Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy jest jeszcze co ratować?
Autor Wiadomość
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-23, 20:31   

Rozumiem uczucia o których Michale piszesz, przynajmniej z częścią z nich również się mierzyłem. I wciąż mierzę.
Moja sytuacja była/jest co prawda mniej drastyczna.
Oficjalnie - coś w niej pękło.
Zachowywała się jednak jak klasyczny okaz osoby zdradzającej, powieliła chyba pełen wachlarz zachowań takich osób.
Nie wiem, czy był to jakiś mężczyzna, czy znajomość z psiapsiółką aż tak wykroczyła poza "przyjaźń". Jedyne czego jestem pewien na dzień dzisiejszy, to fakt, że ta relacja z psiapsiółką zdecydowanie wykraczała poza normalność.
W głowie zakładam najgorsze co mogła zrobić, chciałbym jednak znać prawdę, jakkolwiek trudna by była.
Na kłamstwie sie bowiem nie da niczego wartościowego zbudować, ja zaś nie chcę żyć w teatrze.

Potrafię wybaczyć zdradę, dam radę z tym żyć.

Również nie jest mi łatwo. Nie da się wymazać z pamięci tego okresu, tych słów, wzroku, zachowania. Tego, że przez rok nie była właściwie moją żoną, nie chciała nawet porozmawiać, że tak łatwo skreśliła naszą rodzinę.
Nie pomaga mi fakt, że mam całkiem dobrą pamięć.
Znacznie zaś pomaga mi świadomość własnej niedoskonałości, własnego wkładu w kryzys oraz dysfunkcji które wynieśliśmy z domów pierwotnych.

Nie wiem, dlaczego dokładnie wróciła. Oficjalne powody niezbyt do mnie przemawiają.

Staram się do tego dotrzeć powoli, dając jej czas i możliwość aby sama się otworzyła.

Nie jestem również za powrotami "za wszelką cenę", oby tylko to ładnie wyglądało z zewnątrz.
Uważam jednak, że warto dać sobie szansę. Na określonych OBUSTRONNIE zasadach.
I w czasie gdy będziesz gotowy.

Z boku Twoja obecna sytuacja przypomina mi teraz zachowanie małżonków/małżonek wielu Sycharków.
Osoby tu trafiające w kryzysie również chcą naprawiać, trafiają jednak na mur niechęci i braku zaufania drugiej strony któe nie wierzą w możliwość wspólnego życia po tym co się wydarzyło.
Tak, powody są wg Ciebie i nie tylko Ciebie inne (czytaj: czyli wina mniejsza niż zdrada). Rozumiem, że KK dopuszcza nawet stałą separację w takim wypadku.

Wydaje mi się, że nasi mężowi/żony jednak czują podobną niechęć przed próbą naprawy. Nawet Ci wiarołomni.

Do czego to prowadzi? Czy warto? Na te pytania sam sobie odpowiedz.
Może niedługo, może za kilka/kilkanaście lat zmieni się Twoje spojrzenie. A może nie.

Mam jednak nadzieję, że uda Ci się przebaczyć, poskromić własne ego. Rozumiem oczywiście, że to nie jest łatwe.

michal-wlkp napisał/a:
Rozmawiałem z żoną. Pomijam fakt, że w żadne słowo mojej żony nie uwierzyłem (i tak już chyba pozostanie na zawsze), ale przekazałem jej to co czuję, że nie jestem gotowy, że nic jej nie mogę obiecać i że potrzebuję dużo czasu.


Zaufanie samo się nie odbuduje. Również mam wciąż z tym potężny problem. To praca dla dwojga, zwłaszcza dla osoby która to zaufanie podeptała.
Fajnie, jeśli te osoby zdają chociaż sobie z tego sprawę.

Pamiętajmy jednak, że również święci nie byliśmy. I ktoś inny nas kiedyś będzie sądził.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-23, 20:41   

Przy okazji, przepraszam Michale, że zaśmiecę trochę Twój wątek.

Takise, może założysz własny wątek?

To jest forum o określonej tematyce, staramy się tu pomóc naprawiać małżeństwa, budować, nie burzyć. Zakładam, że nie trafiłeś tu przypadkiem.
I chyba nie tylko po to, by potępiać ludzi, którzy zbłądzili.
I do takich Jezus wyciągał dłoń, za takich umarł na krzyżu.
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-23, 21:10   

Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: Co wam nakazał Mojżesz? Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie.


I myślę ze podobnie jest z tą separacją w prawie kanoniczmym.
Jak się wczytać w zabudowany przez GregANa feagment, to widać wyraźnie szukanie podstaw do pojednania A nie separacji. A separacja jest efektem zatwardzialosci srtc I przerostu ego.

Ego to wrażliwa i cenna dla właściciela rzecz.
Gorzej jak jest cenniejsze niż malzenstwo A idąc dalej...wiara I miłosierdzie.
 
 
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-23, 21:10   

Myślę, że postawa pełna pokory i to długodystansowa - Twojej żony- abyś mógł stwierdzić, że warto zaryzykować, mogłaby pomóc.

Jakieś takie zachowania Twojej żony wobec dzieci (bo one też niezłą jazdę Ci robiły), które pozwoliłyby odzyskać Twój szacunek w ich oczach, też byłyby mile widziane. Teraz ona powinna wziąć na klatę ich pytania, wątpliwości, tłumaczenia, itd

A i dalsza rodzina czy znajomi - abyś i przed nimi mógł wyjść z twarzą, powinni widzieć inną kobietę, niż ta, która wdała się w romans.

Ja w każdym razie tak bym zrobiła, gdybym tak narozrabiała. To mogłoby pomóc w "wyrównaniu"
No tak, ale co Ci po tym, co ona mogłaby zrobić?

Ale jak jej zależy to i ona na to wpadnie. I czy to będzie to czy tamto, żona musi mieć też jakiś wgląd w siebie.
 
 
michal-wlkp
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-23, 21:18   

lustro napisał/a:

Ja znam takiego mężczyznę.
Żyje z nim już 28 lat


Lustro, i dlatego zawsze ceniłem Twoje opinie. I liczę na nie nadal. A może nawet teraz szczególnie.
To jest wartość tego forum, że każde napisane słowo rodzi owoce. Jacek bardzo mi pomógł "podnieść się" po rozstaniu, ryan, GregAn, monis i inni (przepraszam że wszystkich nie mogę wymienić) trzeźwo ocenić sytuację, a Ty Lustro zrozumieć moją żonę.

Swoje wady i to co zawaliłem w małżeństwie mam rozłożone na czynniki pierwsze. Uwierzcie mi. Między innymi dlatego próbuję ją zrozumieć. Co nią kierowało wtedy, co kieruje teraz.
Zgodziłem się na relacje typu "koleżeńskiego", aby nie zamykać jej drzwi. Zrobiłem to trochę wbrew sobie, bo dla mnie to kolejny krzyż. Dla niej kolejna szansa..., ale na pewno ostatnia.
Tak więc albo wydarzy się cud, albo zostanę naiwniakiem roku ;-)

Ps. Żona zaproponowała abyśmy skorzystali z pomocy przewodnika duchowego.
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-23, 21:42   

lustro napisał/a:
Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: Co wam nakazał Mojżesz? Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie.

Nieco pełniejszy tekst Klauzuli Mateusza :
Cytat:
19.
3 Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» 4 2 On odpowiedział: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? 5 I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. 6 A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela»3. 7 Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?»4 8 Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. 9 A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu5 - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo».
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-23, 22:00   

michal-wlkp napisał/a:
Swoje wady i to co zawaliłem w małżeństwie mam rozłożone na czynniki pierwsze


I bardzo dobrze. Przyda się do poprawy siebie.

michal-wlkp napisał/a:
Między innymi dlatego próbuję ją zrozumieć. Co nią kierowało wtedy, co kieruje teraz.

Kobietę chcesz zrozumieć? :shock:
Och, chyba mam przechlapane od naszych Pań. :-P

Michał
Jak się zakochałeś, to też tak rozbierałeś na części? Też analizowałeś za i przeciw?
Jechałeś chłopie sercem.
Może i teraz warto spróbować?

A teraz mała opowiastka. Prawdziwa. O Sycharce. Ale nie znacie jej w większości, bo nie ma jej na forum. Była na ostatnich wakacjach z Sycharem. Moja koleżanka z czasów studenckich. Żona mojego przyjaciela. Niestety odbiło mu trochę. Szukał sobie zieleńszej trawy.
Przeżyła to, co większość z nas. Wiele godzin rozmów telefonicznych. Na szczęście w pobliżu miała ognisko Sychar. Nie od razu ( :-P ), ale załapała nasz klimat.
Postawiła granice. Kowalska podwinęła w międzyczasie ogonek. Na szczęście miała oparcie w dwójce dorosłych dzieci (po dwadzieścia kilka lat). Zamieszkali oddzielnie. Jej mąż nie wiedział, na co się zdecydować. Było po drodze sporo alkoholu. W końcu zrozumiał, że chyba warto ratować małżeństwo.
Bóg mu pomógł, pokazując, na kogo może tylko liczyć.
Miał mały wypadek, po którym musiał mieć operację oczu. Była przy nim tylko żona. W listopadzie zmarła mu nagle mama. W grudniu tata. Wszystko spadło na niego. Tylko żona mu pomogła. Nawet na brata nie mógł liczyć.
I teraz dochodzimy do najważniejszego. Ich dzieci. Jak pisałem dorosłe, po studiach. Tylko że córka nie może sobie dać rady ze sobą. Straciła sens życia. Nie może pogodzić się, że ona, pupilka taty, przestała być dla niego najważniejsza. Zanosi się na długą terapię psychologiczną.

Michał
Ty masz dzieci. Chcesz tego samego dla swoich dzieci? Dla dzieci nie ma nic cenniejszego, jak kochający się rodzice. Ty masz szansę jeszcze to jakoś posklejać. Czy dla swoich dzieci byłbyś w stanie coś takiego zaryzykować?

Ja widzę po swoich dzieciach, że też przeżyły swoje. Obecnie już żadne ze mną nie mieszka. Ale widzę, jak najmłodszy chętnie do mnie zagląda (nie za często, ale jednak). Jak lubi wpaść na obiady, które czasami ugotuję. W końcu mieszkał ze mną 4,5 roku po odejściu mamy. Widzę, jak czuje się swobodnie w moim domu. Jak jest zadowolony, że nie ma tutaj innej "zastępczyni matki". Nie mówi tego wprost, ale czuje się ważny, jak jestem do jego dyspozycji (np. z nauką).
Na więcej nie mam obecnie szans, ale to co mogę, to staram się obecnie dla swoich dzieci robić.
Nie ma żadnego wieku, w którym dzieci byłyby gotowe na rozejście się swoich rodziców.

Miało być krótko, a wyszło kazanie. :-P
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-23, 22:35   

michal-wlkp napisał/a:
Tak więc albo wydarzy się cud, albo zostanę naiwniakiem roku


Nie naiwniakiem.
Sam zdecydujesz czy warto. Ja uznałem, że tak. Mając z tyłu głowy, że powtórka z rozrywki nie jest wcale wykluczona. Bez względu na mnie i moje zachowanie. Kiedyś dałbym sobie za nią rękę uciąć....(resztę pewnie kojarzycie ;))

Jacek-sychar napisał/a:
michal-wlkp napisał/a:
Między innymi dlatego próbuję ją zrozumieć. Co nią kierowało wtedy, co kieruje teraz.

Kobietę chcesz zrozumieć?
Och, chyba mam przechlapane od naszych Pań.


Ja więc również będę miał przechlapane ;)
Wydaje mi się, że takie rozważania to samobiczowanie. Najgorsze, że sam sobie czasem zadaję dokładnie te same pytania. Czyli wychodzi, jak to łatwo radzić innym :)

Syn marnotrawny również nie wrócił, bo mu się świetnie wiodło. I wrócił tam, gdzie zwietrzył szansę na miękkie lądowanie. Nie znaczy to, że od razu zmądrzał. Nie znaczy, że wszystko zrozumiał. Ale był to jakiś punkt wyjściowy.
 
 
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-24, 13:52   

Jak zrozumieć kobietę jak ona sama siebie nie rozumie :-) . I żeby nie było, absolutnie nikogo nie obrażam.

Michale może byłeś słaby (ja taki byłem)- bo zdrowie, bo coś w pracy nie tak, bo po prostu miałeś jakiś wewnętrzny kryzys, bo kredyty ... .
Żona zobaczyła, że jesteś słaby - biło to od Ciebie i zaczęła wycofywać emocje, seks itd. Poczuła się zagrożona bo może widziała Twój jakiś upadek a tuż obok znalazł się ktoś kto wg niej da jej to poczucie bezpieczeństwa - taki 50 latek z kasą :shock: - nie zrozumiesz tego, żona pewnie też nie rozumiała - ale na pewno to sobie jakoś zracjonalizowała. Na dodatek wpoiła w Ciebie poczucie winny za kryzys.

Teraz gdy masz tą aurę faceta - człowieka stabilnego, szczęśliwego, silnego, mocnego (nie fizycznie) nagle (znów w niezrozumiały sposób :roll: ) postanowiła wrócić na Twój okręt bo okazuje się, że okręt nie tonie i ucieczka z niego była błędem.
Bo stara 50 letnia łajba jednak tylko była ładnie farbą pokryta a tak naprawdę jest spróchniała i już nie dostarcza (jej kobiecie) tyle emocji, uniesień ....

I nagle stwierdza: moje miejsce jest przy mężu!!! :shock: Cud, olśnienie? Czyżby?
Czy może: po co szukać nowego faceta jak pod bokiem jest stary?

Kluczem do zrozumienia tej sytuacji jest psychika faceta (długo terminowe myślenie i organizowanie) i kobiety (tu i teraz) - takie mam zdanie. Możecie mieć inne.

Pavel ... i teraz nie miałbym ... ręki ;-)
 
 
michal-wlkp
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-24, 22:43   

Jacek-sychar napisał/a:
Ty masz dzieci. Chcesz tego samego dla swoich dzieci? Dla dzieci nie ma nic cenniejszego, jak kochający się rodzice. Ty masz szansę jeszcze to jakoś posklejać. Czy dla swoich dzieci byłbyś w stanie coś takiego zaryzykować?


Jacek, dzieci są dla mnie ważne. Wiesz o tym. Wiedziałeś gdzie uderzyć ;-)
Ale niestety chcieć, to nie zawsze móc. I to pewnie też dobrze wiesz.

Masz też rację, że jak się zakochałem w mojej zonie, to "leciałem sercem". Była miłością mojego życia.
Ale gdybym teraz tak poleciał, to byłbym już w innym związku. Więc chyba rozumu też trzeba czasem używać.
 
 
michal-wlkp
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-24, 22:59   

ryan napisał/a:
Michale może byłeś słaby (ja taki byłem)- bo zdrowie, bo coś w pracy nie tak, bo po prostu miałeś jakiś wewnętrzny kryzys, bo kredyty ... .
Żona zobaczyła, że jesteś słaby - biło to od Ciebie i zaczęła wycofywać emocje, seks itd. Poczuła się zagrożona bo może widziała Twój jakiś upadek a tuż obok znalazł się ktoś kto wg niej da jej to poczucie bezpieczeństwa - taki 50 latek z kasą :shock: - nie zrozumiesz tego, żona pewnie też nie rozumiała - ale na pewno to sobie jakoś zracjonalizowała. Na dodatek wpoiła w Ciebie poczucie winny za kryzys.

Teraz gdy masz tą aurę faceta - człowieka stabilnego, szczęśliwego, silnego, mocnego (nie fizycznie) nagle (znów w niezrozumiały sposób :roll: ) postanowiła wrócić na Twój okręt bo okazuje się, że okręt nie tonie i ucieczka z niego była błędem.
Bo stara 50 letnia łajba jednak tylko była ładnie farbą pokryta a tak naprawdę jest spróchniała i już nie dostarcza (jej kobiecie) tyle emocji, uniesień ....


Ryan, jak zawsze trafiłeś w punkt. No jasne, że ja na to nie wpadłem. Znasz historię mojego życia czy co? ;-)

Padło pytanie o sprawy zawodowe. U mnie kiedyś było kiepsko, teraz jest dobrze, no może nawet dobrze z plusem. U kowalskiego nie wiem.

Ale wypraszam sobie uwagi dotyczącej mocy fizycznej. 15 kg mniej, setki godzin treningów, zaplanowane starty w triathlonie. Chyba, że znasz mnie na tyle dobrze, że doradzasz mi mocniej trenować? ;-)
 
 
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-25, 08:50   

Nie znam Ciebie :-) , ale to są schematy (i to jest niestety przykre).

Bogaty? Wysportowany? Pewny siebie? ... I dziwisz się że żona chce wrócić? ;-)
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-25, 09:47   

michal-wlkp napisał/a:
Masz też rację, że jak się zakochałem w mojej zonie, to "leciałem sercem". Była miłością mojego życia.
Ale gdybym teraz tak poleciał, to byłbym już w innym związku. Więc chyba rozumu też trzeba czasem używać.


A mi się wydaje, ze dalej lecisz sercem, tlyko teraz serce w tę drugą stronę ciagnie... Tak więc uruchom rozum i wszystko dokładnie przemyśl.
 
 
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-25, 13:35   

Michał,
A co mówi żona, jak tłumaczy powody odejścia i chęci powrotu?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9