Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
wątpliwości Mallgos
Autor Wiadomość
mallgos
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 11:22   wątpliwości Mallgos

Jak czytam te wszystkie wypowiedzi to zaczynam dochodzić do wniosku, że Boga jednak nie ma. Trudno jest tak żywić się wiarą w Kogoś kto nic nie daje. Ponad 3 lata i jedyne co mogę powiedzieć to - przeszłam przez to zło i ..... nic. żadnych owoców od Boga widać coś takiego jak powrót małżonka to dla niego zbyt wielki wyczyn. Sam fakt, że każe mi się tak naprawiać jakbym była jakimś zepsutym jabłkiem, a wszyscy wokół mnie byli super zdrowi, w tym mój były mąż. Żyć samym Bogiem, pracą, znajomymi - nie da się, bo jestem człowiekiem i mam potrzebę bliskości jak każdy.
Z tego co widzę wszyscy tu mają wciąż te same problemy i próbują doszukać się cudów, których nie ma. Może błędnie to oceniam, ale już nie będę zawracać z tej drogi, bo czuję się jak idiotka wierząca w jakąś nadprzyrodzoną moc, która uporządkuje jej życie. Wiem jedno w niczym nie jestem gorsza od kochanki byłego męża. Rozwód to brak umiejętności wypracowania kompromisu w nas obojgu, a nie tylko we mnie, nie rozumiem czemu Bóg każe jedynie mnie. Czekanie nie ma sensu, trzeba otworzyć się na drugiego człowieka i próbować, może tym razem się uda. 3 lata straty czasu. Przykro mi, że jeśli Bóg jest i tak mnie kocha pozwala na takie cierpienie, nie rozumie czysto ludzkich potrzeb, a przecież powinien wiedzieć jak ważne one są.
A wszelkie przekłamania w świadectwach - jeśli faktycznie takowe miały miejsce to już zachowanie poniżej krytyki.
Jak zwykle ostro - przykro mi inaczej nie potrafię, przynajmniej szczerze i prosto z serca.
Ostatnio zmieniony przez 2014-02-01, 19:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 12:27   

mallgos napisał/a:
Czekanie nie ma sensu, trzeba otworzyć się na drugiego człowieka i próbować, może tym razem się uda. 3 lata straty czasu. Przykro mi, że jeśli Bóg jest i tak mnie kocha pozwala na takie cierpienie, nie rozumie czysto ludzkich potrzeb, a przecież powinien wiedzieć jak ważne one są.


Bo ja chcę, chcę, chcę.................a gdzie "BĄDŹ WOLA TWOJA"?

Małgoś.............. przecież wiesz, że jutro Ci przejdzie ;-)
Pewnie masz znowu trudniejszy dzień.
Pozdrawiam :-D
Ostatnio zmieniony przez twardy 2014-02-01, 12:44, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 12:31   

Mallgos - na tym forum nie używamy sformułowania "były mąż", pamiętasz o tym? Niezależnie od targających Tobą emocji?
mallgos napisał/a:
Żyć samym Bogiem, pracą, znajomymi - nie da się
Da się, trochę z nas tak żyje, nawet szczęśliwie, ja też.
mallgos napisał/a:
jestem człowiekiem i mam potrzebę bliskości jak każdy.
Też ją mam, staram się zaspokajać ją w sposób moralnie dopuszczalny.
mallgos napisał/a:
przynajmniej szczerze i prosto z serca

Mallgos, nie wiem, może się mylę, ale mam wrażenie, że akurat z Bogiem tak szczerze i prosto z serca nie gadasz.... lub inaczej - wywalasz, ale nie słuchasz odpowiedzi. Czyli nie masz dialogu, relacji.
Myślałaś o 12 Krokach?
Wspieram modlitwą!
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 12:36   

Małgoś Bóg jest najlepszym przyjacielem:

http://www.youtube.com/watch?v=SC1eEhdOsTo
 
 
mallgos
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 13:23   

dziękuję Twardy, ale kolejny kryzys i konkretna decyzja, bo inaczej nigdy nie ruszę z miejsca, pięknie byłoby wierzyć, że jest Bóg i mnie kocha i tylko czeka by dać mi swoje łaski. Karmię się tym od 3 lat i jeśli ktoś ma ochotę powiedzieć, że to mało to niech sobie daruje. gdzie to Boże Miłosierdzie, ta Jego miłość???? Niestety po raz kolejny uwierzyłam w iluzję, bo Bóg to tylko iluzja, umysł ludzki jest tak skonstruowany, że może wmówić sobie wszystko.

Każdy z nas chce kochać i być kochanym i tyle, żadne inne życie sensu nie ma.
Czas pogodzić się z faktem, że być może będę miała jeszcze 2, 3 mężów, a może żadnego - to właśnie jest życie.
Jak coś jest zakończone to tego się już nie otworzy na odległość. Gdyby Bóg mnie kochał to dałby mi jakiś cud, jakieś wielkie wow bym mogła zaufać Jemu na 100%. Na co On czeka, bawi go to, czy może wie, że pęknę i zrezygnuję. Widać jestem Jemu obojętna.

Nie mam zamiaru zmieniać siebie, nie jestem jakimś zbrodniarzem, mordercą, by się teraz w nieskończoność uświęcać. Zasługuje na miłość tak jak każdy człowiek i nie potrzebuję do tego sztabu specjalistów, miliona zabiegów by znaleźć mężczyznę i założyć z nim rodzinę. A ten drań (nazywajmy rzeczy po imieniu) powinien właśnie jakąś karę od Boga dostać, a wiedzie się jemu coraz lepiej. To jest ta boże sprawiedliwość, no świetnie, fantastyczny jest Bóg ale tylko dla swoich ukochanych dzieci. Taki wszechmocny a ludzie latami błagają i nic z tego nie mają - żałosne.
Droga bez celu życie jest trudne i trzeba wyrywać z niego każda fajną chwilę i tyle, nawet jeśli kolejny związek będzie trwał tylko rok to trudno trzeba będzie szukać dalej.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 13:59   

Cytat:
Każdy z nas chce kochać i być kochanym i tyle, żadne inne życie sensu nie ma.


Bezsprzecznie każde życie ma sens.
Może doświadczasz tego wszystkiego by w końcu do Ciebie do doszło.

Odnoszę wrażenie mallgos, że Twoje regularne "wierzganie i kopanie" a także jawna negacja istnienia Boga są niedojrzałą prowokacją.
Wygląda tak, że dopóki nie uzyskasz od Boga satysfakcji w postaci zwrotu męża, to będzisz Boże istnienie bojkotować, cóż, Twój wybór. Boga do tablicy wywołujesz nawet....nie boisz się że Bóg może nie mieć poczucia humoru, lub że np. już ma dość tego TWojego wierzgania. Nie boisz się , że być może prowokujesz zaistnienie większych "kataklizmów" niż tylko odjeście męża? Potrzebujesz więcej trudnych doświadczeń, z całą pewnością je dostaniesz. Będziesz je dostawać aż zrozumiesz, że ŻYCIE MA SENS bez względu na wszystko.
Oglądasz mallogs rzeczywistość przez wąziutką szczelinę swoich egoistycznych potrzeb TYLKO, nie widzisz, nie chcesz zobaczyć lub nie jesteś w stanie zobaczyć całego kontekstu wydarzeń.
Jest w Tobie mnóstwo złości, pretensji, wrogości, rozczeń, ocen...całe mnóstwo negatywizmu.
Z wnętrzem wypełnionym takowymi emocjami oczekujesz czegoś pozytywnego dla siebie? Jak to możliwe?
Kiedyś gdzieś przeczytałam i zgadzam się z tym:
"Rzeczywistość wewnętrzna jest pierwotna wobec tej zewnętrznej".
Najpierw mallogs uspokój się, zadbaj o swoje wnętrze, nie pomnażaj tych negatywnych systemów myślowych które czynią z Ciebie rozchwianą emocjonalnie, rozczeniową osobę. Najpierw porządek w swoim wnętrzu - to jest priorytet.
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 14:02   

... podpisuję się pod tym co napisała kenya, albowiem a propos cudu: „Żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza”
http://malenkadroga.pl/?id=23&li=4&k=53
http://www.jp2w.pl/pl/379...ocenia_sie.html
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 14:29   

Małgoś polecam książkę oj. Augustyna Pelanowskiego "Wolni od niemocy "
 
 
mallgos
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 14:44   

Nie zgodzę się z tobą i proszę nie strasz mnie Bogiem, że on mnie ukarze. Istnieje wiele przekładów potwierdzających, że z Bogiem można się kłócić.
Jeśli mam mieć z Bogiem relacje to pytam się na czym ona polega:
- kochać Boga
- dziękować (pytanie za co, sam fakt mojego istnienia?)
- niczego nie oczekiwać
- widzieć sens w Jego działaniu
- nieustannie pracować nad sobą

Relacja istnieje wtedy i tylko wtedy, gdy: dajesz i otrzymujesz.
Czy dojrzałą postawą jest czynić z wszystkiego co mam wokół siebie cudem?
Negatywne emocje zwykle biorą się z niezaspokojonych potrzeb. Jeśli z czymś sobie nie radzę to jako dziecko idę do swojego Ojca i oczekuję pomocy, a nie ignorancji lub reprymendy.
Ty mówisz o Bogu, który karze, a ja pytam za co On chce mieć jeszcze ukarać, czemu nie karze tych co go ignorują, co źle czynią bliźnim.
W czym tkwi Jego pomoc, w tym, że jakoś daję sobie radę i każdego dnia wmawiam sobie Bóg mnie kocha i pewnie gdzieś po drodze zobaczę w tym jakiś sens.
Jaki widzisz sens życia w trudach, ciągłych problemach.
Ja prosiłam Boga tylko o jedno i to jedno to dla Niego albo zbyt wielki wysiłek, albo jego po prostu nie ma.
Nie zobaczę miłości w działaniu zmuszającym mnie do czekania i zajmowania swojej głowy i serca wszystkim tylko nie tym co jest podstawowym pragnieniem każdego człowieka.
Takie mydlenie sobie oczu - bój się Boga, bo cię ukarze. On już mnie ukarał, choć jak patrzę jak zachowują się ludzie to pytam za co???? za emocje????
Rozejrzyj się ludzie kradną, zdradzają, złorzeczą, przeklinają - Bóg ich nie karze, mnie ma ukarać, to rzeczywiście mega sprawiedliwy jest.
Jeśli Bóg nie widzi moich potrzeb, nie ma w sobie chęci by były one zaspokojone, tylko karze mi ślepo w niego wierzyć, iść za nim, ufać, wypełniać jego rozkazy - to nie jest to relacja. To jest poddaństwo i pogodzenie się z tym czego on chce, wyrzeczenie się całkowicie siebie.
A więc wiara - albo jest relacją z Bogiem, albo poddaństwem.
Jeśli jest relacją to każda ze stron ma coś do powiedzenia, każda ze stron ma prawo oczekiwać i każda mus się starać.
Nikt o zdrowych zmysłach nie pójdzie za kimś kto nie daje żadnych odpowiedzi, chyba że ktoś jest już tak zdesperowany, zaszczuty, że jest mu wszystko jedno.
Ja w relacji z Bogiem też mam prawo oczekiwać miłości i szacunku, jeśli on na wszystko o co proszę mówi nie to tego szacunku nie ma.

Dziękuję za chęć dyskusji, to bardzo fajne, ze masz w sobie taką odwagę, by nie tylko pisać o miłości Boga, podsyłać linki, ale też prowadzić dialog, nawet jeśli się z kimś nie zgadzasz.

"Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust"

Najlepiej to jest kłócić się o to kto zna lepiej Boga, a kto tak naprawdę Go zna i po czym to poznaje?
 
 
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 14:51   

Po ludzku rozumiem wierzganie małgosi, ale sama wiem z własnego doświadczenia, że wierzganie nic nie daje. Ja nie wierzgam. Będzie, co ma byc. Pytam się o rady, zastanawiam, próbuję zrozumiec męża i siebie i choc często upadam i jest ciężko, to wiem, że warto ufac. Nawet jak będę sama, to co? zabiję się z tego powodu, że jakiś idiota mnie nie docenił? Przecież jestem fajną osobą, mam przyjaciół wspaniałych rodziców, teściów i przede wszystkim córeczkę. No i kota :-P jakoś tak ufam Bogu. Wiem na co się decyduję np występując o alimenty, bo i tak mój mąż oznajmił, że się wyprowadza i ma mnie gdzieś. Więc mam z tego powodu się załamać? Przecież takie życie jak teraz, z mężem traktującym dom jak hotel, bez wsparcia, ze złośliwościami i straszeniem z jego strony to nie jest życie. A tak, jak zabierze ciuchy, to przynajmniej będę miała więcej miejsca. :-D No i zawsze jest szansa, że jak Bóg zechce to i on się odmieni na lepsze, nawróci i stanie sie cud. Jakoś tak taką pewnośc mam, że kiedyś to się stanie. No bo ten facet co teraz, sorry, niewiele sobą reprezentuje. A ma duży potencjał i dobre serce gdzieś tam pod tym kamieniem... Ale ja nie mam zamiaru ciągle się biczowac tym co było i byc w niebyciu, bo ani ja naprzód nie pójdę, ani jemu nic to nie da. Więc może i ja dojrzałam do tego, co mądre dziewczyny i faceci z tego forum mi radzili, a mianowicie: zajmij się sobą i zasługujesz na szacunek, nie na to, co masz teraz. Więc najpierw poszanuj siebie, a męża olej.

[ Dodano: 2014-02-01, 14:55 ]
mallgos napisał/a:
Najlepiej to jest kłócić się o to kto zna lepiej Boga, a kto tak naprawdę Go zna i po czym to poznaje?

czy ja wiem małgosiu.... ja miałam wiele trudnych sytuacji w życiu. I jak prosiłam o pomoc, dotawałam ją. Nie zawsze taką jak chciałam, jak oczekiwałam, ale potem mogłam z całą świadomością powiedziec cytatem Marii Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej ( jak się nie mylę co do autorki)- " DZIĘKUJĘ CI BOŻE, ŻE NIE WSZYSTKIE MOJE MODLITWY ZOSTAŁY WYSŁUCHANE"
 
 
rona
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 15:09   

juana napisał/a:
Rona
Czy po Panu Bogu, w TWoim sercu jest maz, a inni to naprawde przeszlosc?


Tak, inni to naprawdę przeszłość. Chociaż oczywiście wspomnień nie sposób wymazać..

Jednakże na pierwsze pytanie odpowiedź będzie przecząca..
Od kiedy na świecie pojawili się moi synowie, to oni zajmują pierwsze miejsce.. Zawsze, nawet w najlepszych czasach tak uważałam, teraz tym bardziej.. Mąż jest potem..
 
 
mallgos
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 15:21   

Monia gratuluję i masz rację - wierzgać nie warto - przecież jego to guzik obchodzi.
Jak sobie sama życia nie zorganizuję to on w niczym mi nie pomoże.
Takie po prostu jest życie, dlatego trzeba myśleć tylko o sobie i wierzyć, że cokolwiek się stanie to dam sobie radę, no muszę bo przecież innego wyjścia nie mam.
Może drugie małżeństwo będzie lepsze, albo ja nieco mądrzejsza, będzie jakiś sens życia. No trzeba sobie ten sens znaleźć i to najlepiej w bratniej duszy.
Miałam szczere chęci, by uwierzyć, że Bóg istnieje i bardzo mnie kocha i nawet byłam gotowa poświęcić jak najwięcej siebie poprzez modlitwę, teraz czytanie pisma świętego, by tylko wypełnił się w moim życiu boski plan, bym kroczyła jego ścieżkami i była szczęśliwa, czego to człowiek dla szczęścia nie zrobi :-) .
Nikt za nas życia nie przeżyje, nie ułoży, trzeba spróbować je jakoś poskładać.

Mirakulum dziękuję za podpowiedź - nie będę niczego więcej czytała, dużo tego było przez te 3 lata i mam dość, to się ma nijak do prawdziwego życia.

Monia ty zrobisz co będziesz chciała, bo to twoje życie, ale ten wszechmogący gdyby chciał to by męża nawrócił, nie szkoda ci życia na samotność i złudę?
Bo za 10 lat możesz przeżyć takie załamanie z którego już się nie podniesiesz.
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 15:39   

no to może posłuchasz ??? 35min

http://www.youtube.com/watch?v=yLTz7pj1ny0

mallgos napisał/a:
Monia ty zrobisz co będziesz chciała, bo to twoje życie, ale ten wszechmogący gdyby chciał to by męża nawrócił, nie szkoda ci życia na samotność i złudę?
Bo za 10 lat możesz przeżyć takie załamanie z którego już się nie podniesiesz.


a ty skąd to wiesz ???

Rozumiem, sama siedzisz w bezradności , ale czemu innych tam ściągasz ?

My nie mamy złych intencji.

Pamiętam siebie taką 2006 rok
A Pan był cierpliwy,
Małgoś co to 3 lata wobec wieczności ???

Wspomnę w modlitwie
 
 
juana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 15:47   

Rona
Jesli Bog jest na 1. miejscua po nim rodzina, abyli faceci, to tylko przeszlosc, to powtarzam wszystko jest na swoim miejscu i nie ma o co robic halo.
Jesli zas chcesz ratowac malzenstwo, to jedyna rada, to wziac swoj krzyz i nasladowac Jezusa w milosci...

Malgos przykro mi czytac o Twoim miotaniu sie i kryzysie wiary.
Jedyne, co mi przychodzi do glowy to to, ze Bog jest, ale Ty go naprawde jeszcze nie spotkalas. Po prawdziwym spotkaniu nie ma sie juz wiecej watpliwosci.
Jak chcesz, to podam Ci namiary na pewien klasztor, gdzie maja furtke do nieba, pojedz, podpatrzysz choc przez dziurke od klucza, ze Bog jednak istnieje :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9