Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Facet sam w Raju - i co dalej?
Autor Wiadomość
Rubin
[Usunięty]

  Wysłany: 2015-01-31, 18:33   Facet sam w Raju - i co dalej?

//Tytuł z "Facet sam w domu" zmieniony dnia 09.02.2015//


Kiedy odważymy się przyjąć, że być może nasza małżonka nigdy do nas nie wróci, dzieci nie mamy, inne kobiety są "niedostępne". Jak godnie i produktywnie doczekać końca swej drogi tutaj?

Bóg i doskonalenie się
Przez całe życie we wszystkich sytuacjach. To akurat jasne.

Modlitwa, msze, kazania
Ważne, często syci, ale nie daje żadnego wyzwania, raczej przypomina coraz bardziej o monotonności dnia. Nawet Szustak może już w pewnym momencie wychodzić bokiem.

Spotkania Sychar, forum
Fajnie, do czegoś się należy, ludzie Cię rozumieją, choć spotykanie nowych ludzi którzy mają problemy jakby bardziej dołuje.

Ćwiczenia fizyczne
Pomaga, podnosi samoocenę, coś namacalnego robisz ze sobą, zmieniasz się w oczach - super, tylko po co? Kaloryfer, klata, biceps. Ok, mam. I pójdzie do piachu. Zachwyt kobiet to wtedy największy demotywator, bo możesz co najwyżej pouśmiechać się i trzeba pilnować się sto(!) razy mocniej. Bądź facetem i nie reaguj na kobiety.

Hobby
Coś zdobywasz, osiągasz, ludzie Cię podziwiają, dostajesz nagrody - jest jednodniowa satysfakcja, że byłeś lepszy. Wracasz do domu, a potem śmiejesz się, bo nie ma absolutnie nikogo kto mógłby być z Ciebie dumny. Dla samego siebie przestaje się chcieć - popadasz w odrętwienie. Piszę z autopsji.

Wolontariat
Odpada. Jak mi ktoś jeszcze raz powie, że jestem "miły", to zamorduję po prostu i skończą mi się dylematy jak siebie zagospodarować :P

Duszpasterstwo związków niesakramentalnych
Samo istnienie czegoś takiego co pozwala "jednak żyć z Bogiem" staje się pociągające. Taka własna religia, ciału dajemy co cielesne, a Bogu całą resztę jaka zostanie :) Bez oszustw, że w żyłach mam wodę, a nad głową aureolę - jakaś furtka, choć bardzo niedoskonała.

"Wycieczki"
Jest kilka miejsc na świecie gdzie można udać się na wycieczkę i zacząć żyć każdym dniem. I nie chodzi o plażę, palmy i panie w spódniczkach z trawy. Z wiadomych względów nie piszę otwarcie. Rozważam - patrz rozwinięcie punktu "świeckie zakony".

Swieckie zakony
Jakoś tego nie czuję... serio... Jak założą jakiś zakon wojujący dla ochrony chrześcijan w zagrożonych miejscach - jestem pierwszy chętny! Wskrzesić zakony rycerskie! Chronić słabych i ubogich. To jest fantastyczny cel życia faceta! Jak zobaczycie kiedyś w wiadomościach gościa z naszytym krzyżem na kamizelce kuloodpornej - ... :D :D :D A śmierć wtedy? Rany, jest coś lepszego jak poświęcić za kogoś życie zamiast powolutku umierać z kapciami na nogach?

Panowie, którzy od wielu lat pozostajecie samotni. Jak sobie radzicie? Jakie cele przed sobą stawiacie?
I mały apel - proszę by kobiety tutaj się nie wypowiadały, to jest męski kącik ;-)
Ostatnio zmieniony przez 2015-02-09, 09:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-01, 23:56   

Facet sam w domu , jest jak "Kevin sam w domu" .
Głupio , bez sensu i śmiesznie .

Znasz to ppwiedzenie :
Z babą źle , bez baby jeszcze gorzej .
........ dokładnie tak jest
O ile kobieta jeszcze jakoś sobie radzi , to z facetami gorzej .
W sumie wszystko wydaje się bez sensu .
Po co coś robić dla samego siebie ?
Faceci się staczają często .
Normalny facet robi coś po "pół roku" od zgłoszenie problemu przez żonę , a jak nie ma zony
a jak nie ma żony .......... nie nie musi robić wcale .
Byle co zje , byle jak mieszka i zapija się zwykle .

Cytat:
Bądź facetem i nie reaguj na kobiety.

:mrgreen:
Sie nie da .
Możesz zostać i papieżem .
Przeciwnie , to działa jak flaszka na trzeźwiejacego alkoholika ,
a raczej jak cały sklep monopolowy w stylu swiat alkoholi .


No dobra , głębokie treści ubrałem w lżejszą formę ,
kto może pojąć , pojmie .
Rubin napisał/a:
Swieckie zakony

Jakoś tego nie czuję... serio... Jak założą jakiś zakon wojujący dla ochrony chrześcijan w zagrożonych miejscach - jestem pierwszy chętny! Wskrzesić zakony rycerskie! Chronić słabych i ubogich. To jest fantastyczny cel życia faceta! Jak zobaczycie kiedyś w wiadomościach gościa z naszytym krzyżem na kamizelce kuloodpornej - ... :D :D :D A śmierć wtedy? Rany, jest coś lepszego jak poświęcić za kogoś życie zamiast powolutku umierać z kapciami na nogach?


Co za problem ?
Jedź do Syrii chociażby .
To tylko jedno z licznych miejsc .

Tak naprawdę , można sobie pewnie wynaleźć jakiś sens , sensy
jakiego życia .
Może jakis jeden wielki , albo wiele mniejszych , zwykłych .

Naucz się patrzeć na kobiety , jak na obrazy w muzeum .
Patrzeć możesz do woli , przyglądać się , odkrywać ,
tylko jak to w muzeum , nie można dotykać eksponatów . :mrgreen:

Dobra wiadomość - faceci żyją krócej . :-P

Zresztą , pomysl , że mogło być gorzej .
Rozejrzyj się -jesteś młody zdrowy itd.
A baby to zołzy , po co ci taka jedna , serio ......... lepiej bez nich ;-)
Zapytaj tych co mają żony !
Oni TOBIE zazdroszczą . ;-)


Ponoć zły humor jest gorszy niż zły los .

Rubin napisał/a:
I mały apel - proszę by kobiety tutaj się nie wypowiadały, to jest męski kącik


Ta , ....... :mrgreen:
ale czytać będą .
Zresztą jakby taki sam temat u siebie założyły ............ :mrgreen:


Rubin
Ty musisz znaleźć jakiś poważniejszy sens ( większy , na dłuższą metę )
bo ześwirujesz . ;-)




-----------------------------------------------------------

o Adam Szustak o mężczyznach zirakzakil


Ten link już gdzieś dał Twardy , choć pewnie słuchałeś .
Ale słuchać raz , a zrobić to zrozumieć i "wziąć łopatę" .
 
 
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-02, 07:57   

Szukam mare, szukam tego sensu, celu. Stąd zwracam się do tych facetów z długim stażem samotności. Jak sobie radzicie? Apostołów też pytam co jakiś czas :)
Z alkoholem się nie lubimy, tu jestem bezpieczny, podobnie inne używki.
O wycieczkach przemilczę, bo taka turystyka jest ścigana z urzędu przez nasze państwo, ale jest to kusząca męska przygoda i wzniosłe wyzwanie - Uriasz nie narzeka.
Z tymi kobietami też masz rację i nie gloryfikuję życia małżeńskiego. Widzę przecież plusy - robię co chcę i kiedy chcę, nikt mi nie gada nad uchem, dzieci nie płaczą - swobodne kawalerskie życie tyle tylko, że w celibacie.
Najtrudniejszą rzeczą obecnie jest dochowanie wierności małżonce. Jak nie znajdę czegoś co mnie pochłonie, to ... martwię się o siebie. I nie chodzi też o sam seks, a bliskość, niefizyczne ciepło drugiego człowieka. Liczę, że On też to widzi, nie każe mi dźwigać niczego ponad moje siły i coś mi podeśle. A dzieje się źle, bo oburzające mnie kiedyś związki niesakramentalne nie wyglądają już wcale tak odstraszająco...

Na krótki dystans - mam już książkę z wyzwaniami z "Fireproof" i zamierzam przerobić ją w Wielkim Poście. Zawsze coś. Jakby ktoś chciał:
http://kursnamilosc.pl/podroz-milosci-w-40-dni/
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-02, 10:15   

Mare, jesteś niemożliwy :mrgreen:

Rubin
Pocieszenie nr 1
Z wiekiem jest lżej (hormony już tak nie buzują), ale domyślam się , że do 60ki czy 70ki ci sporo brakuje i to raczej słabe pocieszenie. Z drugiej strony z wiekiem potrzeba seksu może i łagodnie maleje ale potrzeba bliskości, intymności się nie zmienia. Już taka głupia ludzka natura, a naturę ciężko oszukać.
Pocieszenie nr 2
Marzymy w zasadzie całe życie o pięknym, romantycznym związku. Bliskości, rozumieniu bez słów, a spora cześć par żyje z rozpędu, przyzwyczajenia, rozsądku, dla dzieci...
W takim związku poświęcasz wolność (bo małżenstwo to coby nie mówić rezygnacja z wolności kawalera) w imię.... życia dla zasad, a bez bliskości.
Zatem jak widzisz, może być gorzej. Bez bliskości i bez wolności.
Pocieszenie nr 3
Każdy nim się ożenił żył sam i jakoś żył. Uczył się, pracował, cieszył z różnych spraw. Można?

Jest wiele teorii na temat jak być szczśliwym
jedna z nich, przykazania L.Kołakowskiego. (mam nadzieję, że Kołakowski nie jest na katolickim indeksie)

O przyjaźni :
W każdym życiu ludzkim jest tyle nieszczęść, bólu, cierpienia, załamań,
niepowodzeń, że bardzo trudno sie z nimi zmagać samemu (...).
Więc te cierpienia, które wciąż nam towarzyszą, sa do zniesienia. I musimy je znosić.
A to przychodzi nam łatwiej. kiedy mamy przyjaciół.
Bo kiedy wiemy, że inni są z nami, jesteśmy bardziej odporni na zło tego świata.
Widzimy, że są ludzie, dla których nasze niepowodzenia, cierpienia są tez ich niepowodzeniami
i ich cierpieniami, więc czujemy się lepiej, mamy więcej siły i odwagi.
To nas pociesza i umacnia również z tego powodu, że kiedy zrobimy coś złego - a każdemu
się to zdarza - przyjaciele jednak nie stracą do nas zaufania i wciąż bedziemy w nich mieli oparcie.
My także nie tracimy do nich zaufania, nie zawieszamy przyjaźni widząc przecież, że są niedoskonali.
Jeżeli jest cos takiego jak dobre ludzkie życie, to jest to chyba właśnie życie
wśród przyjaciół, którzy sie wspomagąją.


O tym co ważne :
Przykazania Leszka Kołakowskiego

Po pierwsze przyjaciele.
A poza tym:
Chcieć niezbyt wiele.
Wyzwolić się z kultu młodości.
Cieszyć się pięknem.
Nie dbać o sławę.
Wyzbyć się pożądliwości.
Nie mieć pretensji do świata.
Mierzyć siebie swoją własną miarą.
Zrozumieć swój świat.
Nie pouczać.
Iść na kompromisy ze sobą i światem.
Godzić się na miernotę życia.
Nie szukać szczęścia.
Nie wierzyć w sprawiedliwość świata.
Z zasady ufać ludziom.
Nie skarżyć się na życie.
Unikać rygoryzmu i fundamentalizmu.


wywiad :
http://www.polityka.pl/ty...-filozofem.read

Ps. "Liczę, że On też to widzi, nie każe mi dźwigać niczego ponad moje siły i coś mi podeśle."
zabrzmiało dwuznacznie ;)
Ostatnio zmieniony przez 2015-02-02, 19:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-02, 10:31   

mare1966 napisał/a:
Dobra wiadomość - faceci żyją krócej . :-P


Wreszcie jakaś dobra wiadomość ;-)

Rubin napisał/a:
A dzieje się źle, bo oburzające mnie kiedyś związki niesakramentalne nie wyglądają już wcale tak odstraszająco...


Krew nie woda i różne myśli same przychodzą do głowy. Takie jak piszesz również. Ważne co z nimi zrobimy.
Ja żyję bez żony już ponad 5 lat i wszystkie takie przemyślenia jakie wymieniłeś w pierwszym poście przemknęły mi już przez głowę. Wiele w nich niestety racji.
Co możemy jednak z nimi zrobić?

To tak jak z miłością. Czy to uczucie , czy postawa, decyzja? Jeśli wyłącznie uczucie, nie poparte świadomą decyzją, to daleko z taką miłością nie zajedziemy.
Świadoma decyzja Miłości żony pozwala nam góry przenosić. Ale któż ją miał od początku? Ja na pewno nie.
Można to jednak zmienić. Dojrzeć do Miłości nawet, gdy żony nie ma już przy boku.

Tak samo z tymi ciągotkami, chociażby do związków niesakramentalnych.
Myśli przechodzą same, ale ...............co z nimi robimy?
To już zależy od nas.

Mnie pomogło 12 kroków. Po pierwsze dlatego, że jest to warsztat, podczas którego człowiek zastanawia się nad sobą, nad swoimi myślami, pragnieniami. Nad swoją przeszłością, ale także zauważa teraźniejszość.
Samemu myślimy cały czas, ale nadal sprawy jakie opisałeś kręcą się po głowie. Co możemy zrobić, aby te myśli nas nie dobijały, nie niszczyły?
Mnie w tym właśnie pomogły kroki. Dzięki nim coś we mnie przeskoczyło. Już przed krokami można było powiedzieć, że się nawróciłem, ale.....

Dzięki krokom nie tylko wierzyłem, ale zawierzyłem Bogu............i to pomogło mi we wszystkim.
I z tymi różnymi myślami błądzącymi po głowie, z chęcią występowania do Sądu Biskupiego i wszelkimi niepokojami.
Przed krokami myślałem, że jestem człowiekiem wierzącym. Na krokach dopiero dotało do mnie co to jest Wiara. Jak wygląda prawdziwa relacja z Bogiem.

Dzięki temu, te wszystkie sprawy o których piszesz, już nie bolą mnie i nie martwią.
Pewnie, że fajnie byłoby gdyby u mego boku była żona i moglibyśmy wspólnie spędzać czas, ale to jest tylko moje marzenie, moje chcenie.
Jeśli Bóg zechce aby tak było, to tak będzie.

A moje chcenie? - nie ma tu żadnego znaczenia. To tylko moje chcenie.
I to jest ta moja decyzja, wybór...........a nie zauroczenie..........Bogiem.

A wracając do związków niesakramentalnych o których piszesz.
Mamy dwa wyjścia. Albo pozostajemy wierni Bogu i nie wchodzimy w taki związek, albo mamy Boga gdzieś, bo nasze "szczęście" uważamy za ważniejsze od Niego i brniemy w to, bo uważamy, że nam się należy.
Pozostawiamy Wiarę gdzieś daleko, w głębi i próbujemy żyć bez Boga.

Gdy człowiek uświadomi sobie te dwa wyjścia, dokonuje wyboru i żyje, będąc świadomym konsekwencji swojego wyboru - jakikolwiek by on nie był.

Ja wybrałem pierwsze wyjście i pomimo, że nie zawsze jest łatwo ponosić konsekwencje tego wyboru, to nie potrafię sobie nawet wyobrazić życia z konsekwencjami jakie ponosiłbym gdybym wybrał drugie wyjście.
 
 
awe
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-02, 18:52   

twardy napisał/a:

Ja wybrałem pierwsze wyjście i pomimo, że nie zawsze jest łatwo ponosić konsekwencje tego wyboru, to nie potrafię sobie nawet wyobrazić życia z konsekwencjami jakie ponosiłbym gdybym wybrał drugie wyjście.

godne naśladowania, :-D
 
 
Lila83
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-02, 19:37   

Awe,chyba zostaniesz wyproszona z tego wątku,bo tu kobiety maja zakaz wypowiadania się,hehe :-D
 
 
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-02, 19:47   

- a ja jestem pod wrażeniem Waszych rozmów Panowie!!! :idea:
 
 
4xAS
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-02, 20:26   

To jest ważny temat. Chyba, że ktoś wynajdzie taką pigułkę jak w "Seksmisji" - popęd płciowy zamienia na pęd ku karierze, choć nie jestem przekonany, że to byłby dobrze :-( .
 
 
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-02, 20:32   

Jak to mare napisał - kobiety są dla nas jak obrazy w muzeum. A w muzeum cisza ma być! Obrazy nie gadają. Drogie panie - możecie co najwyżej ładnie wyglądać :P
I masz rację z tym niebezpieczeństwem: "byle co zje, byle jak mieszka", strzegę się tego by nie zamienić się w leśnego dziada.
Grzesiek, ale dowaliłeś z tym wiekiem, jakoś nie pociesza mnie, że za 30 lat spadnie mi libido :) Ale reszta całkiem nieźle napisałeś, tylko nadal nie ma odpowiedzi co z tym czasem zrobić. A z przyjaźnią - przy przyjaciołach i znajomych spoza Sycharu muszę trzymać fason i tak patrzą się na mnie jak na nienaturalne zjawisko i intrygujący eksperyment :P
Twardy Ty jak zawsze twardo. Byłby z Ciebie dobry kapitan.
 
 
ponury
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-02, 22:00   

4xAS napisał/a:
Chyba, że ktoś wynajdzie taką pigułkę jak w "Seksmisji" - popęd płciowy zamienia na pęd ku karierze, choć nie jestem przekonany, że to byłby dobrz

nie uwierzysz ale już jest to PROZAC
moja żona była od niego uzależniona i tak się zachowywała
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-02, 22:10   

grzegorz_ napisał/a:
W takim związku poświęcasz wolność (bo małżenstwo to coby nie mówić rezygnacja z wolności kawalera) w imię.... życia dla zasad, a bez bliskości.


Grzegorz , a czym jest "wolność kawalera" ?
Czy kawaler żyje bez zasad ?
Czy dzień ślubu oddziela okres życia bez zasad i okres życia z zasadami ?
Np. wierności ?
Wiernym można być jeszcze przed i DLA Kogoś , kogo JESZCZE się nie spotkało .
I w sumie podobna zasada może obowiązywać JUŻ PO , np.
po rozwodzie .
Oczywiście , oba okresy wierności ( przed i po ) są bardzo odmienne .
Okresy PO są także bardzo różne w poszczególnych przypadkach .
Co innego jak ludzie zostaja sami przed 30 jeszcze , a co innego 10 , 20 czy 30 lat później .
To są nieporównywalne sytuacji .
Następna sprawa to HISTORIA ROZSTANIA , powaga konfliktu , głębokość zranień itd.
Dwie pary powiedzmy obie koło 40 , a mogą się rozstać
niesamowicie skrajnie różnie .
Czasem powrót jest dość prawdopodobny , a czasem wydaje się prawie niemożliwy .
bo poziom zranień jest tak wielki , że trzeba by się przymuszać do współnego życia .
To tak jakby więzień obozu koncentracyjnego miał się przyjaźnić w naczelnikiem tegoż obozu .
On może wybaczyć , ale przyjaźni raczej nie stworzą .
Owszem , porównanie silne ale poziom krzywd ( rzeczywistych czy odczuwanych )
może być zbliżony .

grzegorz_ napisał/a:
Z drugiej strony z wiekiem potrzeba seksu może i łagodnie maleje ale potrzeba bliskości, intymności się nie zmienia.


Maleje , albo i nie maleje .
Tu raczej wedle zasady podobnej do "szlachetne zdrowie nikt się nie dowie jako smakujesz nim się popsujesz" . Na pewno też wzrasta wrażliwość , wyostrzają się zmysły .
To jak z degustacja wina .
Nie chodzi o to , żeby obalać hektolitry .
I owszem , seks schodzi jakby na dalszy plan , jako bardziej dopełnienie
głębokiej relacji osobowej , tej bliskości o której piszesz .

Cytat:
grzegorz_ napisał/a:
Już taka głupia ludzka natura, a naturę ciężko oszukać.


Natura nie ludzka tylko boska i jak nabardziej mądra i piękna .

grzegorz_ napisał/a:
Pocieszenie nr 3

Każdy nim się ożenił żył sam i jakoś żył. Uczył się, pracował, cieszył z różnych spraw. Można?

To ja ciebie zapytuje ,
a po co ty się ożenił , jak tobi tak dobrze było ? :roll:



twardy napisał/a:
Mamy dwa wyjścia. Albo pozostajemy wierni Bogu i nie wchodzimy w taki związek, albo mamy Boga gdzieś, bo nasze "szczęście" uważamy za ważniejsze od Niego i brniemy w to, bo uważamy, że nam się należy.

Pozostawiamy Wiarę gdzieś daleko, w głębi i próbujemy żyć bez Boga.


Przedstawiłeś tymi wyjściami , są jeszcze chyba odcienie .
Tą wierność można przeróznie definiować .
Płytko i bardzo głęboko .
Wierność i Bogu i małżonkowi ( jeżeli nim jest w ogóle , bo i to niepewne czasem ) .
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-02, 22:41   

Mare
Ja o wolności kawalerskiej a ty o seksie.
Wolność to nie tylko seks.
Mozesz jechac gdzie chcesz i robic co chcesz i nikogo nie pytasz .
Nikt nie pyta, nie marudzi.
Oczywiście w granicach prawa i jakichs norm spolecznych
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-02, 23:30   

grzegorz_ napisał/a:
Mozesz jechac gdzie chcesz i robic co chcesz i nikogo nie pytasz .

Nikt nie pyta, nie marudzi.



To ja nadal nie rozumiem ?
Teraz właśnie ( prawdopodobnie ) masz taka "wolność" .
I co , zadowolony ?

To taka wolność bezpańskiego psa , który własnej michy i budy nie ma .
Nawet własnego łańcucha .

A gdzież ty nie mogłeś jechać przez żonę ?
No chyba , że w misję na Marsa , poddany hibernacji . :mrgreen:
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10