Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
To już koniec
Autor Wiadomość
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:49   

Karmel, ja tak mam, że wchodze tu ostatnio jak mam doła. Przeczytałem Twoją opowieść. Wiesz co. Jest mi lepiej. Czemu, nie wiem. Bo inni mają gorzej niż ja? To nie to.
Jest jakaś tajemnica w cierpieniu. Niby to dzieło szatana a może z niego wypływac dobro.
Dziekuję Ci. Za co, nie wiem. Za to, że jest mi lepiej.
Wiem tylko tyle że to dzięki Twojemu cierpieniu. Dziękuję Ci z całego serca.
Masz moją modlitwę.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 14:24   

Ludziska :mrgreen:
powiedzma se uczciwie .
Nie chodzi o to czy oni szczęśliwi , tylko czy MY szczęśliwi . ;-)


I problem w tym , że trudno nam być szczęśliwymi .
Dlaczego ?
Z różnych przyczyn .
Ani duchem ani ciałem trudno "umrzeć" ,
staremu życiu , przyzwyczajeniom , marzeniom , nadziejom itd.

Moim zdaniem ,
nie ma na forum czegoś takiego jak "Wy" .
Jest całkiem spora grupa raczej indywidualności , osób o dość niezaleznych pogladach ,
często dość odległych .
W tym też wartość forum .

Spokój , umiar , dystans - ja raczej po takich symptomach ,
rozpoznawał bym to jak kto wybaczył drugiemu .


Przecież nawet na logikę , oni MUSZĄ BYĆ SZCZĘSLIWI ,
przecież to nie idzioci .
Odchodzili , żeby mieć lepiej , nie gorzej . :mrgreen:

Cytat:
że generalnie ten człowiek mi zwisa i powiewa, że po tym wszystkim co mi zafundował

.......... podzielam odczucia helenast
A może to tylko nieroztropne słowa ?
Bo nikt nie powinien nas nie obchodzić .
A tym bardziej mąż , choćby i mąż kanalia . :mrgreen:


grzegorz ,
Zakonnik to facet na tyle rozgarnięty ,
żeby zwiać przed babami za mury i dobrze sie pozamykać .

Dabo :
Cytat:
Czy wybaczenie oznacza, że przestanie się cierpieć?
Czy można cieszyć się drobiazgiem jak całe zycie leży w gruzach?
Czy jeżeli zycie leży w gruzach nie pozostaje już tylko i wyłącznie troska o zbawienie?


Wybaczenie jest jak obieranie cebuli , wieloetapowe .
Od warstw zewnętrznych ( odzieranie z nienawiści ) ku środkowi ( miłość ) .
Przez płacz OCZYSZCZA widzenie .

Kto małym nie umie się cieszyć i z dużego nie potrafi .

Gruz rozbiórkowy KUPIĘ .
To dobry budulec . ;-)
 
 
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 14:33   

mare1966 napisał/a:
Gruz rozbiórkowy KUPIĘ .

Oddam za darmo :-)
 
 
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 14:36   

Masz rację mare1966 ... spokój .

Tylko nie potrafię zrozumieć ...
Przyjęłam/łem bez emocji, uspokoiło mnie to , cieszę się tym bo mąż/ żona , która mnie opuściła jest szczęśliwa w nowym związku... I ja też jestem szczęśliwa , że on jest szczęśliwy :shock: .... Proszę Was ... przestańcie ....

[ Dodano: 2014-03-18, 14:37 ]
mare1966 napisał/a:
Gruz rozbiórkowy KUPIĘ .
To dobry budulec .


Sprawdź czy to co oferują to pustaki czy beton ;-)
 
 
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 14:43   

Ja jestem na etapie chyba wybaczenia? Nie przeraża mnie myśl ,że będę resztę życia "sama" i też wiem ,że mój mąż jest teraz szczęśliwy-wiem to do teściowej- jak to znalazł ideał (tylko czemu ten ideał jest rozwiedziony...). Ale mogę też zrozumieć mamę Olgi, która nie dość ,że została skrzywdzona przez męża, to pewnie poczuła się drugi raz zdradzona, gdy Olga zaakceptowała związek swojego ojca i w dodatku jej przyrodnia siostra jest chrzestną jej dziecka...ja sama też bym się tak czuła w tej sytuacji. Ponieważ dla mnie jest to straszne cierpienie, gdy widzę ,że mój mąż nie widzi nic złego w tym ,że będzie zabierał dzieci do swojej kochanki (oczywiście jak tak sąd postanowi).Ze to wszystko co robiliśmy do tej pory razem z dziećmi -wakacje,wyjazdy, czy choćby jakieś decyzje w sprawie szkoły i inne - teraz będą odbywały się osobno.. :-( Tak więc wybaczyłam ,chyba, ale co mam zrobić jak codziennie praktycznie ten nóż w sercu się przekręca....
 
 
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 14:56   

mare1966 napisał/a:
Gruz rozbiórkowy KUPIĘ .

Ile wołasz?
I z gruzu żaden budulec, generalnie jeżeli z dobrego materiału to służy jako podbudowa pod chodniki i nic więcej.
Ale nawet w gruzie znajdzie się jakiś taki fajny kamyczek ze ho ho
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 15:02   

Wyraziłem się nieprecyzyjnie .

Miałem na myśli ceglę rozbiórkową klupaną , najlepiej poniemiecką .

Cytat:
Tylko nie potrafię zrozumieć ...
Przyjęłam/łem bez emocji, uspokoiło mnie to , cieszę się tym bo mąż/ żona , która mnie opuściła jest szczęśliwa w nowym związku... I ja też jestem szczęśliwa , że on jest szczęśliwy .... Proszę Was ... przestańcie ....


Bez emocji to żyje plankton . :mrgreen:

Sama pisałaś , to kwestia ekonomii , geszeftu albo miłości ( górnolotnie ) .
Kwwestia wyboru - niepewne szczęście ziemskie na lat ... :roll:
albo
niepewne szczęscie wieczne :mrgreen:


Myślę , że kochanie kogoś kto ma nas w poważaniu ,
musi na powagę zasłuzyć .
Okres tęknoty do miłosnych uniesień z osobnikiem
po 10 latach rozłąki
powinien ustąpić samoistnie .
W przeciwnym wypadku wdał się stan chorobowy .
Kochać , ale inaczej pewnie można choć trudno .

Ja myslę , że zawsze prawie w 95 % chodzi o nas w 5% o innych .
Wersja optymistyczna .



-----------------------------------------------------------

Bosa
nie przebaczyłaś . ;-)
Może zdjęłaś "nienawiść" dopiero .


A tem nóż , to SAMA PRZEKRĘCASZ ;-)
myślami .

No i ........... wybaczyłaś sobie ?
 
 
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 15:25   

Może masz rację, ale czy mam to "olać", kiedy mąż nie daje na dzieci, chce się z nimi spotykać tylko w obecności kochanki, tak wnioskuję z jego zachowania...Jak mam reagować? reaguję tak jak mi serce podpowiada...
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 16:09   

bosa, to musi być tak trudne że aż nie znajduję słów.
ja nie mam takiej sytuacji, bo mąż (na razie) godzi się z moimi oczekiwaniami co do miejsca kontaktów, ale jak sobie wyobrażę że się nie godzi..i łamie ustalenia..

Pomodlę się za Ciebie, aby Bóg dał Ci właśnie tyle siły aby to przejść.
 
 
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 17:46   

Olu!

Super. Żyje podobnie sam, jestem szczęśliwy, że mogę spotkać fajnych i bogatych duchowo ludzi (tu na forum i w Sycharze).
Nie zamartwiam się i korzystam z życia, wspolnie z kolegami zwiedzamy świat, jak matka moich dzieci pozwoli mi na spotkanie z dziecmi to jadę jak odbierze telefon to rozmawiam z maluchami. Matka dba o nie..

Moglbym miec nastepna ładną, bogatą kobiete. Nie chce dla dzieci dla zony dla siebie..
i nie jest to dla mnie powod do cierpienia ale to wzrost na drodze Bozego pojednania.

Trzymaj się!
 
 
Karmel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 19:36   

Orsz- dziękuję za modlitwę. To dziwne, że tak się dzieje jak piszesz ale pewnie jest w tym racja, że cierpienie ma swoją tajemnicę.W takim razie jest mi lżej skoro to wszystko co przeżywam może okazać się także dobrem...dla kogoś innego....

Przede mną kroki prawne. Czekam na razie na adwokata, który mnie oświeci jak to wszystko ugryźć, żeby jak najlepiej zadbać o siebie i moją 3-osobową rodzinę.I żałuję, że nie mam na tyle kasy, żeby móc kontaktować się z mężem wyłącznie za pośrednictwem adwokata. Odchorowuję strasznie ostatnie spotkanie.Moje ciało to jeden wieeelki zestresowany twór. Praca nie pozwala ratować się lekami. Muszę być przytomna a po wszelkich uspokajaczach zasypiam na stojąco :-/
W głowie zaczynam powoli sobie wszystko układać (chyba) na właściwych miejscach ale ciało nie umie wyjść ze stresu. To mnie po trochu przeraża a po trochu wkurza, że nie daję rady nad tym zapanować.
Chciałabym móc się odciąć od JAKICHKOLWIEK informacji o mężu i jego sprawach. Ale wszystko dopiero przede mną. Przecież on pragnie rozwodu i to szybko :evil:
W tej chwili w ogóle nie zastanawiam się nad tym ,,jak on może, czy jest szczęśliwy czy nie" itp. Chcę wreszcie poczuć SPOKÓJ i uwolnić się dręczącego bólu fizycznego.

KN a mnie pomogło bardzo, gdy przeczytałam Twoje ostatnie wpisy w temacie dotyczącym Waszego małżeństwa. Twoja siła daje innym siłę...i to jest piękne w tym forum.
Ja najbardziej cieszę się, że moje córki są już pełnoletnie i nie będą musiały oglądać kochanki tatusia. Chyba tylko z własnej woli....
 
 
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 22:31   

Karmel napisał/a:
To dziwne, że tak się dzieje jak piszesz ale pewnie jest w tym racja, że cierpienie ma swoją tajemnicę.W takim razie jest mi lżej skoro to wszystko co przeżywam może okazać się także dobrem...dla kogoś innego....


Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo. Wszedłem na to forum zakręcony i zdołowany. Od niechcenia. Od tak coś popisałem, zresztą możesz przeczytać bo to w Twoim wątku.
A później zacząłem czytać od poczatku Twoje wpisy. Moje rozbicie wypełnił spokój i jakieś jaby ciepło wewnetrzne, oprócz oczywiście współczucia.
Później pomodliłem się za Ciebie i dalszy cień miną po prostu rewalecyjnie. :-)
Takie są fakty. Od tygodnia nie czułem się tak dobrze jak dziś.
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 23:08   

złodziej,który ukradnie luksusowy samochód też czuje się szczęśliwy......ot,jeździ superbryką,a potem może opchnie komuś za kupę kasy i pojedzie na wycieczkę?tam też będzie "szczęśliwy",będzie pławił się w zabawie,drinkowaniu,uciechach,będzie patrzył na piękny zachód słońca na Malediwach i mówił:ach,jaki jestem szczęśliwy...............
a gdzieś w tle jakiś człowiek spłaca wielki kredyt na ukradziony mu samochód.....przepadły oszczędności,przepadła ciężka praca.............

ja widzę analogię w "nowych szczęśliwych rodzinach",ukradzionych rodzinach prawowitym małżonkom.....ukradzionych ojcostwach prawowitym dzieciom...........dawanie oszukanego szczęścia dzieciom nieślubnym...........od dziecka,od urodzenia pozbawionych normalności i czystości rodziny...........och,ukradzione szczęście rodzinne też może dawać poczucie zadowolenia.................ale co z tego?!?!?!?! kto mi zabroni NIE AKCEPTOWAĆ takiego rozumienia szczęścia?Mama Olgi tego nie akceptowała,ale nie brak akceptacji uczynił z niej "podłą zrzędliwą babę"...........też bym się załamał,jakby moje dzieci tak o mnie myślały,uważały mnie za frajerkę,a wiarołomnego małżonka,który rozwalił rodzinę uważały za supergościa........toż to tragedia być opuszczonym przez wszystkich...........święty by nie dał rady.............podobnie jak Helenast wcale nie odbieram Olgi jako pogodzonej z losem opuszczonej małżonki....za dużo ocen życia męża,za dużo emocji.....poza tym pamiętam jej walkę z kryzysem jako Olguchy.........oj,pamiętam.................raczej walka miłością to nie była.........wreszcie ciekawi mnie Olgi obecność co jakiś czas.............. coś tu ją ściąga,pytanie tylko,co?chęć dobicia kogoś,że nie to,że małżonek go opuścił,to jeszcze jest frajerem,bo na niego czeka?Ty Olga nie czekasz i to jest Twój wybór............zostaw innym ich wybór na swoje życie.............mnie akurat przykład Twojej rodziny i wspaniałego szczęśliwego tatusia jedynie utwierdza w takim,a nie innym rozumieniu świata................nie wiem,co chciałaś nam przekazać swoją historią rodzinną,pewnie nie wywołanie współczucia dla Twojej mamy,a właśnie to u mnie wywołałaś............ :(

czy jak skrytykuję złodzieja cieszącego się ukradzionym komuś majątkiem..........to znaczy,że mam w sobie jad i złośliwość,że niech sobie będzie szczęśliwy?

a nie kradnij jest obok nie cudzołóż..............kto powiedział,że jeden grzech można pochwalać czy akceptować,a innego nie?przecież kradzież to nawet chyba słabsze przewinienie od opuszczenia rodziny i życia w cudzołóstwie,bo to tylko przedmioty..........można zarobić jeszcze raz.............a mimo to piętnuje się złodzieja,a cudzołożnika się głaszcze po główce,niech sobie będzie szczęśliwy..................

tu na Sycharze jest jeden przekaz..........zajmij się sobą,co oznacza,żeby poznać i pokochać siebie na tyle,by umieć żyć samemu i pogodzić się z losem...........co nie oznacza jednocześnie zwątpienia w Boga i Jego Moc..................jedno drugiemu nie przeczy................to forum katolickie.............człowiek średnio inteligentny chyba wie,że spotka się z oceną swojej postawy "hulaj dusza,piekła nie ma".............po co więc wchodzić i wtykać kij w mrowisko?no chyba,że się lubimy zadymy,ale to współczuję......................więcej zrozumienia dla innych postaw.......nikt się nie wpycha na siłę do życia Olgi i nie krytykuje jej za to,jak żyje,co i jak myśli o mężu i jakie ma plany na przyszłość...........fajnie by było,jakby ona sama zrewanżowała się taką samą postawą wobec innych i pozwoliła im rozumieć szczęście po swojemu,nawet jeśli jej w oczach jest to zwykłe frajerstwo czy jad czy złośliwość..............weźcie na luz.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-19, 00:16   

krasnobar napisał/a:
złodziej,który ukradnie luksusowy samochód też czuje się szczęśliwy.....

Żona, czy mąż to nie rzecz. Nikt jej nie kradnie tylko sam(a) odchodzi.

toż to tragedia być opuszczonym przez wszystkich...........święty by nie dał rady.............

Ale ludzie nie święci i dają z czasem radę. Popatrz na Olgę.
Nie zamęcza siebie i swojego otoczenia swoim cierpieniem.


wreszcie ciekawi mnie Olgi obecność co jakiś czas.............. coś tu ją ściąga,pytanie tylko,co?

Pewnie podobnie to co Ciebie tu ściaga, sentyment, bo spędziła tak jak i ty sporo godzin na tym forum.

czy jak skrytykuję złodzieja cieszącego się ukradzionym komuś majątkiem..........to znaczy,że mam w sobie jad i złośliwość,że niech sobie będzie szczęśliwy?

Przede wszystkim z krytyka innych to jak mówi pismo "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni".

a nie kradnij jest obok nie cudzołóż..............kto powiedział,że jeden grzech można pochwalać czy akceptować,a innego nie?przecież kradzież to nawet chyba słabsze przewinienie od opuszczenia rodziny i życia w cudzołóstwie,bo to tylko przedmioty..........można zarobić jeszcze raz.............a mimo to piętnuje się złodzieja,a cudzołożnika się głaszcze po główce,niech sobie będzie szczęśliwy..................

Czy zauważyłem "mały" szczegół, że Olga pisze o swoim ojcu a nie o panu Franku z sąsiedztwa?
Być może Ty byś się do ojca nie odezwał i nigdy byś nie wybaczył, ale niewiele ludzi tak ma.



tu na Sycharze jest jeden przekaz..........zajmij się sobą,co oznacza,żeby poznać i pokochać siebie na tyle,by umieć żyć samemu i pogodzić się z losem...........

Dokładnie o tym pisze Olga. Zajmij się soba zamiast zajmować się tym czy małżonej żyjący z inna kobietą jest szczesliwy czy tez nie.

"hulaj dusza,piekła nie ma".............po co więc wchodzić i wtykać kij w mrowisko?no chyba,że się lubimy zadymy,ale to współczuję......................więcej zrozumienia dla innych postaw.......

No własnie Krasnobar, więcej zrozumienia !!! Tego Ci życzę.
O piekle nic Olga nie pisała;)


nikt się nie wpycha na siłę do życia Olgi i nie krytykuje jej za to,jak żyje,co i jak myśli o mężu i jakie ma plany na przyszłość...........fajnie by było,jakby ona sama zrewanżowała się taką samą postawą wobec innych i pozwoliła im rozumieć szczęście po swojemu,nawet jeśli jej w oczach jest to zwykłe frajerstwo czy jad czy złośliwość..............weźcie na luz

Właśnie , trochę luzu !!! To tylko net i anonimowi zazwyczaj ludzie.


.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4