Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak ratować moje malzenstwo
Autor Wiadomość
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-04, 14:57   

Z tym cytowaniem Starego Testamentu trzeba uważać :mrgreen:

"Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie"
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-04, 15:04   

grzegorz_,
Podajemy numery rozdziałów i wiersze kiedy cytujemy Pismo Święte
grzegorz_ napisał/a:
Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie

(Ks. Powt. Prawa 24:1, Biblia Tysiąclecia)
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-04, 15:15   

poczta.onet.pl napisał/a:
"A dzieci cudzołożników nie osiągną celu,
zniknie potomstwo nieprawego łoża.
Jeśli nawet żyć będą długo - za nic będą miani
i na końcu niechlubna będzie ich starość.
A jeśli wcześnie pomrą, będą bez nadziei
i bez pociechy w dzień sądu:
bo straszny jest kres plemienia grzesznego!"

Belka bardzo dobrze że przywołujesz te słowa ale mam pewne wątpliwości jeśli mozna tak powiedzieć...Chodzi o to że co dzieci winne są temu że narodziły się z łoża cudzołożników?

Ten fragment nie mówi o winie dzieci z nieprawego łoża, ale o "wartościach" jakie niosą ze sobą w życie jeśli zostają wychowane przez cudzołożników w poczuciu, że nic sie nie stało złego, że zostały tak poczęte-czyli po współczesnemu- i co niby sie stało, że dziecko poczęte w grzechu, narodzone w związku na kocią łapę, wychowane w poczuciu braku wstydu z tytułu rozwiązłosci lub nieobyczajności życia ich rodziców, takie dzieci raczej nie będą dążyły do życia według bożych zasad, ale wymyślą wytłumaczenia i ideologie aby "uprawomocnić" w swoim sercu i umyśle wszelkie zachowania, które dzis nazywamy niszczącymi rodzinę i małzeństwa. To tak w skrócie, bardzo dużym :-)
 
 
Ryska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 07:00   

Kingo ja też tak rozumię ten fragment Pisma Św. Niestety mój mąż nie. On caly czas zaprasza dzieci do tego domu, w ktorym zyje on mężczyzna żonaty z rozwódką kochanką, jej 16 letnią córką i ich rocznym synem. On nie widzi w tym nic zlego. Poinformowal mnie ze kochanka taka dobra jeden pokój zostawiła dla naszych dzieci, zeby przyjeżdżały zawsze kiedy bedą chciały. " cóż by im sie stało gbyby przyjeżdżali, nikt im krzywdy nie zrobi, tu wszyszcy życzliwi, tylko skorzystałyby " . Boże mój , co ja jeszcze usłyszę od męża. Ile ponizżenia. Ona wspaniała niczemu niewinna. Prosze pana Boga, o siłe, i wiarę w to, że moje dzieci sie nie skuszą sie nie przyjmà tego jako sytuacje w porządku. I ci ludzie nie wybiją im z głowy wartosci w jakich ich wychowałam . Cierpie bardzo. Nie dowierzam temu co sie stalo to nieludzkie, nieludzkie . Boże trzymaj mnie, ufam Tobie. Tak trudno z tym w sercu zyć. Bardzo trudno.
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 07:28   

grzegorz_ napisał/a:
Z tym cytowaniem Starego Testamentu trzeba uważać :mrgreen:

"Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie"


Zwłaszcza, jak w NT pojawiły się słowa znoszące te starotestamentowe.. 8-)
A jest ich niemało siłą rzeczy.

Cytat:
„Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było”
(Mt 19, 8)
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 08:49   

o to to....

Widać, że co niektórzy tutaj powinni zapisać sie w swoich parafiach na krąg biblijny, żeby zrozumieć to, co cytują.
Pisma Św nie można interpretować "wąsko" z wycięciem jdnego czy dwóch zdań. A juz na pewno trzeba uwzględniać kontekst Nowego Testamentu.

Rysia, sama sie nieraz przekonałas, że mąż mówi jedno, robi drugie, kłamie i "naciaga" rzeczywistość. Dlaczego teraz tak bardzo przejmujesz sie tym, co mówi?
Daj spokój.
Zajmij sie sobą, wzmocnieniem siebie, uporządkowaniem emocji, zaufaniem Bogu.
To jest dla Ciebie droga, a nie myslenie, co kochanka czuje bądź nie czuje i co to za czlowiek.
 
 
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 12:04   

Cytat:
"Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie"


:DD dobre Grześ, dobre....
 
 
Ryska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-06, 06:38   

Bety mój maż znowu mnie okłamał. Nie bedzie ze mna rozmawiał w tym tygodniu. Za niedługo jak to określił. Oswoim życiu decyduje tylko on bo to jego życie i nikomu nic do tego. Nie wiem co zamierza nie znam jego adresu, miejsca pracy , tylko państwo i miasto. Jego kochanke znam bardzo dobrze , wiem ze zrobi wszytko zeby moj mąż nigdy do mnie nie wrócił. On tez wiele razy dawał mi do zrozumienia, zebym ulożyła sobie życie na nowo, że nasz zwiazek nie ma sensu. A ja ciagle żyje nadzieją. Tylko na co ? Uniesc to jest bardzo ciężko. Żyć z tym normalnie. Smutne to moje życie.
 
 
Ryska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-06, 07:04   

Kochani stara m sie stosowac do waszych rad. Ciężko porzucic nadzieję na zmiane zachowania mojego męża, na powrót. Pogodzić sie z tym, ze jezeli chce żyć w zgodzie z Bogiem, to z mężem, który mnie nie chcelub sama. Boje sie tego . Bardzo . Wiem że musze zajac sie soba. Mam odpowiedzialną pracę, nie moge jej stracic. Tylko ten ciężar, że nie potrafilam ocalic swojego małżeństwa, rodziny. Że moje decyzje życiowe okazały sie błedne. Cierpie bardzo
 
 
sanolia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-06, 10:04   

Ryska napisał/a:
Pogodzić sie z tym, ze jezeli chce żyć w zgodzie z Bogiem, to z mężem, który mnie nie chcelub sama. Boje sie tego . Bardzo .


Ryska, przecież Ty od ośmiu lat jesteś sama, z mężem, który Cię nie chce, bo jakby chciał, to wróciłby. To nie Ty nie uratowałaś rodziny, Ty ja RATUJESZ cały czas. Teraz chyba dobrze byłoby zostawić to Panu, skupić się na wyciszeniu siebie (ale mądra jestem) i budowaniu jeszcze lepszych relacji z dziećmi, żebyście byli dla siebie wsparciem.
Jako ciekawostkę powiem Ci, ze moje dzieci ( przypomnę syn 17 lat, córka 13 lat) powiedziały mi zebym ja też sobie kogoś znalazła, tylko takiego, co ich polubi i oni jego też. :mrgreen: Trzymaj się Kochana, dasz radę, wszyscy dają.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-06, 12:14   

Rysia,
zasada nr 1: nie tworzymy wizji na życie. Nie wiesz co będzie. Teraz widzisz tylko dwa rzowiązania: albo... albo.... A może Bóg ma ich jeszcze kilka? Tergo nie wiesz.
Pewne jest , że: mąż nie jest teraz wiarygodny, nie chce rozmawiać. Na to wpływu nie masz, więc zostaw go.
Teraz jest czas dla Ciebie.
Pogódź sie z tym, nie jako z klęską, ale z szansą. Bo kryzys jest szansą.

Ilona ma rację: i tak byłaś sama- teraz to poprostu do Ciebie dotarło.
Ja wciąż będę Ci powtarzać: czy faktycznie chcesz byc z mężem, który klamie, zaciąga długi, za które Ty jestes odpowiedzialna, nie umie rozmawiać?

Ja już współczuję kochance, bo on tych spraw nie przepracował, wiec prędzej czy później wrócą do niego i do tego związku- nie w tym jednak rzecz.

Skup sie na dzieciach i na sobie :-)
Powiem jeszcze, że dwa lata temu czulam podobnie jak Ty: a dzis dziwię się za czym (kim?) ja tak plakałam? Maż nie byl uczciwy względem mnie, zdradzał, a ja ze strachu , że odejdzie przymykałam na to oczy. W koncu sama straciłam poczucie, co jest dobre a co złe.

Musiałam duzo czasu poświecić, aby wyjsc z chorych emocji.

Tobie tez to polecam, dasz radę, tylko zacznij. Zostan na tym forum, czytaj, słuchaj, módl się o ujrzenie Prawdy w twoim małżenstwie. Jezus jest Prawdą, On Ci ukaże faktyczny stan tego, czego Ty teraz tak bardzo bronisz.

Zapisz sie na 12 kroków, idź na Masze o uzdrowienie
Daj sobie czas :-)

Wszyskto bedzie dobrze :-)
 
 
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-06, 12:27   

grzegorz_ napisał/a:
Z tym cytowaniem Starego Testamentu trzeba uważać :mrgreen:

"Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie"


Czyli jak dobrze zrozumiałam póki mąż nie ma kochanki nie jest grzechem odejście od zony tak?
 
 
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-06, 12:28   

"Pogodzić sie z tym, ze jezeli chce żyć w zgodzie z Bogiem, to z mężem, który mnie nie chce"

To nieprawda. Bóg nie chce żebys zyła z mężem,który Cie nie chce. On chce aby mąz Cię kochał i był z Tobą. Tylko Twój maz poszedł na łatwiznę. Zrobił delete starego życia z żoną i z długami.Kliknął: Game over. I teraz udaje,że tamto wszystko nie miało miejsca. Wiele osób tak dziś robi.Nowe życie w nowym kraju z nową osobą całkiem od nowa.

To nie Twoja wina. Zobacz masz pracę,dzieci. JUz długo żyłas sama. Tak naprawdę to niewiele się w Twoim zyciu zmieni oprócz tego,że będziesz mniej cierpiała i po jakims czasie przestaną nachodzic Cię komornicy.

A to czy mąz kiedys woci czy nie wóci. Zostaw to. DOpóki on nie nauczy się kochać Cię to lepiej żeby nie wracał.
 
 
Ryska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-11, 06:42   

Kochani moj mąż za wszystko mnie obwinia. uwaza ze to ja wciskam dzieciom do glowy pierdoły, ze je porzucił, weglug nie go tak nie jest. Ze przez to nie chca z nim rozmawiac, przyjechac do niego. Kochanka swojej corce takich pierdól nie wciska i dziecko rozmawia z ojcem codziennie i nie zadnego problemu. Wszystko jest normalnie. To ja jakas nienormalna jestem. To co mi pisze jest straszne. Z wielka wsciekloscia do mnie. Ja chyba jestem największym problemem jego , ze jestem. Napisał córce ze nie jest niczyim niewolnikiem, ze kazdy ma prawo zyć jak chce , ze musi od mamy odpoczaąć . Boze moj ja chyba oszaleje . Nie moge czytać co on pisze. Nie mogę , bo zwariuje. Oni nie maja zadnych wartosci. On nie czuje zła w jakim żyje. Jak napisał nie mysli o przyszlości. Liczy sie tu i teraz nic wiecej. Jak przestac o nim myslec. Kazdy kontakt z mezem wysysa ze mnie siły i nadzieję. A ja wierzac , ze cos sie w nim zmieni szukam kontaktu glupia. On mysli tylko o swoim malym dziecku. Serce krwawi. Kochani musze sie z tym pogodzic . A nie potrafie jak narazie. Przyszlosc napawa mnie strachem. Wczoraj nie umialam wstac do pracy , dziiś serce sciśniete, boli brzuch. Dobrze ze jestescie .
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9