Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy to prawda?
Autor Wiadomość
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 09:28   Czy to prawda?

"Nasz przymus poszukiwania szczęścia rodzinnego sprawia, że po nieudanym związku czy rozwodzie podejmujemy kolejne próby. A z badań prof. Krystyny Slany z Uniwersytetu Jagiellońskiego wynika, że aż 70 proc. osób, które zawierają po rozwodzie lub rozstaniu kolejny związek, jest w nim szczęśliwszych. Partnerzy są dojrzalsi, przerobili swoje problemy na pierwszym małżeńskim poligonie. Wiedzą, jak boli rozwód, i bardziej się starają" - to cytat ,który przeczytałam dzisiaj w artykule na portalu informacyjnym. Co wy na to? Mnie takie rzeczy strasznie dołują,bo ja również w swoi otoczeniu nie widzę par, które na nowo budowały by związek, po jakimś kryzysie.
 
 
slaw
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 09:38   

BEZEDURA :) .... to nie możliwe bez Pana naszego!
trzeba zaufać i powierzyć wszytko Jemu! ot tak po poprostu

Jezu ufam Tobie! Troszcz się Ty!
 
 
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 09:43   

a czy ktoś zdobędzie się na szczerość i powie prawde, ze i drugi raz nie wyszlo??
ile jest osob porzucających, zdradzających, które cokolwiek "przerobily"??
gdyby ktokolwiek przerobil przeszlosc to wrocilby do rodziny - zony/meza, dzieci, a nie pchal się w kolejne malzenstwo/związek
mnie nic takiego nie doluje, bo sa to uogólnienia, ktoś dostal kase za napisanie na jakiś temat i to robi, tworzy artykul na podstawie "badan", swoich domyslow i paru przykladow z sąsiedztwa niekoniecznie znanych "od srodka"
a zycie pokazuje ile jest takich co to z "kwiatka na kwiatek"....... i gdzie tu to szczęście??
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 09:44   

A co można na to powiedzieć
takie są badania. Statystyka.
 
 
slaw
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 09:50   

nie traćcie na to czasu, statystyki, badania, ludzkie oko i zapiski ....
tylko z Nim tylko przez Niego ... i właściwie nie mam nic więcej do dodania :)))

moja Żona kochana ... błądzi ... ale będzie dobrze ... albo inaczej ... to ja błądziłem a Ona za mną ... i znalazłem drogę ... albo ona mnie znalazła ...

jest tu ktoś kto wie o czym ja mówię/piszę ... ? :)))
 
 
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 09:51   

katalotka72 napisał/a:
a czy ktoś zdobędzie się na szczerość i powie prawde, ze i drugi raz nie wyszlo??
znam takie przypadki
katalotka72 napisał/a:
gdyby ktokolwiek przerobil przeszlosc to wrocilby do rodziny - zony/meza, dzieci, a nie pchal się w kolejne malzenstwo/związek
chyba wynika to z tego, że chce zacząć nowe życie z czystą kartą - a co za tym idzie - z nową osobą
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 09:55   

Nie sądzę , bosa, aby tak było

bosa napisał/a:
Partnerzy są dojrzalsi, przerobili swoje problemy na pierwszym małżeńskim poligonie. Wiedzą, jak boli rozwód, i bardziej się starają


Przede wzystkim z tym sie nie zgadzam. Jeśli problemy zostałyby przerobione na poligonie pierwszego małzeństwa, to owo małżeństwo istniałby nadal. Skoro tak nie jest, to uważm raczej, ze owe problemy zostały wniesione do nowego zwiazku. Pewnie jesteśmy dojrzalsi o te doswiadczenia, ale fakt, że nie pragniemy, bądz nie mamy odwgi tej swojej "dojrzałości " "zaprezentowć" w pierwszym związku pokazuje raczej rzecz odwrotna.
Nieumiejetność przyznania sie do własnych błedów i słabości, nieumiejętność stawania w prawdzie o sobie przed soba i współmałzonkiem, ucieczka do nowej osoby, z którą nie wiąże nas żaden bagaż trudnych doswiadczeń, uwazm własnie za niedojrzałość.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 10:10   

Co tu w ogóle do "sądzenia" ?
Takie są badania i fakty. Oczywiście może nie jest to 70%, może 60, a może 80, ale jakie
to ma znaczenie?
Trzeba się skupić na swoim przypadku a nie szukać poparcia w statystyce.
 
 
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 10:13   

zenia1780, masz rację. Ale uważam że w nowych związkach jednak partnerzy bardziej się starają, zważając na dotychczasowe doświadczenia, a także na (swoje) błędy, do których się jawnie nie przyznają, ale z nowym partnerem nie chcą ich powielać.
Pomijam tu całkowicie kwestię dojrzałości.
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 10:14   

grzegorz_ napisał/a:
ale jakie
to ma znaczenie?
Trzeba się skupić na swoim przypadku a nie szukać poparcia w statystyce.


Masz rację i to powinno stanowic podsumowanie tej "informacji"
 
 
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 10:49   

grzegorz_ napisał/a:
Co tu w ogóle do "sądzenia" ?

Takie są badania i fakty.


kto badał, co badał, co chciał osiągnąć...
Grzegorz....ile takich badań...ile ludzi tyle badań, tyle analiz, pomysłów itp.

a sakrament małżeński ??...to co ??
ktoś podepta...tu mu nie wyszło...wyjdzie gdzie indziej??a moc sakramentu...a podeptane pod drodze inne osoby....??

Nie, nie....nie jest tak łatwo !!

bo można by też udowodnić w badaniach jak dobrze jest dzieciom w Domach Dziecka...hm...przecież są badania.

No bo badania dotyczą, czy jest dobrze...a nie jak jest źle i dlaczego.

I jeszcze...osoba, której nie wyszedł jedne związek...już jest taka sprawna, ze kolejny mu wyjdzie ?
Kochani...jest ryzyko wchodzić w związek a z osobą , której cos tak poważnego nie wyszło...wielkie ryzyko, czy tym razem wyjdzie ??
Osoba , która już kogoś porzuciła...czy nie porzuci raz kolejny ??
Hm...a skoro ta osoba twierdzi, że już jest naprawiona...to...hm...warto byłoby najpierw naprawić ten pierwszy związek...prawda ?
No....chyba, ze jest tak...że osoba odchodząca widzi winę za upadek swojego małżeństwa w swoim współmałżonku.
No...tak najłatwiej, prawda?/
A przecież za małżeństwo odpowiedzialne są obie strony....nie zawsze równo ale jednak ( nie mówię o zdradzie, bo za zdradę odpowiedzialna jest osoba, która zdradza).

Trudny temat....ale....warto rozmawiać. EL.
 
 
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 11:56   Re: Czy to prawda?

bosa napisał/a:
" A z badań prof. Krystyny Slany z Uniwersytetu Jagiellońskiego wynika, że aż 70 proc. osób, które zawierają po rozwodzie lub rozstaniu kolejny związek, jest w nim szczęśliwszych.


W tej statystyce jest mowa o ludziach po rozwodzie LUB TYLKO PO ROZSTANIU, którzy są w nowych związkach. Statystyki mozna bez trudu tworzyc tak, aby uzyskac tak wynik, jaki chce się opublikowac.
Czy było tam podane ile było przepytanych osób po rozwodzie a ile po zwykłym rozstaniu?
Dla przykładu ja zapytana o to czy po rozstaniu z pierwszym chłopakiem stworzyłam bardziej udany związek odpowiedziałabym szczerze, że tak i ze wiele sie nauczyłam po tym rozstaniu i więcej nie popełnię tych samych błędów. A to nie znaczy, że powiedziałabym to samo po rozwodzie.

Druga sprawa to to, że jak ktoś rozwiódł się bo zona go zdradzała, albo poniżała przy ludziach, robiła z niego posmiewisko a teraz ma drugą żonę (cywilną) która jest wierna, miła i kochana, szanuje go i wspiera to trudno się dziwić, ze jest szczęśliwy - zwłaszcza jeśli nie jest super wierzący i nie czuje wyrzutów sumienia z powodu rozpadu związku sakramentalnego. Miałby być smutny, że już nie jest poniżany? To raczej ludzie wierzący cierpią najbardziej po rozwodzie.
Zwróccie uwagę na to co najczęściej piszą tutaj osoby, które nagle zostały opuszczone: nie chcę być sama do końca życia, boję się samotności, cierpię bo nie bedę miała nigdy dzieci... Ludzie nie związani aż tak bardzo z wiarą nie mają takich dylematów - po prostu wchodzą w nowe związki i myslę, że trzeba uczciwie przyznac, że niektórzy z nich są szcześliwi.
Ostatnio zmieniony przez Marta86 2014-02-10, 12:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Basia23
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 12:06   

Hej

co w tym musi być. Mój mąż chce ze mną się rozstac, rozwieść bo sie zakochal i wierzy w ten nowy związek, ze nowe małżeństwo będę udane , będzie szczęsliwy bo ją kocha.
Małżeństwo sakramentalne nie ma dla Niego znaczenia.


pa
 
 
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 12:15   

Basiu...a co to znaczy , ze kocha ??
Czy Ciebie nie kochał ?? Przecież Ciebie tez kochał .

Miłość to nie uczucie ani emocja- to postawa.
Czyli - TAK postanawiam i decyduje się ciebie kochać...na dobre i na złe i aż śmierć nas nie rozdzieli....To przecież Tobie przysięgał .
No to jak to...czy mąż tak szybko zmienia postawy i decyzje ??
To tu jest niebezpieczeństwo...że Twój mąż znowu może decyzje zmienić....czy On jest tego świadomy? a ta panna, którą twierdzi, że teraz kocha ?

Miłość jest czymś tak dobrym i pięknym, że...nie niszczy ale buduje.
Więc czym jest to, co Twój mąż nazywa milością...skoro jednocześnie potrafi ranić, niszczyć, odrzucać, poniżać żonę, rodzinę itp. ??
Czy to MIŁOSC ?? EL.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8