Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
pogubiłam się
Autor Wiadomość
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-04, 07:13   

czy bycie fizycznie przy nim teraz naprawdę daje Ci coś dobrego?
 
 
Balka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-04, 08:05   

Werkaio,

napiszę wieczorem.

Ściskam, z Bogiem,

Balka
 
 
Lawendowa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-04, 11:24   

Bardzo Ci współczuję.
werkaia napisał/a:
Ja zawsze z dziećmi na większość wakacji wyjeżdżałam do rodziny, teraz boję się zostawić męża, ale tkwić tu i cierpieć przez jego obojętność..., to tez ze szkodą dla dzieci, bo one marzą o wyjeździe do dziadków.

Decyzję o wyprowadzce, zwolnieniu z pracy będę musiała podjąć, gdy on złoży pozew. Bo jak mieszkać z kimś, kto nie chce być z nami? Pracy tam nie znajdę szybko, bo jest ciężko. Tu mam dobrą, w miarę dobrze płatna pracę, którą lubię. Nie wyobrażam sobie takich dużych zmian w swoim życiu....


Wrócę najpierw do tego, bo już przemyślałam i przefiltrowałam przez swoje doświadczenie.
Napiszę jak ja to widzę. Najpierw dotrwaj jakoś do wakacji - próbuj znaleźć czas i usiądź przed Najświętszym Sakramentem i tam przychodzi spokój, jasność myślenia i u mnie oczyszczające łzy. Nie podejmuj teraz, pod wpływem emocji, pochopnych decyzji.

Skoro zawsze wyjeżdżałaś, nie rezygnuj z tego - dzieci odpoczną, Ty też, ale i zyskasz tak potrzebny dystans, fizyczny, ale i emocjonalny. Jeśli to możliwe, zorganizuj sobie tam pomoc (psycholog, mądry duszpasterz) zorientuj się czy/jakie są szanse na ewentualne znalezienie pracy. Mieszkanie z rodzicami, brak pracy, a co za tym idzie środków utrzymania (trzeba się liczyć z tym, że mąż może być mało pomocny) mogą spowodować kolejne trudne sytuacje, poczucie bezwartościowości itd.

Skoro masz pracę, przyzwoicie płatną, którą na dodatek lubisz - nie rezygnuj z niej - w obecnych czasach dla kobiety z dwójką małych dzieci to sytuacja komfortowa i nieczęsta. Nie rezygnuj z tego. Dzieci szybko dorastają i z każdym rokiem łatwiej będzie Ci godzić pracę z opieką nad nimi. Mąż ma takie same prawa, ale i obowiązki, więc jeśli osobiście nie będzie chciał/mógł angażować się w opiekę nad nimi niech finansuje opiekunkę.

Nie pisz scenariuszy, nie wiesz co będzie jutro, a co dopiero za tydzień, miesiąc czy później. Słucham rozważań o. Hołowatego i taka refleksja z wczoraj - nie ma sensu międlenie w kółko tego samego, bo to nic nie zmienia.

Jak wcześniej Balka napisała, chory w hipo/manii jest mentalnie na poziomie 12-14 latka i z tym się zgadzam. Dla mnie oznacza to, że mam prawo, a wręcz obowiązek wymagać od niego zachowania elementarnej przyzwoitości (zależnej od stanu chorego).
Jego zauroczenie może pozostać tylko na tym poziomie, więc próbuj powstrzymywać obrazy podsuwane przez wyobraźnię. Wiem jak to trudne, ale uwierz mi, warto.

Wspieram duchowo.


I jeszcze jedno - wiele z rad (bardzo mądrych zresztą), które można znaleźć w innych wątkach, które może i tutaj padną, trzeba przefiltrować przez pryzmat choroby męża. Zwyczajnie, akurat w sytuacji Twojej, mojej, czy kilku innych osób zastosowanie się do nich może przynieść opłakane skutki.
 
 
Balka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-04, 21:47   

Werkaio kochana,

tego, że Twój mąż w manii zrezygnuje ze składania pozwu rozwodowego należało się spodziewać. Pisałam Ci wcześniej, że to często jest po prostu gadanie, bo w tej fazie choroby wykonanie jakiejś celowej czynności zajmującej więcej niż kilka minut jest w zasadzie niewykonalne. Widzisz, nie trzeba się tym gadaniem aż tak przejmować.

Tego, że w manii dopadnie go urojone zakochanie i hiperseksualność z całym towarzyszącym jej odhamowaniem i bezwstydem też należy się spodziewać, skoro się nie leczy. Wiem, jak to boli, ale dziś też wiem, że trzeba zrobić wszystko, żeby jak najszybciej zrozumieć, że to jest CHOROBA.

To, co powinnaś sobie wypracować, to wyraźne stawianie granic i pilnowanie, żeby były przestrzegane. Mnie to, mimo wielkiego bólu, szło dość dobrze, choć cały czas trzeba było pilnować i przypominać te granice, bo kłamstwo, spryt, chytrość i przebiegłość delikwenta w manii rozwinięte są do nieprawdopodobnej perfekcji!

W przypadku mojego męża (bardzo ostra, wielomiesięczna psychotyczna mania mieszana), kiedy pojawiło się urojone zakochanie i wypełniało mężowi 100% czasu, postawiłam w tej kwestii granice tak: (1) ta baba nie ma prawa wstępu do domu ani pojawiania się pod domem, nawet pod moją nieobecność, (2) nie wolno ci o tym mówić przy mnie i dziecku - to jest Twój problem, nie mój, (3) nie wolno ci z nią rozmawiać przez telefon w domu, (4) nie wolno ci wnieść do domu żadnego przedmiotu związanego z tą babą.

Spokojne, ale stanowcze wyrażenie tych granic poparłam równie spokojnym stwierdzeniem, że jeśli kiedykolwiek ta osoba pojawi się w domu lub pod domem, wezwę policję. I żadnego oszukaństwa pod moją nieobecność, bo umiem znaleźć nawet włos.

Zasadniczo to działało, bo mój mąż w manii uwielbiał się "układać" ze mną, ile mu pozwolę, przy czym starał się targować, np. z jakiej odległości może się babie pochwalić naszym domem. Jeden raz gadał z babą przez skype'a, i nie zauważył, że wróciłam do domu. Wtedy autentycznie szczerze przepraszał. Nie za to, że grucha sobie z kochanką, tylko że został przyłapany na złamaniu ustalonej zasady. Zakazu telefonowania z domu mój mąż przestrzegał w ten sposób, że 3/4 popołudnia, wieczoru i część nocy spędzał w krzakach w ogrodzie.

Mówimy tu o panu ponad 50-letnim, żeby nie było wątpliwości...

Mnie to trzymanie granic pomagało nie zwariować, zwłaszcza, że w manii miał ogromny napór na opowiadanie żonie o swoim szczęściu i dziwieniu się, że go nie podzielam ("chyba mnie nie kochasz, bo nie cieszysz się, że taki jestem szczęśliwy!"). Szlaban na gadanie o tym, bezwględny zakaz!

Nie wiem, Werkaio, jak Ci pomóc, żebyś nabrała dystansu do zachowań męża. U mnie to trwało kilka lat od zachorowania mojego męża. Pamiętam dzień, kiedy ten proces się zaczął. Ja już byłam sama, porzucona przez męża i przyjechał do mnie nasz przyjaciel, którego żona zachorowała także na CHAD. Siedzieliśmy przy stole, opowiadaliśmy sobie o naszych drugich połówkach, popłakując i w pewnym momencie zamiast płakać zaczynaliśmy się coraz bardziej histerycznie śmiać.

Otóż okazało się, że te najbardziej raniące teksty, te szpile w serce, te słowne sztylety, które wygłaszają nasi małżonkowie są... IDENTYCZNE!! Dosłownie przerzucaliśmy się identycznymi zdaniami wygłaszanymi przez naszych drogich "maniaków"! Zrozumieliśmy oboje, że te parszywe słowa i teksty i zachowania nie są wcale wymyślane przez nich specjalnie dla nas, żeby nam dokuczyć. Że ci chorzy są jak zaprogramowani! Jakby się uczyli na pamięć z jednej książki i musieli to deklamować.

To był początek mojego łapania dystansu do choroby męża.

Werkaio, wyjedź na odpoczynek z dziećmi. Zostaw to za sobą, bo i tak nic teraz nie poradzisz. Nie należy "kopać się z koniem". CHAD to taki narowisty koń.

Ściskam Cię, modlę się za Ciebie.
 
 
werkaia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 14:20   

Kochane, bardzo Wam dziękuję za odpowiedzi, bardzo pomaga czytanie kogoś, kto patrzy z perspektywy i trzeźwo myśli. Ja tego nie umiem, jeszcze...
Mąż wczoraj mówił, że nie złoży pozwu, bo nie ma pieniędzy, a dziś poinformował, że jutro jest umówiony z prawnikiem i chce wiedzieć, co ja zamierzam, czy dam mu rozwód czy nie itp. Powiedziałam, że nie wiem, co zrobię, nie chcę go informować o swoich planach, zresztą planu żadnego nie mam..
Do mnie i do dzieci chce przyjechać moja mama, chce nas wesprzeć, ale mąż powiedział, że się nie zgadza i że zmieni w drzwiach zamki, nie wpuści teściowej, ja potrzebuję obok mieć kogoś bliskiego bo zwariuję. Wczoraj tak interwencyjnie pojechałam do psychologa, który skierował mnie do psychiatry (dostałam dodatkowe leki).

"Werkaio, wyjedź na odpoczynek z dziećmi. Zostaw to za sobą, bo i tak nic teraz nie poradzisz. Nie należy "kopać się z koniem". CHAD to taki narowisty koń"
Co do wyjazdu na wakacje, to już pewne, muszę stąd wyjechać, inaczej zwariuję, a i dzieci wobec takiej sytuacji nie pozostają obojętne. Tylko jak dotrwać do wyjazdu? Póki co, wszystko mnie tak rani, każde jego słowo, spojrzenie, dziś znów powiedział, że ma kogoś i rozwodu chce już przecież od roku. Jest ogólnie spokojny i zadowolony. Ja umieram w środku, czuję się zniszczona, porzucona, bez poczucia godności i bezwartościowa. Nie mogę uwierzyć, że najbliższa mi osoba jest kimś takim. Wiem, to choroba, ale zastanawiam się, na ile ona a na ile on sam, tak normalnie on.

Lawendowa, tak mam tu pracę, dzieci mają dobre środowisko szkolne i przedszkolne, ale zostanę tu sama. Nie mam tu ani żadnej rodziny, ani przyjaciół. Zawsze było tak: dom, praca, dom, mąż, i w kółko nie miałam swojego świata.
Musiałabym tu wynająć mały pokoik niedaleko domu (bo tu mam pracę), będę spotykać męża (też w pracy prosić go o pomoc), może nawet z inną kobietą? Ja nie dam rady tu być, mieszkać obok. Wiem, że tu na forum rozwody się odrzuca, ale czy jest inne wyjście? Ja nie chciałam nigdy rozwodu, przysięga jest dla mnie czymś ważnym, przed Bogiem, bo wierzę. Ale proszę Go, niech mi wskaże, jak mam dalej postępować, co robić, bo ja tracę ducha, siły i nadzieję...
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 19:36   

Balka,

Mam nadzieję, że tego co napiszę nie uznasz za "prostackie".
Choroba nie usprawiedliwia zdrady i traktowania żony jak śmiecia.
Jeśli mąż zdradza to robi to z kimś i można się domyślać , że dla kochanki jest miły
(gdyby nie był pewnie by go pogoniła).
Poza tym chory na CHAD nie uderzy nikogo na ulicy, nie kradnie w sklepie, nie powie szefowi w pracy, że jest głupi bo.....jednak świadomy jest konsekwencji swoich czynów.
 
 
Balka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 20:30   

Grzegorzu,

chorzy na CHAD również biją ludzi na ulicy, mówią swoim szefom, że są głupi i wylatują przez to z pracy, kradną w sklepach i robią bardzo wiele innych złych rzeczy. Nie każdy i nie zawsze. Jak też i nie każdy i nie zawsze zdradza żonę. To zależy od ciężkości i formy CHAD-u.

Dziękuję wszystkim za wspólny czas spędzony na forum. Będę tu z pewnością zaglądać i modlić się za starych i nowych forumowiczów.

Z Bogiem.
 
 
Lawendowa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 21:15   

Piszesz to w oparciu o własne doświadczenia?
Zauważ, że trzy osoby piszą w tym wątku o swoich, często traumatycznych, przeżyciach i Ty to podważasz.

grzegorz_ napisał/a:

Poza tym chory na CHAD nie uderzy nikogo na ulicy, nie kradnie w sklepie, nie powie szefowi w pracy, że jest głupi bo.....jednak świadomy jest konsekwencji swoich czynów.


Zrobi o wiele gorsze rzeczy. W ostrej manii świadomość jest taka, że sądy w oparciu o opinie biegłych nie raz uznają, że są to osoby niepoczytalne.
 
 
Balka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 21:21   

Drodzy,

jeszcze tylko wklejam fragment z większego tekstu ze stron katolickich na temat moralnej odpowiedzialności chorego za (wy)czyny seksualne w manii.

Całość można przeczytać tutaj:

http://www.szansaspotkani...ownia-seksualne

___________________________
GRZECH CZY CHOROBA?

Stan maniakalny łączy się ze wzmożonym popędem seksualnym i trudnością z okiełznaniem tego popędu. Bezkrytycyzm chorego powoduje, że może wchodzić w relacje seksualne z przygodnie napotkanymi osobami. Naraża to chorych na możliwość zarażenia się chorobami wenerycznymi, kobiety na nieplanowaną ciążę, czasami na przemoc seksualną. Dodatkowym czynnikiem ryzyka nieodpowiedzialnych zachowań seksualnych jest często nadużywany alkohol.

Czy chorzy ponoszą odpowiedzialność za swoje postępowanie?

Psychiatrzy sądowi stoją na stanowisku, że mania jest chorobą znoszącą poczytalność. Oznacza to, że pacjent nie jest zdolny do świadomego pokierowania swoim postępowaniem ani zrozumienia znaczenia czynu.

Ponieważ choroba ta zaburza całe życie popędowe również sfera seksualna jest modyfikowana przez chorobę i wymyka się spod kontroli chorego. W fazie remisji nadmierny popęd ustępuje i powraca do swojego przedchorobowego poziomu. W tym okresie pacjent przeżywa też liczne wyrzuty sumienia spowodowane jego zachowaniem w manii. Czasami boryka się także z problemami prawnymi i zdrowotnymi, które są efektem tych zachowań.

Mamy tutaj do czynienia z „winą bez winy”, gdyż pacjent nie jest w stanie kontrolować swoich popędów oraz impulsów, pomimo prawidłowo funkcjonujących w okresie remisji hamulców moralnych oraz systemu wartości. W związku z tym odpowiedź na postawione powyżej pytanie będzie brzmiała - choroba!
_______________________________

Koniec cytatu.
 
 
werkaia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-07, 23:03   

Kochani
Dziękuję za Wasze wpisy, dobrze jest poczytać innych i samemu pisać, dla mnie to rodzaj terapii.
Co się dzieje w mojej sprawie? Mąż poinformował mnie, że pozew może złożyć za 2 tyg., tak mu poradziła prawniczka, żeby minęło przynajmniej 3 tyg od ostatniego współżycia. Zrobił sobie pranie, rozwiesił, zrobił sobie zakupy (też pewnie za radą prawniczki). Można? Można! Przez tyle lat tego nie robił, bo było to wygodne, ja też mam w tym soją winę, bo wszystko brałam na siebie, więc czemu miałby coś zmieniać.
Dziś przyjechała moja mama, więc rano wziął ręcznik, ubrania, gdy spytałam czy się wyprowadza, powiedział, że nie wie. Jest jednak teraz w domu.
Rano w rozmowie bardzo mocno mnie ranił, mówiąc, że dzieciom powtarzam, że on ich nie kocha (nigdy nie było czegoś takiego, co najwyżej mówiłam, chodźcie, bo tatuś śpi). Mówił, że tak naprawdę chciał się rozwieść kilka lat temu, ale nie było warunków (o rozwodzie usłyszałam rok temu). No i że spotyka się z kimś innym od tygodnia i mnie jeszcze nie zdradził (ale zamierza). Nie wiem, co jest prawdą.
Ogólnie rzecz biorąc, ciągle cierpię z jego powodu i z powodu rozpadu naszego małżeństwa. Nie potrafię nabrać dystansu, ciągle płaczę. On jest taki okrutny i bezwzględny, ale pewnie to częściowo choroba przez niego przemawia. Niedługo wakacje, wyjadę, przeprowadzę się, muszę zaakceptować to, co daje mi Bóg, widocznie taka jest Jego wola.
 
 
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-08, 08:19   

Werkaia

Bardzo, bardzo mocno Cię przytulam.
Najgorsze jest to, że nie można przestać kochać. Ot tak powiedzieć sobie -Nie kocham go- i przestać kochać. Nie byłoby tego bólu rozdzierającego serce.
Ale ból jest i nie pozostaje nic innego, jak go przeżyć. Brak szacunku do siebie, brak godności, bezwartościowość - to normalne odczucia w sytuacji, gdy rozpada się świat. I nic nie można na to poradzić. Bezsiła, bezradność, poczucie odrzucenia przez osobę kochaną - to normalne odczucia, ale strasznie bolesne.
Wyjedż z dziećmi do rodziców, nabierzesz dystansu, wyciszysz się, nabierzesz sił.
Przytulam Cię w bólu. Ciebie i siebie jednocześnie.
Dbaj o siebie.
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-08, 09:31   

werkaia napisał/a:
Mąż poinformował mnie, że pozew może złożyć za 2 tyg., tak mu poradziła prawniczka, żeby minęło przynajmniej 3 tyg od ostatniego współżycia.


czyli tydzień temu współżyliście?..........przepraszam,że tak intymną kwestię poruszam,ale...piszesz, że on rozwodu chce od roku.....czym jest zatem teraz Wasza relacja?...........mąż nie dba o małżeństwo,rani Cię,a mimo wszystko jesteście blisko w sposób fizyczny...........nawiasem mówiąc,sąd nie uzna rozpadu więzi fizycznej,więc albo mąż kłamie,albo prawniczka skończyła prawo korespondencyjnie.........minimum pół roku musi być,by uznać rozpad więzi intymnej............jeśli żona idzie dobrowolnie z mężem do łóżka,to chyba nie jest taki zły?gdzie stanowcza miłość?gdzie szacunek do samej siebie?

Cytat:
Żeby dostać rozwód nie wystarczy wola jednego, czy nawet dwojga małżonków. Konieczne jest spełnienie przewidzianych w ustawie przesłanek, a mianowicie wykazanie, że rozkład pożycia jest zupełny i ma trwały charakter.

Zupełny rozkład pożycia

Zupełny rozkład pożycia oznacza zerwanie wszelkiej więzi łączącej małżonków, a mianowicie więzi:
duchowej;
fizycznej
materialnej;


1. Dla stwierdzenia ustania więzi duchowej wystarcza ustalenie wygaśnięcia więzi charakterystycznej dla związku małżeńskiego, czyli wzajemnej miłości, szacunku i akceptacji, co nie musi oznaczać automatycznie wrogiego stosunku między małżonkami.

Ustanie więzi fizycznej oznacza, że małżonkowie przestali obcować ze sobą cieleśnie. Pewną niepisaną zasadą jest, że aby można było mówić o ustaniu więzi fizycznej między małżonkami od ich ostatniego zbliżenia musi minąć co najmniej 6 miesięcy.

Ustanie więzi materialnej oznacza, że małżonkowie przestali prowadzić wspólne gospodarstwo domowe. Jak wynika z orzecznictwa Sądu Najwyższego samo zamieszkiwanie pod wspólnym dachem- jeżeli wynika ono ze szczególnych okoliczności (np. małżonkowie ze względów finansowych nie mogą pozwolić sobie na oddzielne zamieszkanie) - nie musi oznaczać, że więź materialna między małżonkami została zachowana.


i

Cytat:
O trwałym rozkładzie pożycia mówi się wtedy, kiedy wszystkie okoliczności sprawy wskazują na to, że niemożliwe jest ponowne zespolenie małżonków we wszystkich przejawach życia małżeńskiego (tj. przywrócenie więzi duchowej, fizycznej i materialnej). Aby sąd mógł uznać, że nastąpił trwały rozkład pożycia między małżonkami konieczne jest zatem wykazanie, że od ustania poszczególnych więzi między małżonkami upłynął pewien okres czasu. Przyjmuje się, że czas ten powinien pozostawać w proporcji do długości trwania małżeństwa, wychodzi się bowiem z założenia, że im pożycie małżeńskie trwa dłużej, tym większe prawdopodobieństwo, że małżonkowie przezwyciężą dzielące ich nieporozumienia. Od powyższej zasady istnieją oczywiście wyjątki, jeżeli zaistniały okoliczności tej wagi, że nie można oczekiwać, że małżonkowie do siebie powrócą, pomimo relatywnie krótkiego czasu od ustania więzi (np. w przypadku zdrady małżeńskiej, posiadania potomstwa z innym partnerem).



tyle suchych faktów....pozdrawiam,Szymon.
 
 
werkaia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-08, 15:09   

To nie jest tak, że on ciągle mówił o rozwodzie codziennie, ale kilka razy od zeszłego roku. Od miesiąca się nasiliło. Prosiłam, żebyśmy spróbowali, powiedział, ze mogę próbować i próbowałam, żeby móc powiedzieć, że zrobiłam wszystko. Jedną z form był od miesiąca codzienny seks (wcześniej zarzucał mi, że raz na tydzień to za rzadko), ale ja się nie zmuszałam, chciałam tego tak samo bardzo jak on, miałam nadzieję, że to nas zbliży i wytworzy się jakaś więź, ale jak się okazało dla niego to był czysty seks, nic więcej. Ja to robiłam z miłością, on, jak się okazało jedynie ze względów fizycznych. Boli i to strasznie.

"jeśli żona idzie dobrowolnie z mężem do łóżka,to chyba nie jest taki zły?gdzie stanowcza miłość?gdzie szacunek do samej siebie?"

Tak, moja miłość była chora, teraz zaczynam dostrzegać, nie stawiałam żadnych granic, żyjąc wiele lat z osobą chorą na CHAD (i nie tylko), która jest mistrzem w manipulowaniu ludźmi, wielu rzeczy się nie dostrzega i samemu też się ma zaburzenia. Nie mam szacunku do siebie, poczucia wartości, czeka mnie dużo pracy nad sobą, żeby odbudować swoje relacje sama ze sobą.

Z tym rozpadem też mi się tak wydawało, że co najmniej pół roku musi minąć, nie wiem skąd te trzy tygodnie.

Ale trzy tygodnie zostały i wyjadę do rodziców, nie wiem, jak to organizować, co zabierać, czy załatwiać dzieciom przedszkole? Z drugiej strony, nie wyobrażam sobie mieszkać tu z nim, wiedząc, że on wychodzi na schadzkę, utrudniałby mi życie jak się da, wiedząc, że mnie to strasznie rani. Muszę się chyba wyprowadzić, co myślicie kochani?
Czekam na wskazówki od Boga, cokolwiek, co pomogłoby mi się jakoś pozbierać, przetrwać ten kryzys. Staram się zawierzać Bogu moje życie i dalsze losy nszej rodziny, proszę Go "Zajmij się tym".
Cieszę się też, że mogę pisać na tym forum i że Wy odpowiadacie. To naprawdę nieoceniony element terapii (przynajmniej dla mnie).
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-08, 15:20   

Werkaia, fajnie, że Ci forum pomaga, ale pamiętaj, że to forum pomocy, a nie terapii. Terapii przez internet nie załatwisz. W realu jest potrzebna. Pomyśl o takiej.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9