Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
emocje matki
Autor Wiadomość
zaleś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-06, 13:08   

Łózko u taty jest dobrym rozwiązaniem.Niech mama odwiedza dziecko u taty.Dlaczego nie ?
 
 
Ja83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-06, 13:14   

O nie Zaleś, to jest jawna dyskryminacja Matek:) To są Twoje argumenty..
 
 
Kochająca
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-06, 13:33   

Zaleś sprawiedliwe dla kogo?? Dla dziecka?? Odciążyć kogo?? Matkę??
I z czego Ty byś ją odciążył i w jaki sposób. Dzieci to nie zabawki nie misie czy lalki żeby je przestawiać z kąta w kąt. Na zachodzie jest to możliwe i ty jako kochający podobno ojciec chcesz takiego losu dla swoich pociech?? Rozłąka z matką, bo tatuś chce się pobawić w mamusię??
A co z jego uczuciami, gdzie tu prawa dziecka?? Gdzie jego dobro??

Coś Ci powiem i zamilknę. Po pierwsze dziecko!!! A po drugie to ciekawa jestem jakbyś wytłumaczył to swoim synom.
Drogie dzieci zmieniacie szkołę po pół roku bo tatuś daje odpocząć mamusi i chce się wami pozajmować. Tato ja tęsknię za mamą i kolegami pojećmy na przyjęcie do dziadka. A w moim starym przedszkolu była taka ciocia która kiedy byłem smutny to mnie przytulała i muwiła nic się nie martw mama za godzinkę po ciebie przyjdzie.
Tato znowu mam zaległości w szkole bo czerwonego kapturka w starej szkole już przerabialiśmy ale nie mam pojęcia o co chodzi w Tomku Sawyera. Pani od polskiego zadała mi to wypracowanie bo klasa na ferie miała zadaną tą właśnie lekturę.
A może pojedziemy do babci i dziadka albo do chrzestnej tak dawno ich nie widziałem. Tęsknię za nimi.
Dziecko trafia do szpitala i lekarz pyta na co ostatnio było chore. Odpowiedź rodzica u które aktualnie przebywa dziecko. Wie pan co nie wiem bo to mąż lub żona zajmowała się synem przez ostatnie pół roku. Tak sąd postanowił i my to stosujemy. No a jakie antybiotyki brał syn na co był szczepiony a może na coś jest uczulony. Muszę to wiedzieć żeby uratować pańskie dziecko a niestety w książeczce tego nie znalazłem.
Takie proste ludzkie życie prawda?? Dzieci chorują chodzą do szkoły mają swoje uczucia i marzenia swoje plany ale co tam przecierz my dorośli chcemy sprawiedliwości.
I na koniec: Dziękuję Ci Panie, że sprawiedliwość Twoja jest jak nierówność pochyła.
Te ostatnie słowa to słowa modlitwy jaką nauczyła mnie moja mama i powtarzam ją kiedy nie rozumiem i czuję się skrzywdzona.
Zaleś może to przemówi Ci do rozumu.
Wczuj się w sytuacje dzieci których skazano na opiekę na przemienną.
A i jeszcze jedno: Za 300zł alimentów jakie mam zasądzone od męża na Tymoteusza nie da się nawet jego utrzymać bo rachunki więcej kosztują A Ty piszesz o tym tak jakby to były fortuny. Za ojców najczęściej płaci fundusz alimentacyjny taką wam krzywdę robią sądy tymi alimentami.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-06, 20:23   

Ponieważ zaleś założył zgodnie z moją sugestią nowy wątek, to do niego przeniesione zostały wszystkie posty, które odbiegały od tematu tego wątku.
Link do nowego wątku: http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=11688
 
 
Kochana
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-11, 11:53   

Przeczytałam. Wracam do wątku głównego... dawno ,mnie tu nie było, ale bardzo potrzebuję tego miejsca... U mnie wciąż szaleństwo.... Młoda kompletnie odmówiła widywań z tatą. Nie chce, żeby ją odbierał z przedszkola, nie chce do 'niego' (mieszka u - jak to wszyscy określają - nowej partnerki i jej syna) jeździć, nie chce nawet słyszeć o telefonie do niego. Chodzimy na terapię, pisze mu wciąż że dziecko nie jest gotowe na widywanie z nim i odmawia odbierania i jeżdżenia do niego, ale w zamian proponuję spotkanie w tzw. bezpiecznym dla dziecka miejscu, czyli np. w parku albo naszym ogrodzie ze mną w tle albo tak, żeby młoda miała pewność, że jestem i on jej nie zabierze (budzi się czasami w nocy i mówi, ze śnił jej się zły sen, ze tata ją zabiera a ona się bardzo boi..). Co słyszę w zamian? Że nie radze sobie z sytuacją i dzieckiem rozgrywam jego odejście, że to nie ona ale ja mam problem z tym że nas porzucił, że robię obrzydliwe rzeczy. Psycholog usłyszała, ze on nie może zgodzić się na moją propozycję widzenia u nas w ogrodzie z uwaga 'ważnych przyczyn osobistych' :) . Interesuje go tylko zabieranie dziecka i bycie z nim na jego własnych zasadach. Czasami mam wrażenie, ze on sobie ułożył plan i bardzo irytuje go każde odstępstwo od scenariusza. Że dziecko nie liczy się jako czująca jednostka, jako osoba która może mieć swoje uczucia i zdanie na każdy temat, a jest jedynie podwładnym dorosłego, który za nie decyduje co jest dla niego dobre i co jest szczęściem.
Za tydzień rozprawa o zabezpieczenie wyjazdu wakacyjnego, a tymczasem od świąt młoda się z nim nie widział, bo po prostu nie chce. Każde wspomnienie o możliwości jego przyjazdu kończy się bólem brzucha, płaczem, krzykami. Ostatnio jak się z nim widziałyśmy, zaczął nas szarpać i mnie przy niej wyzywać. Od tego momentu zacięła się tak, ze głowa mała.
Bardzo to wszystko ciężkie. Najpierw miałam z tego powodu bardzo duże poczucie winy (udało mu się mi wmówić, ze to ze mną coś nie halo), ale teraz powoli się z tego dźwigam i zaczynam widzieć, ze zarzuty o manipulowanie, gry i podchody z mojej strony nie mają pokrycia w rzeczywistości... Ale chwilę to trwało, zanim to do mnie dotarło, powiem wam.

Jak u was sytuacja z dzieciakami?
 
 
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-13, 11:48   

hej
również mam córkę w wieku przedszkolnym, kiedyś był epizod że nie chciała jechać do taty
ogólnie córka uwielbia konkubinę taty, chodzi tam chętnie - nawet sama wypytuje kiedy pójdzie do taty, do pieska pani S (konkubiny taty) :-|
no....nie wiem co lepsze ;)
to że nie chciałaby tam chodzić, czy to że tak chętnie tam idzie a konkubina męża jest dla niej....powiedzmy szczerze dobra (mimo że rozwód , odejście z domu było w głównej mierze dla NIEJ)
pamiętam, że kiedy córka nie chciała iść do taty, to mąż też zarzucał mi że gram dzieckiem...
smutne, ale nic nie poradzę na to że ma ograniczony w tym zakresie horyzont myśleniowy

zachowanie Twojego męża -szarpanie, wyzwiska przy dziecku jest dla mnie nie do przyjęcia
sama tego doświadczyłam i żałuję że nie wezwałam wtedy policji

co psycholog dziecięcy na to ? sama bym chciała się do takiego udać, ale w mojej okolicy są sami pro-rozwodowi....
może wspólna terapia by coś dała ?
 
 
Daria111
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-14, 11:18   

A czym spowodowana jest az taka niechęć corki do ojca? Czy ona byla swiadkiem waszych kłótni? Moze sie identyfikuje mocno z Toba i wie, że nie chcesz by chodzila do taty. Dlaczego ona sie boi, ze tata ja zabierze? On ją tym straszył??
Moze spróbuj zaproponować mężowi spotkanie z psychologiem by wypracowac wspolne stanowisko w sprawie coreczki.
Dzieci są jak barometr, intuicyjnie odczytuja nasze emocje. .
Bardzo współczuję
 
 
Kochana
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-16, 13:50   

Dwa miesiące za nami.... Update ... sytuacja się nie zmieniła. Młoda jak nie chciała, tak nie chce chadzać do taty. Na samo wspomnienie, ze mogłaby, że tata mógłby ją zabrać - płacze, głośno protestuje. W przedszkolu jest nerwowa, bo nie ma pewności, czy po nią zdążę przyjść. Nie jeździ do niego, on przyjeżdża, rozmawiamy chwilę pod drzwiami, ona włazi mi na ręce, on zaczyna krzyczeć, ze mu się należy, że jak jej nie 'wydam', to wróci z policją, ja po kilku prośbach żeby się uspokoił finalnie zamykam drzwi, bo młoda mi sztywnieje w rękach. On dzwoni, puka, szarpie za klamkę.
Coś musiało się tam stać takiego, ze zaczęła się go po prostu bać. Trauma innego domu z nową kobietą, ojciec śpiący z obcą ciocią w jej łóżku, syn tej kobiety - agresywny i mega złośliwy (młoda opowiada różne scenki z jego udziałem), brak własnego kąta w ich domu (spanie na dolnej kondygnacji mieszkania w salonie gościnnym na wielkiej pięcioosobowej rogówce, podczas gdy pozostali mają swoje pokoje i łóżka piętro wyżej), wielkie opuszczenie i samotność. I potrzeba posiadania taty, któremu wydaje się, że budując nowy dom da dziecku poczucie stabilności i spokoju. Do tego ojciec pracujący nawet w weekendy, ulubiona zabawa dzieciaka tej kobiety, czyli 'zabij Młodą' (rzucanie w nią poduszkami i przedmiotami w sytuacji kiedy ona ucieka), wspólne kąpiele (!!!!!!!!) 5 letniej dziewczynki wychowanej wśród dziewczynek z 7 letnim chłopcem....

Co jeszcze? Nie wiem, pewnie jest tego więcej, ale ona opowiada jedynie część, mam wrażenie, ze sporo pomija, bo to dla niej bardzo ciężkie. Proponowałam, żeby wziął ją na chwilę na lody i spacer (tylko oni we dwójkę) - odmówił. Proponowałam, żeby spotkał się z nią w naszym ogrodzie - beze mnie - tylko tak, żeby czuła sie bezpieczna - odmówił. Zaczęłam chodzić z nią na terapię. Wszystko szło w miarę pozytywnie do czasu kiedy uznał, ze należy mu się weekend z nią na jego warunkach i wbrew jej woli zabrał ją do siebie (wrzeszczała w samochodzie i płakała, że chce wracać do babci, ale jej nie słuchał).

Udało się namówić ją do widzenia się z tatą u pani terapeutki (w mojej obecności). Zesztywniała, jak go zobaczyła, rozluźniła się jako tako po dobrych 20 minutach. Jesteśmy umówieni na następna taką sesję. Młoda nie chce słyszeć o pójściu do niego, mówi że może się z nim widywać, ale tak jak ostatnio - w towarzystwie terapeutki i moim, żeby miała pewność, że on jej nie zabierze. Odmawia pójścia do drugiej babci - boi się, ze będzie potem musiała pojechać do niego.

Ciężko mi z tym. Bo za każdym razem słyszę, ze to moja wina oczywiście, Że nastawiam, ze przekupuję, ze kłamię. Że sąd zdecydował, jak ma się widywać z dzieckiem i on sobie tego życzy. Złożył nawet w sądzie wniosek o ukaranie mnie 500 złotowa grzywną z powodu nierealizowania postanowień sądu i nie wydawania mu dziecka. A Młoda jak nie chciała, tak nie chce. Zbliża się termin, w którym, postanowieniem sądu powinna być z nim (najbliższe dwa tygodnie), ale domyślam się co będzie - odmówi (bo regularnie proponuję jej spotkania, telefony, wizyty).

Boje się też, ze zamiast pracować nad swoją relacją z nią, rzeczywiście będzie chciał ją zabrać siłą i wjedzie mi na chatę z policją. Dla dziecka i jej psychiki to killer. Nie chce nawet myśleć, co ona w tym momencie będzie mogła poczuć. Staram się jednak o tym na razie nie myśleć.

Jest bardzo ciężko. Cały czas staram się myśleć przytomnie i trzeźwo, choć cały czas słyszę, ze wszystko to moja wina, bo nie mogę sobie poradzić z jego odejściem. To już prawie dwa lata, jestem dwa lata do przodu i ani nie myślę, ani nie czekam. Wiele rzeczy poukładałam,a teraz układam siebie. Każde z was wie, o czym pisze. Te wrzutki sa śmieszne, ale...robią spustoszenie w głowie. Bo moja pewność, ze robię rzeczy dla dobra dziecka, pryska i zamienia się w niepewność i szepty w głowie: jesteś złośliwa, nei radzisz sobie z tym, chcesz go ukarać. No nie chcę, moja obecność tu jest tego gwarantem :0 Wybaczyłam, puściłam wolno, każdego dnia, odmawiając Pompejańską oddaję to w Silniejsze ode mnie Ręce. Ale zły działa, szepce, podkręca, wierci....

W najbliższy poniedziałek jest wspólna wizyta u terapeutki, w kolejny - termin oficjalnego 'wydania' dziecka ojcu. Wymyśliłam, ze aby a) zaoszczędzić młodej stresu, b) uniknąć wizyty policji, c) mieć świadków umówimy się też u terapeutki, żeby przy niej Młoda określiła czy chce jechać czy nie. Wydaje mi się to być dla niej najlepszym rozwiązaniem. Żeby nie szarpać, żeby nie było krzyków i nerwów. Wydaje mi się, że Młoda potrzebuje więcej czasu, taki typ, należy wiec z nią spokojnie, nie na siłę, bo będzie jeszcze gorzej.

Byliście kiedyś w takiej sytuacji? Potrzebuję to przegadać.... co byście zrobili na moim miejscu?
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-16, 14:01   

Ja bym wystąpił do sądu o zmianę warunków widzenia córki z ojcem.
Jak będzie miał prawo do zabrania jej, to w końcu ją zabierze i to się może źle skończyć. Co najmniej uraz do końca życia.
 
 
Kochana
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-16, 14:55   

Złożyłam. I owszem. Jak zaczęła płakać i dziwnie reagować i opowiedziała wszystko (bo milczała prawie przez rok, wreszcie kiedyś po prostu pękła). Złożyłam wniosek o widzenia w weekend w moim domu bez mojej obecności. Sąd ten wniosek odrzucił. I podtrzymał, ze z nim w jego miejscu zamieszkania beze mnie. I dwa tygodnie wakacji longiem. A Młoda jak zamurowana. Oczywiście złożę kolejny wniosek na to, co jest realizowane teraz - ze do odwołania wyłącznie w obecności terapeutki na sesjach, zobaczę co wtedy. Martwi mnie jednak ten fakt wakacji. Wiem, że ani najbliższy weekend, ani wakacje. Widzę to, widzę jak Młoda reaguje na same propozycje. Widzę, jak tęskni do babci (jego matki), ale mając świadomość, że natychmiast zostanie 'przekazana' (jak on pisze) ojcu, świadomie rezygnuje z pójścia do niej. Boję się jednego - że w swojej chęci postawienia na swoim, udowodnienia racji i tego, ze mu się należy - rzeczywiście zrobi coś (np. policja), co Młodą już do końca od niego odrzuci....
 
 
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-16, 20:58   

Z tego co piszesz ,wynika że jest to dla dziecka straszna trauma, i ona nie jest gotowa na spotkania z tatą ,obcą kobietą i jej dzieckiem ,dla którego ta sytuacja też pewnie jest mega trudna,bo jego mamusia zamieszkała z obcym panem ,i jeszcze nachodzi ich jakieś obce dziecko (czyli Twoja córka..).
Takiemu tatusiowi ktoś musiałby wytłumaczyć że on nie liczy się w ogóle z uczuciami dziecka, tylko zaspokaja swoje widzimisię , nie rozumie jak ta sytuacja jest trudna dla dziecka...
Czy byliście badani w RODK przed wydaniem wyroku?
U mnie jest też podobna sytuacja, mąż już dwa lata mieszka z kochanka i jej dzieckiem i teraz sąd zasądził widzenia z tatą w co drugą niedzielę ,oraz tydzień wakacji i tydzień ferii. Niestety widzenia te będą odbywały się w domu owej konkubiny...
Jak również ferie i wakaje dzieci będą miały "zaszczyt " przebywać nie z ojcem ale z ojcem i konkubiną ,niestety dla sądu nie jest to problem.Problem mamy my porzucone i zdradzone, że nie umiemy sobie z tym poradzić .....to napisałam ironicznie, bo tak jest według sądu.
Ja nie wiem jak to mam przeżyć, bo sama myśl, że dzieci będą na wakacjach z ojcem i konkubiną to dla mnie jakiś kosmos i jest to gwałt na ich psychice i nikt mi nie powie że jest inaczej...
 
 
Kochana
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-17, 12:25   

Na razie jest zabezpieczenie kontaktów. Orzeczenie ma być w listopadzie, badania w RODK będą też w listopadzie.

Przyznaję bez bicia - na początku jego odejście było dla mnie szokiem. Klęczałam i krzyczałam, nie jadłam, nie spałam, nie myślałam... teraz, po prawie dwóch latach jest inaczej - uczę się siebie na nowo, uczę sie zawierzać Im i oddawać Im wszystko, żeby się o to troszczyli. Nie inaczej jest z Młodą. Wiem, ze jeśli M. będzie z tą kobietą, wizyty Młodej, spędzanie z nimi czasu i wszystko, co jest z tym związane, jest nieuniknione. Ale Młoda daje jasne sygnały - potrzebuje czasu - potrzebuje dojść do tego wszystkiego we własnym tempie. Ona jest w tym wszystkim clue a nie on i jego 'chce', 'musisz', 'nie masz wyjścia, bo sąd tak zdecydował', 'złożę wniosek o finansowe ukaranie cie za utrudnianie'....

Dlatego staram się wszystko przemodlić, przegadać najpierw z Nimi, a potem odpisywać, odpowiadać, reagować. I modlę się o spokój i opanowanie, bo tylko tak można przez to wszystko przejść. I staram się słuchać Młodej i oddzielać jej widzimisia od rzeczywistych demonów. Jest wystarczająco mocno poszarpana, potrzebuje spokoju i dojrzenia do wszystkiego.... a tata jej tego nie chce dać.... cóż.... dziś kolejna przeprawa z 'należnym mu od sądu' weekendem, za tydzień z 'należnymi od sądu wakacjami'. A ona co mówi? Że chce z nim na lody i posiedzieć w parku i niekoniecznie spać i zostawać tam z ciocią i jej synem na dłużej. Ojca jej potrzeba na wyłączność, niczego innego nie potrzebuje. Na razie przynajmniej. Ciężko to zrozumieć... czasami jestem zła na siebie, ze wciąż się za niego modlę. Ale.. doszłam do tego, że modlę się po prostu o to, żeby znalazł prawdziwe szczęście i osiągnął prawdziwy spokój, bo to co teraz ma, to bagno. Nie ma dla mnie znaczenia, jakie oblicze będzie miało szczęście i spokój. Niekoniecznie z nami. Każdy zasługuje na to, żeby osiągnąć szczęście, takie prawdziwe. Takie, jakie jest dla niego najlepsze. Od Nich. i tyle... ja już jestem gdzie indziej i idę inną drogą i z niej nie zbocze. :)
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-17, 12:42   

A nie myślałaś, żeby jako dowód do sądu nagrać, jak zachowuje się córka, gdy tata chce ją zabrać?
 
 
Kochana
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-17, 12:49   

Jacek - myślałam. Ale sąd nie traktuje nagrań (głosowych i filmów) jako dowodów - tak przynajmniej się dowiedziałam. Bo mogą być zmontowane, pocięte, zmanipulowane, Żeby zbadać ich autentyczność potrzeba badań wykonanych przez biegłych. Jako dowód bez zastrzeżeń traktowane są smsy, natomiast nagrania niespecjalnie. Dlatego też staram się na rzeczy, które mogą być ważne, mieć świadków. Stąd pomysł umówienia się w dniu i godzinie 'wydania dziecka na wakacje' w gabinecie terapeutki. Wiem, ze będzie obiektywna i jak ją poproszę (a zrobię to na pewno) to napisze mi opinię, w której opisze zachowanie młodej.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8