Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
czy ratować zwiazek
Autor Wiadomość
pawel80
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 18:36   czy ratować zwiazek

witam
mam na imie Paweł mam 34 lat przezywam ciezko okres w moim zyciu po 6latach zwiazku i 2latach w małrzenstwie . żona 1,5miesiaca po urodzeniu dziecka stwierdziła ze niechesz byc zemna cos w niej pekło i juz nie kocha i wyprowadziła sie do rodzicow.podała mnie o alimenty a nastepnie mowi ze poda o rozwod , nie moge widziec sie z dzieckiem jesli chce to musze podac do sądu o widzenie.Rodzice żony tez sa przeciwko mnie, powody żony to nie troszczenie sie o nią o dziecko i wymyśla pisze mi w smsach kazdym razem cos nowego , byly czasem w naszym zwiazku zgrzyty , ale najwiesze była awantyry o rodzicow żony bo mnie nie tolerowali i czasem matka jej wyzywała mnie.i o to czasem sie kłucilismy , ale na codzien był spokoj jak mi mowiła to jest jej dobrze i ze kocha.
Jestem w wielkim załamaniu nie jem nie moge spac , co mam robic modle sie ale juz stracilem wiare bo jest zdnia na dzien coraz gorzej :(
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 19:26   

Witaj Paweł,

pytanie "czy warto"- odpowiedź zawsze na "tak".

Ale zanim zaczniesz ratować swoje małżeństwo powinieneś "ogarnąć" swoją codzienność. Najlepiej to wychodzi, gdy połączy się kilka sposób: modlitwa, pomoc psychologa, rozmowa z kimś mądrym, słuchanie kazań na tym forum.
Żeby ratować małżenstwo najpierw trzeba uratowac siebie.
To ratowanie oznacza w praktyce pracę nad sobą.
Jest Ci teraz ciężko, jesteś w samym "oku cyklonu".
Ale kryzys to szansa: na prawdziwe życie, na autentyczne relacje z bliskimi, na realne nawrócenie. Jak w ten sposób na to spojrzysz- to jest szansa, że za kilka miesięcy z usmiechem podziękujesz za to, co Cie dzisiaj spotyka.

To forum to kopalnia wiedzy, jak przejść "suchą nogą" przez Morze Czerwone.
Jedno jest pewne- Bóg jest z Tobą, ale trzeba z Nim współpracować. Załamanie to nie jest natchnienie Boga, bo Bóg chce dać Ci siły, żebyś poradził w tym kryzysie. Dlatego tu jesteś.

Witamy :-)
Będzie dobrze!
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 20:01   

Czy ratować związek?

Posłuchaj piosenki, a właściwie jej słów:

https://www.youtube.com/w...8ZXwAB-y9h7MY3w

.
 
 
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 20:42   

Hey Pawel
Pozwolę sobie mówić ci sąsiad.
Jak pisała ta pani wcześniej po coś znalazłeś się na tej stronie, po coś jest ten twój kryzys, po coś żonie twej ślubnej odbiło. :roll:
Nie dam ci posmarkać w mój rękaw bo moje jeszcze nie doprane :lol:
Wiesz tak ok 2 lat temu też przypadkiem wdepłem na te forum . W identycznej sytuacji tylko z bardziej negatywnym nastawieniem, ja szukałem jak po bożemu się rozwieźć i wyzbyć badziewia z chałupy.
Wiele wódy upłynąć musiało w bobrze żebym był tu gdzie jestem i tak jak jestem. Ale i wiele (choć według znajomych zmarnowanych) godzin właśnie tu , na tym forum, przy tych ludziach , z ich chistoriami ich tragediami i uśmiechami, z ich rozwazaniami nad sensem tego czy owego. Ja mogę ci powiedziec że w sumie nie żałuję żadego dnia z mojego małżeństwa, nawet tych w nienawiści i separacji, ani żadnej minuty dziennej , czy nocnej tu na forum. Nie musisz wiele pisać żebym wiedział jak sie podle czujesz, ale musisz to przejśc i musisz to z siebie wyżucić właśnie tu, bo wielu z nas , bynajmniej mi przypomina dni z wzrokiem w lampę , muzykę na maksa, i połóweczki na ławie :-(
Wiesz jak to się mowi:" Ty pij piwo i obserwuj gości, a my ci pomożemy" :lol:
Piszę do ciebie (choc mam zakaz smarowania na tym forum)bo dziś po wielu perypetiach nowu odwiozłem żonę i syna do ich "M coś" po w sumie przyjemnym wekendzie u mnie.
Wierz że identyczne słowa a i gorsze jak ty słyszałem. Żona początkowo śmiała się że będe na nia czekał, potem była zła, potem chyba było jej trochę głupio, dziś mam wrazenie że jest wdzięczna.
Najfajniejsze że mi już aż tak bardzo nie zależy żeby być razem, wystarczy mi że bywa, że nie ma nikogo obok,że zaczynam czuć jej szacunek, że potrafię ją kochać jakoś tak bardziej dojrzale, niczego nie oczekuje, daję ile w danym momencie potrafię,.
Jak się mocno zaweźmiesz w te różańce i koronki to zobaczysz że skutki przerosną twoje oczekiwania.
Zyczę ci wytrwałości, i pomocy Bożej.
Trzymaj się
 
 
pawel80
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 21:39   

dzieki za dobre rady
co mam zrobic teraz w stosunku do żony odzywać sie pisac smsy pytac o dziecko bo nie odbiera tel. i niechce sie spotkac , czy zamilknąć i czekać ?
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 22:16   

w stosunku do żony trochę odpuścić, tzn nie narzucac się, ale jesli chodzi o dziecko masz prawo je widywać

Tutaj chodzi o coś trochę innego- nie na skupianiu się na przekonaniu żony, aby wróciła, ale na pracy nad sobą, na autentycznej przemianie.
Nawet jeśli żona wróci, to po jakims czasie wasze problemy znów dadzą znac o sobie, nic sie nie zmieni. Jeśli Ty zaczniesz pracowac nad sobą, nad swoimi słabościami to Wasze relacje ulegną zmianie.
Nie mamy wpływu na postepowanie innych, mamy wpływ na siebie- i od tego trzeba wyjść.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 22:22   

Dabo przeszedł to samo co Ty, ale się nie załamał, dba o dom, pracuje, dobrze się prowadzi (choc pewnie chętnie polatałby jeszcze do lokalnych klubach go-go :-) ).

a przede wszystkim pracuje nad sobą

tak zaskoczył żonę, że się nie stoczył, że ona nie wie o co w tym chodzi :-)
i tak przyjeźdza co weekend sprawdzić czy Dabo tak realnie,czy tylko na niby

to duuuuużo pracy kosztuje- taka przemiana
 
 
diola
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 23:03   

Ja Pawle, byłam w podobnej sytuacji.

Tyle, że po drugiej stronie. To ja zostałam sama z 6 tyg. dzieckiem, mąż oswiadczył, że odchodzi i ...odszedł.
Było tragicznie, ale nie o tym chcę pisać.
Mimo, że odszedł ode mnie - prawie codziennie był u dziecka.
Nawet jak wróciłam do pracy, były dni, że przyjeżdzał rano, na dwie, trzy godziny, potem zawoził dziecko do mojej mamy.

Ze mną nie rozmawiał. Od początku był zdeterminowany, chciał rozwodu. Mój płacz, rozpacz nic go nie obchodziły.
Jak napisał Dabo, trzeba to przeżyć po swojemu, robiąc czasem sporo błędów - dziś to widzę.
Były modlitwy, nowenna pompejańska.

Uważam, że skoro masz płacić alimenty - masz prawo do widywania dziecka, to idzie w parze. Potraktuj to jak obowiązek alimentacyjny ale i wychowawczy. Nie trać kontaktu z dzieckiem. Bądź przy nim, niech ona widzi, że Ci zalezy, przecież to Twoje dziecko.
Żony nie naciskaj, to na poczatku przynosi odwrotny skutek.
Ja zaciskałam zęby, płakałam w ukryciu, ale nie zabraniałam tych spotkań.
Najgorzej było gdy nasze dziecko miało już około roku i wiedziało, że tata jest i Go nie ma.
Pamiętam jak się rozpłakało jak wyjeżdzał po takiej wizycie. To nas chyba zblizyło do siebie.

Dziś jesteśmy razem, posklejaliśmy nasze popękane małżeństwo. Mamy drugie dziecko.
Jest dobrze. Jesteśmy rodziną.
 
 
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 23:25   

Bety napisał/a:
(choc pewnie chętnie polatałby jeszcze do lokalnych klubach go-go ).

Absolutnie nieprawda. Nie stać mnie, i wogóle nie wiem o czym mowa. Brzydzę się seksem , pieniędzmi i pracą. :lol:
 
 
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-17, 08:25   

Kmicicu
To tak jak ja. Oleńka
 
 
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-17, 10:03   

Dabo, no normalnie mnie korci, żeby Twój post stąd, od słów "Wiesz tak ok 2 lat temu też przypadkiem wdepłem na te forum " przenieść do działu świadectw z tematem "jak mi Sychar pomógł nie spaść na dno" :mrgreen:
Dobrze, że jesteś!
 
 
pawel80
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-17, 10:48   

Sadze ze moja sytuacja jest beznadziejna juz stracilem wiare modle sie codzienie przychodza chwile zwatpienia ze i tak nic nie pomoze.Żona wyprowadziła sie 31sierpnia Coraz gorsze relacje a na dzisiaj nie odpisuje nie odbiera tel. .tescie i brat niechca mnie znać ,sprawa o alimenty odbedzie sie 4 grudnia,od wszesnia dobrowolnie płace . napoczątku żona powiedziała ze złozy pozew o rozwód tylko obecnie nie ma czasu napisać ,
Juz czsami niechce mi sie zyc
Chyba bede musial odpuscic i pogodzic z cała sytuacją

Tu musialby stac sie Cud
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-17, 14:56   

Paweł, sprawa o alimenty to jeszcze nie koniec świata.
A o rozwodzie narazie nie myśl, bo tego póki co nie ma, więc po co się zadręczać.

Jeśli płacisz dobrowolnie, rób to na konto i koniecznie zachowuj dowody wpłaty
będzie to ważne w sądzie

nie upadaj na duchu- prawie każdy z nas przechodził taki etap, że małżonkowie nie chcieli żadnego kontaktu
ten czas trzeba wykorzystać na "postawienie" siebie do pionu
może to lepiej, że żona nie chce kontaktu, bo co miałbyś jej do powiedzenia? ona pewnie i tak by nie przyjęła Twoich argumentów, tak to jest

żona pewnie podała jakieś powody dla których Cię opuściła, może warto byłoby się zastanowic, czy nie ma swoich racji

oczywiście Twoje samopoczucie jest zrozumiałe, możesz narzekac, płakać, rozpaczać tyle ile chcesz. Ale ważne jest , żeby jednoczesnie powoli zacząć działać.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-17, 14:59   

koniecznie poczytaj wątek "to już koniec wszytskiego" zuf

tam czarno na białym stoi, co można zrobić dla siebie i rodziny w ciągu 6 miesięcy

Cuda się dzieją na naszych oczach :-)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8