Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Duchowość a małżeństwo
Autor Wiadomość
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 11:23   Duchowość a małżeństwo

Wiem, że to temat bardzo bolesny dla wielu, ale myślę, że równie potrzebny. Z uwagi na tematykę (nerwica eklezjogenna), prosiłbym Moderację o zrozumienie dla możliwej wymiany zdań, która może sprawiać wrażenie awantury.

Wiem też, sam po sobie, iż po zaburzonym życiu seksualnym / uczuciowym - w małżeństwie, sfera duchowości (polityki, przekonań, wiary), nerwica eklezjogenna w Naszym katolickim kraju zbiera niestety coraz większe plony pełne chwastów.

Wiem, że to temat ryzykowny na to forum.

Wiem, że Moderacja może mieć tu ręce pełne roboty.

WIERZĘ jednak, że osoby dobrej woli - zrozumieją cel tego tematu.

Nie ukrywam, że w tej dziedzinie .. mógłbym wiele poradzić .. tym, którzy się z tym zmagają.

W wolnej chwili - napiszę świadectwo w tym temacie.

Pozdrawiam,
życząc wszystkim .. normalności.. ;-)
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 11:39   

lubisz dyskutować, Wilkooo, ankiety,dyskusje,polemiki.....................ale tu nie forum dyskusyjne.........tylko pomocowe..............ludzie prędzej oczekują świadectw,a nie dywagowania na tematy,które są daleko od ich małżeństw-ostatecznie większość tu przychodzi w kryzysie małżeńskim,a te są wynikiem braku duchowości,więc o czym tu deliberować?............są w necie inne portale,gdzie można wymieniać się poglądami,deliberować w nieskończoność,tutaj to raczej marna prowokacja..........
mnie bardziej ciekawi,w czym chcesz doradzać,czy uważasz się za autorytet?znawcę?czemu niby jakiś nieznany mi człowiek z internetu,o którym nie wiem nic,a to,co wiem,przeczy sobie(kiedyś zmagałeś się z tym,że żona ma kogoś i nie chce wyrzucić znajomego z kontaktów na Naszej Klasie,dzisiaj w innym wątku piszesz,że żona jeszcze Ci nie ufa i nie wierzy,zatem nic tu nie jest spójne),spójna jest Twoja postawa,od zawsze na tym forum uważałeś się za mądrzejszego od reszty,bardziej doświadczonego,lubiłeś doradzać(zwłaszcza na priv),w czym dzielnie sekundowała Ci żona(tak pisałeś!),że razem czytacie i razem doradzacie,teraz okazuje się,że nie mieszkacie razem............opisz swoją historię,bez ściemniania,zaproś żonę na forum,niech przedstawi swoją wersję,dopiero wtedy może Twoje doradzanie w jakiejkolwiek kwestii będzie miało dla kogoś jakąś wartość......pozdrawiam,Szymon.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 11:45   

krasnobar napisał/a:
lubisz dyskutować, Wilkooo, ankiety,dyskusje,polemiki.....................ale tu nie forum dyskusyjne.........tylko pomocowe..............ludzie prędzej oczekują świadectw,a nie dywagowania na tematy,które są daleko od ich małżeństw-ostatecznie większość tu przychodzi w kryzysie małżeńskim,a te są wynikiem braku duchowości,więc o czym tu deliberować?


Czy aby na pewno tylko "brak duchowości?"
Czy temat wewnętrznego konfliktu pomiędzy religijną (czasem przesadzoną lub źle pojmowaną) pobożnością a intymnym, cielesnym aspektem związku kobiety i mężczyzny jest taki abstrakcyjny? Nie sądzę
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 12:00   

a zrozumiałeś to,co napisałem?gdzie piszę,że duchowość to źle pojmowana,przesadzona pobożność?duchowość to umiar we wszystkim,także,a zwłaszcza w religijności...........zatem tak,brak duchowości jest przyczyną kryzysów w małżeństwie......na forum były przypadki źle pojmowanej religijności,która wpływała np. na pożycie...............jakbyś nie był nastawiony na jedynie słuszną tezę,której chcesz bronić,to byś przypomniał sobie,że wszyscy jak jeden mąż usiłowali naprowadzić "zbyt-religijnego-by-się-kochać-z-żoną" forumowicza na zluzowanie..........ważne,by nie popadać w skrajności i nie podciągać pod zbytnią pobożność wszystkiego,co stoi poza pojęciem "relatywności",bo u niektórych to widzę,że jest trudność w zrozumieniu i wyjściu poza "ja" i "moje postrzeganie świata"...............ja uważam, że Coelho to współczesny prorok,ja uważam,że Walentynki są super,ja uważam,że wróżby są niegroźne,ja uważam,że homo to trzeb atolerować,ja uważam,że Mikołaj w czapce jest istotą świąt - a więc reszta to przesadna pobożność,religijność i dewocja...............................ja tam wolę poczytać mądrzejszych od siebie,zanim będę od dewotów wyzywal kogokolwiek na forum......................pozdrawiam,sz.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 12:32   

krasnobar pisze:
Cytat:
lubisz dyskutować, Wilkooo, ankiety,dyskusje,polemiki.....................ale tu nie forum dyskusyjne.........tylko pomocowe..............



A to z jakiego powodu tak oscentacyjnie podcinasz skrzydła outorowi wątku jednocześnie deprecjonując jego jako osobę a także zasadność założenia takiego wątku?


Cytat:
ludzie prędzej oczekują świadectw,a nie dywagowania na tematy,które są daleko od ich małżeństw-


Skąd ta wiedza, czego dokładnie ludzie na tym forum oczekują a czego z całą pewnością nie?
Jakąś ankietę przeprowadzałeś wśród obecnych, że aż tak autorytatywnie się wypowiadasz?
Nie wszyscy oglądają świat TYLKO przez wąską szczelinę swoich małżeńskich oczekwiań, wielu dostrzega także inne aspekty rzeczywistości, rozumiejąc że nic nie istnieje w oderwaniu od całości.
Pozwól zatem innym podjąć decyzje czy chcą brać udział w dyskusji, czy też nie.

Twoja osobista niechęć w stosunku do autora wątku jest aż nadto widoczna.
 
 
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 12:43   

Wilkoo napisał/a:
Nie ukrywam, że w tej dziedzinie .. mógłbym wiele poradzić .. tym, którzy się z tym zmagają.


Nie podejmuj się tego.
 
 
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 12:45   

Wkwestii tej duchowości koniecznej do dobrego małżeństwa. Byłbym ostatnim który chciałby zaprzeczać, ale zastanawia mnie na ile też do porządku moralnego w społeczeństwie w tym też w odniesieniu do rodziny ma zastosowanie zwykły porządek obyczajów, kultura, tradycja. Na ile to co wynosimy z dorobku dawnych pokoleń jest prawdą o naszej naturze? Jak podważanie zastanego ładu i pycha przejawiajaca się w kreowaniu nowych form zachowania, różnych ideologii stoi w konfrontacji do ładu w naszej psychice?
 
 
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 13:13   

Elżbieta napisał/a:
Wilkoo napisał/a:
Nie ukrywam, że w tej dziedzinie .. mógłbym wiele poradzić .. tym, którzy się z tym zmagają.


Nie podejmuj się tego.


Innej reakcji ze strony osób "bardzo wierzących" się nie spodziewałem.

Zostawię Ciebie tylko z pytaniem:

a ty czujesz się uprawniona do udzielania rad innym w tym zakresie? Sic!

No właśnie.
 
 
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 13:22   

Drogi Wilkoo.
Mam dla Ciebie propozycję. Dyskutujmy, nauczajmy, pomogajmy, ale rzeczywiście musimy z wielką roztropnością podchodzić do kwestii dystansu wobec tego co glosimy, jakie prawdy wyrażamy. My naprawdę możmy się mylić i wówczas jest niebezpieczeńtwo sprowadzania ludzi na złą drogę. Zmieniamy innych ale czy aby na pewno tak jak życzy sobei tego Bóg. Kim my jestesmy, jaka mamy wiedzę, jakie doświadczenie?
Wiem, że powinienem odnosić to także do siebie.
Wilkoo, a moze tak podyskutujmy cytatami, ale takimi obszerniejszymi niż tylko na zdanie lub dwa. Linkami wartymi do posłuchania. Jakie audycje, jacy ludzie i wygłaszane przez nich treści są dla nas autorytatywne?
Ja zacznę. Na pocztek proponuję
http://www.tv-trwam.pl/film/mocni-w-wierze
 
 
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 13:44   

Ok, wedle obietnicy. By się nie zagalopować, świadectwo moje w tym temacie będzie krótkie, oczywiste i rzeczywiste. A już na pewno pozbawione euforycznych zapędów do erystycznie semantycznego populizmu.
Chrześcijaninem - nie byłem od zawsze. Pan Bóg potrzebował wiele lat, by dotrzeć do mojego serca. Także wtedy, gdy - moim zdaniem - przeżyłem tzw. nawrócenie. Dziś wiem, że to był jedynie początek drogi. Cud? Owszem. Dla wielu - tak. Cudem jednak dopiero jest teraz moje życie, moje Małżeństwo, moje Małżeństwo, moje Dzieci, moja Żona.
Byłem tzw. polskim katolikiem. Bez większego zaangażowania. Po części było to na mnie wymuszone. Praktyki religijne kojarzyły mi się jedynie z negatywnymi doświadczeniami. Kontakt z klerem - też nie należał do moich ulubionych. Miałem bardzo złe relacje z Księżmi, mimo, że gdzieś tam obok zawsze byłem przy Kościele.
Świadomość przeżywania osobistego doświadczenia Wiary - odkryłem ponad 10 lat temu. Przepiękny był to okres czasu - dla mnie. Właśnie - DLA MNIE. A dla mojej Żony - był to początek piekła.
- Wszystko jest dla Ludzi, ale z głową - często powtarzała.
Niestety zatraciłem się.
Zachowałem się, jak napalony nastolatek, który ma obsesję na tle swojej sympatii. I tak samo ja wpadłem w wir religijnego oczarowania, transu - niejednokrotnie często stymulowanego przez uczestnictwo w ruchach charyzmatycznych, katolickich.
Życie jest piękne - tak uważałem. Innego zdania była moja Żona. Nie rozumiałem tego. Uważałam, że Jej zdanie uwarunkowane jest tylko i wyłącznie tym, że .. jest .. daleko od Boga. Co za kretyństwo z mojej strony.
I tak powoli oddalałem się od Niej (a to ciekawe, bo do tej chwili uważałem, że to Ona oddaliła się pierwsza). Oddalałem się od Niej w .. przyjemniejszą część życia (z resztą usprawiedliwioną). Posługiwałem, zajmowałem się ewangelizacją, itp. Wiele osób myślała, że jestem .. Księdzem. Spora wiedza (po studiach teologicznych), spora praktyka (psychologia, psychiatria - miałem obsesję na tle wiecznego studiowania), spore doświadczenie (jestem ekstrawertykiem, znam dużo Ludzi) - umacniało obraz autorytetu mojej osoby - w oczach innych. Gdzieś tam z tyłu była Żona, którą zepchnąłem na margines swojego życia. A potem - nawet tego nie dostrzegłem, także i Dziecko (wtedy mieliśmy jeszcze tylko Syna). Jeszcze parę lat temu nie napisałbym tego. Awanturowałbym się z wszystkimi, którzy próbowaliby mi to zarzucić. To, co robiłem, było słuszne. Pomagałem tylu Ludziom. Byłem w końcu tak ceniony i tak skuteczny. Pycha... jeszcze raz pycha. A Żona - zawsze gdzieś tam z boku. Jest za co doceniać Kobietę - wytrzymała z takim .. napaleńcem. I trwała.
Cały czas zastanawiałem się, skąd w Żonie tak postępująca awersja do Wiary, do praktyk religijnych, do Kościoła, do ewangelizacji, do .. Boga - momentami? Cały czas doszukiwałem się w Niej winy - tego układu... nie patrząc na to, co ja zrobiłem, by Ją skutecznie od Pana Boga oddalić?
Zawsze jednak były we mnie czyste intencje, bezinteresowne. Naprawdę chciałem być dobrym Człowiekiem i naprawdę chciałem pomagać Ludziom. Być może było to związane z tym, iż przez Żonę nie czułem się wystarczająco dowartościowany..
Pan Bóg wiedział, jak to wykorzystać.
Modliłem się do Niego, by wyprostował moje drogi.
I prostował, aż wyprostował.
- Wyprostował aż za bardzo - tak powiedziałaby moja Żona, sarkazmem; w naturze swojej sprzeciwiając się także i planom Boga dla Naszego życia.. ;-)
Byłem zaślepiony.
Wiara.. Bóg.. nie liczyło się nic więcej.
Rodzina, Żona.. spadły gdzieś tam na czwarte miejsce.
Najważniejsze jest to, co JA muszę zrobić.
Co za kretyństwo.
Pan Bóg .. nie dotarł do mnie przez spektakularne Charyzmaty innych, cuda, etc.
Dotarł do mnie przez .. zwykłe życie, nakładając "ciężar nie do uniesienia".
Moja wiara upadła. Na zmianę - byłem raz wierzący, raz niewierzący.
Totalna schizofrenia duchowa. Zawsze jednak MIAŁEM dobrą wolę.
Pan Bóg widział moje intencje, więc wiedział, jak najskuteczniej pomóc.
Musiałem sięgnąć totalnego moralnego dna, by zrozumieć, że .. z racji tego, że .. się nawróciłem .. to nie czyni mnie nikim wyjątkowym. To, co najważniejsze, dopiero przede mną: przede wszystkim ciężka praca nad sobą. Zrozumiałem, że "śpiewaniem psalmów nad uchem" (nawet, jeśli jest to glosolalia), niekoniecznie może pochodzić od Boga.
Ktoś spyta mnie - od którego momentu zacząłem przeglądać na oczy? Rozmawiałem wtedy z zaprzyjaźnionym Księdzem. Powiedział mi wprost (cudowny Kapłan): TO, CO JEST OD BOGA - BUDUJE. TO, CO NIE JEST OD BOGA - RUINUJE. Tak więc... pierwszy.. nigdzie niepisany i nieomawiany kryzys mojego małżeństwa .. nastąpił już rok po ślubie. A to ciekawe. Do swojej świadomości wpuściłem to dopiero dziś. Az jestem ciekaw reakcji Żony, gdy przeproszę Ją za tamte lata. Muszę Jej jakoś podziękować za wytrwałość.
Kim jestem dziś? Owszem, jestem Chrześcijaninem. Ale jestem też i Człowiekiem. Owszem, Bóg, Kościół, Modlitwa i te sprawy - wszystko jest ważne, co zbliża Nas do Prawdy; ale również ważne jest .. ziemskie życie, Nasza obecność dla drugiego Człowieka. Bez uświadamiania, bez moralizowania, bez indoktrynacji. Ważne jest też być .. Przyjacielem. I za to muszę tu podziękować - forumowym trollom, których już nie raz nazywałem nawiedzonymi. Bo dzięki Wam - moja Żona - dziś .. będzie miała miłą niespodziankę. Odzyskała nie tylko Męża - w sensie ... Chrześcijanina, Męża, Ojca... ale odzyskała też i .. Mężczyznę, który myśli w sposób trzeźwy i zdrowy...
Ps. Moja Żona dziś jest o wiele bardziej "religijna" ode mnie. Ale co najważniejsze? Rozmawiamy normalnie na temat spraw związanych z Bogiem. I jak kiedyś - traktowała mnie, jak .. świra, tak dziś .. szuka niejednokrotnie we mnie wsparcia, w przypadku, gdy chce komuś pomóc. I tylko do mnie (aż dziwne) przychodzi z pytaniami nt Pana Boga. Chwała Panu za to, że dał mi .. nie tylko Wiarę .. ale i ROZUM. Rozum, który pozwala wybierać to, co zdrowe, trzeźwe i rozsądne.. ;-)
 
 
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 14:12   

Cytat:
Igor Herbut - Nie ufaj mi (Wkręceni)


Film Wkręceni. Czy go warto reklamować. Zacytuję z web film
Katarzyna Glinka zrywa z Adamczykiem, bo "nie umawia się z bezrobotnymi", a Kamilla Baar, Dominika Kluźniak i Monika Krzywkowska tracą głowy, ledwo tylko nasi bohaterowie zabajerują o swoich doktoratach i grubych portfelach.
teledysk
http://www.youtube.com/watch?v=z6jG8LxoeVI

Przepraszam za linkowaine takich tresci.

Wiec wracajać do tego co chce powiedzieć.
Co oznacza Twoje motto nie ufaj mi?
Przepraszam, daje mi to do myślenia.
 
 
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-17, 15:16   

Wilkoo, chodziło mi o nerwicę, skoro piszesz w "kąciku psychologicznym".
 
 
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 11:48   

1. Elu, nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

2. Orsz, z całym szacunkiem, ale żyjesz w obłędzie.

Obejrzyj:

http://www.youtube.com/watch?v=ClIjJSPwQpE

Ps. Szkoda, że jeszcze w "Ogniodpornym" nie wyliczasz grzechów głównej Bohaterki. Litości, Człowieku. Żyjesz w obłędzie. Nie dziw się potem, że przez pryzmat Twojej osoby - Ludzie będą oceniać Twoje autorytety. Bo tak to działa, gdy chcemy SOBĄ zasłonić Pana Boga.

[ Dodano: 2014-02-18, 12:28 ]
---

BTW: http://www.przeglad-tygod...ch-przed-bogiem

---
 
 
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 14:27   

Wilko, czy czytałes ten artykuł?
Zacytuję Ci fragment
Od tego się zaczęło. W ten sposób – w latach 50. ubiegłego wieku – rozpoznawał te nerwice niemiecki ginekolog i teolog Eberhard Schaetzing, który zwrócił uwagę, że wiele chrześcijańskich par ma w kontekście swojej religijności problemy ze współżyciem. Obarczył on kościelny dogmatyzm odpowiedzialnością za nerwice eklezjogenne. I rzeczywiście część z nich dotyczy seksualności.
Podkreślano negatywną rolę niewłaściwej edukacji religijnej, w której duże znaczenie mają nieprawidłowości w teologii ciała. Ogromny wpływ, jaki wywarły na nią manicheizm i neoplatonizm, jest źródłem wrogiego nastawienia do seksualności, które przetrwało do dziś. Oczywiście, jak przytomnie zauważano, nie chodziło o to, że w całej nauce chrześcijańskiej wychowanie było wrogie ciału, jednak nie da się ukryć, że wiele osób wychowanych religijnie podejrzliwie patrzy na problemy cielesności.


No proszę, jeszcze bym w to uwierzył gdyby nie był to czas poczatku eksplozji rewolucji seksualnej :mrgreen:
Wilkoo ... kwestia autorytetów.

Ten artykuł w moim przekonaniu pokazuje tylko jedno. Jak bardzo trzeba uważac wybierajac się do psychologa.

[ Dodano: 2014-02-18, 14:45 ]
A problem zapewne się nasila, gdy dochodzi do tego dojrzewanie, rozwijająca się seksualność? Teologia, która potępia cielesność, a jednocześnie straszy i prezentuje kary, może rodzić ogromne napięcia.
– Owszem. Pojawiają się silne mechanizmy tłumienia i brak akceptacji rodzących się instynktów. To powoduje poważne konflikty wewnętrzne.


No i co z tymi konfliktami zrobić. Pan dr Molenda nie był łaskawy powiedzieć. Interesuje mnie to. Jak rozładowywać napięcia? Może Ty Wilkoo masz jakieś pomysły? W końcu jesteś zawodowym niemalże doradcą i ekspertem.

[ Dodano: 2014-02-18, 14:51 ]
Wilkoo napisał/a:
Nie dziw się potem, że przez pryzmat Twojej osoby - Ludzie będą oceniać Twoje autorytety


Za te słowa dziękuję w imieniu autorytetów. Za jednym zamachem rozprawiasz się ze wszystkim co stoi Ci na drodze. I to nawet bez wniknięcia w meritum sprawy.
Niedoceniałem Cię.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9