Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Małżeństwo niesakramentalne po rozwodzie i dziecko
Autor Wiadomość
mirek2014
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-14, 23:23   Małżeństwo niesakramentalne po rozwodzie i dziecko

Poszukując miłości w swoim życiu zbłądziłem, tak bardzo chciałem kogoś znaleźć, że byłem ślepy na wszystko. Dodatkowo to był czas kiedy miałem kryzys wiary. "Zakochany" zamieszkałem z poznaną kobietą przed ślubem dając się zwieść temu światu że tak trzeba itp., itd.. Zaręczyłem się z nią i planowaliśmy bardzo ogólnie ślub kościelny. W tym czasie Ona zaszła w ciążę. Była tym załamana, że walą się jej wszystkie plany. Nie zgodziła się na ślub kościelny twierdząc że z brzuchem nie pójdzie do kościoła, przekonało mnie to na tamten czas. Zawarliśmy ślub cywilny. Pojawił się syn. Żona była wciąż załamana, nie było z nią kontaktu, rozmowy, okazało się potem że miała depresję poporodową. Po 3 latach odkryłem jej pierwszą zdradę, a w zasadzie związek, który miała z księdzem który ją uczył religii w średniej szkole i od tego czasu mieli "romans"/jakiś pokręcony na tle seksulanym związek, który nie skończył się formalnie w nich przed naszym cywilnym ślubem i w czasie jej depresji został odnowiony. Pierwsza próba rozwodu cofnięta próbą ratowania ze względu na dziecko. Był psycholog, nie było w nas Boga, tym bardziej fakt romansu z księdzem oddalił mnie jeszcze bardziej od wiary. Nie było zmiany. Takie coś trwało kolejne kilka lat i były kolejne zdrady. Nie będę tutaj opisywał ogromu zła jakie się działo. Po 6 latach zdrad doszło do rozwodu. Po tym czasie wróciłem do wiary. Moja wiara stała się inna niż ta którą pamiętam z przed tych czasów. Bardziej żywa. Dzięki niej trwam. Po rozwodzie żona nie chce się rozstać. Mieszkamy w jednym mieszkaniu osobno. Relacja się obecnie jakoś w miarę jasno układa. Jednak nie mam pewności czy powinienem to doprowadzić do końca (nie mieliśmy ślubu kościelnego, nie przysięgaliśmy przed Bogiem), czy wrócić do niej i budować rodzinę ze względu na dziecko. Czy dziecko jest rodzajem błogosławieństwa Bożego? Czy powrót do niej ze świadomością tego że będę pewnie dalej raniony i życie z nią będzie okrutnie trudne może mieć sens ze względu na syna? Proszę wyraźcie swoje opinie. Czytając Wasze niekiedy heroiczne historie zastanawiam się co będzie właściwe z punktu widzenia naszej wiary.
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 07:05   

Witaj, Mirku, u nas na forum!
Zagłębiaj się w tę kopalnię wiedzy, wsparcie od nas masz.
Przyznam się, że w Twojej sytuacji trudno jest coś doradzić. Ja widzę jeden czynnik - jeśli byś się zdecydował na ślub kościelny, to bez zakończenia tego romansu, bez nawrócenia Twojej nie-żony, będziesz długotrwałym użytkownikiem naszego forum.... No, inna sprawa, że nie wyobrażam sobie iść do ślubu w trakcie trwania romansu :shock:
W każdym bądź razie odpowiedzialność za dziecko i jego dobro nie oznacza z automatu ślubu kościelnego z jego matką.
 
 
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 07:20   

Witaj

Mocno pogmatwane życie... Nie piszesz nic o Swoim udziale w kryzysie, w którym się znalazłeś ... Nie gniewaj się , ale zawsze są dwie strony medalu ... Nie osądzam ani Ciebie , ani Twojej żony. Wydaje mi się ,że podstawowym problemem było brak Boga w związku... Jak teraz jest z wiarą u żony? ...
Choć będzie bolało to powinniście razem usiąść , porozmawiać otwarcie, szczerze, bez wypominania, bez oskarżeń... może wspólna terapia ...
Należałoby ułożyć priorytety i krok po kroku naprawić, rozwikłać Wasze poplątane życie... Wydaje mi się ,że oboje jesteście mocno zagubieni , a im dalej tym będzie trudniej ...

Pozdrawiam
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 08:19   

Witaj,

nie piszesz tez nic o swoich uczuciach.
Zona nie chce sie wyprowadzić, a Ty?
jesli do tej pory nie było poprawy w Waszym zyciu, skonczyło sie to rozwodem to jak chcesz teraz żyć, problemy same nie znikną, albo podejmiejcie pracę nad soba, albo bedzie jak było.
 
 
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 10:08   

Mirek, potrzebny Ci jest dystans. Chyba trzeba gdzieś się wyprowadzić, na tyle blisko,żeby mieć łatwy kontakt z synem. Najpierw rozmowa z mamą syna, by dogadać się sensownie co do opieki nad dzieckiem. Jeżeli miałbyś kiedyś wziąć ślub kościelny , to rzeczywiście nie-żona musiałaby prawdziwie się nawrócić, a to może potrwać jeszcze trochę i nie wiadomo czy nastąpi. Bądź wspaniałym ojcem, bądź czytelny dla syna. Zło nazywaj złem , stosownie do wieku dziecka wyjaśniaj trudne sprawy. Wróć do życia sakramentalnego, wspólne mieszkanie z nie-żoną to uniemożliwia, znajdź kierownika duchowego z prawdziwego zdarzenia. A o księdzu, który wdaje się w romanse należało by zdecydowanie powiadomić kurię, aby to wyjaśniła i postawiła księdza do pionu , z tym księdzem też bym porozmawiała na Twoim miejscu, gdyż jest zgorszeniem dla okolicy. I modlitwa Mirek, gorąca modlitwa o mądrość. I zdobywaj wiedzę o małżeństwie i miłości, czym jest, a czym nie jest. Forum jest bogate, jeśli chodzi o konferencje, książki, filmy. Sam musisz stać się dobrym kandydatem na męża, a dopiero potem myśleć o ślubie. Przepraszam , że tak prosto z mostu, ale nie umiem inaczej pisać.
 
 
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 10:38   

To dosyc pogmatwana sytuacja, ale ja mysle, ze to nawet dobrze. Wiadomo, że jesteś ojcem przede wszystkim, bo mężem nie można Cię nazwac. Może to wszystko to jakiś znak od Boga, ze ta kobieta nie jest tą kobietą, z którą powinieneś ułozyc sobie życie?
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 16:41   

Mirek, Nirwanna dobrze prawi.
poczytaj, może nawiąż kontakt z najbliższym Sycharem.
1. Nic na siłę
2. Co nagle to po diable :mrgreen:

macie zbyt skomplikowaną sytuację, by wierzyć że śluby rozwiążą ten problem.
Podziwiam Twoją wolę wiary, którą nie zachwiała nawet niegodziwość, ból wyrządzony Tobie przez tego który powinien być jej przykładem.
 
 
mirek2014
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 20:36   

Nirwanna, romansu teoretycznie nie ma od czasu rozwodu. Obaj Panowie "uciekli". Ona deklaruje chęć budowania ale na deklaracjach się kończy. Poprawiła za to bardzo relacje z synem i tu widać jej pracę nad sobą. Ja z kolei z jednej strony nie umiem jej zaufać i mam dreszcze jak pomyślę o decyzji na tak, a z drugiej patrząc na syna nie wyobrażam sobie tzw "patchworkowej rodziny" dla niego. Wydaje mi się, że kolejne relacje to krzyżowanie i piętrzenie problemów i emocji. Co więcej syn mimo, że jesteśmy po rozwodzie nie odczuwa tego tak bardzo gdyż ma nas na co dzień, jedyna "widoczna" różnica to osobne sypialnie i szafy. Emocje po rozwodzie opadły. Jak dobrze pójdzie to za kilka miesięcy przeprowadzimy się bliżej jego szkoły do osobnych mieszkań (na przeciwko w jednej klatce) przynajmniej taki mam plan. Ona na myśl o tym już trochę szantażuje ale przywykłem do tego już.
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 20:49   

Mirek, popieram sugestię Kari w temacie życia sakramentalnego i kierownika duchowego, oraz zbierania wiedzy w temacie małżeństwa, bycia mężem i ojcem.
 
 
mirek2014
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 21:02   

Helenast, masz rację zabrakło Boga jako fundamentu.

Mój udział oczywiście był, byłem "gówniarzem" napisałem o tym że miałem kryzys wiary i że zbłądziłem bo wszystko chciałem sam i po swojemu, przerobiłem prawdy ewangelii na swoje i pod siebie i mam za swoje... nie chce tutaj przykładać wagi do mojej niedojrzałości, a czynów byłej żony bo wiadomo jakie będzie moje subiektywne odczucie, tym bardziej, że w związek ze mną już wchodziła w kłamstwie.

Nie bardzo się da z nią rozmawiać szczerze... potrafi wszystko zadeklarować, ma takie mechanizmy manipulacyjne wywodzące się z jej domu rodzinnego (jej pogmatwana relacja z rodzicami to osobna historia, która bezpośrednio wpływa na jej zachowania)

Próba terapii była, była ze mną (trochę z przymusu) u psychologa poleconego przez Państwa Babików działających u krakowskich dominikanów, wyszła zbulwersowana twierdząc że "baba mówiła jakieś brednie"

Pytałaś o jej wiarę. Jakiś czas po mojej spowiedzi, która miała miejsce po rozwodzie, widząc moje czyny sama też poszła do spowiedzi. Nie chce szczerości tego faktu oceniać bo to nie do mnie należy, mogę jedynie powiedzieć, że z boku patrząc to wygląda na dość mało świadome, ale z kolei idąc za naszym katechizmem to czyny nie świadome nie są liczone za grzech ale to tylko ona wie jak jest naprawdę. Generalnie brak zaufania potwierdzony jej wcześniejszymi kłamstwami i szantażami każe mi poddawać to też pod wątpliwość.
 
 
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 21:09   Re: Małżeństwo niesakramentalne po rozwodzie i dziecko

mirek2014 napisał/a:
Jednak nie mam pewności czy powinienem to doprowadzić do końca (nie mieliśmy ślubu kościelnego, nie przysięgaliśmy przed Bogiem), czy wrócić do niej i budować rodzinę ze względu na dziecko. Czy dziecko jest rodzajem błogosławieństwa Bożego? Czy powrót do niej ze świadomością tego że będę pewnie dalej raniony i życie z nią będzie okrutnie trudne może mieć sens ze względu na syna? Proszę wyraźcie swoje opinie.


Kochani, Mirek zadaje konkretne pytanie.....

widzisz Mirek, na nie jest trudno komukolwiek odpowiedzieć bo to w tej sytuacji baaardzo indywidualna sprawa. Dziecko jest bardzo ważne, ale czy kochasz na tyle żonę, by stworzyć dobry dom? Czy po jakimś czasie frustracja nie urośnie do granic wytrzymałości bez faktycznego zaangażowania żony?

Chyba sam musisz sobie na to pytanie odpowiedzieć- jak czujesz, co Ci podpowiada serce. Przed jakąkolwiek decyzją pomódl się solidnie o mądrość i trafne decyzje. Natomiast musisz poczuć, że żona "wróciła", że w pełni świadoma jest w stanie stanąć w miłości przed Bogiem i przed Nim Ci ślubować. Moim zdaniem inaczej nie ma sensu i tylko pogłębicie dramat swój i dziecka. Jeśli NIE, to musisz być dobrym ojcem mimo wszystko...

Wiem, że trudno się mówi bo ja sam miotam się z emocjami, ale tak widzę Twoja sytuację, a Ty wybierz z tego co Ci jest najbliższe....

p.s. a czemu służył rozwód skoro i tak nadal mieszkacie?
 
 
mirek2014
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 21:19   

Kari, w kwestii księdza to miało miejsce 5 lat temu i wtedy też powiadomiłem Biskupa, jedyne co zostało mi przekazane to że "porozmawia z tym księdzem" trochę było to dla mnie bulwersujące w tamtym czasie, teraz staram się już do tego nie wracać. Mam też już swojego spowiednika, który zna bardzo dobrze sytuacje i wróciłem do życia sakramentalnego. Słucham konferencji o Adama Szustaka, ks. Pawlikowskiego, dodają mi otuchy i ustawiają na odpowiednie tory. Jak tak teraz czytam odpowiedzi to kształtuje mi się pewien obraz braku cierpliwości z mojej strony do tego wszystkiego. Dziękuje za słowa prosto z mostu.

[ Dodano: 2014-02-15, 21:23 ]
GregAN, to był paradoks bo najpierw odszedłem od kościoła zupełnie, a potem jak bumerang wróciłem z innej chyba prawdziwszej perspektywy, tak chyba musiało być, tak widzę, że to było po coś.

Co nagle to po diable, masz rację...

[ Dodano: 2014-02-15, 21:27 ]
Silverado, była żona po rozwodzie jasno zadeklarowała, że nie ma się dokąd wyprowadzić, jej mama powiedziała jej, że cyt: "niech mieszka pod mostem"... Ja do tego czasu remontuje dwa mieszkania obok siebie. Będziemy mieszkać osobno, jednak jesteśmy po rozwodzie od roku i tyle to wszystko trwało, zakup tych mieszkań i prace. Nie miałem bardzo wyjścia, tak przynajmniej mi się zdaję. Nie umiałem jej "wyrzucić"...
 
 
Art
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 22:14   

Mirek,
z tego, co piszesz widać że zastanawiasz się nad wejściem w sakramentalne małżeństwo z matką waszego wspólnego dziecka. Ale po tym co piszesz o jej podejściu do związku, o kilku zdradach to niestety nie wróży dobrze na przyszłość a sakrament zawiera się jeden raz do końca życia. Więc w tym wypadku jest to decyzja ryzykowna.
Z drugiej strony jednak macie dziecko a dziecko ma prawo do pełnej rodziny tzn. rozwija się właściwie jeśli widzi, że jego rodzice się kochają i ten związek jest trwały i rodzice są sobie wierni... Do końca życia będziesz jego ojcem i masz obowiązek być dobrym ojcem obecnym w życiu dziecka....
Zadajesz więc sobie słusznie pytanie, ale zastanów się czy na dzisiaj mógłbyś z tą osobą mieć trwały związek, którego fundamentem jest miłość, trwałość i wierność. Bo właśnie o takim związku kobiety i mężczyzny mówił Jezus:
Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela. Odparli Mu: Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją? Odpowiedział im: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo. Rzekli Mu uczniowie: Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić. Lecz On im odpowiedział: Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane." (Mt 19,3-11)

Żeby związek był trwały muszą tego chcieć obie strony, muszą być dojrzałe do małżeństwa, bo z tej drogi nie ma odwrotu - inaczej jest ból, grzech, cierpienie - również a może przede wszystkim dla wspólnych dzieci rozwodzących się a potem często rozwiedzionych rodziców. dla dziecka trauma i cierpienie rozłożone na lata, czasem do końca życia ...
Decyzję musisz podjąć sam osobiście oddając swoje życie Panu Bogu. Podobnie Twoja przyszła żona (być może żona) musi tę decyzję podjąć świadomie i dobrowolnie tego chcieć. W takiej sytuacji bardzo pomocne będzie wejście razem do grupy formacyjnej, nie tylko udział w kursie przedmałżeńskim, im więcej razem zasiejecie Bożego ziarna życia z Panem tym później owoce życia Bożego będą w was błogosławione i trwałe,,,, to może górnolotnie brzmi. wiec żeby zejść trochę na ziemię, to najpierw sugerowałbym żeby jednak mieszkać osobno. Nic zrozum mnie źle. Nie jest moja intencją sugerowanie że grzeszysz i cudzołożysz teraz... nie wiem tego i nie chcę wiedzieć, bo to nie moja sprawa ... ale jednak pamiętaj że jest ważne, aby pielęgnować czystość przedmałżeńską, i otworzyć się na Boże działanie w swoim życiu. Wiele osób docenia po latach jak wielki jest to dar, zachowanie takiej czystości. Potraktuj to jak radę płynąca z doświadczenia wielu chrześcijan przed Tobą.... Więc na początku Pan Bóg na pierwszym miejscu w życiu, potem wspólnota i wspólny Wasz razem w niej udział.... budując na Bogu swoje życie jeszcze nikt nic nie stracił a zyskał wszystko ... powodzenia.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-15, 22:29   

Mirek pisze:

Cytat:
Czy powrót do niej ze świadomością tego że będę pewnie dalej raniony i życie z nią będzie okrutnie trudne może mieć sens ze względu na syna?


Mirku, masz ZBYT WIELE danych by je ignorować i wchodzić w to z czego w bólu wychodziłeś.
Po 6 latach jej zdrad decydujesz się na rozwód. Poza tym masz przeświadczenie, że matka Twojego dziecka zafunduje Ci życie okrutnie trudne - zatem, w jakim celu miałbyś chcieć powtórki?

Owszem macie dziecko i dla niego należałoby budować poprawne stosunki z jego matką.
Ponowne małżeństwo wydaje mi się jednak czymś w rodzaju stąpania po linie nad przepaścią.

Oczywiście, decyzja należy do Ciebie.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8