Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
SENS TRWANIA -TYLKO W CZYM????
Autor Wiadomość
Daria111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-07, 12:19   

Opowiem wam historię moich rodziców. Ślub bo wpadka (to ja :-D ) ), co ludzie powiedzą etc...
Potem raz lepiej raz gorzej z przewagą gorzej. Alkoholizm mojego ojca, samotność mojej matki przeplatana z wyjazdami sanatoryjnymi po których wracała naładowana do boju. Ja? W wieku 12 lat poszłam do matki z pytaniem co ty tutaj robisz skoro to nie działa? Efekt? Większe awantury, problemy finansowe. Mój wniosek- zwiewam. Jak tylko mature mialam w kieszni dalam dyla na studia i nigdy juz nie mieszkalam dłużej niż miesiąc z rodzicami. Poszukalam sobie męża, warunki brzegowe: zeby nie pił i było spokojnie. Rozmowy o rodzinie dwóch rozbitków, bo i on miał podobną przeszłość. Kiedy nasze maleństwo sie rozpadło, każde było sie powtórki z rodzinnego domu. Wracając do moich rodziców. W międzyczasie moj ojciec miał romans i zwial z domu. Wrócił. Ja bylam w ciąży, mama miala w tym czasie raka. Pare lat bylo ciężko między nimi. Ku mojemu zdziwieniu dali sobie szansę.
I. ..
tatam
W maju zginął w wypadku ich PIES. Płacz, rozpacz i slowa, wróciliśmy do siebie i daliśmy sobie szansę z jego powodu.... to on (pies!!!!) trzymał nas razem...
Jade nie długo ich odwiedzić i chyba na wszelki wypadek odwiedzę schronisko...
 
 
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-07, 12:50   

Dokładnie tak. Ja też akceptuję odejście po to "by przeżyć". Żalosne są tłumacznia,że niezgodność charakterów,wypaliło się ,"ja tez chcę jeszcze przeżyć wielka miłość" i inne bzdury.
Dziś jak się pralka czy odkurzacz zepsuje to wyrzucamy i kupujemy nowe. Ale wielu to przenosi na małżenstwo,niestety.

Norbercie myślę,że warto abys zostal w domu po to aby być blisko dzieci. Nawet jesli macie zyć obok siebie z żoną jesli tylko jest wzajemny szacunek-warto.
 
 
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-07, 20:09   

Anita11 napisał/a:
Norbercie myślę,że warto abys zostal w domu po to aby być blisko dzieci. Nawet jesli macie zyć obok siebie z żoną jesli tylko jest wzajemny szacunek-warto.

Anito piszesz o wzajemnym szacunku??

To dość duże pojęcie jak na ta nasza sytuację-
czy można nazwać szacunkiem to:
że ktoś z ciebie zrezygnował -tak jak byś nie spełniała kryteriów???

jeżeli to ma być szacunek -to ja już naprawdę mało wiem.....

Napiszę tak :
jasne że mogę-skoro tyle już przeżyłem obok.
Ale odczucia moje stają się coraz głębsze-a w nich jest to że zawiodłem się całkowicie na żonie....
całkowicie Anito......

pozdrawiam
i w zasadzie wszystko chyba wyczerpałem w tym temacie
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-07, 20:58   

Norbert

Zapytam, może trochę prowokacyjnie.
Co zyskasz odchodząc?
Z tego co piszesz życia z inna kobietą układać nie zamierzasz.
Żyjesz z żoną w sumie ( z tego co piszesz) jak współlokator, zatem można się domyślać, że przemocy z jej strony nie cierpisz i jakoś Cię specjalnie nie ogranicza,
Masz nieograniczony kontakt z dziećmi.
...
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 00:00   

Grzegorz ,
Wyobraź sobie , ze śpisz dzień po dniu
w jednym łożku z fajną dziewuchą
ale tknąć ci jej nie wolno .

Przyznasz , że to dość stresujaca sytuacja
choć przemocy tu nijakiej nie ma na tobie ............ NIBY .


DHL
ma tak trochę
i wcale nie tylko o spanie chodzi .
Trudno w 100 % zaakceptować taki stan rzeczy .
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 00:30   

mare1966 napisał/a:
Grzegorz ,
Wyobraź sobie , ze śpisz dzień po dniu
w jednym łożku z fajną dziewuchą
ale tknąć ci jej nie wolno .

Przyznasz , że to dość stresujaca sytuacja
choć przemocy tu nijakiej nie ma na tobie ............ NIBY .
-------------------
A sytuacja gdy Norbert zamieszka sam - wolna chata,
fajny "towar" w pracy, na ulicach i tez dotknąć nie można bo grzech
stresująca nie będzie?



DHL
ma tak trochę
i wcale nie tylko o spanie chodzi .
Trudno w 100 % zaakceptować taki stan rzeczy.

Problem w tym, że mimo iż oficjalnie Norbert nie wierzy , że coś się zmieni
to w głębi duszy liczy na "cud". Nie krytykuje tego, ba..rozumiem doskonale.


 
 
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 00:39   

mare1966 napisał/a:
Wyobraź sobie , ze śpisz dzień po dniu
w jednym łożku z fajną dziewuchą
ale tknąć ci jej nie wolno .

Przyznasz , że to dość stresujaca sytuacja


A gdyby żona była poważnie chora i z tego powodu nie mogła współżyć??????
To co wtedy Mare?

Norbercie zgodzę sie z Tobą,że to bolesna sytuacja. Masz prawo do miłości żony,tym bardziej,że wziąłes się za siebie i odrobiłeś lekcje.

Jednak biorąc życie takie jakie lepiej jest byc blisko dzieci pomimo obcości żony.
Jeśli nawzajem okazujecie sobie szacunek(pomimo krzywdy jaką niewątpliwie jest nieokazywanie CI miłości)to można tak funkcjonować.
Szczyt marzeń to nie jest ale przynajmniej dzieci będą miały oboje rodziców w domu na miejscu. Zagrożenia życia nie masz,nikt CIe z domu nie wygania,nie ma kochanka,ani wyzwisk.

Jest dobro dzieci. Oboje nie macie zamiaru szukania sobie kogos nowego.Czy wyprowadzka jest po to aby nie czuć takiego bólu kiedy patrzysz na żonę,która nie chce spróbować?
Gdyby tak na to spojrzeć to więcej małżenstw powinno uciekać w separację.Ale czy to dobrze?
Piszesz,że syn nie wierzy w sens małżenstwa. Czy Twoja wyprowadzka tutaj poprawi jego pogląd?
 
 
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 01:36   

Cytat:
Ja też akceptuję odejście po to "by przeżyć".


Cytat:
Norbercie myślę,że warto abys zostal w domu po to aby być blisko dzieci. Nawet jesli macie zyć obok siebie z żoną jesli tylko jest wzajemny szacunek-warto.


Nie namawiam Norberta do odejścia,wolałabym,zeby został,ale.......czy to dobre dla niego samego...niewiem.
On sam przeanalizować i zdecydować musi.
Fajno nam sie mówi,radzi,......bądź,trwaj.....bo nie jesteśmy w jego sytuacji i nie przeżywamy tego co on.
Osobiście,chyba bym nie zniosła....ale to ja.
Norbercie...jesli potrafisz,dasz radę,nie odbije się to na Twoim zdrowiu i psychice.....zostań.
Bożej pomocy i rozeznania życzę.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 09:25   

Anita
ok , niejasno napisałem .

Chodziło mi o to , że jako mężczyzna
nigdy nie pogodzi się do końca z tą sytuacją .
I nie chodzi tylko o seks .
Mężczyzna potrzebuje kobiety i tyle .
Będzie lepiej , czasem gorzej , ale tego braku
nie zastapi mu chyba nic .
Chyba podobnie jest z kobietami .


Ja skłaniałbym się za zostaniem
nie tylko dla dzieci .
Synowie już raczej prawie dorośli ( chyba ) .
Kiedyś odejdą .
Żona już z tego co wiem , miała wystarczajaco dużo czasu na
spokojne przemyslenie bez DHL .
Czy powtórka by coś dała ? :roll:
Kluczem jest nie postawa żony , ale samego DHL .
Nie może być Twoim słońcem .
 
 
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 16:38   

lena napisał/a:
Norbercie...jesli potrafisz,dasz radę,nie odbije się to na Twoim zdrowiu i psychice.....zostań.

Leno wszak wiesz skoro tyle wytrzymałem-to potrafie i więcej.
Co do reszty???
wydaje mi się że z każdym następnym działaniem(nie moim)
staję się odporniejszy-to wszystko da się przewidzieć i wszystko już znam.

Pozostaje jednak( zawsze) taki nie smak (gorycz)
w zasadzie to naturalne- szczególnie w sytuacji gdy człek wykonał wszelkie starania by uratować to małżeństwo.
No cóż głowa muru nie przebije i także nie moja wina że nie okazałem się gówniarzem.
Są jednak pytania-jakie nurtują wewnętrznie
mare1966 napisał/a:
Nie może być Twoim słońcem .

Widzisz Mare
fakt była kiedyś całym słońcem,dlatego tak trudno mi było zrozumieć to co robiła (jak pojawił się kryzys),dlatego że była słońcem -mając z czasem świadomość że nawywijałem(bo nie tak to powinno wyglądać) nie szedłem na noże w trakcie ustaleń o separacji,dlatego że była słońcem odszedłem z domu pierwszy raz(by mogła złapać oddech i żyć),dlatego że była słońcem zabrałem się ostro za siebie,dlatego że była słońcem
to wiele lat tłumaczyłem sobie że się boi, że jest to dla niej strasznym problemem,dlatego że była słońcem stałem w cieniu -by nie napierać,by nie zmusić.
Dlatego że była słońcem potrafiłem wiele sobie wytłumaczyć-by tylko sciągać z niej odpowiedzialność.
Ale słońce Mare w mym sercu już zgasło.
Przyszedł dzień w jakim dojrzałem jedno:
Ile by mogła zrobić gdyby tylko chciała,ile by poświęciła z siebie gdyby mnie kochała, ile by mogła zmienić -by związek naprawić .
Ale już wiem że nie chce
i nie jest to spowodowane strachem,przeszłościa,krzywdą doznaną
-tylko zwykłą prostą sprawą

BO TO CO BYŁO ZNUDZIŁO SIE............
W takiej sytuacji człowiek się w prosty sposób zastanawia
co ja tu robię??? kim jestem??? po co pcham się w niechciane relacje???

Skoro dla współmałżonki temat zamknięty,skoro małżonka nie chce męża-a cała jej rodzina to akceptuje.
Skoro cokolwiek organizują(spotkania,świeta,urodziny,rocznice)-to nawet przez grzeczność nie pomyslą -że to jest wciąż mąż,zięc,szwagier.
Dla żony i jej rodziny-nie istnieje(tak jakbym umarł lub nigdy nie istniał).
Dlego naszły mnie te myśli
skoro żyje sam,skoro nikt nie dostrzega nas razem-to jaki sens wciąż pałętać się obok.
To jaki sens czasami:
słyszeć choćby (przypadkiem) słowa teściowej modlę się za wasze małżeństwo,i fajnie że się modli
ale zaraz powstaje w głowie myśl...
skoro się modlisz??
to czemu nie umie spytać włąsnej córki(wprost)
co zamierza zrobić ze swoim małżeństwem.

pozdrawiam
 
 
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 22:51   

I tak sie Norbercie ciesz,że teścowa się modli bo moja to czekała kiedys z otwartymi ramionami jak mąż sie ode wyprowadził. Tam w domu czekał równiez teść i cały zastęp rad typu:dobrze zrobiłeś synu.Kiedy następnego dnia dzwoniłam do teściowej- usłyszalam jej słowa:"ja się nie będę wtrącać,widocznie nie pasujecie do siebie,a w tle tescia który mówił:kończ rozmowę". Od tamtej pory nie szukam tam wparcia. Mąż wrócił do mnie po kilku dniach ale moje zaufanie do teściów juz nie wróciło.
 
 
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-11, 15:38   

Anita11 napisał/a:
I tak sie Norbercie ciesz,że teścowa się modli

Anito a gdzie tu???
Spójność
działań=myśli=przekonań.

Tak się zastanawiam :
jeżeli mój syn (którykolwiek) będzie robił cos niewłaściwego.
A ja w te pędy do Boga z modłami o wyprostowanie mego syna, a z drugiej w duchu będę milczał a także przed nim, z aprobata tego co robi.
To w jakim świetle staje moja wiara -w obliczu tego co robię.
Nie mnie to oceniać....
ale ..........
Czasem ważne są fakty....

Wiem tylko tyle...
na większość moich genialnych pomysłów -choćby pod wpływem zmęczenia sytuacją na temat mojego małżeństwa itd. itp...
od swojego ojca jednoznacznie zawsze słyszałem to:
mam się ogarnąć, przestać pitolić i brać za naprawę relacji i sytuacji.
no taak..
Ale mój ojciec w Boga nie wierzy...
zatem może przemawia w nim egoizm ukazujący mi ważność spraw wyższych nad dobro własnego dziecka :-D :?:
pozdrawiam
 
 
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-11, 23:11   

Tak tylko zaznaczyłam,że mogło byc gorzej. Ale ja tez nie znoszę hipokryzji.

Przyszło mi do głowy co innego.
na pewno był czas kiedy Twoja zona modliwa się o to żebys sie ocknał i zaczął znia pracowac nad małżenstwem. Może nawet była kiedyś jak jedna z nas -kobiet na forum.

I nagle cud się staje. Ty zaczynasz naprawiać, Ma takiego meża jakiego chciała i o jakiego sie modliła.
Ale wtedy ona jakby juz nie widzi, że jej modlitwa została wysłuchana.Po co prosiła o coś czego potem nie doceniła?
 
 
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-12, 11:46   

Anita11 napisał/a:
Ale wtedy ona jakby juz nie widzi, że jej modlitwa została wysłuchana.Po co prosiła o coś czego potem nie doceniła?

Odpowiedz jest na to bardzo prosta.
Po prostu nie modliła się o to.
A to że była na forum??
Tak była
i jak długo można było ukazywać choćby to jaki mąż jest zły-tak długo była.
Anito zadajesz pytania jakie przez wiele lat zadawałem sobie wiele razy sam.
Przyszła chwila gdy przestałem zadawać te pytania i dopatrywać się czegoś-czego po prostu brak.
Ja też myślałem że jest choćby 1% -czegoś takiego o czym w innym temacie napisałem o Mirce.
I zapewne choroba zony i kryzys jaki się pojawił- dał żonie wnioski
i sposób myślenia:
że coś trzeba zmienić i zmieniła to -odrzucając męża, odrzucając naprawę małżeństwa
a wybierając świat niezwiązanej kobiety.

Takie są moje wnioski -bo tak naprawdę nie mam pojęcia o co prosiła Boga, o czym z nim rozmawiała i czy włąsnie tego oczekiwał Bóg

pozdrawiam
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9