisz to Stokrotko
Ma Aga oddać syna mężowi na wychowanie? Mąż wybrał wyjazd z Polski a tym samym od syna. Pomijam w jakich okolicznościach i z jakich powodów. On sam pierwszy zrezygnował z syna. Mógł przecież mieszkać gdzieś obok. On też decydując się na małżeństwo z Polką wiedział, jakie będą tego konsekwencje. Gdy urodził się syn, też powinien rozumieć obowiązki ojcowskie.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-07, 10:16   

Jacek-sychar napisał/a:
Mąż wybrał wyjazd z Polski a tym samym od syna. Pomijam w jakich okolicznościach i z jakich powodów.


Jacek,
A może właśnie tych powodów nie powinno się pomijać?
Przeczytałem pierwszy wpis Agi i zdziwiłbym się gdyby jej mąż wytrzymał dłużej w tym układzie. Kolejne małżeństwo, które poległo dzięki "mamusi" (teściowej).
Gdzieś przytaczałem badania, że przyczyny kryzysów to :
seks, pieniądze i wychowanie dzieci, ja dodałbym do tego "teściowa".
 
 
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-07, 10:29   

Trzeba odpowiedzieć na pytanie jakie są przeslanki by twierdzić że on zabierze dziecko . Czy kiedykolwiek zachowal sie w sposob podejrzany ? Czy nie są to tylko lęki Agi? W pozwie jest napisane -na święta i wakacje.W zasadzie gdyby chciał dziecko zabrać mógłby to zrobić w każdej chwili. Przyjechać tu i zabrać jako pełnoprawnym ojciec
 
 
aga30
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-07, 11:44   

Stokrotko to co piszesz to dla mnie zupełnie odwrotna sytuacja. Może ja napiszę konkrety. Poznaliśmy się w Hiszpanii, ślub był w Polsce. Przez 5 lat pracowałam dorywczo zazwyczaj w barach, sprzątałam kible i posługiwałam innym, mąż też pracował, ale rzadziej. NA początku nie przeszkadzało mi to, do czasu gdy w pracy zaczęli mnie wykorzystywać do coraz gorszych zadań i dłuższej pracy i bez zarejestrowania. Szukałam 5 at pracy w zawodzie, robiłam dodatkowe kursy i nic. Jak męża zwolnili ja nadal pracowałam. JAk byłam w ciąży zrezygnowałam z pracy bo miałam zagrożoną ciążę. Po kilku miesiącach i mąż stracił pracę. Bywało, że nie jadłam cały dzień, dopiero jak mąż coś przyniósł od rodziców na kolację. Szukał pracy. Jak urodziłam, przeżyłam koszmar. Zazwyczaj jest tak, że dziecko po urodzeniu jest w ramionach matki bo musi ją czuć. Mnie to dziecko od razu wyrwali teściowe, wujkowie, ciotki i szwagierka ze szwagrem przenosząc dziecko godzinne z rąk do rą i robiąc mu zdjecia z fleszem. Mały płakał, ale to przecież nic. Jak mąż powiedział, że mają mi oddać dziecko to powiedzieli że za chwilę. I ta chwila trwała kolejne 15 min, 20. Przychodzenie na wzyty po 23 i wybudzanie dziecka, wyrywanie mi dziecka przez szwawgierkę i nasze zdjanie moje i meża nic nie znaczyło. On coraz częściej stawał po stronie rodziców, że oni mogą przychodzić kiedy chcą bo to ich wnuk. Maż nadal nie miał pracy. Ja popadałam w depresję poporodową. Decydowanie teściów i szwagierki o naszym synku mnie dobijało. Decyzja zapadła wróciliśmy do Polski. Powiedzieli, że im zabieram dziecko i że już nie mają wnuka ani bratanka. chrzestni nie przyjechali ani razu w ciagu 3 lat, ani razu nie zadzwonili do niego nawet na urodziny. Dziadkowie byli raz. Ostatni raz na skypie stwierdzili, że tatuś nie przyleci wiecej do syna, a oni nie mają wnuka.

Moja sytuacja - mąż nie pracował tutaj przez rok, nie bardzo uczył się języka. Cały czas pisał na telefonie z mamą i z ojcem, którzy przez całe 3 lata namawiali go do powrotu. Widziałam co pisała teściowa - nie martw się wracaj, ona za tobą poleci bo nie wytrzyma bez Ciebie nie wytrzyma, jak Cie kocha to poleci. Mąż się denerwował jak go prosiłam by uczył się języka. Po nicałym roku znalazłam pracę jako lektor. Załatwiłam pracę mężowi w tym samym miejscu. Razem jeździliśmy w to samo miejsce. Rodzicom się to nie podobało. W końcu udało nam się wyrwać. Wyjechaliśmy do Warszawy. Mąż miał coraz mniej godzin, aż w końcu w ogóle przestał jeździć, nadal nie umiał języka, pojedyncze słówka i wyrażenia. Ja pracowałam. On siedział w domu. Po kilku miesiącach znalazłam mu pracę przy roznoszeniu towaru w Tesco i innych marketach, nie stała ale była. Mnie coraz gorzej szło z pracą. Nie miałam godzin. Brałam co mogłam. Ale nie starczało. Dziecko chudło, nie było na jedzenie. My nie jedliśmy aż tyle, byle tylko dziecko miało. Zbliżały się wakacje. Był maj. W wakacje kończył się rok szkolny a co za tym idzie moje godziny pracy. Mąż pracował trochę, w niektóre dni. Wtedy przyszła mi myśl żeby otworzyć szkołę językowe z punktem przedszkolnym, żeby mały był z nami i żeby mąż też pracował. Pomagałby mi i uczył razem ze mną. Robiłam to wszystko z myślą o dziecku i mężu. Wzięłam jeden kredyt - tata był żyrantem. Wszystko się układało, wynajęliśmy dom, na górze mieszkaliśmy na dole zrobiliśmy szkołę językową i punkt przedszkolny. Od czerwca do końca sierpnia mielismy dużo ludzi w szkole językowej. Mąż pracował ze mną. Ale cały czas dostawał wiadomości od rodziców, że ma wracać. Zaczęło się psuć trochę. Zaczął robić rzeczy, które przeszkadzały prowadzeniu szkoły, już nie będę mówić jakie. Od września było mniej osób pojedyncze w szkole językowej. Zapisy do przedszkola trwały od czerwca i do końca października nikt się nie zapisał. Zaczęło brakować pieniędzy, aż w końcu nie mieliśmy na wynajem. Doszło do tego, że zostaliśmy się z kredytem i bez miejsca gdzie iść. W Warszawie nie mam nikogo. nie mogliśmy wynająć mieszkania bo bylam bez grosza. Wróciliśmy więc do rodziców. Dodatkowo musiałam wziąć drugi kredyt, by spłacić właściciela mieszkania z którym podpisałam umowę. Stąd kredyty- na wspólną pracę. Chciałam by dziecko miało i ojca i matkę razem. By i on miał pracę i ja.

Ja szybko znalazłam pracę w liceum publicznym, mąż z racji nieznajomości jezyka mial gorzej. Aż w końcu moja mama znalazła mu pracę w ambasadzie Hiszpanii na ochronie. Jego rodzice nadal przysyłali mu wiadomości. Cały czas siedział z telefonem, nawet w nocy pisał z mamą. Jak był z małym to jedną ręka jeździł z nim autami a drugą pisał z mamą. Rozumiem że tęsknił, ale nie rozstawał się z telefonem na minutę. Nawet do łazienki chodził z telefonem. Rozmowa z wujkiem, ciotką, matka. Mnie i dziecku coraz mniej czasu poswięcał. Ja kłóciłam się z rodzicami o niego, były dni gdzie się nie odzywałam z rodzicami, stawałam zawsze w jego obronie, nawet jak prawie się pobił z moim ojcem, a moją mamę wyrzucił z mieszkania w Warszawie. Zawsze go broniłam,tłumaczyłam go. Jak wracałam z pracy to zawsze mialam rozmowę z rodzicami kończącą się kłótnią o męża. Nigdy tyle rodzicom nie powiedziałam ile w tym czasie stojąc w jego obronie. Popsułam relacje z rodzicami właśnie przez niego. To co ja zarabiałam szło na te 2 kredyty. Zostawało mi sie 100 zł. To co zarabiał mąż było na bilety a 600 zł. dawaliśmy rodzicom. Zostawało mu się z jakieś 60- 80 zł. Za 600 zło nie wynajęlibyśmy mieszkania i nie wyżylibyśmy my i dziecko. Po pewnym czasie mąż kupił sobie nowy telefon, bo mu mama przysłała pieniądze, specjalnie na telefon. Jak się potem okazało przysłała mu więcej pieniedzy na bilet. Stąd myśle, że n ten wyjazd planował wcześniej. Twierdził ze to moja mama go wyrzuciła. Dlaczego do niego nie pojechałam wtedy? - po pierwsze byłam w pracy, po drugie musiałam wrócić do dziecka. Jak tylko zajechałam do domu, próbowałam go przekonać żeby został, że szybko coś znajdę. Wezmę chwilówkę (teraz to nie problem, bo nawet sprawdzalam) że nawet jak go wyrzuciła z domu to nie z Polski i że ma żonę i dziecko. Ale on już kupił bilet, nawet nie pytając mnie o zdanie, nie rozmawiając i nie próbując ratować sytuacji. Szukałam obojętnie czego, nawet najpierw dla niego na kilka dni, albo tydzień. Brakowałi kilkanaście dni do wypłaty. Mówiłam że do niego dołaczę. Siedziałam całą noc szukając mieszkań. Ale on już miał bilet. Była kwestia czy polecę z nim. Przeżyłam największą kłótnię z rodzicami. Powiedziałam, że ich nienawidzę - własnym rodzicom, wykrzyczałam tyle złego tylko w obronie męża. Prosiłam go i błagałam by został. Niestety wyjechał. Nie ma pracy do tej pory, ale za to ma kochankę od tygodni jak tam wyjechał.Dla mnie za szybko, dlatego myślę, że miał z nią kontakt wcześniej. JA mu nie zabraniam wizyt z dzieckiem, tylko chcę by go on odwiedzał tutaj. JA spłacam kredyty nie mam pięniedzy na bilety. Rodzice mnie utrzymują i dziecko. Nie mogę się wyrwać bo zostaje mi się z wypłaty ok250 zl. więcej, bo dostałam dodatki w tym roku. On sobie wymyślił, że jak ja nie mogę przylecieć po dziecko to mały będzie latał ze stewardessą - 3 letnie dziecko z obcą osobą. I że będę płacić lot tylko dziecku. Mały chodzi tylko sam do przedszkola - już pisałam wcześniej jak mu się to odbiło. jak tylko gdzieś wychodzę pyta się czy wrócę i czy go nie zostawię. Jak już jestem w domu po pracy nie da się nikomu innemu nawet dotknąć.

Dlatego nie zgadzam się z tym że nie wyszłam z domu od rodziców. Wiem, że pieniądze nie są ważne, ale w moim wypadku były potrzebne by się wyrwać. Gdzie mialam iść z małym dzieckiem, na ulice? Do innego kraju? - znam tylko hiszpański, mąż też. Za co i gdzie byśmy mieszkali? To nie jest tak że się nim nie opiekowałam. Starałam się jak tylko mogłam. No nic to tyle. Mimo wszystko bardzo go kocham i uważam, że każdy kryzys w małżeństwie można zagoić. Pamiętam jak po kłótniach z rodzicami mąż płakał i mówił, że on nigdy mnie nie zostawi, że będziemy razem aż do starości, płakał jak myślał, że zgubił obrączkę. A teraz jej nie nosi. Ja pracowałam całymi dniami, po nocach przygotowywałam zajęcia, a jemu nawet nie chciało się pouczyć polskiego. Nie obwiniam go, bo wiem że wina leży po obu stronach. Po prostu jakoś się popaprało wszystko. Musze kończyć szybko
 
 
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-08, 00:06   

To co piszesz zmienia moje postrzeganie i wyjaśnia cześć spraw ale nie wszystkie.
Twoje życie jest jak lawina jedno pociąga drugie i zmierza w zlym kierunku. Może postaram się jednak znaleźć coś na czym można się oprzeć . będę pytać i mówić dobrze ?
1 wyjazd
Jak to się stało ze wyjechałas do Hiszpanii do kraju z ogromnym bezrobociem ? Czemu spędziłas tam 5 lat wykonując najgorsza prace ?
2. wybory
Czy Twój Hiszpan umie pracować i być odpowiedzialny czy jest niebieskim ptakiem ?Czy jest dojrzały by być mężem i ojcem rodziny?
3. zwyczaje
Cudzoziemcy mają najczęściej inne zwyczaje i to co jest ok dla jednych jest nie do przyjęcia dla innych. Może u nich takie wizyty są na miejscu . Jeśli tak to cudzoziemcowi przychodzi albo ten fakt zaakceptować i pójść na kompromis lub walczyć z rodziną . co przeważnie jest gorszym rozwiązaniem. Spodziewam się ze nie zrozumieli Ciebie i byli urazeni Twoim zachowaniem.
W takich sprawach warto rozmawiać
4. oczekiwania
Czy Twój mąż przyjeżdżając do Polski był świadomy ze będzie musiał nauczyć się Polskiego i pracować ? Czy to była jego decyzja ? decyzja wspólna czy tylko Twoja wymuszona? To jest bardzo ważne bo na tym zbudowała się jego niechęć. Przypuszczam że zobil jak chciałaś ale oczekiwał za to ze wynagrodzisz mu to szczególnymi względami. lub też jest niebieskim ptakiem niechętnym pracy.
Warto o tym rozmawiać i wspólnie decydować bo jeśli to jest decyzja jednostronna to druga strona często bojkotu przedsięwzięcie
5. kredyty
Biorąc pod uwagę jak zakończyły się poprzednie prace kredyty i firma były przedsięwzięciem bardzo ryzykownym
6.rodziny
Od jakiegoś czasu wyraźnie widać ze w obu rodzinach przestało się rozmawiać z obcym rodzinie a zaczęło się rozmawiać o obcym - co z nim zrobić . Obcemu też postawiono wymagania i krzyczano na niego . Więcej tych awantur było u Ciebie. Za to teściowa knula za Twoimi plecami.
Dlatego warto rozmawiać i stawić temu czoła. Wszystko co ukryte i nie zaproszone do prawdziwej rozmowy i decyzji skoczy nam kiedyś do gardła.
Nigdy awantury nie było dobrym rozwiązaniem. Ani z rodzicami ani z mężem. Niszczą prozumienie i relacje.W większości powodują jedynie zło
 
 
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-08, 09:32   

Co teraz?
Wiesz Twoje chcenie niewiele zmienia
Myślę o pozostaniu dziecka w kraju bez wyjazdów do Hiszpanii. Raczej sąd weźmie pod uwagę także i druga stronę. Optymistyczne dla Ciebie to to że dostaniesz alimenty. Być może wyrokiem sądu będzie musiał płacić połowę czy cześć kredytów.
Raczej będzie Ci trudno scalic małżeństwo gdy zostaniesz w kraju. Za granicą w obecnej sytuacji tez nie masz wielkich szans.
 
 
aga30
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 09:40   

Witam,
Jestem w pracy, mam przerwę dlatego nie mogę odpisać Stokrotce. Ostatnio nawet nie miałam siły wchodzić na forum. Rozwód jest przesądzony. Czytałam, że w Hiszpanii rozwód jest uznawany zawsze, wystarczy wola jednego ze współmałżonka i nic ich nie obchodzi to, że druga strona np. nie chce, albo ze względu na dobro dziecka. U nas w Polsce, są 3 przypadki gdzie sąd może odmówić rozwodu - ze względu na dziecko, jeśli strona, która wnosi o rozwód jest winna rozpadu małzeństwa i 3, ale już nie pamiętam. W Hiszpanii niestety nie istnieją żadne takie przypadki. Także rozwód jest już przesądzony. :( Jest mi niezmiernie przykro procesować się z własnym mężem. W dodatku będę musiała jechać na rozprawę i załatwić adwokata mówiącego po hiszpańsku i który jeszcze tam ze mną pojedzie. Masakra jakaś.
 
 
Wimika
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 18:14   

aga30, może spróbujesz porozmawiać z mężem o Twojej sytuacji i poprosić go o czas, aż Twoje finanse się ustabilizują, poza tym w Hiszpanii był kiedyś przepis o dwuletniej separacji, może to jeszcze aktualne. Może spróbuj skontaktować się z teściową, pewnie na początku nie będzie miła, ale być może jej postawa się zmieni. Powiedz jej o swoich uczuciach, o chęci ratowania małżeństwa i naprawienia błędów.
 
 
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-11, 12:00   

Wimika napisał/a:
aga30, może spróbujesz porozmawiać z mężem o Twojej sytuacji i poprosić go o czas, aż Twoje finanse się ustabilizują, poza tym w Hiszpanii był kiedyś przepis o dwuletniej separacji, może to jeszcze aktualne. Może spróbuj skontaktować się z teściową, pewnie na początku nie będzie miła, ale być może jej postawa się zmieni. Powiedz jej o swoich uczuciach, o chęci ratowania małżeństwa i naprawienia błędów.

Tak to dobry kierunek -poprzez rodzinę ze skrucha . Tylko musisz wtedy być gotowa wyjechać z Polski przynajmniej na długo.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 9