Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
To już koniec
Autor Wiadomość
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:07   

A to może tylko ja odebrałam wypowiedź Olgi jakoś specyficznie - z tym wytykaniem. I może to świadczy jakoś o mnie, o moim etapie. :->

Co do tego szczęścia naszych małżonków w nowych związkach.
We mnie jest jakaś niezgoda wewnętrzna, i jak próbuję oczyścić ją z oczywistych warstw mojego osobistego bólu i krzywdy, to zostaje mi coś takiego:
Cóż to za szczęście mężczyzny, który ma świadomość, że porzucił własnego rodzonego syna i własną żonę, matkę tego syna? Czy można być naprawdę głęboko szczęśliwym (nawet będąc ateistą) mając pod spodem coś takiego?
Czy to nie jest kwintesencja fałszu? Tak po ludzku się zastanawiam.

Gdybym ja odeszła od męża bo coś tam, i gdybym się wyrzekła i opuściła moją córeczkę i syna - czy rodząc i wychowując kolejne dziecko nowemu mężczyźnie, mogłabym określić się jako kobieta szczęśliwa....? Czy ktokolwiek by mi w to uwierzył? Czym to szczęście musiałoby być okupione? Czym ono by w zasadzie było..?
Trudne pytania, ale dla mnie są one nie do pominięcia.
 
 
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:08   

Helenast a gdzie Ty widzisz detale?? :shock: Ja tylko napisałam, że realizuje się jako ojciec i nic więcej. Skąd to wiem? Z bardzo sporadycznych spotkań z naszymi wspólnymi znajomymi i to oni "usiłują" mi donosić, ja nie pytam. Więc proszę, nie znasz mnie, nie wyciągaj pochopnych wniosków, nie ocenia, a sama nie będziesz oceniana. Poza tym jedyna rzecz jaka we mnie została ze starej Olki, to jakas dziwna potrzeba tłumaczenia sie z rzeczy których nie zrobiłam. Więc milknę już, a Wy no cóż, snujcie nadal jakieś dziwne fantazje na mój temat, macie do tego prawo. Jeżeli w Waszym zdrowieniu pomaga Wam wizja zgnuśniałej, pełnej żalu i bólu olki to ok miejcie takie wizje :lol: :lol: :lol:
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:08   

Orsz napisał/a:
helenast napisał/a:
a my żyjąc wg Bożych norm wiary cierpimy, umartwiamy się...
Jest to problem z wybaczeniem


Czy wybaczenie oznacza, że przestanie się cierpieć?
Czy można cieszyć się drobiazgiem jak całe zycie leży w gruzach?
Czy jeżeli zycie leży w gruzach nie pozostaje już tylko i wyłącznie troska o zbawienie?


Orsz
Z tego co pamiętam, masz żonę i dzieci.
Nie jesteś zakonnikiem zamkniętym w klasztorze, który powtarza "memento mori".
Masz role do spełnienia na ziemi, jako mąż i ojciec.
 
 
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:09   

a jakie znaczenie dla naszego zycia, faktyczne znaczenie, ma to czy oni sa szczesliwi czy nie? co to zmieni w naszej terazniejszosci, w naszym dniu powszednim?
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:15   

jasmina, masz rację.
Nic.
I najlepiej się nad tym nie zastanawiać.
A najlepiej by było nie mieć dostępu do informacji na ten temat.
Jednak gdy takie informacje pomimo barier ochronnych do nas docierają, to nasze serce reaguje tak a nie inaczej. Trudno nad tym ot tak zapanować.

(do mnie akurat nie docierają, ale kiedyś mogą dotrzeć)
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:16   

jasmina44 napisał/a:
a jakie znaczenie dla naszego zycia, faktyczne znaczenie, ma to czy oni sa szczesliwi czy nie? co to zmieni w naszej terazniejszosci, w naszym dniu powszednim?


Jasmina,
Ma w tym znaczeniu, że jeśli ktoś sobie wmawia, że mąż/żona jest nieszczęśliwy w nowym związku to nakręca swoją nadzieję na powrót.
Pewnie tak się czasami zdarza, ale zdarza się też tak, że jesli ktoś jest nieszczęśliwy w nowym związku to szuka kolejnej "miłości", zamiast wchodzić w "stare buty".
 
 
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:17   

grzegorz_ napisał/a:
Nie jesteś zakonnikiem zamkniętym w klasztorze, który powtarza "memento mori".

A kto powiedział że należy zamykać się w zakonie? I kto rozsądny kwestioneuje owe role?
 
 
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:18   

KW (cholibka, nie wiem jak masz na imię :-/ ) Przechodziłam ten sam etap co Ty, czyli zastanawianie się, jak może mój mąż być szczęśliwy skoro, akurat w moim przypadku, bardzo brutalnie rozstał sie z rodziną, a w szczególności z synem. Uwierz, długo to rozkmniniałam, aż doszłam do ściany, walnęłam w nią łbem i sie ocknęłam. Nie mnie to rozkminiać i nie mnie zastnawiać sie jak to możliwe. Ja za mojego męża życia nie przeżyję, choćbym bardzo chciała. Przestałam się zastanawiać nad tym jak on może, a zaczęłam się zastanawiac co ja mogę. No i zrobiłam to co moge ja, czyli nauczyłam się żyć w pojedynkę, w wierności, ale bez szaleństw i deklaracji świętości. Trzymaj się, dasz radę i nie myśl za męża, bo tak się nie da. Jesteś mądrą i silną kobietą ;-)
 
 
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:20   

krawędź nadziei napisał/a:
Cóż to za szczęście mężczyzny, który ma świadomość, że porzucił własnego rodzonego syna i własną żonę, matkę tego syna? Czy można być naprawdę głęboko szczęśliwym (nawet będąc ateistą) mając pod spodem coś takiego?
Czy to nie jest kwintesencja fałszu? Tak po ludzku się zastanawiam.

Kwestia pryzmatu widzenia, postrzegania siebie, swojej sytuacji, jak i otaczającego świata. Ja będę patrzyła na tę sprawę zupełnie inaczej, niż mój hipotetycznie odchodzący małżonek...
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:21   

Olga1968 napisał/a:
Przestałam się zastanawiać nad tym jak on może, a zaczęłam się zastanawiac co ja mogę.


O tak, to jest mądre. Niby to wiem, ale czasem jeszcze skręcam.
Chyba wydrukuję Twoje słowa i powieszę nad biurkiem, i w chwilach słabości będę czytać na głos :-)
 
 
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:25   

grzegorz_ napisał/a:


Jasmina,
Ma w tym znaczeniu, że jeśli ktoś sobie wmawia, że mąż/żona jest nieszczęśliwy w nowym związku to nakręca swoją nadzieję na powrót.
Pewnie tak się czasami zdarza, ale zdarza się też tak, że jesli ktoś jest nieszczęśliwy w nowym związku to szuka kolejnej "miłości", zamiast wchodzić w "stare buty".


rozumiem, i moje pytania miały raczej na celu właśnie wskazanie ze to czesto kompletnie bezproduktywne myslenie... przenoszenie centrum zycia ze mnie na kogos innego..
wiem ze na początku tej drogi to jest niemozliwe by sie odciąć.. za bardzo boli.. ale po pewnym czasie chyba warto przemyslec czy ciągłe grzebanie sie w domniemanych emocjach i motywach innego człowieka ma jakikolwiek sens... one zawsze beda domniemane...
 
 
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:32   

Olga

,,.... że generalnie ten człowiek mi zwisa i powiewa, że po tym wszystkim co mi zafundował ...,,

Widać każdy inaczej znajduje drogę do uwolnienia i osiągnięcia szczęścia ....

Ja też nie miałam różowego życia, ale moje małżeństwo mój mąż to kawał mojego życia... kawał mojej osobistej historii ... dobrych i złych rzeczy, która każda z nich miała swój cel ... Nigdy nie doszłam do takiego stwierdzenia jak Twoje ( nawet tak nie pomyślałam) ... Cóż , każdy inaczej odbiera drugiego człowieka, każdy inaczej wybacza, każdy ma inne odczucia....
Ostatnio zmieniony przez 2014-03-18, 13:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:35   

ale to juz przeszłosc... lepiej zyc terażniejszościa...
 
 
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 13:38   

Olga ja może jeszcze dziś nie rozumiem cię do końca, ale ostatnio mimo tych informacji z za rekawa siostra spotkała się z moją i pogadały ?Moja siostra,mój autortet życiowy stwierdziła że żona teraz jest faktycznie szczęśliwa, czy bynajmniej zadowolona z życia,. Toż to krzywdzeniem było by wyrywać ją z tej utopii. faktycznie jako mąż jestem wściekły i zazdrosny, ale niestety muszę się cieszyć tym że byłem taki be...że żona znalazła w końcu spokój i "szczęście"
Chciał bym umieć jak Ty oderwać się od małżęństwa i potrafić żyć bez.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 5