Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
To już koniec
Autor Wiadomość
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 06:27   

Wiesz grzegorz łatwo być super wyrozumiałym , dobrodusznym, wspaniałomyślnym, pisać ,że życzy się szczęścia małżonkowi w nowym związku itp. jeżeli ma się takie podejście i zdanie o nim. Jeżeli nie chce jego powrotu, jeżeli nie kocha się go , a właściwie to mąż jej wisi i powiewa....
Chyba nie o to chodzi w Sycharze prawda? Nie chodzi o wyrobienie w sobie totalnej obojętności, pozbycia się uczuć i pielęgnowania wszystkich negatywnych przeżyć by pozbyć się bólu, uczucia rozpaczy, smutku, tęsknoty ... Nie tędy droga do osiągnięcia szczęścia, bo to nie szczęście , a jedynie wyparcie rzeczywistości i stłumienie prawdziwych odczuć... To moje zdanie ...
 
 
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 07:52   

ja zupełnie inaczej odebralam słowa Olgi...
że ma spokój i poczucie wewnetrznego szczęscia, dobra relacje z Bogiem i zero negatywnych emocji w stosunku do męża.. . a historia jej rodziny to dla mnie nie potepienie małżonka który czeka , to w ogole zadne potepienie, raczej zal, smutek, frustracja ze ktos jednak zmarnował czas i nie umiał cieszyc sie najwiekszym darem od Boga, czyli życiem :)
Taki cżłowiek nie potrafi zyc w dniu dzisiejszym i ciagle cierpi.. zatrzymał sie w swym bólu i nie umiał isc dalej poza to nie pozwolił Bogu by zaleczył rany i uśmierzył ból..

nie wiem dlaczego niektórzy widza w słowach Olgi potepienie swojej postawy.. dla mnie to raczej wskazówka ze po przejsciu pewnej drogi mozna odnalezc spokój wewnetrzny i stabilność...
a ze ona nie chce powrotu meza.. to jej sprawa... ale chyba nei to jest najważniejsze, dla mnie najwazniejsze jest to co napisała o poczuciu wewnetrznej stabilnosci radosci, cieszeniu sie zyciem Bogiem i kazdym oddechem...
bo nie oszukujmy sie do czesci z nas małżonkowie nie wrócą... i niektórzy stana przed takim wyborem - zyc przeszłoscią cierpieniem odrzuceniem i bólem, czy puścic te negatywne uczucia, wybaczyc pokochac siebie zycie Boga zaufac i cieszyc sie zyciem bez małżonka...

dla mnie wpis Olgi jest potwierdzeniem ze ta druga droga jest jak najbardziej mozliwa...
 
 
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 09:24   

Jasminko, i ja pod Twoim wpisem, mogę napisać tylko AMEN. Życzę Ci byś doszła do takiego spokoju :) Z Bogiem.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 10:50   

To już koniec ,
tak brzmi tytuł wątku .
Chodzi o to , że końcem nie jest totalny rozpad , rozwód cywilny , druga rodzina ,
ale fizyczna śmierć małżonka .

I ślubuję ci miłość , wierność i uczciwość DO ŚMIERCI .
Oczywiście , to będzie INNA miłość , inaczej okazywana , wyrażana ,
ale miłość a nie obojętność .
Środki miłości przystające do realiów .
Czasem pozostaje tylko i aż modlitwa .
Tu nie chodzi o jakieś chorobliwe pielęgnowanie uczuć , tęsknot , nachodzenie ,
życie tylko i wyłącznie tą jedną sprawą .
Absolutnie nie !
Taka postawa narzucania się nie zachęci małzonka ,
a osobę tylko wprowadzi w chorobę i niepotrzebne cierpienie .
Co nie znaczy , że jakiś żal , smutek jest nienormalny .
Po prostu trzeba się zająć tym , co zrobić możemy ,
dla siebie i innych , dzieci i reszty swiata .
I mamy być przy tym pogodni i radośni .
A postawa wobec małżonka - to gotowość na przyjęcie ,
stety-niestety :mrgreen: .
Uczucie może umrzeć , ale postawa miłości nie powinna .


Życie ( ziemskie ) nie jest największym darem Boga Jasmino .
Tym darem jest niebo i życie w wiecznym szczęściu .
 
 
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 10:57   

gdybym nie dostała zycia ziemskiego to na inne szansy tez bym nie miała...
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 11:10   

No więc pomyśl logicznie .
Skoro już to ziemskie życie ( świat , przyroda , uczucia )
są tak fascynujace
a przecież i chorujemy i starzejemy się i przezywamy mnóstwo kłopotów

to o ile cenniejsze jest to życie w niebie ,
WIECZNE ( nie na kilkadziesiąt lat )
i bez tych wszystkich niemiłych akcentów na Ziemi .


Chcesz złotówkę - teraz , czy milion jutro .
Taki jest wybór .

Co nie znaczy , że masz po świecie chodzić z grobową miną i tak grobowo żyć .
Wiosna idzie . :-P
 
 
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 11:15   

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
ja biore i zlotówke teraz i milion póżniej :) a co tam :)

wiesz ja nie mówie ze ja sie nie zastanowie głeboko i nie spróbuje dac szansy mojemu małżenstwu jezeli taka ewentualnosc zaistnieje :)
ja tylko sie zgadzam z tym, ze po okresie załoby buntu złości depresji.. kiedy przejdziemy te etapy to dobrze jest zrzucic to z siebie i cieszyc sie zyciem.. i nie mam tu na mysli szukania drugiego meza/zony.. tylko cieszenia sie słońcem, wiatrem dobrą ksiązka.. kochania siebie Boga i zycia.. drugi człowiek nie jest niezbędny do szczescia, fajnie jak jest ale to nie jest warunek konieczny...
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 11:36   

żeby tylko już odeszły te sny..
 
 
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 11:39   

daj sobie czas.. nie poganiaj sama siebie :) i tak idzie Ci świetnie :)
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 11:51   

Cytat:
ja biore i zlotówke teraz i milion póżniej :) a co tam :)


Tak , kobiety są pazerne na kasę . ;-)

wiesz ja nie mówie ze ja sie nie zastanowie głeboko i nie spróbuje dac szansy mojemu małżenstwu jezeli taka ewentualnosc zaistnieje :)
ja tylko sie zgadzam z tym, ze po okresie załoby buntu złości depresji.. kiedy przejdziemy te etapy to dobrze jest zrzucic to z siebie i cieszyc sie zyciem..

Jest okres choroby małżeństwa ,
agoni małżeństwa
śmierci małżeństwa
żałoby .
Po ludzku , bo dla Boga małżeństwo nie umiera , zresztą
może je wskrzesić ................. ale i Jezus nie robił tego zbyt często .

Nikt Ci nie zabrania cieszyć się słońcem , wiatrem , wanną z pachnidełkami , nowymi butami czy przejeżdźką na rowerze - w każdym z tych okresów .
To wręcz KONIECZNE .


i nie mam tu na mysli szukania drugiego meza/zony.. tylko cieszenia sie słońcem, wiatrem dobrą ksiązka.. kochania siebie Boga i zycia.. drugi człowiek nie jest niezbędny do szczescia, fajnie jak jest ale to nie jest warunek konieczny...

Właśnie .
Faceci mają gorzej .
We wszystkich reklamach produktów dla facetów ( obojetnie czego )
musi być kobieta .......... jako ostateczny "cel" kupna czegokolwiek . :mrgreen:
U was wystarczy hasło - "jesteś tego warta" . :evil:

Stąd to powiedzenie - niedobrze jest mężczyźnie być samemu .
O kobietach - nic się nie wspomina .



 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 12:00   

mare1966 napisał/a:

Chcesz złotówkę - teraz , czy milion jutro .
Taki jest wybór .


Mare
Lepszy wróbel w garści niż ....
A tak poważnie, to że można wygrać milion w grze "wieczność "
nie oznacza że nie powinniśmy się schylić po złotówkę która leży na ulicy (złotówka= dobre, radosne zycie na ziemi)
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 12:19   

Tak Grzegorz ,
tylko pod warunkiem , że ta złotówka
nie wyleciała właśnie z portfela sąsiada .

Cytat:
Mare
Lepszy wróbel w garści niż ....

........... ależ WŁAŚNIE TAK myśli bardzo duża liczba ludzi
Jest co jest i trzeba korzystać , a co będzie potem to zobaczymy .


Rodość nie polega na zaspokajaniu tych najprostszych
ludzkich insktynktów , rządz , pokus , słabości .
Nie wynika z okoliczności , jest raczej stanem ducha .
Co nie oznacza , że masz pogardzić tymi
ziemskimi "uciechami" ciała i duszy .
Wprost przeciwnie , wprost przeciwnie ........... ;-)


Nawiasem , Grzegorz
jakie to smutne :mrgreen: ,
że kobiecie wystarcza raptem ........ książka ( oprócz słońca i wiatru ) .
Idzie spać i czyta książkę ......... gasi swiatło i śpi .
Na szczęście jednak coś jej sie tam śni jednak , na krawędzi nadziei .
 
 
Karmel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 16:12   

Mare 1966 pisze:

To już koniec ,
tak brzmi tytuł wątku .
Chodzi o to , że końcem nie jest totalny rozpad , rozwód cywilny , druga rodzina ,
ale fizyczna śmierć małżonka .




Tytuł wątkowi jak pamiętam nadałam ja, więc może również ja wyjaśnię ,,co poeta miał na myśli", bo widzę Mare, że po swojemu to zinterpretowałeś....

Dla mnie ta sytuacja, która się wydarzyła czyli naciski na rozwód, kochanka i dziecko w drodze to KONIEC moich różnych nadziei: na szczęśliwe małżeńskie życie, pełną rodzinę, możliwość okazywania miłości mężowi na różne sposoby a nie tylko przez modlitwę za niego....
.......poza tym on w momencie wyprowadzki twierdził, że już nigdy ale to przenigdy nie zwiąże się z żadną kobietą i nie będzie zakładal rodziny( w domyśle tak bardzo było mu źle w tej rodzinie, którą miał). Więc na takie słowa moja nadzieja jednak pozostała....sądziłam, że pożyje sam dłużej lub krócej i w końcu doceni co stracił...nie będzie różowo ale może wspólnymi siłami odbudujemy .....czas pokazał jak bardzo się myliłam. I właśnie dlatego pisze, że TO JUŻ KONIEC. Owszem na ,,tu i teraz" ale czyż nie w tym właśnie miejscu swojej historii jestem?. Oddaje Bogu moje życie i jasne, że nie wiem co się zdarzy w przyszłości . Jednak pewnych faktów nie da się już cofnąć a na ,,tu i teraz" nie jestem w stanie myśleć, że dałabym radę zapomnieć o tym wszystkim co się stało, ile cierpień zadał mi mąż. Dziecko z kochanką to też nie jest DLA MNIE fakt, który da się zaakceptować.

Mój mąż już raz mnie zdradził. Wybaczyłam. Chyba niepotrzebnie. I na wyrost bo on wtedy o wybaczenie nie prosił.
Więc jeśli piszę KONIEC to dla mnie jest to koniec naszego dotychczasowego życia. Małżeństwa w jego poprzednim kształcie. Pozostaje małżenstwo w postaci wierności przysiędze i modlitwa za ,,pogubionego" zdradzacza=męża.

[ Dodano: 2014-03-19, 16:30 ]
I jeszcze coś.....nie jestem w stanie życzyć mężowi ani tej kobiecie szczęścia w ,,nowym związku". To tak jakbym dawała im moje błogosławieństwo na życie w cudzołóstwie i grzechu. To jest jakaś sprzeczność sama w sobie.
Zakładam, że w końcu się z tego wszystkiego pozbieram i będę cieszyć się drobiazgami i życiem w ogóle ale jakoś siebie nie widzę jako tej, która cieszy się nowym życiem małżeńskim męża....
Mąż nie jest i nigdy nie będzie mi obojętny bo przeżyłam z nim wystarczająco długo, ale na dziś chciałabym się odciąć od wszelkich informacji o nim. I o niej oczywiście też.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 17:06   

Karmel ,
moje wypowiedzi ,
były wyłącznie głosem w tej dyskusji wokół pewnej postawy
( patrz ostatnie kilkanaście postów ) .
Wykorzystałem w niej tylko temat wątku .
Samego wątku nie znam ( Twojej historii ) . :->

Ale dobra ,
spróbuję na Twoim przykładzie . :mrgreen:
Cytat:
Dla mnie ta sytuacja, która się wydarzyła czyli naciski na rozwód, kochanka i dziecko w drodze to KONIEC moich różnych nadziei: na szczęśliwe małżeńskie życie, pełną rodzinę, możliwość okazywania miłości mężowi na różne sposoby a nie tylko przez modlitwę za niego....

Fakt , sytuacja arcytrudna .
Biorąc na logikę marne szanse .
Ja ma jednak wyobraźnię i widzę i taką możliwość :
Kochanka znudza się panem , pojawia się mlodszy .
Mężowi przychodzi płacić alimenty "aż do śmierci" .
Bidulek skruszony usiłuje wrócić .
No i przychodzi na Ciebie czas prawdy - w okazywaniu miłosci . :roll:
Nie będzie to łatwe zadanie .

Cytat:
.......poza tym on w momencie wyprowadzki twierdził, że już nigdy ale to przenigdy nie zwiąże się z żadną kobietą i nie będzie zakładal rodziny( w domyśle tak bardzo było mu źle w tej rodzinie, którą miał)


Z babą źle , ale bez baby jeszcze gorzej .
Nie znałaś tego powiedzenia ?
Ciągnie wilka do lasu .

Cytat:
sądziłam, że pożyje sam dłużej lub krócej i w końcu doceni co stracił...

Tak często zakładają kobiety , ale nie tylko one .
Na pewno wielkim błędem jest ujawnianie w słowach tych nadziei
i "proroctw" odchodzącemu .

Cytat:
Dziecko z kochanką to też nie jest DLA MNIE fakt, który da się zaakceptować.

Dziewiecki daje rozwiązanie takie : mąż płaci , ale zero kontaktów z dzieckiem .


Cytat:
Mój mąż już raz mnie zdradził. Wybaczyłam. Chyba niepotrzebnie. I na wyrost bo on wtedy o wybaczenie nie prosił.


Może i błąd , ale z drugiej strony "oczyściłaś siebie" z tego balastu ,
wyzwoliłaś się z nienawiści .

Cytat:
Więc jeśli piszę KONIEC to dla mnie jest to koniec naszego dotychczasowego życia. Małżeństwa w jego poprzednim kształcie. Pozostaje małżenstwo w postaci wierności przysiędze i modlitwa za ,,pogubionego" zdradzacza=męża.


Może i tak A na czym polegać miałaby wierność przysiędze ?
Wierność w sensie fizycznym i tak już sama w sobie jest trudna ,
ale w zamiarze Boga chyba jednak chodzi o coś jeszcze więcej .

Ja się wcale nie dziwię , że jesteś wkurzona . :mrgreen:
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9