Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Rozwód - cięzko przebić mur
Autor Wiadomość
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-08, 12:01   

grzegorz_ napisał/a:
Oczytałem sie róznych ksiązek i tak bywa, że jednak osoba zyje w przekonaniu
że wszystko jest ok
a druga sie dusi...
taki lajf


O u mnie tak było!:) To się nazywa oszustwo. Udawanie uczuć, udawanie, że jest ok i właśnie duszenie w sobie. Ale potwierdzam - taki lajf.
 
 
KrisssBochnia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-30, 10:58   

Mija godziny, dni, tygodnie.

Niestety w mojej sprawie nic sie nie dzieje. Zero kontaktu z zona.

Nie wiem co mam robic. Pomalu uchodzi ze mnie, że zona prędzej czy pozniej odezwie sie do mnie.

Tak strasznie tesknie i kocham. Mimo ze czas upływa to moje uczucie chyba jeszcze bardziej wzroslo. Myslalem, ze w koncu pojawi sie złosc, ale nie. Zona za duzo dla mnie znaczy, zebym potrafil w malutkim stopniu pomyslec o niej jako zlej osobie.

Zona od kilku dni mieszka w wynajetym pokoiku, pracuje dniami i nocami. Nie wiem czy w tej sposob chce odreagowac czy zapomniec o mnie??

Myslicie, ze dla niej ta cala sytuacja jest latwa??

Za wszelka cene chcialbym ratowac malzenstwo.
 
 
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-31, 08:11   

Czy obserwujesz ten jej pokoik 24/dobę?
 
 
KrisssBochnia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-31, 10:49   

Nie obserwuje... ale jesli o to chodzi to jestem pewny w 100% ze jest sama. Karierowiczka. Tylko praca i praca. Od miesięcy mocno niezależna finansowa, a wczesniej raczej jej sytuacja wygladala wrecz przeciwnie. Moze pomijajac ten ostatni rok, bo juz pracowala i na swoje utrzymanie zarobila.

Wczoraj gadalem przez tel utrzymujac ze to jest KONIEC naszego malzenstwa.
 
 
cyś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-02, 19:22   

KrisssBochnia napisał/a:
Nie obserwuje... ale jesli o to chodzi to jestem pewny w 100% ze jest sama. Karierowiczka. Tylko praca i praca. Od miesięcy mocno niezależna finansowa, a wczesniej raczej jej sytuacja wygladala wrecz przeciwnie. Moze pomijajac ten ostatni rok, bo juz pracowala i na swoje utrzymanie zarobila.

Wczoraj gadalem przez tel utrzymujac ze to jest KONIEC naszego malzenstwa.


Witaj.
Psychologiem nie jestem więc nie bierz moich spostrzeżeń za "pewnik".
Przeczytałem wszystko co napisałeś i nim dotarłem do tego postu na który odpisuje miałem już swoją "diagnozę" którą tylko ta wypowiedź potwierdza.
W pierwszej chwili gdy ukazała mi się 3 letnia różnica wieku między wami + dodatkowo obecne 24 lata żony to przyszło mi na myśl że symbioza zamieniła się w pasożytnictwo. Poznałeś zapewne atrakcyjną młodą kobietę, która pod wpływem hormonów ( 6 lat wstecz to niemal dziecko było) wyznawała Ci miłość. Ty się cieszyłeś że masz fajną młodszą dziewczynę, ona że ma zaradnego starszego chłopaka. Z czasem podjęliście decyzję o małżeństwie. 21 lat i 24 lata, o ile w twoim przypadku było to przemyślane o tyle u niej to mógł być np brak asertywności lub działanie na zasadzie jakoś to będzie albo z braku laku. Nie wiem czy byliście sobie pierwszymi itd. Mniejsza z tym. Dotychczas żona była uzależniona od środków pieniężnych które jej przekazywałeś. Teraz poczuła że sama jest panią swego życia i pewnie że musi brać z niego pełnymi garściami bo jest piękna i młoda. Czy awans żony był równoznaczny ze zmianą miejsca (filia) pracy czy nie? Poznała jakiś nowych ludzi? a może była na cyklu szkoleń (mam swój jeden wątek na tym forum opisujący co robią prowadzący z naszym wnętrzem) gdzie trenerzy pokazali jej że może wszystko i jest niczym Bóg? Jeśli to nic ze wcześniej przytoczonych przeze mnie przypuszczeń to zostaje jeszcze ta nerwica. Jak potoczyły się losy jej rodziców z tą przypadłością w tle? Być może widząc chorobę ojca i to że np został bez większego wsparcia rodziny (jest z nim teściowa?) to żona asekuracyjnie chce oczyścić swe życie z otoczenia które w chwili gdy zachoruje zostawi ją w jej mniemaniu samą?
 
 
KrisssBochnia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 05:23   

Tak. Wyglada to tak jakby zrobila ze mnie jelenia. Niestety potrafila sie kryc do samego konca, az wywinela mi na taki numer. Smieszne bo akurat zdecydowala mi oznajmic ze sie wyprowadza w dniu wyplaty.

Jesli chodzi o awans to zostala w tym samym miejscu tylko objela kierownicze stanowisko (2-3 tygodnie przed wyprowadzka)

Choroba Ojca tez raczej nie miala nic wspolnego, bo przez te 2 miesiaca pojawila sie w domu 5 razy, ogolnie bardzo odizolowala sie od rodziny...

Nie wiem co jej uderzylo do glowy... najgorsze w tym wszystkim jest to, ze ja kocham i tesknie. Zrobilbym dla niej wszystko, ale ona nie chce. Zapytalem czemu nie chce, ani nigdy nie probowala ratowac malzenstwa to sie doczekalem na konkretna odp - "bo nie".

Teraz z zona nie da sie pogadac. Czuje sie naprawde jak Bog. Wydaje sie jej ze skoro ma pieniadze to wszystko moze. Owszem, pieniadze ma, ale umowa o zlecenie, nie daj boze choroba czy cos innego wplynie na prace to zostanie bez srodkow do zycia. I co wtedy?? Ona nie moze mieszkac u rodziny... nie moze na nikogo liczyc... Zle jej nie zycze...
 
 
cyś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 09:19   

KrisssBochnia napisał/a:
Tak. Wyglada to tak jakby zrobila ze mnie jelenia. Niestety potrafila sie kryc do samego konca, az wywinela mi na taki numer. Smieszne bo akurat zdecydowala mi oznajmic ze sie wyprowadza w dniu wyplaty.
I co wtedy?? Ona nie moze mieszkac u rodziny... nie moze na nikogo liczyc... Zle jej nie zycze...


Nie zrobiła z Ciebie żadnego jelenia na podstawie tego co opisujesz, co najwyżej to sponsora.
Żona miesiąc temu dała Ci się poznać z najgorszej strony - po prostu brutalnie otworzyła Ci oczy. Teraz już wiesz że nie można postrzegać jej zachowań w kolorach bieli i czerni bo tam jest cała masa szarości. Napisałeś że ją kochasz i chcesz być przy niej. Dodatkową motywacją dla Ciebie ma być ratowanie sakramentalnego związku. Każdy człowiek jest inny i nie ma jednej uniwersalnej recepty na zaradzenie takiej sytuacji w jakiej się znalazłeś. W tym przypadku najlepszym lekarstwem wydaje się być czas. Tak jak wspomniałeś powyżej najbliższe miesiące mogą wszystko zmienić. Najzwyczajniej w świecie musicie dać sobie (w rzeczywistości to Ty jej) trochę czasu. Pogadaj z nią, daj jej do zrozumienia że rozumiesz jej sytuację zawodową i zaproponuj na początku "ograniczenie waszych kontaktów" do weekendów bądź np do samej niedzieli. Jak to nie wypali to oprzyj się na fundamencie wiary i poinformuj ją że nie interesuje Cię rozwód , a jeśli już chce się rozstać to wyłącznie na podstawie kościelnego dokumentu o unieważnieniu małżeństwa. Takie "zagranie" też może dać Wam sporo cennego czasu.
Jest jeszcze coś , co mnie osobiście niepokoi. Tym czymś jest fakt że ona chce niemal natychmiastowego rozwodu ze względu na to "byście się nie znienawidzili". Takie zachowanie może świadczyć o tym że mogła Cię zdradzić ew. to ta nerwica tak bardzo szarga jej życiem.
Napisz jeszcze jak tam wygląda sytuacja w jej rodzinnym domu. Czy ojcem opiekuje się jej matka i czy ma ona jakiś braci lub siostry u których np. źle się dzieje w małżeństwie.
 
 
KrisssBochnia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 15:24   

Dziekuje za bardzo szybką odp.

Zaczne moze tak w pkt, niekoniecznie po kolei odpisujac na post

1. Zdrada - raczej wątpie, stała się taka zimną "bizneswoman". Naprawde przez 6 lat troszke ja poznalem i zdrada odpada. Mysle ze teraz woli sie realizowac zawodowo. Wszystko postawila na prace, kosztem innych spraw. Rzucila studia, chociaz tak naprawde miala do poprawki 3 przedmioty i obrona mgr. A kto wykladal na studia??

2. Uniewaznienie slubu koscielnego - kiedys o tym wspomnialem... nie chce dokladnie cytowac slow mozeny, ale w skroceie wygladalo to tak "do konca chcesz mi dopieprzyc".

3. Czas - weekendy - ja to wszystko proponowalem. Staralem sie jak moglem. Mieszkam w Bochni, a zona w Krk. Od pewnego czasu meczyly ja te wyjazdy (wcale sie nie dziwie - w koncu 3 godz wyciete z dnia). Pozniej gdy juz odeszla probowalem z nia rozmawiac o wynajeciu mieszkania na poczatek, bo wspominala tak mniej wiecej pol roku o tym. A z czasem gdyby sie faktycznie ulozylo zaplanowalem kupno mieszkania (po rozm. z rodzicami na temat rat. malzenstwa chetnie by nam pomogli finansowo)

4. Szybki rozwod - a moze poprostu ma mnie dosc?? Nie wiem. Myslalem wczesniej ze ludzie rozmawiaja o problemach, chca je rozwiazac wspolnie bo jednak malzenstwo wg mnie to juz cos powaznego, w koncu przysiegalismy sobie na dobre i na zle, w szczesciu i w chorobie.

5. Rodzina - ojciec zony sam jest po rozwodzie, a pozniej ozenil sie z matka Oli, ktora zaraz po komuni corki niestety zmarla po ciezkiej chorobie nowotworowej (33 lata). Ogolnie raczej nie miala przekazanych wartosci rodzinnych. Bo wychowala ja tak naprawde babcia. Babcia jest bardzo wierzaca w przeciwiestwie do ojca Oli czy rodzenstwa. A zona ma rok starsza siostre i duzo starszego brata z pierwszego malzenstwa ojca.

Bardzo chcialbym zeby uratowac to malzenstwo jednak zona w dalszym ciagu twierdzi ze nas nie laczy. Wczoraj chwileczke rozmawialem z nia przez tel.

Jestem sklonny do duzych poswiecen. Naprawde duzych. Kocham zone calym sercem. Minelo dopiero albo az 9 tygodni od naszego ostatiego wspolnego, fajnego dnia. Boli tak samo jak w pierwszym dniu, ciagle jestem smutny, czesto placze (a podobno faceci nie placza?), przesladuja mysli samobojcze (rodzina trzyma mnie przy zyciu, glownie ojciec, bo wiem, ze moglby sobie nie poradzic wraz z moja smiercia)

Wszyscy dookola pomagaja, jednak jest bardzo ciezko:-( Nie radze sobie kompletnie, jestem caly rozbity. Nigdy nie sadzilem ze bede to kiedys przezywal i to tak mocno.

Mam nadzieje, ze kiedys uda mi sie uporac z tym wielkim bolem, mimo ze inni chca pomagac, rozmawiac to i tak czuje sie sam jak palec. Wczesniej kazdy dzien, a glownie weekendy byly spedzone z zona:-( Weekendy zazwyczaj 24h/dobe.

Czy zlamane serce musi tak bolec??

Wiem, ze jest na jedno lekarstwo - powrot zony, ktora na ten moment nie daje zadnych nadziei, a wrecz przeciwnie...
 
 
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 17:18   

Kriss przeżywasz o samo, co wielu ,tu na forum :-( .Generalnie z tego co widać, jak ktoś się "odkocha ",to nie ma siły...która by nakazała znowu pokochać...Tylko Pan Bóg może to wszystko ogarnąć...
 
 
KrisssBochnia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 19:46   

bosa napisał/a:
Kriss przeżywasz o samo, co wielu ,tu na forum :-( .Generalnie z tego co widać, jak ktoś się "odkocha ",to nie ma siły...która by nakazała znowu pokochać...Tylko Pan Bóg może to wszystko ogarnąć...


Jednego najbardziej nie rozumiem... zawsze myslalem ze o malzenstwo powinno sie walczyc. A zona?? nie podjela starania kompletnie...

Tez chcialbym sie odkochac...

i ponownie zakochac... jak to Pani Psycholog powiedziala, potrafie kochac i stworzyc dom kobiecie...
 
 
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 19:54   

KrisssBochnia napisał/a:
Jednego najbardziej nie rozumiem... zawsze myslalem ze o malzenstwo powinno sie walczyc. A zona?? nie podjela starania kompletnie...


No cóż Krisss jedni potrafią inni nie.
Kiedys myślałem ze to kwestia podejścia do wartości obowiązku.
Ale dojrzałem cos takiego że:
w pracy, zadaniach codziennych, innych relacjach-ktoś potrafi być obowiązkowy, a temat małżeństwa puszcza bokiem.
Czyli nadal wiem że nic nie wiem :mrgreen: :mrgreen:

I moja rada nie staraj się tego zrozumieć bo jeno ci czacha spuchnie...

pozdrawiam

[ Dodano: 2014-02-03, 19:58 ]
bosa napisał/a:
Tylko Pan Bóg może to wszystko ogarnąć...

Tak Bosa ...ale do tego są nadal potrzebne procenciki własne(w sensie chęci) takowej osoby......
Nie zapominaj Bóg pokieruje ale nie narzuci(tym bardziej na siłę)
 
 
cyś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 20:20   

KrisssBochnia napisał/a:
Dziekuje za bardzo szybką odp.


2. Uniewaznienie slubu koscielnego - kiedys o tym wspomnialem... nie chce dokladnie cytowac slow mozeny, ale w skroceie wygladalo to tak "do konca chcesz mi dopieprzyc".


5. Rodzina - ojciec zony sam jest po rozwodzie, a pozniej ozenil sie z matka Oli, ktora zaraz po komuni corki niestety zmarla po ciezkiej chorobie nowotworowej (33 lata). Ogolnie raczej nie miala przekazanych wartosci rodzinnych. Bo wychowala ja tak naprawde babcia. Babcia jest bardzo wierzaca w przeciwiestwie do ojca Oli czy rodzenstwa. A zona ma rok starsza siostre i duzo starszego brata z pierwszego malzenstwa ojca.

Czy zlamane serce musi tak bolec??

Wiem, ze jest na jedno lekarstwo - powrot zony, ktora na ten moment nie daje zadnych nadziei, a wrecz przeciwnie...


Skoncentrował bym się na tych 2 podpunktach.
Sorry za dosłowność ale twoja żona przypomina rozwydrzoną nieodpowiedzialną paniusię. Po opisaniu tych niedokończonych studiów oraz powyższych rzeczy można stwierdzić że jest osobą niesamowicie roszczeniową. Działa na zasadzie "po trupach do celu". Ktoś rujnuje Ci życie i oczekuje że Ty wyściełasz mu drogę do sądu płatkami róż, otworzysz drzwi wejściowe i w pierwszych słowach rozprawy powiesz TAK chce rozwodu, a na koniec jako dżentelmen uregulujesz wszystkie zobowiązania. Ty jesteś facetem i musisz wziąć się w garść. Nie możesz być ustępliwy!!! Dziewczyna zabrała Ci 6 lat z życia i jeśli cały czas Cię oszukiwała żerując na Tobie to niech teraz to "odpokutuje" czekając do końca procesu o unieważnienie małżeństwa. Zastanawia mnie co ją pcha do tego "natychmiastowego" rozwodu. Liczy na to że jak otrzymała awans to zaraz na koncie będzie miała sumę z sześcioma zerami ? Macie rozdzielność majątkową? Jak nie to proponuje powoli występować o to. Niestety z powyższego opisu wynika że sfera wiary + wartości rodzinnych najdelikatniej mówiąc kuleje u niej. Obawiam się że ta kobieta z biegiem czasu może urządzić swemu otoczeniu niezłe piekło. Wolę nie myśleć co by było gdyby zaszła w ciążę (co prawda traumatyczne doświadczenie z przeszłości mogą ją odpychać od tego) i doszło by do burzy hormonów.
 
 
KrisssBochnia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 20:36   

Nie mamy rozdzielnosci majatkowej. Psycholog mnie przestrzega wlasnie przed roznymi sytuacjami, ktore zna z zycia swoich pacjentow. Mam nadzieje, ze nikt jej nie podpowie, ani jej nic glupiego nie wpadnie do glowy.

Zona zaproponowala kolezenstwo po rozwodzie, ale ja to tak odbieram jako poprostu ulatwienie sobie sprawy. Prosila, zeby spotkac sie bez orzeczenia o winie.

Poki co nic nie robie, nie skladam nic w sadzie, tylko czekam na jej ruch. Pozniej skontaktuje sie z kuria jak i adwokatem by dowiedziec jak to wszystko wyglada w prawie cywilnym jak i koscielnym.

Na ten moment musze troszke ogarnac swoje mysli, ktore nie pozwalaja normalnie funkcjonowac.

Co do ciazy - niektorzy uwazaja ze to cementuje zwiazek. Nie wiadomo jakby to bylo gdyby pojawilo sie dziecko? Moze troszke zmienilaby priorytety. Nie ma co gdybac...

Wiem, ze musze sie wziasc w garsc, tylko czemu to jest takie trudne?? Wspomnienia, plany na przyszlosc. Wszystko zrujnowane praktycznie w 1 dzien. W glowach mojej rodziny jak i mojej do dzis zachowanie zony nie jest zrozumiale...

Po co byl ten slub?? Zeby zrujnowac mi zycie?? Jak kiedys sie spotkalem z nia, doslownie na 2 minutki to wspomnialem o tym uniewaznieniu, a jaka byla jej reakcja i odp?? Powiesz ze nie wierze w Boga (ten szyderczy usmieszek)

Wierze w Boga i mam nadzieje, ze kiedys mi wynagrodzi Zsyłając niewiaste:-)
 
 
cyś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 20:52   

KrisssBochnia napisał/a:
Nie mamy rozdzielnosci majatkowej. Psycholog mnie przestrzega wlasnie przed roznymi sytuacjami, ktore zna z zycia swoich pacjentow. Mam nadzieje, ze nikt jej nie podpowie, ani jej nic glupiego nie wpadnie do glowy.

Zona zaproponowala kolezenstwo po rozwodzie, ale ja to tak odbieram jako poprostu ulatwienie sobie sprawy. Prosila, zeby spotkac sie bez orzeczenia o winie.

Wierze w Boga i mam nadzieje, ze kiedys mi wynagrodzi Zsyłając niewiaste:-)


Jeszcze raz Ci napiszę. Dla mnie ta Twoja żona to niedorosła paniusia co się seriali amerykańskich naoglądała i szmatławej prasy naczytała. Tam zdaje się przewijają się takie teksty o znienawidzeniu i zostaniu kumplami po rozwodzie. To jej parcie na rozwód może wynikać z nieznajomości prawa. Myśli że jak będzie rozwód to załatwi to kwestię rozdzielności majątkowej. Rozdzielność można ustanowić w każdej chwili, a do rozwodu może sobie poczekać jak uzyskacie unieważnienie małżeństwa. Miłość, przysięga małżeńska etc. to wszystko siedzi w człowieku, ale co zrobić jak ten ktoś okazał się być zwyczajnym oszustem. Emocji niestety nie da się wyłączyć ot tak. Na to potrzeba czasu. Skoro masz teraz więcej wolnego czasu to mądrze go zagospodaruj. Ja np. od lat zabieram się za przeczytanie Pisma Świętego od deski do deski i jakoś mi się to jeszcze nie udało. Zainwestuj w siebie - zrób jakiś procentujący w Twoim życiu/pracy kurs, poszukaj w okolicy rekolekcji, wybierz się na mszę o uzdrowienie - zrób którąś z tych rzeczy. Ty musisz przebywać z ludźmi, ale tylko tymi mądrymi i szczerymi.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4