Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Dzieci a ich zycie emocjonalne, psychiczne
Autor Wiadomość
Muzyka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-13, 13:57   Dzieci a ich zycie emocjonalne, psychiczne

Witajcie

Mam pytanie, czy jest tak, ze wszystkie dzieci wychowywane w rodzinach niepelnych, dysfunkcyjnych jako osoby pelnoletnie (zanim wejda w dorosle zycie) powinny przejsc terapie by moc w swoim zyciu stworzyc inny, lepszy zwiazek, dom?

Pytam, bo mysle o swoich dzieciach.

Pozdrawiam, Muzyka
 
 
czarek
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-13, 14:05   

Witaj,

z racji tego, że sam jestem z rodziny dysfunkcyjnej i w związku z kryzysem w moim małżeństwie i obawami związanymi z tym jak to przeżywają nasze dzieci i jaki to może mieć na nich wpływ w przyszłości znalazłem coś co może Ci pomóc odpowiedzieć sobie na zadane pytanie.

http://www.alko.fora.pl/d...rosle,3818.html

Pozdrawiam, Czarek.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-13, 14:35   

Nie wszystkie, nie zawsze, nie na pewno ...
Słowa : często, czasem, prawdopodobnie są bardziej odpowiednie.
Ludzie to nie zaprogramowane roboty.

Ostatnimi czasy jest tendencja aby za większość niepowodzeń
jakie człowieka spotykają winić dzieciństwo....słowa DDD, DDA, ADHD...robią furorę.
Oczywiście nie twierdzę, że traumy z dzieciństwa nie wpływają na dorosłe życie, ale przecież
człowiek ma rozum i wolną wolę !
Gdyby dzieciństwo tak w pełni determinowało całe życie to pokolenie naszych rodziców, które wychowywało się w czasie wojny powinno być całkowicie zdegenerowane, a przecież tak nie jest. Tak samo każde dziecko z domu dziecka powinny być automatycznie skazane na życiową porażkę (bywa, ale to nie reguła przecież).
 
 
walczak12
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-13, 15:07   

Muzyka napisał/a:
Mam pytanie, czy jest tak, ze wszystkie dzieci wychowywane w rodzinach niepelnych, dysfunkcyjnych jako osoby pelnoletnie (zanim wejda w dorosle zycie) powinny przejsc terapie by moc w swoim zyciu stworzyc inny, lepszy zwiazek, dom?



Pytam, bo mysle o swoich dzieciach.

A to już zależy od ciebie mamo!
Jak pokierujesz życiem własnym i dzieci, czy będą uczestniczyć wiecznie w nieszczęściu mamy i tym co ją spotkało.

Czy zobaczą że mimo trudów ma to sens. A przy dobrym poprowadzeniu tematu mają szanse brać poprawkę na sytuację rodziców, wyciągać z tego wnioski i dzięki temu tworzyć zdrowsze relacje


Czarku
o dysfunkcji rodzinnej nawet mówimy gdy dwoje rodziców jest w domu
Co z tego że czasami jest ich dwoje jak:
brak miedzy nimi szacunku
brak między nimi dialogu
brak wspólnych pasji
brak okazywania miłości

Jak sadzisz ,jakie dzieci dorosną z takich związków??
 
 
czarek
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-13, 15:55   

Cytat:
Czarku
o dysfunkcji rodzinnej nawet mówimy gdy dwoje rodziców jest w domu
Co z tego że czasami jest ich dwoje jak:
brak miedzy nimi szacunku
brak między nimi dialogu
brak wspólnych pasji
brak okazywania miłości

Jak sadzisz ,jakie dzieci dorosną z takich związków??


Wyizolowany, uległy, nieakceptujący siebie, nieświadom swoich potrzeb, perfekcjonista, zasługujący i żebrzący o miłość i uznanie, niemający kontaktu ze swoimi emocjami, uzależniony emocjonalnie od innych to moje doświadczenie i obraz osoby, która dorosła w takim domu, o którym napisałeś wyżej i odpowiedź na Twoje pytanie.

Myślę, że Muzyka zakładając ten wątek ma świadomość problemu, a to już jest bardzo dużo. To może być początek konstruktywnego działania.

U mnie osobiście świadomość kim jestem pojawiła się w trakcie pracy na 12 krokach.
Bolało bardzo, ale jednocześnie akceptacja tego faktu była momentem, od którego zacząłem zdrowieć (pozwoliłem Bogu się leczyć).

Muzyko zgadzam się z tym co napisał walczak12:

Cytat:
A to już zależy od ciebie mamo!
Jak pokierujesz życiem własnym i dzieci, czy będą uczestniczyć wiecznie w nieszczęściu mamy i tym co ją spotkało.

Czy zobaczą że mimo trudów ma to sens. A przy dobrym poprowadzeniu tematu mają szanse brać poprawkę na sytuację rodziców, wyciągać z tego wnioski i dzięki temu tworzyć zdrowsze relacje


Pozdrawiam, Czarek.
 
 
walczak12
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-13, 16:54   

czarek napisał/a:
Wyizolowany, uległy, nieakceptujący siebie, nieświadom swoich potrzeb, perfekcjonista, zasługujący i żebrzący o miłość i uznanie, niemający kontaktu ze swoimi emocjami, uzależniony emocjonalnie od innych to moje doświadczenie i obraz osoby, która dorosła w takim domu, o którym napisałeś wyżej i odpowiedź na Twoje pytanie.

Rozumiem to.

Mnie chodziło jedynie o przykład że dysfunkcja rodzinna wcale nie musi oznaczać
brak jednego z rodziców lub problem z czymś jednego z rodziców.

Miał to być przykład że istnieją pokłady przyszłościowe dysfunkcji nawet przy dwojgu rodziców.
Dlatego częściowo przychylam się do myśli Grzegorza by nie generalizować jak i twoich Czarku by nie bagatelizować.

Bo faktem jest to że często wynosimy z domu nieświadomie coś o czym nie mamy nawet pojęcia.

Dlatego napisałem od ciebie zależy wiele mamo.
Od nas od rodzica najwięcej zależy.
Zakładając że jestem DDA lub DDD i wiele lat żyłem w nieświadomości.
Bo przecież tak może być. Odkrywam prawdę -czyli mam świadomość swoich błędów i problemów. To oprócz naprawy ich w sobie mam możliwość automatycznie zmieniać swiat własnych dzieci, by one nie popełniały tych samych błędów
 
 
rona
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-13, 22:50   

Temat tu poruszony jest dla mnie ostatnio niezwykle ważny. Z mężem mieszkamy razem (dla dobra dzieci), nie ma w naszym domu wielkich awantur, wyzywania, alkoholu, przemocy itp. Ale jest za to obojętność męża do mnie, lakoniczne rozmowy, brak czułych gestów. Oboje bardzo dzieci kochamy, dzieci są bardzo przywiązane do męża, on do nich też. Boli mnie nasze małżeństwo, trwam w nim jednak dla dzieci. Ale zastanawiam się coraz częściej, czy przekaz jaki im obecnie dajemy nie skrzywi ich jeszcze bardziej, niż bycie osobno. Chciałabym o tym porozmawiać z jakimś doświadczonym psychologiem dziecięcym. Szukam namiarów.
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-14, 03:24   

rona napisał/a:
Chciałabym o tym porozmawiać z jakimś doświadczonym psychologiem dziecięcym. Szukam namiarów.

Może masz w okolicy Poradnię rodzinną?Tam chyba będzie najprościej.
 
 
Muzyka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 08:52   

Dziekuje za wpisy, linki.

Bardzo to dla mnie wazne, cenne.

Pozdrawiam :-D
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 17:04   

Dopiszę moje najnowsze doświadczenia.

Dwa miesiące temu umówiłam w poradni współpracującej z NFZ (a poleconej mi przez poradnię działającą przy kurii) wizytę u psychologa w sprawie terapii rodzinnej moich dzieci 7 i 5 lat. Nie ukrywam, że kiepsko stoję z finansami i zależało mi na terapii refundowanej.

Sprawa miała dotyczyć tego, jak i kiedy mamy jako rodzice (wówczas jeszcze mąż wydawało się że z nam będzie) przekazywać dzieciom informację o spodziewanym dziecku pozamałżeńskim mojego męża.
Mnie ten temat totalnie rozwalał i nie miałam pojęcia jak to ugryźć. A jakoś i kiedyś trzeba.. Mąż chyba nie widział problemu w zasadzie, albo nie myślał o tym. Nie wiem.

W każdym razie ta dawno już umówiona wizyta wypadła dokładnie (!) trzy dni po tym jak mąż zdecydował się w końcu od nas odejść. Nie sądzę by to był taki zupełny przypadek, ta zbieżność.
Automatycznie zmienił się więc zakres problemu (teraz tematy są dwa: odejście rodzica + rodzeństwo przyrodnie) i skład osobowy, bo oczywiście poszłam tam już sama.

Pani psycholog zebrała wywiad o obojgu dzieciach. Opowiedziałam jak bardzo są związane z tatą, i jak bardzo (zwłaszcza starsza) są absolutnie pewne,że zapewnienie taty, że nigdy nie odejdzie, jest prawdziwe. Obiecał jej to po ostatnim grudniowym odejściu-nieodejściu.
Tak się jednak składa, że od 10 marca to zapewnienie już nie jest prawdziwe...

Terapeutka powiedziała że ze względu na wiek dzieci i na ich wrażliwość można jeszcze przez jakiś czas utrzymywać je w fikcji, którą ochoczo sprzedaje im tata ("strasznie ma teraz dużo pracy tata, prawda mamo........?")
Zgodziłam się, bo wiem jaka to delikatna sprawa. Tylko faktycznie jakiś krótki czas, bo zaczynają coraz częściej pytać i łączyć fakty.

Podobno gdyby dzieci były starsze, wyczułyby oszustwo od razu i po prostu ogarnąłby je gniew i złość na tatę. Natomiast takie maluchy ufają. Serce się kraje.

We czwartek mamy drugie spotkanie, na którym terapeutka chciałaby widzieć mojego męża, aby ciężar przekazywania dzieciom prawdy nie spoczywał tylko na mnie. Żeby "po sobie posprzątał". Bo to ja latam po psychologach, zastanawiam się co powiedzieć i jak, a on sobie tym głowy nie zaprząta.

Mam mieszane uczucia, co zresztą powiedziałam tej pani - boję się, że to również mój mąż spaprze. Albo oleje.
Ostatecznie zaufałam jej jako fachowcowi, i zgodziłam się spróbować. Poinformowałam męża że jest oczekiwany.

Terapia nasza (moja i dzieci) ma być długofalowa. I bardzo dobrze. Kłopot w tym, że kolejne wizyty (znów dwie pod rząd) są umówione dopiero w maju. Ale mam nadzieję, że ta pani zgodzi się ja jakąś wizytę w międzyczasie, po prostu zapisując nas prywatnie. Albo będziemy dzwonić i dopytywać się czy ktoś się nie odwołał, ale słabo to widzę.

Modlę się aby ta terapia trafiła do serc moich dzieci i była po prostu dobrem.
 
 
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 19:20   

krawędź nadziei napisał/a:
Podobno gdyby dzieci były starsze, wyczułyby oszustwo od razu i po prostu ogarnąłby je gniew i złość na tatę. Natomiast takie maluchy ufają.


Nie jestem pewna czy wiek ma tu coś do tego . To ,że nic nie mówią , nie pytają nie oznacza,że nic nie czują i nie widzą ... To bardzo trudny temat i przypuszczam jak Cię to martwi ... Z własnego doświadczenia ( jako dziecko jeszcze) pamiętam momenty , gdy poczułam się oszukiwana, okłamywana niby dla mojego dobra... Dzisiaj nie tyle w pamięci mam samą sprawę , a jedynie zawiedzione zaufanie do dorosłych, którzy ukrywali przede mną prawdę, okłamywali mnie... Ale każde dziecko jest inne i do każdego należy podejść indywidualnie ...
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 08:13   

Dziękuję Heleno, to bardzo ważne co mi napisałaś.
 
 
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 08:28   

To są moje ,, wspomnienia,, ... Bolesne i trudne skoro do teraz to czuję i pamiętam ...
Jako dziecko poczułam nie tylko bolesną utratę zaufania, ale jednocześnie utratę osób , które uważałam ,że są moim wsparciem, że stoją murem za mną ... Poczułam się zdradzona i samotna we wszystkich problemach moich. I to co było najgorsze , teraz z perspektywy czasu widząc ,że zamknęłam się na ludzi. Przestałam mówić o moich sprawach. Przestałam w ogóle poruszać tematy związane ze mną ...Bardzo, bardzo trudno później odbudować zaufanie i chęć zawierzenia komuś... Dziecięce umysły nie pojmą wszystkich okoliczności , którymi kierują się dorośli w tzw. celu ochronnym... Dla dziecka istnieje tylko prawda i kłamstwo. A jak wyglądają później nasze zasady , które wpajamy dzieciom ,że kłamstwo jest złe gdy sami je stosujemy w życiu...
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 08:45   

Wiesz co, wkleję tu tekst, który znalazłam ku swojemu zdumieniu w jakiejś zakurzonej gablocie w jednej ze szkół, gdzie przypadkiem miałam szkolenia,kilka dni przed odejściem męża. Ale nie ma przypadków, nie?

Cytat:
Zmiany na różnych płaszczyznach życia społecznego doprowadziły do zachwiania systemu wartości. Odwołujmy się do tradycyjnych wartości: uczciwości, sukcesów popartych ciężką pracą, samodyscypliny, troski o innych i traktowania ich w taki sposób, w jaki sami chcielibyśmy być traktowani.
Im stabilniej rodzice prezentują system wartości, tym większa szansa na powstanie u dzieci trwałego wewnętrznego systemu wartości. Dzieci z ugruntowanym systemem wartości lepiej będą radzić sobie i bezpieczniej przechodzić przez typowe i nietypowe stresy. Gdy mowimy dziecku aby nie kłamało, a sami to robimy, jaki przykład na przyszłość dajemy? Ono nie zapomni za chwilę, nie wypadnie mu to z głowy. Dziecko w wieku przedszkolnym chłonie rzeczywistość jak gąbka, uczy się, buduje swój system wartości i kreuje samego siebie. DAJMY SZANSĘ SWOJEMU DZIECKU ABY STARTOWAŁO ZO Z TYCH SAMYCH POZIOMÓW CO INNE! Aby nie było gorsze od innych, by jego rodzice nie pogubili się i nie zapomnieli o tym co jest najważniejsze czy to z własnego lenistwa czy po prostu z wygody.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9