Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
SENS TRWANIA -TYLKO W CZYM????
Autor Wiadomość
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-29, 09:34   SENS TRWANIA -TYLKO W CZYM????

Teraz wiem, że to był mój błąd. Do puki mąż i żona mieszkają razem, to zawsze jest szansa na jakąś zmianę. Mieszkając razem trudno nawet przewidzieć jakie sytuacje mogą się zdarzyć, które mogą nas zbliżyć.
Może to być choroba, śmierć w rodzinie i wiele innych mnie bolesnych wydarzeń.
Gdy zamieszkaliśmy osobno to............. bez kontaktu, bez jakichkolwiek relacji..............nie można odbudować już nic.


Twardy założyłem odrębny temat by nie przeszkadzać dziewczynom w dyskusji.
Rozumiem co starasz się wyrazić pisząc do mnie w poprzednim temacie.
Ja natomiast dzisiaj i teraz widze moje małżeństwo inaczej.
To tak jak jabłko gdzie jedna jego część jest dobra-a druga nadgnita.
Do momentu aż te dwie części sa razem jest to wciąż jabłko.
Co się dzieje gdy przychodzi moment zjedzenia jabłka????

Nadgnita część trzeba odkroić i wyrzucić.
To nie jest Twardy początek mego kryzysu,to nie jest jego faza burzy.
Choroby???
Od tego się zaczęło-od choroby żony
i jak poszło??

w całkiem odwrotną stronę.
Nasz problem twardy trwa już wiele lat,już dawno minęły te fazy ostre.
Fazy w jakich faktycznie możemy działąc wrogo,broniąc swego,widząc tylko własne.
Po tamtym został kurz i ruiny.
Można cos było na tym zrobić??

Można....

To wszystko pozwoliło mi dostrzec pewna istotna rzecz-obraz mojej zony

Nie ma tam niestety kobiety o jakiej mogę powiedzieć moja żona.
Udowodniła mi dokładnie wiele spraw:
,jak mało ważne jest małżeństwo,jakie uczucie do mnie czuła,czym jest relacja między ludzka,kto jest ważny dla niej.

Nie da się twardy żyć obok kogoś-kto każdego dnia pokazuje ile tak naprawdę dla niego znaczyłes.
To sa włąśnie te proste codzienne sprawy:
mozliwośc zamiany sytuacji o jakich choćby pisałem,mozliwośc otwarcia się,rozmowy,zorganizowania czegoś.

To choćby takie sparawy jak to co powstało jakiś czas temu.
Szwagier po latach związku w konkubinacie został sam -bo odeszła szwagierka.
Został sam z problemami ,długami bez własnego lokum.
Wiem że to brat a miłość siostry jest wielka.
Zatem siostra dba ,pomaga,kupuje mu jedzenie,wspiera finansowo bo szwagra nie stać-bo ciężko.

Twardy
Trzy lata żyłem poza domem -
mając pensje jaką miałem musiałem bulic za wynoajmowane lokum,spłacać alimenty,telefony synów,spłacać kredyty jaki kiedyś brałem na nasze wspólne.
Żyłem zazwyczaj pod kreską-bywąły dni gdy nie było nic do pyska włożyć.
Czy chociaż raz zapytała???
czy masz co jeść i jak żyjesz!!

To nie jest zła kobieta i tego nigdy nie powiem,
serce ma na ręku,jest opiekuńcza,jest otwarda,ma dar pomocy,jest kobietą szanująca ludzi.
Jedynie jakos to nikło w naszym małżeństwie.
Dlatego coraz bardziej zaczynam nabierać przekonania
że związek nasz był kwestia przypadku.
Nie miłości -a rozsądku.
I chyba nie musze kończyc myśli bo to oczywiste.
Tam gdzie rozsądek-a z czasem kończy się wizja rozsądku,brak podstaw do istnienia związku.
Nie ma co go trzymać i utrzymać.
I zapewne to jest ta tajemnica żony z jaka sobie nie daje rady.
Nie umie pokochać-bo tak naprawdę nigdy nie kochała.
I jest jej z tym trudno-
trudno bo nie jest z natury bezwzględną kobietą


pozdrawiam

ps
dlatego uważam że nie winienem ją męczyć,nie mogę trwaniem przy niej zmuszać do czegos co nie potrafi.
Ni jest to ludzkie działanie,a sam nie mam natury skurczybyka idącego po trupach do celu.
Szanuje ja bardzo-jest matka trzech moich synów i niejedno przeslismy w zyciu.
Wiele zorganizowaliśmy razem-są zatem wspomnienia i plusy
Może tylko w tym wszystkim jestem nieodpowiednim facetem u jej boku.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-29, 11:35   

DHL1 napisał/a:
Twardy założyłem odrębny temat by nie przeszkadzać dziewczynom w dyskusji.


No widzisz, zrobiłeś to co ja sam powinienem zrobić ;-) - dzięki.

Przeczytałem. W tej chwili nie mam czasu aby odpisać, ale po obiedzie na pewno odniosę się do tego co napisałeś.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-29, 18:43   

DHL1 napisał/a:
Do momentu aż te dwie części sa razem jest to wciąż jabłko.
Co się dzieje gdy przychodzi moment zjedzenia jabłka????


A kto Ci każe jeść to jabłko?
"Do momentu aż te dwie części są razem".....no właśnie, to po co Ty chcesz te części rozdzielać. Niech ta jedna część będzie nawet nadgniła, ale jednak stanowi całość z drugą połową.

DHL1 napisał/a:
Nadgnita część trzeba odkroić i wyrzucić.


Może przy konsumpcji jabłka tak, ale w małżeństwie?
Nikt nie każe Ci odkrajać i wyrzucać tej drugiej połówki. Chyba, że Ty tak sam chcesz.
Pamiętaj jednak, że nic nie musisz.
Jeśli decydujesz się na to, to jest to Twoja i wyłącznie Twoja decyzja.
Że konsekwencje są również Twoje, to nie muszę Ci przypominać, bo doskonale o tym wiesz.

A jakie są konsekwencje?

Było mi źle z żoną, to powiedziałem aby się w końcu wyprowadziła tak jak powiedziała, że zrobi i wyprowadziła się.
Zdradziła mnie, to co - ja taki biedny, skrzywdzony, zdradzony. Przecież mi się należy uwolnić od takiej żony co nie?
To wystąpiłem o rozwód sam i go dostałem.
I co myślisz, że mi lepiej się zrobiło, że mi to w czymś pomogło? Przeciwnie wtedy dopiero dotarło do mnie co to jest małżeństwo zawarte przed Bogiem.
Mówisz, że masz dosyć. I co jak odejdziesz to uważasz, że będziesz miał lepiej?
Nadal będziesz tu na forum jak ja tylko, że będziesz sam.

DHL1 napisał/a:
Nie ma tam niestety kobiety o jakiej mogę powiedzieć moja żona.
Udowodniła mi dokładnie wiele spraw:
,jak mało ważne jest małżeństwo,jakie uczucie do mnie czuła,czym jest relacja między ludzka,kto jest ważny dla niej.


To wszystko o czym piszesz jest trudne dla Ciebie. Czułem to samo gdy mówiłem aby się w końcu wyprowadziła.
Jednak to jest nadal Twoja żona, tak jak moja żona jest nadal moją żoną - nawet po rozwodzie cywilnym.
Możesz nie czuć, nie widzieć w jej zachowaniu niczego co mówiłoby, że to Twoja żona, ale ona nadal jest Twoją żoną i dobrze o tym wiesz.

DHL1 napisał/a:
Nie da się twardy żyć obok kogoś-kto każdego dnia pokazuje ile tak naprawdę dla niego znaczyłes.


A lepiej było Ci jak mieszkałeś sam?
Pod jednym względem pewnie tak, pod innym nie. A co przeważa?
Dla mnie zawsze życie samemu jest gorsze niż razem - chociaż jak osobno.

DHL1 napisał/a:
Twardy
Trzy lata żyłem poza domem -
mając pensje jaką miałem musiałem bulic za wynoajmowane lokum,spłacać alimenty,telefony synów,spłacać kredyty jaki kiedyś brałem na nasze wspólne.
Żyłem zazwyczaj pod kreską-bywąły dni gdy nie było nic do pyska włożyć.
Czy chociaż raz zapytała???
czy masz co jeść i jak żyjesz!!


Ja już pięć lat mieszkam bez żony. Dzieci zostały ze mną, przez pierwsze dwa lata żona nie dawała nawet grosza na dzieci, a gdy usłyszała że dzieci chcą ją podać do sądu o alimenty to zaczęła dawać jakieś pieniądze, które i tak na wiele nie starczały.
Ja musiałem spłacić żonę po podziale majątku o jaki ona wniosła, utrzymywać dzieci, dom, a nasz wspólny kredyt hipoteczny spłacał będę jeszcze przez 22 lata.
Myślisz, że moja żona chociaż raz zapytała czy dzieciom czegoś nie brakuje?

I co z tego? Taka obecnie jest. Zimna, wyrachowana..........ale to moja żona. Jej ślubowałem i jej pozostaje wierny.
Modlę się o łaskę wiary dla niej. Tylko tyle, a może aż tyle mogę zrobić dla niej obecnie.

DHL1 napisał/a:
To nie jest zła kobieta i tego nigdy nie powiem,


No widzisz, to jesteś w lepszej sytuacji, bo ja nie powiem, że jest złą kobietą, ale powiem, że postąpiła i postępuje źle i okrutnie. Nie osądzam jej. Ona sama swoimi czynami wystawia sobie świadectwo.
To, że mnie miała dosyć.........nawet ją rozumiem, ale zostawić dzieci??? Tego nie zrozumiem.

DHL1 napisał/a:
Dlatego coraz bardziej zaczynam nabierać przekonania
że związek nasz był kwestia przypadku.


Teraz po tylu latach dochodzisz do takiego wniosku?
Uważaj bo przekombinujesz.

DHL1 napisał/a:
Nie umie pokochać-bo tak naprawdę nigdy nie kochała.


A ten Twój wniosek jest niestety wnioskiem do jakiego i ja doszedłem już kiedyś w stosunku do mojej żony. Przykre to.
I co z tego???
Czy mam w związku z tym poszukać sobie innej, kochającej kobiety?
Ale ja mam już żonę..................... a Ty?

Jeśli chcesz odejść od żony i mieszkać sam, to twój wybór. Zdaję sobie sprawę, że trudno żyć w jednym domu w atmosferze pogardy ze strony żony.
Ale jeśli chcesz odejść od żony i znaleźć sobie pocieszycielkę, to takiego zachowania nie potrafię jako katolik zrozumieć.
Wiem, po ludzku mogłoby być nawet fajnie, ale ja nie wyobrażam sobie abym poszedł do kościoła i nie mógł przystąpić do komunii.
Za duża cena jak dla mnie. To wolę już być sam.

Cytat:
dlatego uważam że nie winienem ją męczyć,nie mogę trwaniem przy niej zmuszać do czegos co nie potrafi.


DHL1 napisał/a:
Może tylko w tym wszystkim jestem nieodpowiednim facetem u jej boku.


Z tych Twoich dwóch zdań widać, że jesteś "w dołku", masz tendencję do zaniżania swojej wartości jako mężczyzny, jako męża.
Wstań i idź godnie do przodu. Pomimo, że to wszystko tak bardzo boli (nawet po tylu latach), przestań rozmyślać nad swoim ciężkim losem.
Wróc do tego co tu na Sycharze słyszałeś nie jeden raz. Rób coś dla siebie, rozwijaj się, spędzaj czas ze znajomymi. U boku żony, ale żyj dla siebie.
Przyjdzie czas, że żona zapragnie takiej radości ducha jaką będzie widzieć u Ciebie.
Tylko najpierw musi u Ciebie ja zobaczyć, a taką możliwość będzie miała wyłącznie mieszkając z Tobą.
No i pod warunkiem, że tę radość ducha na powrót u siebie odnajdziesz, bo gdzieś chyba ja zagubiłeś.

U mnie żona nie ma możliwości tego zobaczyć, bo się widzimy dwa razy na rok.
Gdyby miała możliwość poznania mnie obecnego, to pewnie by mnie nie poznała, ale takiej możliwości nie ma.
Ty ją jeszcze masz. Chcesz z niej zrezygnować?
 
 
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 11:41   

Twardy mocno motywujesz-zresztą wiesz że o 90% z tego mam pełną świadomość.
Od lat jestem na forum-zatem znam, sam wiele razy to pisałem.

Wcale nie jest tak że zagubiłem własne poczucie wartośći
mam je i znam je.
Ja natomiast myslę trochę inną kategorią:

skoro moja żona nie pragnie naprawy relacji,skoro nie widzi nas razem,skoro brak w niej jakiegokolwiek przejawu.

To znaczy że ten facet(patrz ja) nie pasuje jej na partnera-męża.

I dla mnie to jest chyba prosta i własciwa dedukcja.

Tak jak pisałem twardy
jestem w stanie zrozumieć zagubienie,jestm w stanie zrozumięc skrzywdzenie(tak jak rozumiałem wcześniej)

ale mineły już czasy bitewne.
Dla mnie dziś to świadome działanie i świadoma decyzja.
A jak wygląda facet ??
jakiemu się pokazuje -a nawet wielokrotnie mówi
o swoich uczuciach i postawie.
A ten facet wciąz tkwi- mimo tego co słyszy.

Może żle myslę
ale dla mnie to albo głupi -albo całkiem brak honoru.

I jeszcze tak na marginesie:
nie szukam pocieszycielki-a tym bardziej nie chce wygrać sobie wolności.
Nie pragne zapomnieć że mam zone-a tym bardziej udawać o jej braku.
Mysle tylko że na siłę -nikt nie jest szczęśliwy.
To jest trudna decyzja twardy
i parokrotnie ja już cofałem!!.
Wiem jednak że co ma być to będzie,
co nam dane to i tak dostaniemy.

Czasem się tak zastanawiam czy nie krepuje rąk Bogu i na siłę się czegoś uczepiłem .
A przez to On nie może działać
I kończąc tak całkowicie jakieś moje rozważania .

To chcę powiedzieć tylko jedno:
kocham żonę -ale jest mi trudno to pokazać całym sercem .
Trudno to zonie zrozumieć gdy kiedyś wyglądało to inaczej.
To jest tak jak cos dobrego-przeciw czemuś złemu jakie było.
A tylko Bóg ma szansę poukładać w sercu żony obraz męża ,obraz faceta jaki zrozumiał że przez swoja głupotę,nieokrzesany jęzor,oraz temperament doprowadził do tego że zwątpiła w niego żona.

Tak to już jest twardy ja nigdy nie prosiłem aby mnie zmienił-przemienił.
A i tak zrobił swoje.
A kiedy zrobił swoje???
Jak dostrzegłem że egoizm (mój własny egoizm) doprowadził mnie do poczucia straty.
Gdy już mój zafajdany świat nie dawał mi radości-a szczególnie jak zobaczyłem to iż mimo tylu ludzi jacy mnie otaczają,to brak tej bliskiej osoby.
Dokładnie tej bliskiej osoby -z jaka człowiek dzieli troski dnia codziennego.
Super że sa znajomi,przyjaciele-ja wiem :
można pogadać,pożartowac,zrobic sobie odskocznie,czasem is się pożalić.
Ale to nie jest to samo jak kiedyś-gdzie najskrytsze tajemnice mogłem powierzać żonie.
Dlatego nie chcę nikogo ograniczać-gdy jej serce nie jest jeszcze gotowe na ta strate kawałka siebie ,by znalazło się wówczas miejsce dla mnie.
To właśnie twardy zrobił ze mną Bóg-posprzątał w sercu wywalił wielkie moje ja i dał miejsce dla zony



pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez 2014-06-30, 13:21, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 13:03   

Tytuł "sens trwania" wprowadza w błąd ,
bo ty DHL pytasz o mieszkanie razem ,
a nie o trwanie w małżeństwie ( choć osobno ) .

Ty i Twardy macie odmienne sytuacje ,
więc każdemu wydaje się
że ta druga jest łatwiejsza
( to też zrozumiałe ) .

Bogu nie chodzi chyba o ratowanie małżeństw , tylko o ratowanie małżonków .
To my mysląc o ratowaniu myślimy o BYCIU RAZEM .
Małżeństwo nie jest osobą , nie ma duszy .
 
 
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 13:51   

mare1966 napisał/a:
Bogu nie chodzi chyba o ratowanie małżeństw , tylko o ratowanie małżonków .

To my mysląc o ratowaniu myślimy o BYCIU RAZEM .

Małżeństwo nie jest osobą , nie ma duszy .

Dokładnie o tym Mare napisałem w ostatnich dopisanych zdaniach...
Bóg zabrał się za mnie-dokonał rewolucji w sercu zrobił w nim miejsce dla zony.
Kto wie ??
może dokonana pewnego dnia takiej samej rewolucji w sercu żony....
a wówczas to MY uratujemy nasze małżeństwo
z myślą o byciu razem....

No cóż nic dodać-nic ująć
dokładnie jak w świadectwie jakim zachwycił się twardy wstawionym przez
Bomnieniema.............

pozdrawiam
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 14:51   

DHL , ja nie rozstrzymam
lepiej razem lub lepiej osobno .

Być może , że to zalezy od konkretnej sytuacji małżeńskiej i rodzinnej .
Zresztą , w wielu sytuacjach ludzie stawiają sobie to pytanie ,
niekoniecznie tylko tych najpoważniejszych .
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 15:11   

DHL1 napisał/a:
Twardy mocno motywujesz-zresztą wiesz że o 90% z tego mam pełną świadomość.
Od lat jestem na forum-zatem znam, sam wiele razy to pisałem.


Wiem o tym ;-)

DHL1 napisał/a:
A jak wygląda facet ??
jakiemu się pokazuje -a nawet wielokrotnie mówi
o swoich uczuciach i postawie.
A ten facet wciąz tkwi- mimo tego co słyszy.

Może żle myslę
ale dla mnie to albo głupi -albo całkiem brak honoru.


A może po prostu katolik?

Rozumiem to co dopisałeś do swojego pierwotnego postu. Bóg postąpił ze mną identycznie.

DHL1 napisał/a:
To właśnie twardy zrobił ze mną Bóg-posprzątał w sercu wywalił wielkie moje ja i dał miejsce dla zony


No właśnie tak, ale....

Ja kochając żonę wystąpiłem o rozwód. Mądrę? ............chyba nie.
Teraz Ty piszesz, że Bóg posprzątał w Twoim sercu, dał miejsce dla żony, a ty chcesz się wyprowadzić.
Od osoby która masz w sercu? Mądre?.........

Coś mi się wydaje, że za jakiś czas będziemy jechać na jednym wózku. Obym się mylił.
Pozdrawiam.
 
 
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 16:04   

twardy napisał/a:
Od osoby która masz w sercu? Mądre?.........

Ja nie wiem czy to mądre.....
tak samo jak nie wiem czy będąc jest mądre...
.
twardy napisał/a:
Coś mi się wydaje, że za jakiś czas będziemy jechać na jednym wózku. Obym się mylił.

Twardy wbrew pozorom-a sa to naprawdę tylko pozory w nazewnictwie
już jedziemy na tym samym wózku....
Ty jesteś odseparowany od zony rozwodem....
Ja mam trwała separację.
A separacja jak wiadomo znaczy:
oddzielnie,obok,juz nie razem.

Twoja zona jest daleko-moja mimo że blisko to sercem daleko.
Obaj utraciliśmy miłość żon i obaj jesteśmy już nie kochani


Różnią nas tylko nazwy

ROZWÓD-SEPARACJA
Nie zapominaj tylko o jednym SEPARACJA może być alternatywą dla kobiet jakie nie chcą być w sprzeczności z Bogiem

pozdrawiam

p.s i wiele lat temu jak zaczynałem pierwsze kroki tu na forum-już wówczas czułem i wiedziałem(pisałem o tym nieraz).
Separacja o jaką zabiegała żona
JEST TRWAŁA I DO KOŃCA DNI............
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 17:00   

DHL1 napisał/a:
Twoja zona jest daleko-moja mimo że blisko to sercem daleko.
Obaj utraciliśmy miłość żon i obaj jesteśmy już nie kochani


Tak to niestety wygląda.

Cytat:
Separacja o jaką zabiegała żona
JEST TRWAŁA I DO KOŃCA DNI............


Ale tego to nie możesz być pewny, tak jak i ja tego , że na pewno z żoną nigdy nie będziemy już razem.
Bądź wola Twoja - ja nie znam Jego woli. Ty również.
Dzisiaj wygląda wszystko tak jak piszesz. Co będzie jutro........???
Dożyjemy, zobaczymy - czas pokaże.
Powodzenia.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 18:32   

Nie chcę się znęcać
ale tak pod siedemdziesiątkę ( jak dożyjesz oczywiście ) :mrgreen:
żona może szczerze zapragnąć "nawrócenia"
i uregulowania spraw małżeńskich przed ludźmi i Bogiem , łacznie ze wspólnotą łoża . :-P
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 19:42   

Jeśli Jaruzelski się nawrócił
to i żona może....

ps. Marek, jesteś złośliwiec ;) :mrgreen:
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 20:39   

To nie ja . :shock:
To żony bywają podwójnie złośliwe .
Najpierw odchodząc ............ a potem powracając .
I spróbuj nie przyjąć skruszonej małżonki .
No przecież sam tyle lat zabiegałeś czyż nie ? :roll:

Ja znam takie przypadki z reala . ;-)
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 21:07   

mare1966 napisał/a:
Nie chcę się znęcać
ale tak pod siedemdziesiątkę ( jak dożyjesz oczywiście ) :mrgreen:
żona może szczerze zapragnąć "nawrócenia"
i uregulowania spraw małżeńskich przed ludźmi i Bogiem , łacznie ze wspólnotą łoża . :-P


A nie pomyślałeś mare, że gdybym tak jeszcze pożył np.do dziewięćdziesiątki, to czekałoby nas jeszcze 20 lat wspólnego życia?
No może nie koniecznie z tą wspólnotą łoża ;-) ale jednak.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 11