Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Separacja a rozmowa o tym z dzieckiem
Autor Wiadomość
nutka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 12:49   

Poza tym - jakie negocjacje ?
Ja stoję na stanowisku małżeństwo jest nierozerwalne - i uczynię wszystko, aby było szczęśliwe i trwałe, a rodzina razem. Próbujmy, uczmy się, szukajmy pomocy ... ale róbmy coś aby budować, a nie rujnować, nie krzywdzić niewinnych zwłaszcza ...
 
 
nutka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 12:51   

O poważaniu wszystkich sakramentów nie wspomnę !
Jeśli chrzcisz dzieci, jeśli chcesz by przyjmowały Jezusa w Eucharystii, chcesz by były bierzmowane, to dlaczego profanujesz sakrament małżeństwa? Jeden ważny, drugi nie?
 
 
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 12:53   

Wiesz, powiem z własnego doświadczenia, że stawianie dzieci przed współmałżonkiem jako ,, argumentu,, w czasie kryzysu, rozwodu jest nie fair ... Małżeństwa rozpadają się z winy współmałżonków , a nie dzieci...

[ Dodano: 2014-02-12, 12:56 ]
.... i uczynię wszystko, aby było szczęśliwe i trwałe, a rodzina razem....

Co przez to rozumiesz nutka ?
 
 
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 13:22   

Zastanawiałam się, czy napisać w tym temacie, ale chodzi tu o dobro dzieci, a nie o "wolność słowa".

Opieram wskazówki na własnym doświadczeniu:

-na początku największy lęk powodowała we mnie spodz-iewana reakcja dziecka na wieść o tym, że rodzice nie będą razem,

-otoczenie będąc po mojej stronie uważało, że to mąż powinien dziecko poinformować o zamiarze opuszczenia rodziny,

-ja mimo wszystko miałam wątpliwości: jako dorosła osoba oczekiwałabym od drugiej osoby stanięcia w prawdzie, z drugiej strony jako matka mam za zadanie chronić dziecko

-dla mnie więc byłoby wymierzeniem sprawiedliwości wzięcie przez męża przed dzieckiem odpowiedzialności za rozpad rodziny, dla dziecka zaś wielkim szokiem

-postawcie się w sytuacji dziecka, które kocha oboje rodziców i słyszy od jednego z nich, że nie chce być z mamą/tatą. Dla mnie automatycznie pojawia się konflikt wewnętrzny u dziecka, bo jak to: tata odchodzi, może mnie nie kocha, może jak poproszę to zostanie, a w praktyce żadne prośby dziecka nie pomogą, więc na dodatek traci jeszcze poczucie sprawczości

-oczywiście i tak utraci zaufanie, poczucie bezpieczeństwa itd. ale rolą dorosłych jest minimalizowanie tego zła

-kilka wskazówek natury psychologicznej (od fachowca): dziecko nie powinno siedzieć na przeciwko rodziców, ten rodzic, który jest pierwszoplanowym opiekunem sadza dziecko po swojej lewej stronie, drugi siada obok. Jeżeli odchodzący jest w stanie współpracować dla dobra dziecka, powinien przekazać ustaloną między rodzicami wersję wydarzeń, jej szczegółowość zależy od wieku dziecka. Dziecko i tak popadnie w konflikt lojalności, ale trzeba to minimalizować. Trzeba dziecko zapewnić, że dla niego oprócz tego, iż rodzice będą mieszkali osobno nie zmieni się np. szkoła, przedszkole, koleżanki, relacje z dziadkami obu stron, relacje z tym rodzicem, który mieszka osobno.

Dziecko należy wprowadzać w przyczynę rozpadu związku delikatnie, u przedszkolaka wystarczy informacja, że rodzice postanowili mieszkać osobno, bo w tej chwili nie potrafią żyć w zgodzie. Akurat to jest względnie bliskie prawdy.

Na całość prawdy przyjdzie czas później, o ile będzie to potrzebne.

Sprawy dorosłych są sprawami dorosłych, dzieci należy chronić, a jak już pisałam w innym wątku do tego potrzeba dwójki współpracujących w sprawach dziecka ludzi.

Moja córka oczywiście nadal chce, żebyśmy byli razem, uważa nas nadal za rodzinę, rysuje nas wspólnie, z oboma psami i mitycznym rodzeństwem. Jednak na tę chwilę nie jestem w stanie spełnić jej marzeń, ale nie mam też zamiaru burzyć jej spokoju.

Nigdy nie mówiłam przy niej źle o ojcu, ani teściach. Może swobodnie wyrażać pozytywne uczucia odnośnie ojca przy mnie, obserwuję, czy nie dostaje schizofrenicznych zachowań typu: u mnie można to, a u taty nie i na odwrót. W przypadku rozbieżności ustalamy wspólną linię postępowania. Elementy wzorów wychowania z rodziny męża, które uznaję za potencjalnie szkodliwe omówiłam z mężem i poprosiłam, aby dla dziecka był przede wszystkim opoką i patrzył na świat również jej oczami.

Dziecko jak na razie poniosło relatywnie niewielkie koszty. Zdanie o postępowaniu męża mam jednoznaczne, ale wystarczy, że skrzywdził mnie. Niech się chociaż sprawdzi jako ojciec w warunkach, które stworzył.
 
 
Daria111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 13:40   

Zales - napisalam gl matki ponieważ w Polsce sady w zdecydowanej większości przypadków "przyznają" dzieci właśnie matce.
To nie oznacza (stąd to głównie matce), że nie ma innych przypadków.
W moim osobistym odczuciu nie jest to uczciwe i podobnie jak Ty preferowalabym częściej stosować tzw. opiekę naprzemienna. Tu, gdzie obecnie mieszkam (UK) jest to chyba częściej stosowana metoda podziału opieki nad dziećmi niz w PL.
Mając taki układ jesteśmy zmuszeni do wypracowywania wspólnego stanowiska wobec wielu codziennych wyzwań i mogłoby to zaowocować współpracą i... powrotom.
Mieszkanie z dziećmi np. w systemie tydzień u mamy tydzień u taty utrudniloby założenie kolejnej rodziny a tym samym zwiekszyloby szansę na samorefleksje.
A tak dzieci sa pionkami w grze dorosłych, a alimenty mogą być sposobem na życie (znam osobiście takie przypadki)
 
 
nutka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 13:59   

Filomena - super !
Twoje spostrzeżenia rewelacyjne...
Mydlenie oczu, że rodzice na chwilę obecną nie mogą razem zamieszkiwać? - przed 24-letnią córką i 15-letnim synem, którzy widzą i rozumieją, że mogą, że nie widzą powodów, że nie są to problemu nie do rozwiązania, a wręcz są takie, które małżeństwo powinno razem rozwiązywać, a nie decydować się na separację, której ani żona nie chce, ani dzieci nie chcą, tylko Tata nie chce pracować nad sobą, nad związkiem, nad problemem, bo sam nie wie czego chce i jeszcze łzy roni, że ma kryzys osobowościowy i że sobie sam z sobą nie radzi w osobistych rozmowach z córką...
Oczywiście, że potem trzeba ustalić warunki... ustalasz, dzieci dostają obietnice, że nie zmieni nic w relacjach z odchodzącym... i ... ups... kolejne rozczarowanie... Tata i w tych warunkach się nie sprawdza.
Gdybym wtedy zapewniała dzieci, że wszystko będzie OK, i do mnie straciłyby zaufanie. To mnie się od nich dostało, że go usprawiedliwiam, że zawsze malowałam obraz dobrego Taty, że jestem dla niego za grzeczna, a nawet... jak Ty możesz go kochać? I to mi uzmysłowiło, że ich przed bólem który czują, nie obronię, nie uchronię, zwłaszcza, że nie ja jestem jego bezpośrednim sprawcą. Muszą to same wycierpieć, choć ja wyję z bólu jak patrzę na ich ból. One nie chcą ode mnie pocieszania, one chcą normalnej rodziny, która była istniała - nie rozpościeram tu nierealnej wizji - one chcą czuć, ze mają ojca - i moje zapewnienia, że on jest, że ich kocha - nic nie dają, bo one czują, że nie czują jego troski, miłości, zaangażowanie w ich sprawy, w propozycje spędzania wspólnego czasu, że zawsze coś innego jest ważniejsze niż ONE.
I tu jeśli mogę proszę o rady - jak tu niby tym dorosłym, ale jakże poturbowanym dzieciom pomóc - TERAZ... w aktualnej sytuacji.
 
 
nutka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 14:09   

Helenast:
ślubowanie takie składałam w USC... i trzeba go dopełniać co dzień, a nie uciekać...
To przez to rozumiem - rozumiem, że mam coś w sobie zmienić, coś co przeszkadza mojemu mężowi, coś co przeszkadza nam być kochającą się rodziną... Potrzeba pracy i zaangażowania, a nie oczekiwania, że druga strona spełni Twoje marzenia, których sam nie potrafisz wyrazić...
Wszystko jest możliwe, jeśli ludzie tylko zechcą otworzyć się na Boga, na dobro i miłosierdzie Jego i swoje.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 14:12   

Nutka
Rozwód dotyka dzieci w każdym wieku, ale
jedno Twoje dziecko jest całkiem dorosłe, a drugie za chwile będzie.
W tej sytuacji tym bardziej kryzys jest sprawą pomiedzy TOBA a MEZEM
 
 
nutka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 14:13   

I temu ufam i wierzę... dlatego kocham, dlatego żyję nadal rodziną, choć bez męża w domu. Ale przede wszystkim staję w prawdzie przed Bogiem i samą sobą, uzdrawiam dzięki Bogu to, co mogę... Pracuję nad sobą, i bardzo bardzo pracuję z dziećmi nad ich uczuciami, odczuciami, emocjami wspierając się oczywiście specjalistami... I widzę efekty, widzą je dzieci - i to jest chyba najważniejsze!
Jeśli Tata/mąż nie chce w tym uczestniczyć... nie mam na to wpływu, mogę dawać możliwości, mogę argumentować, mogę aranżować i organizować ... A dla dzieci... hmmm... przykre - jedno odczucie - "mama, nic na siłę. Tata nie chce, może kiedyś pożałuje, ile czasu nam zabrał, ile nie poświęcił. Nie rozumie, że nasze potrzeby są inne, większe, rzuci ochłapem i on czuje się dobrze. A gdzie my?"
więc wypracowały opinię "to on powinien żałować i jedyne, co mu pozostaje, to wierzyć, że one kiedyś mu wybaczą, może jak będzie umierał w samotności i odrzuceniu"
I wiecie jak to boli ?
 
 
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 14:17   

Grzegorz, jak napisałeś: rozstanie rodziców dotyka dzieci niezależnie od wieku. Nawet dla 30latka to jest zburzenie świata, w jaki wierzył.

Dlatego napisałam: dostosować przekaz do wieku dziecka, wyjść ponad własne odczucia, działać w taki sposób, żeby w tej obrzydliwej sytuacji chronić dzieci. To dotyczy obu stron.

Nutka, Twoje dzieci są starsze, więc mają na pewno większą orientację w sprawach osób dorosłych. Jeżeli mąż nie współpracuje, to jesteście w bardzo trudnej sytuacji.

Jeszcze jedna rada od fachowca: nie możesz brać na siebie odpowiedzialności za to, jak mąż realizuje kontakty z dziećmi, tym bardziej, że nie mówimy o wieku wczesnoszkolnym. One, jak napisałaś, całkiem trzeźwo oceniają ojca. Nie zdejmuj z jego ramion ciężaru budowania więzi z dziećmi. Każdy jest odpowiedzialny najpierw przede wszystkim za siebie.
Ostatnio zmieniony przez Filomena 2014-02-12, 14:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 14:20   

Filomena napisał/a:
Grzegorz, jak napisałeś: rozstanie rodziców dotyka dzieci niezależnie od wieku. Nawet dla 30latka to jest zburzenie świata, w jaki wierzył.


Dokładnie, ale jak ktoś ma 24 lata, ma swoje życie, chłopaka/dziewczynę, pracę...
i nie potrzebuje z tatusiem chodzić za rączkę na spacer.
Poza tym wie już, że świat nie jest taki idealny jak mu się wydawało gdy miał lat 5 czy 10.
Ostatnio zmieniony przez grzegorz_ 2014-02-12, 14:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
nutka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 14:21   

Grzegorz,
Kryzys tak i do rozwiązania też przez nas ! Jako wyzwanie do
Ale skutki rozstania już nie !
A tu w tym wątku rozmawiamy o dzieciach, aby wiedzieć jak im te trudne sytuację przedstawić a potem przeżyć - bo niestety teoria a praktyka to nie to samo.
A rozwód to choroba całych rodzin (rodziców, rodzeństwa też) i społeczeństwa - a nie sprawa między dwojgiem - między dwojgiem to jak kolega z koleżanką sympatyzuje, a nie staje przed Bogiem, ślubuje, powołuje do życia dzieci chcą wychować je w katolickiej wierze i zgodnie ze swoimi wartościami... I te starsze te wartości mają już wpojone... a teraz właśnie tym starszym załamuje się świat i system wartości.. nie dlatego, że sobie nie poradzą w życiu, tylko dlatego, że tracą swą wypracowaną latami postawę na przyszłość - co jest ważne, a co nie ...

Dlatego piszę o konsekwencjach, że choćby ze względu na nie - trzeba uczynić wszystko, aby się nawrócić i do rozwodu nie dopuścić. Przebaczenie i pojednanie - z Bogiem i z samym sobą.
 
 
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 14:25   

Nutka, one chyba wiedzą, co jest ważne: odpowiedzialność za rodzinę, zaangażowanie, prawda, dotrzymywanie zobowiązań. To, czy powtórzą wzorzec ojca zależy od tego, jak przerobią kryzys.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-12, 14:31   

Nutka,

Ale co ty masz dzieciom jeszcze przedstawiać?
15 i 24 lata, to nie dzieciątka, którym można powiedzieć, że tatuś pomieszka osobno, bo...
mu tak wygodniej.
Dzieci wiedzą , że Ty nie chcesz rozwodu, a ojciec chce się rozstać. Co tu jeszcze tłumaczyć???
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8