Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Separacja a rozmowa o tym z dzieckiem
Autor Wiadomość
Muzyka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 13:49   Separacja a rozmowa o tym z dzieckiem

Witajcie

Chcialabym sie dowiedziec, jak radzisliscie sobie z prawda, jaka nalezy dzieciom powiedziec w swoim czasie - jak rodzice sie rozchodza, w naszej sytuacji nastapila separacja.
Obecnie dzieci jeszcze nic nie wiedza. Maz nie mieszka z nami od miesiaca, tata wg dzieci jest w pracy.
Czuje, ze nadszedl czas, by powiedziec prawde dzieciom (4 i 2 lata).
Totalnie nie wiem jak to wszystko ujac w slowa....

Moze pomozecie na bazie wlasnych doswiadczenien, jesli takie niestety sa.

Pozdrawiam, Muzyka
 
 
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 14:26   

hej!
moje dzieci miały ok 5,5 i 3 lata jak odszedł od nas ich tata (to było 2 lata temu), w sumie to ja męża wyrzuciłam z domu po ponad 2-letnich zdradach, nie wracaniu do domu na noc, nie szanowaniu mnie, kłótniach itp
po jego wyprowadzce nastąpił względny spokój i harmonia -przynajmniej ja to tak odczułam
starszemu dziecku powiedziałam że tata źle się zachowywał i musiał się wyprowadzić aby sobie przemyśleć pewne sprawy-syn już wcześniej słyszał o co się kłócimy, jak tata opowiada o nowych paniach które nieraz pod moją nieobecność sprowadzał do domu kiedy dzieci również były...
przedstawiałam dzieciom wizje że teraz będzie spokojniej w domu, że tata będzie je odwiedzał i że je kocha, wspólnie z dziećmi modlimy się za tate i że może do nas wrócić jak uporządkuje swoje sprawy
później tata zamieszkał z kochanką i tu był już większy problem, bo zaczął tłumaczyć dzieciom po swojemu że kocha teraz tą panią, że to będzie ich ciocia, że to normalne-bo tak się zdarza często w życiu :roll: wtórowała mu jego rodzina w tych przekonaniach...
jeżeli nie masz ustalonych kontaktów to w Sądzie można złożyć wniosek o uregulowanie tego
np tak aby dzieci nie były zabierane do mieszkania taty i jego kochanki, tylko odwiedziny odbywały się u Was w domu
ja na początku o tym nie myślałam-liczyłam na resztki lojalności męża i dotrzymania słów że dzieci nie będzie w to mieszał, ale później sama się przekonałam że nie mam co liczyć na dotrzymanie słowa męża i lepiej zawczasu o to zadbać
 
 
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 15:43   

Muzyka napisał/a:
Czuje, ze nadszedl czas, by powiedziec prawde dzieciom (4 i 2 lata)


Ty czujesz, żeby powiedzieć "prawdę" dzieciom, ale one nie są gotowe na przyjęcie tej "prawdy". Porównujesz przeżywanie swoje - dorosłej osoby - do przeżywania dzieci. Nie... Zatrzymaj się. Najpierw porozmawiaj z psychologiem dziecięcym, najlepiej katolickim, zanim podejmiesz decyzję o informowaniu dzieci o jakiejkolwiek "prawdzie".
Poza tym separacja jest dopuszczalna w Kościele Katolickim, więc to też okazja, by razem z dziećmi zbliżyć się jeszcze bardziej do pobożności ludowej z okazją zbliżenia się Waszego (Ty i dzieci) do swojego Kościoła jako Matki Najlepszej - poszukaj może żywej szopki w mieście - to cudowny czas dla dzieci, aby pokazać im "taką szopkę", niech uśmiech nie schodzi im z twarzy - to jest prawda dziecięca - dziecko chce być szczęśliwe, więc możesz sprawić dla nich własnie to, czego pragnie, a nie dawaj im powodu do jakichś dziwnych słów: typu "taty od dzisiaj nie będzie", BO I TAK NIE ZROZUMIEJĄ. Przecież Ty chyba też nie rozumiesz co się dzieje w Twoim życiu :roll: :?:

Niech radość ze spotkania Chrystusa w Twoim sercu Cię nie opuszcza, niech ona będzie Twoją towarzyszką,
Zaufaj Duchowi Świętemu - niech Ci podpowie najlepsze rozwiązania.
 
 
Muzyka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 22:38   

Dziekuje za pomoc, kilka slow, ktore sa dla mnie akurat od Sychara wazne.

Elzbieto, pomysl z szopka idealny. Zas co do psychologa dzieciecego, katolickiego - tez juz o tym myslalam.
Bardzo ciekawy i do przemyslenia wpis :-)

Pozdrawiam, z Bogiem
 
 
slaw
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-26, 20:51   

Podbijam ten interesujący temat ... chciałbym mieć jakieś HowTo ... sam nie wiem czy dobrze robię ...
żona nie mieszka z kochankiem, ale się spotykają w obecności dziecka 3.5 l ...
Synek pyta mnie... kto jest czyim mężem i żoną ...
odpowiadam mu zgonie z prawdą ....
żona natomiast (notabene psycholog) mówi Synkowi, że nie jest moją żoną i że mnie nie kocha... ja mówię odwrotnie, zgodnie z prawdą ...

żona oczekuje ode mnie dopasowania się do jej opowieści dla dobra dziecka ...
bądź tu mądry ....
 
 
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-26, 22:14   

slaw napisał/a:
Podbijam ten interesujący temat ... chciałbym mieć jakieś HowTo ... sam nie wiem czy dobrze robię ...
żona nie mieszka z kochankiem, ale się spotykają w obecności dziecka 3.5 l ...
Synek pyta mnie... kto jest czyim mężem i żoną ...
odpowiadam mu zgonie z prawdą ....
żona natomiast (notabene psycholog) mówi Synkowi, że nie jest moją żoną i że mnie nie kocha... ja mówię odwrotnie, zgodnie z prawdą ...

żona oczekuje ode mnie dopasowania się do jej opowieści dla dobra dziecka ...
bądź tu mądry ....


myślę, że powinniście wypracować wspólne stanowisko by dziecku nie robić wody z mózgu i nie wprowadzać zamętu. Nie mówcie o uczuciach względem siebie. Po co? Sądzę, by mówić wtedy też dziecku, że bardzo je kochacie....zwrócić jego uwagę na Wasza miłość do niego.
 
 
slaw
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-26, 22:43   

jest za cwany ... pyta bezpośrednio ... i wie o co pyta ...
wspólne stanowisko...oznacza, że ja mam się dostosować ....
 
 
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-27, 11:48   

Slaw, wierzysz w Boga. Jak masz nie odnosić się do prawd Kościoła Katolickiego? No jak?
Prawdą Twoją są słowa Jezusa Chrystusa. Masz na Kim się oprzeć.
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-28, 23:14   

Ku przestrodze.

Dziś byliśmy z mężem na rozmowie z psychologiem przedszkolnym. Pani psycholog i kadra są zaniepokojeni zmianami w zachowaniu naszego 4,5-letniego synka. Zmienił się w ciągu ostatnich 3 mcy, szczególnie zaś w ciągu ostatniego miesiąca. Z otwartego społecznego przedszkolaka zmienił się w zamkniętego w sobie introwertyka, odmawiającego udziału w zabawie i przyjęcia pocieszenia od rówieśników, siadającego w kącie tyłem do grupy, albo przeszkadzającego w zajęciach aby zwrócić na siebie uwagę....... Pytał ciocię czy mama też go zostawi, i czy on tu zostanie.
Wiedziałam co nieco o tym, bo zostałam uprzedzona przez dyrektorkę przedszkola. Ale komplet informacji i tak mnie zdruzgotał. Na szczęście mąż wysłuchał tego ze mną.

Pięć miesięcy temu dowiedziałam się, że mąż mnie zdradzał. Przez cztery z tych pięciu mcy sytuacja była nieznośnie nieustalona, mąż wahał się, chciał wracać, potem wyjechać z kraju, potem mieszkać z kochanką, potem pracować na drugim końcu kraju, potem wyjechał na tydzień, wrócił, potem wyjechał niby na miesiąc "ale nie wiem kiedy wrócę..".
To była męka psychiczna dla mnie. Radzę sobie nieźle jak na sytuację, ale nie ukrywajmy - moje zachowanie jakbym się nie starała, zawsze będzie dla dziecka czytelne.

Dwa tygodnie przed świętami, gdy wciąż mąż nie wiedział czego chce, a dzieci pytały wciąż czy tata wróci na święta - zdecydowałam się przestać je zbywać czy okłamywać, że wyjechał do pracy... Być może zrobiłam to za późno.. nie wiem.
Wiem tylko, że musiała we mnie dojrzeć pewność co im powiedzieć.
Że tata nie może na razie z nami mieszkać ale kiedyś wróci, tylko nie wiemy kiedy. Że ich kocha i zawsze będzie. Że ja ich kocham i zawsze będę. Że ja nigdzie się nie wybieram nigdy przenigdy. Że czasem się tak układa ale damy sobie radę. Że tata jest jakby chory, i nasza rodzina też jest trochę chora, ale możliwe że się wyleczymy. Że to nie tylko nam się zdarza, tylko innym rodzinom też.
Po tej rozmowie starsza 6,5 letnia córka kilka dni pytała mnie o różne rzeczy. Znajdywała przykłady takich sytuacji u kolegów ze szkoły itp. To były ciężkie dla mnie pytania.
Natomiast młodszy synek milczał. Ja, jak ostatnia idiotka, przyjęłam, że skoro milczy, to sobie poradził.
Idiotyzm. Milczał, bo nie umiał sobie z tym poradzić. Nie miał jak. To było dla niego za dużo...

Potem mąż wrócił, dzieci oszalały z radości, on obiecał im że wrócił na zawsze. Jakoś uznałam, że dla dzieci to już jest ok.......
Potem mąż zaczął mieć nowe wahania i stresy. W tle ciąża kochanki, mój giga strach przed przyszłością.
Ale dzieci wydawało nam się, że sobie radzą. Rozmawiamy o problemach tylko gdy śpią, spędzamy wspólnie sporo czasu, ojciec jest z nimi bardzo blisko cały czas, poświęca im wiele z dnia.
W domu młodszy nic nie okazywał. Może jakieś drobiazgi - ale nie przywiązywaliśmy do tego wielkiej wagi. Fakt, że oboje radary mają nastawione na ojca non stop...

I teraz takie informacje.. Że cały ten strach który w dziecku powstał, nie zniknął, tylko uwidocznił się w przestrzeni przedszkola, poza domem.

Na szczęście zostało to wyłapane, określone, chyba wiemy co robić.
Ale jestem zdołowana i tak.
Wiem, że pewnie nie dało się tego uniknąć.
Albo inaczej - uniknęłabym tego, gdyby to był mój drugi raz, nie pierwszy..

Najlepsze, że mąż stał (i może dalej stoi) na stanowisku "Opuściłem ciebie, ale nigdy dzieci". Jasne, dzieciom nic się od tego nie stało. Teraz widać, jakie to nic..
 
 
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-29, 09:06   

Nie ma czegoś takiego ,że opuściłem tylko żonę, a dzieci nie... Mój mąż też myśli ,że nic się nie stało, że jak raz na miesiąc weźmie syna ,12 latka do centrum handlowego, to jest o prostu idealnym ojcem..Przecież dzieci to widzą, widzą,że ojciec wypiął się na całą rodzinę, jest to niestety okrutna prawda. Co niby syn ma odpowiedzieć, gdy ktoś się go pyta ,gdzie tata? Że tata woli się gzić z obcą babą niż być ojcem? Wiem,że to brzmi wulgarnie, ale po prostu inaczej tego nie mogę określić. Ja z dziecmi prawie nie mam za co żyć, a ta obca baba żyje sobie za nasze pieniądze..Oczywiście przy dzieciach takich określeń nie używam, ale syn młodszy to już nawet nie odbiera telefonu od taty, bo mówi,żę nie ma o czym z nim rozmawiać, a starszym synem, to mąż jakby przestał się interesować.Musiałam się trochę poskarżyć ,bo to wszystko jest mega trudne . Uderzając w rodzinę zły doskonale wie co robi...
 
 
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-29, 09:23   

NIGDY, PRZENIGDY nie jest tak, że uda się oszczędzić dzieci, odsunąć je od kryzysu małżonków. One ZAWSZE na tym ucierpią. Więcej lub mniej, ale ZAWSZE.
Nie chcę generalizować, ale wydaje mi się że to mężczyźni mają pewną łatwość przyswojenia sobie fałszywego przeświadczenia, że problem rodziców nie dotyczy dzieci, porzucenie rodziny nie oznacza porzucenia dzieci, że one "nie widzą, nie wiedzą, nie czują".
A przecież wszystko co dzieje się w małżeństwie, dzieje się w całej rodzinie - do której należą też dzieci. Dzieci to nie jest jakiś oderwany, odrębny, samoistny byt - one są nierozerwalnym, żywym narządem organu, jakim jest RODZINA.
 
 
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-29, 09:35   

Taki zdradzający myśli, że skoro jemu tak prosto było porzucić rodzinę, to wszyscy też szybko przejdą nad tym do porządku dziennego...bo nie widzą tego cierpienia na co dzień..Dziecko bez ojca traci punkt oparcia. Ojciec, który miał być kapitanem okrętu,czyli rodziny, w czasie sztormu uciekł z niego...i ten okręt niestety zaczyna tonąć...
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-29, 09:41   

ja_tez napisał/a:
Nie chcę generalizować, ale wydaje mi się że to mężczyźni mają pewną łatwość przyswojenia sobie fałszywego przeświadczenia, że problem rodziców nie dotyczy dzieci, porzucenie rodziny nie oznacza porzucenia dzieci, że one "nie widzą, nie wiedzą, nie czują"

Jednak to generalizowanie. Zauważ, ze w porównaniu z kobietami, mężczyźni w obliczu zdrady, rozpadu rodziny są na straconej pozycji.
Tracą wszystko.
Kobieta odchodząc do kochanka ma za sobą prawo które ją faworyzuje.
Mężczyzna traci nie tylko żonę, ale w 95% przypadków również dzieci, dla których mamusia wybrała nowego "tatusia".
W obliczu zdrady i rozpadu rodziny w powodu żony, mąż zostaje sam, często z ograniczeniami w kontaktach z dziećmi.
Dostaje tylko zobowiązania alimentacyjne. :-(
Żona nic nie traci.
Widać to zgodne z ideologią gender.
 
 
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-29, 09:53   

GregAN, ja nie poruszałam aspektu prawnego, bo to inna sprawa. Miałam na myśli bardziej uwarunkowania biologiczne, bo - być może - z tego wynika, to o czym pisałam wyżej. Kobiety bardziej niż mężczyźni związane emocjonalnie z potomstwem, bardziej wrażliwe i uczuciowe oraz empatyczne - będą też bardziej wyczulone na krzywdę swoich dzieci (w zdecydowanej większości).
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9