Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Rozwód - cięzko przebić mur
Autor Wiadomość
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 21:13   

Cyś
Bardzo łatwo przychodzi Ci ocenianie kogoś kogo nigdy nie widziałeś, z kim nigdy nie rozmawiałeś.
 
 
cyś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 21:18   

grzegorz_ napisał/a:
Cyś
Bardzo łatwo przychodzi Ci ocenianie kogoś kogo nigdy nie widziałeś, z kim nigdy nie rozmawiałeś.


Fakty opisane w postach powyżej zdają się mówić same za siebie. Niestety znam z poziomu rodziny takie typy "osobowościowe" ,ale zapewne każdy jest inny i nie ma co idealizować. Co zatem Ty być doradził?
 
 
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 00:42   

Bardzo łatwo przychodzi Ci ocenianie kogoś kogo nigdy nie widziałeś, z kim nigdy nie rozmawiałeś.

Zgadzam się i powiem wiecej....wielce zniesmaczona jestem wywodami użytkownika o nicku "cyś".

Niedorosła,rowydrzona,nieodpowiedzialna paniusia itp....

Nie fajnie tak mowić o kimś kogo się kompletnie nie zna.
Nie fajnie też ,ze strony kochającego męża,ze łyka i nie reaguje.

Mężu.......cos jest na rzeczy bez wątpienia,bo nikt nie odchodzi ot tak.
Co?......sam rozeznać musisz.....
Może cos w Tobie,może w niej,może inny facet.....
Wszystko jest możliwe....

Nerwica?....powszechna choroba,dosyć uciażliwa,ale nie zwalałabym na nią.

Na ten czas pozostaw myśli o kurii i adwokacie,skup sie na sobie bardziej.
Ochłoń ,wycisz,Boga o rozeznanie i wskazówki proś.
W ciszy i spokoju zwykle podpowiedź przychodzi.

...a tak po ludzku.....może odsuń sie od zony troche.....nie dzwoń,nie pisz...... spróbuj....
 
 
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 01:21   

Kriss - Twój przypadek jest bardzo podobny do sytuacji mojego kolegi. Żona odeszła bo zaczęła robić wielką karierę, rozkręciła własną firmę, zaczęła zarabiać naprawdę konkretną kasę, poznała bogatych ludzi i wciągnął ją ten świat. Dlatego pzwolę sobie zabrać głos w tej sprawie.

Czy jest jakiś powód, z powodu którego twoja żona tak się zachłysnęła tym, że jest teraz niezależna finansowo?
Czy kiedy jeszcze nie pracowała, uczyła się, a Ty byłeś jedynym żywicielem rodziny to miała jakąkolwiek możliwość decydowania o Waszych wydatkach w takim samym stopniu jak Ty? Nie chodzi o to, że miałeś być jej sponsorem! ale o to, czy traktowałeś ją po partnersku, czy ona mimo, że nie pracowała, miała mozliwośc pójścia na zakupy i nie rozliczania się z Tobą z każdej złotówki? dodam, że nie chodzi mi o zakup nowego samochodu pod kolor torebki za Twoją wypłatę :), chodzi mi o taką zwykłą, szarą codzienność.
Wiedziałeś, że bierzesz sobie za żonę młodą dziewczynę, która jeszcze nie pracowała, czy nie okazywałeś jej wyzszości z tego powodu?
Nie mówiłeś nigdy: nie, w tym miesiącu nie kupisz sobie tego, bo ja wole to i tamto, może w przyszłym miesiącu pozwolę ci to kupić. Krótko mówiąc, czy ona była zalezna finansowo od Ciebie czy byliście jednością pod każdym względem? Mieliście wspólne konto, czy tylko Ty miałeś do niego dostęp a jej wydzielałeś "kieszonkowe"? Oczywiście nie odpowiadaj mi (jak nie chcesz) bo to nie moja sprawa, zadaję te pytania tylko po to by zwrócić Twoją uwagę na to, że niektóre kobiety czułyby się bardzo upokorzone w takiej sytuacji (np. ja). Uważam że i zona i mąz powinni pracować, ale jeśli jedno traci pracę, albo kończy studia więc jeszcze nie pracuje itp. to nie powinno być tak, że jest odsunięte od wspólnych pieniędzy i dostaje tylko "kieszonkowe" tak jak dziecko.
Jej zachowanie świadczy o tym, że BARDZO jej brakowało tej niezależności finansowej, ze daje jej to ogromną satysfakcję. A może miała do Ciebie ukryty żal, za to że zbyt krótko ją trzymałeś, jesli chodzi o kasę, ale duma nie pozwalała jej się do tego przyznać, a teraz wyżywa się na Tobie, tak jakby chciała Ci pokazac, że już nie potrzebuje Twoich pieniędzy, że nikt nie będzie jej mówił co i kiedy może sobie kupić.
Nie chodzi o to, żebyś rozdrapywał przeszłość ale o to, że może jak odpowiesz sobie na te pytania to będzie Ci łatwiej zrozumieć żonę i szybciej dojdzieicie do porozumienia?

To wszystko co napisałam może nie pasować do Twojego życia, piszę to tak hipotetycznie, nie chcę żebyś to tak odebrał, że ja Cię krytykuję albo wmawiam, że źle traktowałes żonę. Absolutnie nie! Piszę pod wpływem doświadczen mojego kolegi i innych znajomych, wiem że u Ciebie mogło być zupełnie inaczej, ale może trochę by pomogło gdybyś spojrzał na to wszystko pod tym kątem. Oczywiście nie musisz odpowiadać na te pytania, ja to napisałam po to, żeby pokazać jak to czasem wygląda, a nie po to, żebyś się tu na forum tłumaczył. Po prostu mój kolega jest w bardzo podobnej sytuacji, więc przez to Twoja sytuacja też wydaje mi się bliska i chciałabym Ci jakoś pomóc. Pozdrawiam :)

Musze coś dopisac bo się boję, że zaraz ktoś mnie zaatakuje :) Ja nie usprawiedliwiam odejścia żony Krissa. Próbuję tylko zrozumiec motywy jej postępownia, w tej sytuacji jest to chyba klucz do pojednania - zrozumiec o co chodzi, dlaczego ta niezależność finansowa daje jej tyle szczęścia, mimo ze ma tylko umowę zlecenie, więc nie jest to pewna i stała praca - a mimo to, ta praca daje jej tyle satysfakcji.
Ostatnio zmieniony przez Marta86 2014-02-04, 14:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
cyś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 10:53   

Marta86 napisał/a:

Musze coś dopisac bo się boję, że zaraz ktoś mnie zaatakuje :)

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Świetnie to ujęłaś ;-)
Co do spostrzeżeń to może ono być trafne. Odnosząc się do opisanej przez Ciebie historii dziwi mnie jak niskimi pobudkami kierują się ludzie w stosunku do bliźnich. Takie postępowanie to oznaka buntu po poczuciu wolności. Tak jak jakaś część pełnoletnich z dowodem rzuca się do monopolowego, jak kierowca po odebraniu prawa jazdy "testuje" auto tak niezależni finansowo oddają hołd mamonie. Tak to jest jak człowiek stawia sobie w życiu na pierwszym miejscu wszystko poza Bogiem. Osobiście "uwielbiam" te domy i sklepy gdzie zamiast obrazka świętego czy krzyża wyeksponowany jest żyd liczący monety.

Napiszę pod Twoją wypowiedzią ale nie odnosi się to do Ciebie :-D

Są w życiu rzeczy które trzeba nazwać po imieniu. Ja wiem że przepisy odgórnie narzucają nam wszelaką poprawność (dzięki temu mamy akceptować wszystko i wszystkich) ale czasem człowiek potrzebuje zimnego prysznica. Sam z własnego doświadczenia wiem że jak człowiek jest zauroczony/omamiony/zakochany to świata poza drugą osobą nie widzi i nikt i nic nie jest mu wstanie przemówić do rozumu. Jeśli ktoś w którykolwiek z moich wpisów odebrał znajdujące się tam treści jako obrazę pod jego adresem to przepraszam, bowiem istotą mego udzielania się tutaj nie jest obrażanie zarówno tych uczestniczących w sposób czynny sposób jak i tych którzy stanowią jego bierną stronę.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 12:37   

Cyś,
Człowiek sam siebie czasem nie zna i nie rozumie, a co dopiero innego człowieka
o którym przeczytał kilka zdań, subiektywnej opinii męża lub żony.

Obok jest inny wątek o teściowej i maminsynku.
Gdyby ten wątek opisał własnie ten maminsynek, to co by napisał:
że żona go oszukała i potajemnie kupiła mieszkanie
że żona nie szanuje jego matki
że żona chce złamać przysięgę małzenska i go opuścić
....
 
 
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 12:53   

cyś napisał/a:
Marta86 napisał/a:

Musze coś dopisac bo się boję, że zaraz ktoś mnie zaatakuje :)

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Świetnie to ujęłaś ;-)
Co do spostrzeżeń to może ono być trafne.



Zauważyłam ostatnio, że trzeba być bardzo uważnym na forum, bo jedno nieostrożne zdanie potrafi spowodowac lawinę ;-) Dlatego musiałam zaznaczyć, że niczego nie usprawiedliwiam tylko staram się zrozumieć - po to, zeby łatwiej było im się porozumiec i pogodzić.

Ja mam dość silnie rozbudowaną potrzebę niezalezności. Od dawna sama się utrzymuję. Gdybym nagle straciła pracę, zaszła w ciązę, czy coś tam innnego by się stało, że nie mogłabym pracować a mąż zacząłby mnie traktować jak nastoletnie dziecko, tzn. "masz tu kotku xyz złotych na swoje wydatki a do reszty decyzji finansowych się nie wtrącaj BO TO JA ZARABIAM" to poczułabym się strasznie. Małżeństwo powinno być jednością w każdym aspekcie. Oczywiście każdy może sobie odładać swoje własne pieniądze itd. ale powinna być też wspólna część pieniędzy i wspólne rozmowy: na co je wydajemy, czy możemy sobie pozwolić na samochód w przyszłym roku, na jakie wakacje nas stać itd. - jesli jedna osoba czuje się uzależniona od drugiej, czuje że jej głos jest niesitotny, że i tak musi się pytać czy może cos sobie kupić - to w końcu te tłumione emocje w niej pękną. Jest różnica pomiędzy wspólną rozmową na temat kupna czegoś a pomiędzy pytaniem się "czy mogę...?". Rozmowa - jak najbardziej jest potrzebna, ale już konieczność pytania się ciągle o pozwolenie czy mogę coś kupić jest po prostu poniżająca.

Co do Twojego przykładu Cyś z tymi nastolatkami, którzy po osiągnięciu pełnoletności zaczynają szaleć - najbardziej chyba szaleją ci, którzy byli krótko trzymani :) Moja mama (bardzo wierząca, przemiła osoba) zawsze traktowała mnie z nalezytym szacunkiem i pozwalała naprawdę na wiele. Mogłam chodzić na imprezy, mogłam wyjeżdżać z koleżankami na wakacje itd. (oczywiście zawsze wiedziała gdzie i z kim, o której wrócę itd.) Efekt? Nie czułam żadnej potrzeby buntowania się :) Bo niby przeciwko czemu miałam się buntować? :-) Kiedyś tata dał mi pieniądze na imprezę i powiedział, że to dlatego żebym nigdy w zyciu nie przyjmowała drinka od jakiegoś chłopaka bo może mi tam wrzucić jakieś prochy, ze daje mi pieniądze, zebym sama sobie kupiła piwo. To było tyle lat temu, a ja nadal nie wyszłam z szoku :) bo to zachowanie do moich rodziców nie pasuje (oni - zero imprez, zero alkoholu w domu itd.) - ale wiedzieli jak mnie podejść ;-)
Przemyśl to Kriss, może Twoja żona była niezadowolona z tego jaką rolę pełniła w małżeństwie, może chce Ci teraz pokazać, że nikt nie będzie jej mówił co może a czego nie może kupić? Nie skarżyła się nigdy? To tylko moje luźne przemyslenia, nie mówię ze tak musiało być , powody jej zachowania moga być zupełnie inne, ale jesli ma charakter podobny do mojego to myslę, że to może być to.
 
 
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 13:36   

Marta86 napisał/a:
Nie mówiłeś nigdy: nie, w tym miesiącu nie kupisz sobie tego, bo ja wole to i tamto, może w przyszłym miesiącu pozwolę ci to kupić. Krótko mówiąc, czy ona była zalezna finansowo od Ciebie czy byliście jednością pod każdym względem? Mieliście wspólne konto, czy tylko Ty miałeś do niego dostęp a jej wydzielałeś "kieszonkowe"? Oczywiście nie odpowiadaj mi (jak nie chcesz) bo to nie moja sprawa, zadaję te pytania tylko po to by zwrócić Twoją uwagę na to, że niektóre kobiety czułyby się bardzo upokorzone w takiej sytuacji (np. ja)


Marta86, nawet jeśli tak było i nawet jeśli autor wątku sam sobie twierdząco odpowie to niestety, fakt jest taki, ze jest juz "po ptokach".

Sądzę, że teraz autor musiałby się zastanowić jak to ewentualne zajście naprawić, o ile to w ogóle możliwe.....bo po co ma rozdrapywać przeszłość. Ona już minęła. Teraz musi się zastanowić nad dziś i jutro..... a może na juz nigdy... nie wiem...
 
 
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 14:00   

Silverado - Nie chodziło mi przecież o to, żeby bezcelowo rozdrapywał przeszłość. Chodziło mi o to, że jeśli zrozumie motywy żony to może będzie mu łatwiej z nią pogadać, wyjaśnić sobie ich wczesniejsze relacje. Myslę, że podstawą do pogodzenia się jest zrozumienie tej drugiej osoby. Jesli Kriss odpowie sobie twierdząco na pytania, które zadałam, to będzie miał jakiś punkt zaczepienia w rozmowach z żoną, będzie wiedział czego jej brakowało w małżeństwie, może będzie mu łatwiej przewidzieć jej reakcje. To co napisałam miało pomóc mu zrozumieć kobiecą psychikę, a nie dokopać mu na zasadzie: rozmyslaj teraz o swojej przeszłości a i tak nic nie zmienisz. Mi się wydaje, że jest odwrotnie: wiele może się jeszcze zmienić.

Nie jest jeszcze "po ptokach" ;-) Jeszcze wiele może sie wydarzyć.

Weźmy taki przykład:

Jak żona odchodzi od męża alkoholika to chyba ważne jest żeby on zrozumiał, że odeszła przez jego nałóg. Nawet jeśli już są po rozstaniu. Jak zrozumie, że miłość do alkoholu była powodem rozstania, to już będzie wiedział co musi zrobić, żeby pokazać żonie, że się zmienił. I tak jest, moim zdaniem, z każdym kryzysem: zawsze warto wiedzieć dlaczego do niego doszło.
---------------------------
Dopisałam w moim pierwszym poście do Krissa, że nie chodziło mi o bezcelowe wracanie do przeszłości, tylko skupienie się na tym co można teraz z tym zrobić. :)
 
 
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 14:20   

Marto ile miałaś lat jak Ciebie rodzice tak puszczali na imprezy? Jakie to były imprezy, jakie towarzystwo?
 
 
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 14:30   

Marta86 napisał/a:
Silverado - Nie chodziło mi przecież o to, żeby bezcelowo rozdrapywał przeszłość.


tak, ja dobrze odczytałem Twoje intencje... niestety- ułomność słowa pisanego... ja też nie chciałem jakby kwestionować Twojego komentarza :-D
 
 
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 14:30   

Ech.... niepotrzebnie podawałam ten przykład. Orsz, pozwól, że nie będę zaśmiecać wątku Krissa opowiastkami z mojej młodości :) Normalne imprezy, normalne towarzystwo, byłam w okolicach 18stki albo tuż po :) I na tym zakończmy ten temat.

-------------------------

Silverado - tak to już jest z pisaniem w Internecie :) Trzeba by było pisać wypracowania, żeby mieć pewność, że każdy nas dobrze zrozumie, a na to nie ma ani miejsca ani czasu :) Myślę, że oboje mysleliśmy o tym samym: co teraz może zrobić Kriss. Ale ja się boję doradzać tak bezpośrednio: np. zadzwoń do żony i zapytaj ją o to i o tamto. Nie czuję się kompetentna, żeby tak bezpośrednio doradzac komuś jak ma ratować swoje małżeństwo, bo po pierwsze ktoś może sobie tego nie życzyć a po drugie ja mogę się mylić. Wiesz o co chodzi :)
Ostatnio zmieniony przez Marta86 2014-02-04, 14:38, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 14:32   

Widzisz Marto, w większości przypadków takie podejście się nie sprawdza.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 14:35   

Orsz

Jak dzieci są dobrze wychowane to nie trzeba ich na smyczy trzymać
ograniczając im wolność.
Poza tym jak długo tak mozna trzymać?
Dziecko kończy 18-19 lat idzie na studia i co wtedy? Monitoring w akademiku/stancji założyć?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4